Shenzhen to młode miasto. Ale już w typowo chińskim stylu rozrośnięte - oczywiście też w górę. Pełno tu wymyślnych wieżowców.
W tym wzorowanym na Hong Kongu chińskim tworze musimy znaleźć jakiś przyzwoity i w miarę tani hotel. Tym razem mamy szczęście i po chwili błąkania się przy stacji metra pomaga nam miła Chinka. Podaje nam nr telefonu na informacje i rezerwacje hoteli 12580.
Najważniejsze jednak że mamy nazwę ulicy gdzie znajdziemy kilka w miarę tanich hoteli do porównania - trzeba wysiąść na stacji metra Gong Xia. Chłopaki idą walczyć o pokój a ja z Krzysiem i plecakami rozbijamy obóz w metrze. Tylko tutaj da się wytrzymać - jest klimatyzacja. W końcu mamy pokoje - ale w innych hotelach. Nasz pokój jest na 23 pietrze z widokiem na las wieżowców.
Ruszamy w miasto zobaczyć co nam ciekawego zaoferuje. Niestety przewodniki nam w tym nie pomagają - jest tylko krótka wzmianka o naszym Shenzhen. Chyba faktycznie nie ma tu nic interesującego. Przez następne kilka dni postaramy się wyrobić sobie własne zdanie na ten temat.
Ruszamy wiec w dzielnice handlową na Huaqiang Rd. Niestety nic ciekawego - wielkie budynki i tłum ludzi. Chyba najbardziej zaskakujące było to ze dwa ogromne sklepy były zapełnione małymi stoiskami a w nich sama elektronika - ledy, kabelki, jakieś inne części. Następne sklepy były już bardziej typowe - sprzęt , ciuchy.
Mogę też polecić całkiem fajną - choć sieciową restauracje Ajisen Ramen. Jedliśmy tam tylko krewetki i sajgonki - ale fantastycznie wyglądały zupy które jedli obok nas. Na powitanie dostaje się herbatkę, a kelnerka co jakiś czas podchodzi i dolewa do kubeczka.
Wieczorem robimy zakupy w markecie. W tym też Raid. Stwierdziliśmy że jeśli w sklepie jest cały regał ze środkami na insekty to znak, że dobrze się w taki środek zaopatrzyć. No cóż południowe Chiny są piękne - ale mają też swoje minusy. I nie jest to tylko temperatura i wilgotność...