Podróż Poleszuki-plemię, które mieszka na bagnach - Swałowicze-żywy skansen



2009-05-11

Zza drewnianej stodoły wynurzyła sie zgarbiona postać. Z trudem posuwała się naprzód. W końcu stanęła opierając się na lasce, niczym patriarcha rodu. Mrużyła oczy pod słońce by lepiej dojrzeć, kto przyjechał.

Z wielką radością zaprosiła nas w swoje progi. Domek oparty o brzeg Prypeci, na brzegu zacumowana łódka. Na szopie suszą się sieci. Stara już jest, i schorowana, ale do dziś wyjeżdża wieczorem i rankiem, by zastawiać sieci. Jest wdową od 40 lat. Samotnie wychowała troje dzieci.

Urodziła się jeszcze "za Polaka", przed wojną. W wieku 22 lat została wdową, najmłodsze dziecko miało niespełna rok.Jak wyglądało jej życie? Wstawała o 4 rano, dzień zaczynała od wyciągania  i zarzucania sieci-zajęcia typowo męskiego,ale cóż, ona była wdową... Następnie trzeba było nakarmić dobytek-nagotowac świniom, dać kurom, wydoić krowy.Przygotowywała śniadanie dla dzieci i wyprawiała je na 8 do szkoły. Tu, w Swałowiczach, były tylko 4 klasy, na kolejne 4 lata nauki dzieci dopływały łódkami do Buczyna. A do gimnazjum pływały do Lubieszowa. Przejezdnej drogi do tej wsi nie było, wszędzie trzeba było pływać. Na zakupy do Pińska, do cerkwi.

Kiedy odwiozła dzieci do szkoły, szła do pracy w kołchozie. Ciężka to była praca, cały dzień w polu. Za dzień pracy dostawała garnek żyta, i to nienajlepszej jakości, więc oddawała je świniom. Po powrocie z kołchozu trzeba było jeszcze u siebie w polu robić, no bo co będziesz jeść? A córki studentki, ubrać się chciały dobrze żeby jakos wyglądać w towarzystwie. Oj bieda była bieda. Wszystko sama robiła, chleb piekła, masło ubijała. Tą maselnicę córka zawiozła niedawno do muzeum, więc nie może nam pokazać.

Teraz lepiej jest. Drogę do wsi zrobili kilka lat temu, autobus przyjeżdża 2x w tygodniu, i sklep przyjeżdża obwoźny, już teraz można żyć, tylko zdrowia nie ma...

Są dzisiaj Swałowicze prawie wymarłą wsią. Młodzi wyjechali do miast, kto by tam chciał mieszkać na końcu świata. Mieszka tu około 40 osób, wszystkie w podeszłym wieku. Wieś wygląda dokładnie tak samo, jak przed wojną. Domy kryte strzechami, studnie z żurawiami, stogi siana podniesione do góry, oparte na drewnianych konstrukcjach, bo przecież jak Prypeć wylewa, to wszędzie jest woda. A Prypeć toczy swój bieg tuż za domem. Przy każdym gospodarstwie przystań i łódka.

Polesie to jedyne miejsce w Europie, gdzie do dzisiaj są w użyciu najbardziej pierwotne metody połowu ryb. Oglądałam niedawno program p.Wojciecha Cejrowskiego, poświęcony właśnie pierwotnym metodom połowu. Pan Cejrowski pokazywał jak Indianie budują zastawki z patyków w poprzek rzeki,z pozostawionym pośrodku otworem. Otwór zaślepia się specjalnie skonstruowanym koszem w kształcie stożka. Ryba szukając przejścia w zastawce wpada w kosz, jak w pułapkę, z której nie może się wydostać. Pan Cejrowski nie musiał jechac aż do Wenezueli, aby to pokazać. Dokładnie takie same zastawki i kosze do dziś z powodzeniem funkcjonują na Polesiu. Podobnie jak drewniane barcie zawieszane na drzewach.

  • Swałowicze
  • Swałowicze
  • Swałowicze
  • Bociany
  • Rozmawiam
  • Poleszuczka
  • Poleszuczka
  • Poleszuczka
  • Wnętrze poleskiej chaty
  • Swałowicze
  • Swałowicze
  • Swałowicze
  • W polu
  • W polu
  • W polu
  • W polu
  • Barć na drzewie
  • Przystań
  • Poleszuk prezentuje kosz na ryby
  • Pierwotny sposób połowu ryb
  • Kosz