Po zwiedzeniu Addo pojechalismy na 1 dzien do Jeffreys Bay, niewielkiej, acz uroczej nadmorskiej miejscowosci. Znow lal gesty deszcz, wiec po nie za dlugim spacerze po plazy i miasteczku, udalismy sie w dalsza droge po tzw Trasie Ogrodow. Jest to niezwylke malownicza 220 - kilometrowa trasa , biegnaca glownie wzdluz wybrzeza droga krajowa nr 2 (N2), rozciagajaca sie pomiedzy Wschodnia a Zachodnia Prowincja Przyladkowa. Zmierzajac ze Wschodu na Zachod mamy po lewej stronie blekitny Ocean Indyjski, niezmierzone biale plaze i piekne laguny, a po prawej cudne Gory Outeniqua i Tsitsikamma poprzecinane zapierajacymi dech w piersiach przeleczami i kanionami. Raz po raz, kiedy tylko pogoda pozwala, zatrzymujemy sie i odbywamy niedlugie wedrowki po tej przeuroczej okolicy. Znowu jest mokro i zimno, ale nie przeszkadza to nam w delektowaniu sie bajecznymi widokami, swiezym, pachnacym mokrym drewnem powietrzem pomieszanym z delikatna morska bryza i bezkresna wydawaloby sie cisza bezludnych plaz. Zalujemy, ze utkwilismy na tak dlugo w Port Elizabeth, gdyz teraz czas nam nie pozwoli spedzic wiecej czasu na Trasie Ogrodowej niz w sumie 3 i pol dnia. Ale dobre i co!
Na nocleg zatrzymalismy sie u rodziny znajomego z Couch Surfing w Hartenbos, nieopodal Mosel Bay. Nasi gospodarze okazali sie niezwykle gosinni i pomocni. Doradzili nam co zobaczyc, zaprosili nas na braai - czyli grill (przy czym griluje sie tu na drewnie, co nadaje potrawom specyficznego, mocnego aromatu, pyyycha!) i pomogli nam wyplynac w morze. W porcie w Mosel Bay wsiedlismy na niewielka lodz znajomych naszych gospodarzy. Bylo to nie lada przezycie, fale byly dosc wysokie, oplynelismy wyspe fok (niewielka skala na srodku zatoki z kilkutysieczna, jazgotliwa kolonia slicznych fok) i widzielismy zagubionego pingwina. Niestety zadnych wielorybow, rekinow ani delfinow. Na podziwianie wielorybow jeszcze nie sezon, choc widziano cztery w ostatnich dniach, natomiast delfiny i rekiny sa tu bardzo pospolitym widokiem. Przed nami zdecydowaly sie jednak schowac. Ciekawe dlaczego...? ;)
Tego samego dnia odwiedzilismy jeszcze 'Sanktuarium Kotow' w Mosel Bay. Znajduja tutaj schronienie wszelkie wielkie koty afrykanskie, ktore wlasciciele schroniska wykupuja z rak tzw. 'Canned Hunting' by uchronic je przed brutalnym losem jaki by je tam czekal: koty (lwy, lamparty itp.; jak i inne dzikie zwierzeta) zamykane sa tam w klatkach, ogluszane narkotykami (tak by nie poruszaly sie zbyt szybko) i wystawiane na odstrzal placacych za to grube pieniadze, z reguly zagranicznych kanalii, nazywajacych samych siebie 'mysliwymi'. Jestemy wstrzasnieci tym rozpowszechnionym na duza skale okrutnym procederem. Sanktuarium zatem wykupuje takie koty i stwarza im najlepsze mozliwe warunki, poniewaz wychowane w niewoli nie sa one przystosowane do zycia na wolnosci.
Podczas naszej dotychczasowej podrozy po RPA widzimy rowniez kolejne miejskie przedmiescia. Te bogatsze sa ciagle odgradzane i chronione przed swiatem zewnetrznym, co ma do czynienia ze skala przestepczosci (najwieksza w Joburgu i okolicach, w tym w Pretorii). Niemniej jednak o wiele bardziej przyjaznie i goscinnie wydaja one w miastach na wybrzezu.
Biedne przedmiescia, gdzie zyje wylacznie afrykanska ludnosc rdzenna, sa jednak wszedzie bardzo podobne: malutkie chatki sklepane z byle czego (blachy falistej, sklepanych na plasko puszek po oleju, desek), stloczone jeden przy drugim - nieraz na wyciagniecie reki, z nieasfaltowanymi drogami, po ktorych transport publiczny w zasadzie nie jezdzi. Warunki zycia sa tu niezwykle ubogie, czesto na lub ponizej granicy nedzy. Prad i biezaca woda zostaly do niektorych podprowadzone dopiero niedawno.
Kazde wieksze skupisko ludzkie jakie widzielismy w RPA ma niebrzydkie centrum, wygladajace jak centrum dowolnego miasta w Europie, dzielnice przedmiesc klasy sredniej i bogatej, z ladnymi domami i ogromnymi willami oraz - w pewnym oddaleniu poza granicami miasta - osiedle (rdzennej) biedoty.To tutaj rzad apartheidowski zepchnal ludnosc rdzenna, ktorej nawet dzis, po niemal 20 latach, wciaz niezwykle ciezko sie stad wydostac i w jakikolwiek sposob polepszyc swoj byt. Widok tych slumsow porusza do glebi.