Wypożyczonym Focusem pojechaliśmy do Sighisoary. Wsie po drodze często są węgierskie, co potwierdza ich charakterystyczna zabudowa i obecność dwóch kościołów - katolickiego i kalwińskiego (ewangelicko-reformowanego). Droga wiedzie przez wzgórza i pagórki, ale ruch nie jest duży.
Sighisoara to właściwie główny cel naszej podróży. Przez miasto znane było Schäßburg (po niemiecku) a nawet Segesvár (po węgiersku). Założone zostało przez saskich osadników pod koniec XII w., którzy mieszkali w nim do lat 90-tych XX w. To oni zbudowali górne miasto (cytadelę), mury i kościoły. 31 lipca 1849 r. generał Józef Bem przegrał tu bitwę z rosyjskim generałem Ludersem, wspomagającym Austriaków. Zginął wówczas węgierski poeta Sándor Petőfi, adiutant Bema. Stare Miasto (górne, czyli tzw. cytadela) jest na Liście Światowego Dziedzictwa Kultury Unesco od 1999 r.
W Sighisoarze musieliśmy prosić o pomoc w znalezieniu wjazdu do cytadeli. Tam wpuścili nas dopiero wtedy, gdy okazuje się, że mieliśmy rezerwację w hotelu Sighisoara obok rynku. Ale z miejscem do parkowania był pewien kłopot, na szczęscie poradziliśmy sobie. Sighisoara robi wrażenie miast bajkowego - szczególnie cytadela,czyli tzw. Górne Miasto. Położone na wzgórzu ponad tzw. Dolnym Miastem. Mury z bramami - basztami krytymi dachówką. Każdą z nich opiekował się określony cech - stąd ich nazwy - baszta krawców, kuśnierzy, rzeźników. Niektóre kolorowe kamienice są odnowione, inne wyglądają, jakby niewiele czasu już im zostało. Wiele domów stoi pustych po exodusie Sasów z lat 90-tych. Szkoda. Na rynku trwał festiwal folklorystyczny. Najchętniej fotografowanym miejcem, obok Wieży Zegarowej jest dom urodzin Vlada Tepesa 'Dracula', czyli pierwowzoru Drakuli, obecnie hotel i restauracja. Ale najładniejszy obiekt to Hirscherhaus, czyli saski renesansowy Dom pod Jeleniami. W obrębie murów funkcjonują dwa kościoły - średniowieczny, gotycki i ewangelicki Klosterkirche (wnętrze w remoncie) i katolicki z XIX w. z mszami po wegiersku (fasada w remoncie). Ale najciekawszy jest Bergkirche, czyli kościół na wzgórzu. Weszliśmy tam drewnianymi krytymi schodami uczniowskimi, którymi przez wieki podążali uczniowie Gimnazjum Josefa Haltricha (vide link video). Obok kościoła znajduje się cmentarz, na któym niemal wszystkie groby mają niemieckojęzyczne napisy, często gotycką czcionką. Szkoda, że ich potomkowie opuścili to miejsce.
Kolację zjadliśmy z naszymi nowymi warszawskimi znajomymi w restauracji ... sąsiedniego hotelu.