Podróż Naprawdę Bliski Wschód - Welcome Aqaba - przystań emerytów



Umówioną taksówką wyjeżdżamy rano z Mujib Chalet. Żegnamy z pewnym żalem to urokliwe miejsce. Będziemy tęsknić, już to wiem... Wspinając się stromą wijącą się drogą podziwiamy wybrzeże Morza Martwego i otaczające ogromne kaniony. Widoki są wspaniałe. 

Zatrzymujemy się na dworcu autobusowym poniżej zamku w Al – Karak. Stąd mamy pojechać do Aqaby. Jest już autobus, więc szansa na wyjazd jest duża. Ale niestety maleje z minuty na minutę. Ludzie wchodzą do autobusu, posiedzą trochę i wychodzą. Mamy czarne myśli, że nigdy nie uda się zebrać tak dużej grupy ludzi, aby kierowca zdecydował się na wyjazd. Coraz bardziej obojętni na rzeczywistość spędzamy w bezruchu blisko 3 godziny. Aż w końcu ruszamy! Przyjmujemy ten fakt z ogromnym entuzjazmem. I proszę, jak małe zwyczajne rzeczy potrafią cieszyć! Jedziemy Drogą Morza Martwego cały czas na południe. Krajobraz za oknem zmienia się. Znikają powoli plantacje pomidorów i daktyli, żółty piasek w różnych odcieniach sięga aż po horyzont.

 W końcu dojeżdżamy do Aqaby. Jest jak oaza na pustyni. Dużo tu zieleni, widać większy porządek i nowoczesność. Wybieramy hotel polecony przez Polki spotkane w Mujib-ie. Days Inn to miejsce dla turystów zachodnich. Przed wejściem dostępu do Hotelu strzeże policja turystyczna. W środku eleganccy turyści z Francji, Belgii. My z brudnymi plecakami i lekko przyprószeni pyłem chyba nie bardzo tu pasujemy. Mimo to wzbudzamy sympatię u kierownika recepcji, Munira. Daje nam klucz do pokoju z uwagą, że to najlepszy pokój w tym hotelu. Rzeczywiście jest sympatycznie: duże łóżko, dwa tarasy, w tym jeden z widokiem na zatokę, wygodna łazienka. Jesteśmy na ostatnim piętrze, więc widok jest ciekawy.  Odkrywamy też bar i basen na dachu. To nam się bardzo podoba! W hotelu korzystamy z internetu. Działa bez zastrzeżeń. Sprawdzamy pogodę w Polsce. Jest 13 stopni. U nas 40! Odświeżeni ruszamy do miasta. Wpadamy na Burger Kinga i Mc Donalds'a. Nie możemy sobie odmówić hamburgera w tych egzotycznych okolicznościach przyrody! Potem udajemy się do małej restauracji rybnej. Przed zamówieniem kelner proponuje, abyśmy zobaczyli ryby, z których przygotowywane są potrawy. Wybieramy nasze menu. Wszystko jest świeże i wyśmienite!Najedzeni idziemy rozejrzeć się po mieście. Wzdłuż zatoki ciągnie się ruchliwa ulica, którą przechadzają się turyści. Nie ma jednak bezpośredniego zejścia do wody, ani plaży. Po drobnych zakupach spożywczych wracamy na nasz taras, z którego obserwujemy wieczorne życie miasta i zatokę.

Na drugi dzień po obfitym śniadaniu w towarzystwie francuskich emerytów ruszamy shatel busem na najdalszy południowy kraniec Jordanii, tuż przy granicy z Arabią Saudyjską. Jest tu centrum hotelowe z płatną plażą. Zajmujemy leżaki pod parasolem z liści palmowych, pływamy w lazurowej wodzie, opalamy się i oddajemy się nicnierobieniu.

Popołudniu wracamy do miasta.

 

  • Aqaba - Morze Czerwone
  • Aqaba - Morze czerwone