Z Dany taksówką przejeżdżamy do Wadi Musa, gdzie znajdują się ruiny starożytnego miasta Petra. Lokujemy się w hotelu poleconym przez przewodnika w Danie. Hotel jest przyzwoity, prowadzi go Francuska. Jesteśmy kilkaset metrów od głównego wejścia do Petry. Po kąpieli wyruszamy na zwiedzanie miasta.
Przy wejściu kłębi się międzynarodowy tłum. Ruszamy przez wąski kanion (siq) do dawnego miasta. Już po drodze mijamy pierwsze grobowce, odnajdujemy ślady po dawnych akweduktach. Po pokonaniu kilometrowego szlaku kanion rozszerza się i przed nami ukazuje się - znany ze zdjęć i filmu z Indianą - wielki skarbiec. Jest imponujący, ale jeszcze bardziej imponująca jest masa turystów stojąca przed nim. Szybko ewakuujemy się w dalsze części miasta. Po drodze podziwiamy wspaniałe fasady dawnych grobowców, fakturę skał i ich zupełnie fantastyczne kolory. Wysoka temperatura utrudnia marsz. Kryjemy się w cieniu wielkich budowli i kolumn, co kilka kroków sięgamy po kolejny łyk wody, który tylko na chwilę gasi pragnienie. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem dawnego miasta, jego rozległości. Popołudniu, kiedy słońce zaczyna chylić się ku zachodowi, a skały nabierają fantastycznych odcieni czerwieni, wchodzimy na tzw. wyżynę ofiarną. Wspinamy się po schodach wykutych w skałach, przechodzimy pod skalnymi baldachimami. Tu turystów jest niewielu. Kiedy stajemy na wysokiej półce skalnej, górującej nad miastem, mamy pod stopami niemal całą Petrę. Dopiero stąd widać ogrom starożytnej metropolii. Wracamy w dół do głównego traktu. Kończy się dzień, ubywa turystów. Po powrocie do Wadi Musa jemy kolację w jednej z knajpek, oglądamy dywany, które oferują lokalni sprzedawcy. Kładziemy się wcześnie, aby nazajutrz tuż po wschodzie słońca wejść ponownie do Petry.
Na drugi dzień zaraz po otwarciu wejścia wkraczamy do Petry. Oprócz dosłownie kilku osób nie ma tu nikogo. Spokojnie możemy fotografować to, co wczoraj zasłaniały tłumy turystów. Jest czas na refleksję, na milczenie, na słuchanie. Ponownie przemierzamy główny trakt miasta. Nie ma jeszcze dziesiątek sprzedawców, czyhających na turystów. Miasto budzi się dopiero do życia. Kiedy wracamy, tłum gęstnieje. Za chwilę zacznie się kolejny dzień w turystycznej fabryce!Żegnamy Petrę i Wadi Musa. Autobusem docieramy do Ammanu.