Pociąg Fez - Meknes jedzie około godziny. Tu pierwszy szoker - dworzec w Fezie wygląda jak mauzoleum, a pociągi w NICZYM nie przypominają PKP (potem trafimy już na bardziej "swojskie" syfiacze).
W Meknes szukamy transportu do Moulay Idriss i Volubilis. Niestety okazuje się, że nie ma gdzie zostawić bagaż, bo ze względów bezpieczeństwa przechowalnie przyjmuje jedynie na godzinę przed odjazdem autobusu.
Ładujemy się więc z bagażami do 2 wielkich taksówek i w drogę. Wielkie taksówki to grand taxis - stare mercedesy, w których zwykle podróżuje 6 osób + kierowca. My tym razem idziemy w opcję light i ładujemy się po 4 osoby.
W naszej taksówce rozbraja nas system otiwerania okien - jest tylko 1 korbka w aucie, więc kiedy ktoś chce odkręcić okienko, pan kierowca z uśmiechem ją podaje, a po zakończeniu operacji odbiera.
W Volubilis jest ładnie i to faktycznie imponujące ruiny, ale jeśli nie jesteście amatorami tego typu atrakcji, możecie spokojnie zaplanować na nie 30 minut, przeznaczjąc resztę czasu na Moulay Idriss, niewielkie, piękne miasteczko, w którym znajduje się grób Idrisa I, który założył również Fez. Idris jest kimś w rodzaju świętego, więc do miasteczka przybywają pielgrzymki muzułmanów. Podobno odradzano wyprawy do tego miejsca turystom innych wyznań, ale nie odczuwaliśmy żadnej wrogości i żałowaliśmy, że mamy tam tak mało czasu (kierowcy taksówek czekali).