Czyli "Przystanek Warszawa"
Termin wernisażu w Warszawie to:
17 lipca 2010,
godz. 17:00
przy ul. Czerskiej 8/10 czyli w budynku Agory.
Po części oficjalnej przejdziemy do pobliskiej knajpki na kawę i ploteczki.
Serdecznie wszystkich zapraszamy!
16 lipca, czyli dzień przed:
po południu, zmęczone nielicho upałem, dotarłyśmy do redakcji GW, przywitał nas Dino z Kolumberką oraz Rebelka. Po wspólnym obiedzie zabraliśmy się do wieszania zdjęć. Dino niczym Mc Gaywer zaczął wycinać z prostego drutu pozakręcane haczyki, którymi miały być połączone zdjęcia a panie opracowywały strategię doboru zdjęć. Po kilku godzinach wspólnej pracy wystawa była gotowa.
17 lipca, czyli dzień "zero":
przyszłyśmy trochę wcześniej, kilka osób już było, pomału schodzili się następni goście. Miło było poznać się w realu, dotychczas łączyły nas nasze opowieści na portalu. Najmłodszym Kolumberowiczem okazał się Czarny Pol czyli Czarek, przyszedł z rodzicami, którzy też chcieli nas poznać. Hmmm.. najstarszym Kolumberowiczem to pewnie ja sama jestem, hi, hi,hi,hi... no ale ktoś musi być. Kilka osób nie dało się pokonać choróbsku i przyszli, czyli móc to chcieć.
Od kilku dni cieszyłam się, że na wystawę zawita również Smok Wawelski z małżonką. Gdy poznałam Smoka jakieś 4 lata temu na portalu GW nawet nie marzyłam, że kiedyś się spotkamy, a tu proszę, taka niespodzianka.
Po obejrzeniu wystawy czekała na nas miła niespodzianka, mogliśmy zwiedzić budynek Agory i redakcji, które się tam mieszczą. Było bardzo ciekawie. Sama architektura wnętrz budynku bardzo mi się podobała, przypominała mi plan z filmu "Nigdy w życiu" i okazało się, że niektóre zdjęcia były tam kręcone.
Potem przeszliśmy do pobliskiej knajpki na kawkę i ploteczki. Do późnego wieczora rozmowy toczyły się, jakże by inaczej, dookoła podróży, naszych wspomnień, przygód, sprzętu fotograficznego. Do pełni szczęścia brakowało nam na pewno nieobecnych Kolumberowiczów, przywoływanych co jakiś czas przez jakiegoś rozmówcę. Czas zleciał bardzo szybko, pomału zaczynaliśmy się rozchodzić, a ja jeszcze z tyloma osobami nie rozmawiałam.....
Następnego dnia krótkie "poprawiny" u Saltus, która nas do siebie zaprosiła i czas jechać do domu. Warszawa żegnała nas deszczem ...
Mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy nie tylko na wystawach fotograficznych.... kurcze.....aż się boje myśleć ......o jakimś zlocie Kolumberowiczów czy cóś.....nie, nie, to chyba przez ten upał....
p.s. proponuję abyście wklejali zdjęcia z wystawy z tagiem "kolumber-wystawa", to nam się utworzy galeria nie tylko moich zdjęć, tak mi się wydaje, bo na komputerach się nie znam.