Jemy śniadanie w motelu i wyjeżdżamy na zwiedzanie monastyrów – Humor, Voronet, Arbore, Suczevita*. Przy okazji przejechaliśmy dwa razy od początku do końca prze Poianę Miculi, bo choć w przewodniku było wyraźnie napisane, że „drum padure” powinny pozostawać poza zainteresowaniem kierowców, to jednak mieliśmy zamiar przejechać taką drogą na skróty… aż pracownicy leśni nam nie powiedzieli, że „pa posible”, co, jak zrozumiałam z miny oznaczało „impossible”. Trzeba było wracać spory kawałek. Dodam na marginesie, że i te drogi zaznaczone na mapie na żółto nie zawsze są najlepsze, a na inne naprawdę nie ma co się zapuszczać. Byliśmy też w Suczawie, ale bez zwiedzania. Jedyne, co zwiedziliśmy, to sanktuarium ormiańskie Hahigadar (”cerkiew spełnionych życzeń”), choć kosztowało nas to trochę błądzenia. Zostawiliśmy oczywiście życzenia na karteczkach, popiliśmy wody z miejscowego źródełka i popatrzyliśmy jak miejscowe dziewczyny obchodzą cerkiew na czworakach. Zjedliśmy pizze z ciumperkami i porumbem, właściwie zamawiając w ciemno, bo menu było tylko po rumuńsku.
Malowane cerkwie są fantastyczne. Największe wrażenie zrobiła na mnie Sucevita i Moldovita.
* Bilety wstępu średnio 3 leje, dla dzieci 1; fotografowanie z zewnątrz – 6 lei, wewnątrz zabronione