Rano od razu po śniadaniu pojechaliśmy zwiedzić ostatni z monastyrów, które zaplanowaliśmy – Moldovitę. Kiedy byłam na Bukowinie kilkanaście lat temu, ten podobał mi się najbardziej. Po ponownym obejrzeniu podtrzymuje tę opinię. Nie mogę sobie za to przypomnieć, gdzie zwiedzaliśmy wtedy XVII-w. kibelek – byłam przekonana, że w Humorze, ale nie wypatrzyłam miejsca, gdzie mógłby być.
Z Moldovity pojechaliśmy do Siedmiogrodu. Droga wiodła przez malownicze góry, i wypogodziło się też (rano w Moldovity było 15 st.). Po drodze zatrzymaliśmy się jedynie w Bistricy, która zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, choć przeszliśmy się tylko po głównym deptaku (malownicze podwórka) i zjedliśmy (znowu!) pizze, oraz zajechaliśmy do Heriny, w której znajduje się romańska bazylika (drogowskaz wskazywał na bazylikę ewangelicką z XIII w :). Bazylika mnie trochę rozczarowała, w dodatku była zamknięta. Najlepiej prezentuje się z serpentyny nieopodal.