Podróż Trzy miliony tuk-tuków... Sri Lanka - .........



2010-02-14

Ciepłe morze nocą to magia.

 

Opuszczamy rano świetny hotelik, w którym polubiłem przede wszystkim nasze wieczorne rozmowy na werandzie. Także niezłe śniadanka, jak i miła a skromna obsługa na długo pozostaną w mej pamięci. Spędziliśmy tu cztery noce i naprawdę żal było wyjeżdżać. Po raz pierwszy do i tak niewysokiego rachunku doliczono nie zwyczajowe 10, a tylko 5% napiwku. Oczywiście podarowaliśmy więcej, ale miłe wrażenie pozostało.

Dzisiejsza podróż autobusem to początkowo udręka, bo przez pierwsze dwie godziny odbyliśmy ją na stojąco. Poza tym zaczęliśmy od jazdy po nowej, gładkiej, pięknej drodze, by potem wytrząsać się po zdającym się nie mieć końca, zbyt-wielo-kilometrowym placu budowy.

Muszę skorygować uprzednio zanotowaną impresję. Zdarza się bowiem, że jednak faceci ustępują miejsca kobietom. Zrobił tak dziś pewien młody człowiek. Być może ma jakieś znaczenie to, że zaraz wysiadał, no ale fakt jest faktem. Przy dojeździe do miasta będącego naszym dzisiejszym celem mnóstwo wojskowych stanowisk obronnych. A były to zwykle mini schrony z ułożonych na sobie worków z piaskiem i przykryte blaszanymi dachami. Przy lub w każdym żołnierze z palcami na spustach karabinów. Do samego miasta wjazd jak do koszarów. Coś jakby niegdysiejsze nasze Borne Sulinowo.

Osławione i zachwalane przez przewodniki Trincomalee to duże rozczarowanie. A mimo że miejscówka to dość beznadziejna, to mamy spore problemy ze znalezieniem noclegu. Właśnie przez to, że miasteczko i jego „rajskie plaże” jest dość licznie odwiedzane przez białych zwabionych rekomendacjami przewodników, a baza noclegowa tutaj jest nieco uboga. Po długich poszukiwaniach dojechaliśmy w końcu najdroższym (jak dotychczas) tuk-tukiem do najtańszej noclegowni (jak dotychczas). Najtańszej, po ok. 9 zł od osoby, ale i najparszywszej. Ale co tam.

Ruszamy plażą do odległego o 6 km Trinco, bo zakwaterowaliśmy się w niby idyllicznej Uppuveli. Po drodze jesteśmy małą atrakcją w wiosce rybackiej. ‘Heloł’ nie ma końca. Bardzo to sympatyczne, ale nawet moja wytrzymałość ma jakiś kres i tysięczne powitanie oraz rozmówka balansują już na jej krawędzi. Pozdrowieniom towarzyszą zwykle pytania o to, skąd pochodzimy i dokąd teraz idziemy. No a że nie wypada nie odpowiedzieć i być niemiłym… Uch!

Co jeszcze nas dziś spotkało? Proszę bardzo:

- kąpiel w fantastycznie ciepłym Oceanie Indyjskim,

- wycieczka do dziwnego Fortu Federick z XVII w., w którym nie można robić zdjęć, bo do dziś stacjonują w nim wojska, mimo że do zwiedzania jest udostępniony,

- wieczorny powrót tuk-tukiem, którego kierowca doliczył sobie niemało za to tylko, że zatrzymał się po drodze na piwne zakupy; chciał na koniec kursu ileś tam więcej, niźli ustaliliśmy; dostał parę groszy i tuzin niewybrednych, lecz na szczęście niezrozumiałych dla niego komentarzy takiego postępowania (mimo całej tej zwykle szczerej serdeczności miejscowych, zdarza się nam czasem odnieść wrażenie, że niektórzy traktują obcokrajowców jak ruchome bankomaty, z których trzeba wypłacić sobie dolę; natarczywego żebractwa nie ma, natomiast smuci, że po ‘money, money’ wyciągają ręce zwykle wcale niewyglądające na zabiedzone dzieci)

- głośne i bezpardonowe pierdnięcie dziada-pierdziada, który był właścicielem bungalowu, w którym zamieszkaliśmy; dziadyga załatwił z nami sprawy formalne, po czym wychodząc z pokoju głośno i zupełnie bez zażenowania pryknął; jest faktem, że wszelkie odgłosy fizjologiczne są tutaj normalne, nietłumione i nie rażą nikogo; nie będę szczegółowo ich opisywał czy nawet wymieniał, dość napisać, że standardy tzw. dobrego wychowania są mocno obniżone

- obserwacja socjologiczna po drodze, po wspomnianym już placu budowy nowej drogi: równouprawnienie kobiet (Sri Lanka jest krajem, który jako pierwszy w świecie wybrał kobietę na szefa rządu) wyraża się między innymi tym, że przy budowie dróg to prawie wyłącznie kobiety były operatorkami motyk i łopat; zdumiewający obraz,

- spacer plażą owszem sympatyczny, bo ciepłe fale, drobniutki piasek, zwieszające się palmy, itd., ale syf na plaży i w głąb lądu totalny; wszędzie śmieci, odpadki organiczne, rozkładające się, jak i plastiki, worki, gazety i co tam jeszcze bądź.

 

Mieliśmy zostać w Uppuveli dwie noce, ale wyjeżdżamy jutro. Liczymy, że na południu czeka nas piękniejszy, a przede wszystkim czystszy nadoceaniczny plener.

  • csc_0415
  • csc_0418
  • 239771 - Trincomalee
  • dsc_0427__3_
  • csc_0431__2_
  • csc_0432
  • csc_0433__2_
  • dsc_0437__2_
  • 239777 - Trincomalee
  • 239778 - Trincomalee
  • 239779 - Trincomalee
  • dsc_0445__2_
  • dsc_0457__2_
  • 239782 - Trincomalee
  • dsc_0466__2_
  • dsc_0471__3_
  • csc_0484
  • dsc_0485__2_
  • 239787 - Trincomalee
  • dsc_0489__3_
  • dsc_0496__3_
  • 239790 - Trincomalee
  • dsc_0502__3_
  • 239792 - Trincomalee
  • dsc_0505__4_
  • 239794 - Trincomalee