Nie wiadomo dla jakiej części ustawiających się w kolejce do muzeów watykańskich głównym celem jest wejście do kaplicy wybudowanej w latach 1475 - 1493 z fundacji papieża Sykstusa IV (nazwanej od jego imienia) i ozdobionej freskami przez Michała Anioła w latach 1508 – 1512 na zlecenie papieża Juliusza II
Tworzenie tych fresków przez znakomitego artystę epoki renesansu, przede wszystkim rzeźbiarza, obrosło legendą znakomicie przekazaną przez Irvinga Stone’a w biograficznej powieści o Buonarottim „Udręka i ekstaza” sfilmowanej przez Carola Reeda.
W Kaplicy Sykstyńskiej nie jest głośno mimo znacznej ilości podziwiających jej architekturę i wspaniałe zdobienia. Rozstawione w kilku miejscach tablice przypominają o zakazie siadania na schodach i posadzce (zakaz ma uzasadnienie – aż chce się przysiąść, wznieść głowę i dłużej przyglądać się namalowanym scenom biblijnym) i całkowitym zakazie robienia zdjęć (choć podobno zdarzają się momenty zawieszania tej reguły, oczywiście bez błysków fleszy). Szkoda, bo oprócz wspaniałych elementów wystroju wartymi uwiecznienia byłyby twarze oglądających.
Przebywanie, nawet krótkie, w Kaplicy Sykstyńskiej utwierdza w przekonaniu, że jest coś takiego jak „poczucie historyczności miejsca”. To właśnie poczucie widać na twarzach.