Wielka Głusza wcale nie jest taką dziurą zabitą dechami, jak wskazywałaby nazwa. Wręcz przeciwnie. Jest jedna z największych i najbardziej rozwiniętych wsi w regionie. Główna ulica ciągnie sie na przestrzeni 5 km.
We wsi stoi XVIII-wieczna cerkiew prawosławna, kilka sklepów -spożywczy i z artykułami gospodarstwa domowego, w których obok firmowej lodówki z Coca-colą stoją miejscowe osobliwości, np. urządzenia przypominające piece, czy miotły z brzozowych witek.
Zarówno sklepy jak ich otoczenie sprawiały przygnębiający widok. Wszystko zdewastowane, zniszczone, budynki z odppadającymi tynkami, schody do sklepu rozwalają się,obdarte i brudne dzieci. Całości dopełniał stojący wciąż pomnik Lenina wiecznie żywego, a pod nim delikwent ledwo trzymający się na nogach wykrzykiwał polityczne hasła. 70 lat komunizmu poczyniło ogromne spustoszenia, nie tylko w sferze materialnej.
Delikwent poszedł do domu, by przynieść i pochwalić się jakimś medalem. Dostał medal, więc jest kimś i chciałby ,żeby wszyscy o tym wiedzieli.
Co rusz spotykamy podpitych mężczyzn. Grupka młodych chłopaków szybko nawiązuje rozmowe i wyjaśnia, że dzieje sie tak z racji wesela, które odbyło się tutaj w dniu wczorajszym.
-Szkoda, że nie przyjechaliście do nas wczoraj-głośno wyrażali swój żal-moglibyście bawić się z nami.
Też żałujemy.
Podobnie jak w innych wioskach byliśmy wciąż zaczepiani, nagabywani rozmową. Niezwykły głód nowego,innego. Często pojawiają sie tematy polityczne, umysły rozpala Unia Europejska, NATO, ale pojawiają się też wspomnienia dawnych,polskich czasów. Pamięć o Polsce jest tu wciąż obecna, żywa.
-O, tam stał dwór polskiego pana-wskazuje ręką mieszkanka wsi-pamiętam go,dobry był pan. Chodzilismy do niego pracować.
Kolejnym tematem są ciężkie warunki socjalno-bytowe. Wciąż powracają pytania: jak jest w Polsce? ile zarabiacie? ile dają emerytury? 400 dolarów?O, to ogromnie dużo! U nas dają 100 dolarów. Nie sposób przeżyć. Dlatego przy każdym domu ogródek w którym uprawiają warzywa.
- Tu u nas to nie życie, to męka-konkludują.
Mnie jednak interesuje to stare, dzikie Polesie. Pytam o bagna, o czasy przedwojenne. Tak, były tu rozległe bagna. Po jednej stronie ulicy stały domy, a po drugiej rozciagały się bezkresne bagna, po których pływali łódkami,łowili ryby, ale w latach 70-tych zostało zmeliorowane i zabudowane domami.
O tym, że wioska stała na bagnach świadczy wykonywana w każdym ogródku mini-melioracja. Co kilka grządek robi sie jedną głęboką bruzdę w której zbiera się woda, dzięki temu warzywa nie gniją.
Tak, poleskie bagna nie są już tymi samymi bagnami. Z 3 mln km kwadratowych bagien po bezmyślnej melioracji czasów komunizmu pozostała połowa. Odeszły w niepamięć starodawne zwyczaje. Pozostały nieużytki po upadłych kołchozach, bałagan, beznadzieja.
-Bardak (burdel)- tym jednym słowem ukraińcy określaja swój kraj. Pomarańczowi zawiedli, alternatywy nie ma. Zostaje upić się.
Nie znajdując Polesia, którego szukałam, opanowują mnie niewesołe myśli.
-A co tu tak stoicie tyle czasu-dobiega nas głos zza płota-zapraszam na ławeczkę, usiądźcie.
Kobieta w średnim wieku pieliła grządki z czosnkiem i rzodkiewką w swoim zmeliorowanym ogródku. Fioletowa sukienka, kolorowa chustka, miły usmiech. Na poczęstunek jabłka z sadku. Woda ze studni z żurawiem. Przyleciała też sąsiadka i znajomi. Tacy goście niecodziennie sie przecież trafiają. I tak poopowiadalismy sobie o życiu, oni o swoim, my o swoim.
-Chodźcie, coś wam pokażę-powiedziała i zaprosiła do domu. Schludnie, czysto, miło. Z szafy wyciąga ręcznie haftowane ręczniki, najwięcej czerwonych, ale też niebieskie, brązowe. Takimi ręcznikami przyozdabia się wiszące ikony, ściele się je pod nogi parze młodej przy błogosławieństwie. Stwierdziłam, że będzie to dobra pamiątka z wyjazdu. Zaproponowałam kupno i dobiłyśmy transakcji.
-Tylko na mego męża nie patrzcie-machnęła ręką w kąt pokoju, gdzie spała jakaś czarna postać-on jeszcze nie doszedł do siebie po wczorajszym weselu-wyjaśniła.
I tak to, podczas błogiej nieświadomości gospodarza, kobieta przyjęła gości z zagranicy, opieliła ogródek i zarobiła 250 hrywien.