Od rana zwiedzaliśmy Rejkiawik.
Po południu podjechaliśmy do Błękitnej Laguny, aby się wykąpać w słynnym kąpielisku.
Trzy osoby nie miały ochoty na kąpiel, więc pojechaliśmy do Krysuvik gdzie znajduje się kolejne pole geotermalne. Pooglądaliśmy piękne formy geotermalne i wróciliśmy do B.L. aby zabrać pozostałe osoby.
Był już wieczór i trzeba było udać się na lotnisko…. i powrót do domu…
Podsumowując –
Islandia bardzo się zmieniła, minęło 17 lat od mojego poprzedniego pobytu.
Jadąc samochodem od razu zauważamy, że zmieniły się drogi - z szutrowych na asfaltowe, nie tylko główna droga nr 1 ale też drogi boczne. Nawet dojścia do wielu atrakcji turystycznych mają uregulowane chodniki. Kiedyś prowadziły tam wydeptane, przez nielicznych turystów, ścieżki.
No właśnie – turyści. Kiedyś nieliczni, dziś są ich tysiące. Niestety bum turystyczny nie ominął również Islandii. Podobnie, jak w wielu miastach Europy, zadeptują wszystko. To powoduje, że wszędzie powstaje infrastruktura pod turystów, ale to niszczy urok i przyrodę wyspy. To przerażało mnie najbardziej.
Drzewa i roślinność. Gdy byliśmy w 2002 roku drzew było niewiele, nawet mówiło się, że to dziwna wyspa, na której nie ma drzew. Dzięki zalesianiu, dziś na każdym kroku widzimy skupiska drzew, które dobrze sobie radzą w tym surowym klimacie.
Ceny – może jest drożej niż u nas, nawet na pewno jest, ale udawało nam się zrobić zakupy spożywcze czy zjeść posiłek w knajpie za przyzwoitą cenę.
Zmieniło się wiele innych rzeczy, ale wszystkich nie dam rady opisać.
Nie nadaje się na wyjazdy zorganizowane, nie potrafię funkcjonować w trybie „japońskiej” wycieczki, czyli wyjście z auta, zdjęcie i wsiadamy z powrotem, nie ma czasu na zwiedzanie!!!
To tak po krótce, trochę chaotycznie, ale tak wyszło…