Podróż Tajlandia express - Most na rzece Kwai



MOST NA RZECE KWAI

Most na rzece Kwai... Kto nie widział filmu - ręka do góry! Jest kilka rąk :( - trzeba zobaczyć koniecznie... A kto nie zna melodii z tego filmu (marsz)? słyszycie? Wszyscy? O to chodzi...

Przepraszam za ten wstęp, ale gdy zobaczyłem, że w programie naszej wycieczki jest zwiedzanie mostu na rzece Kwai, to bardzo się ucieszyłem. Bardzo nastawiałem się na to miejsce....

Gdy po kilkugodzinnej podróży z Bangkoku dojechaliśmy autobusem do Kanchanaburi, chciałem od razu pobiec na most. Jednak najpierw lunch. Swoją drogą całkiem niezły. Zaraz po lunchu pobiegłem (dosłownie, choć było baaaaardzo gorąco) w kierunku mostu.

Kilka rozczarowań:
* było wczesne popołudnie, ostre słońce, lekkie zamglenie, gorąco, słowem najgorsza pora na robienie zdjęć...
* było mnóstwo ludzi wszędzie, na moście, przed nim, pod nim,... Okazało się, że przygotowują się do pokazu typu "światło i dźwięk" z okazji jakiejś rocznicy, niestety za kilka dni :(
* i ostatnie, najważniejsze, z mostem na rzece Kwai jest jak z dowcipem o rozdawaniu telewizorów na Placu Czerwonym (dla młodszego pokolenia - w Moskwie :)). Nie rozdają tylko kradną i nie telewizory, tylko rowery. Stary dowcip, z brodą, ale mnie ciągle śmieszy. Co ma wspólnego?

To nie ten most, nie to miejsce, nie ten czas... Prawdziwy most był drewniany i znajdował się w dżungli. Zresztą okazało się, że nie nadawał się za bardzo na most kolejowy, był niestabilny. W związku z tym, zniknął a potem postawiono w innym miejscu, ten most - całkowicie stalowy. Ale tablica jest...

Jest także cmentarz przypominający, że pod każdym podkładem na kolei śmierci, leży jeden jeniec aliancki... To niestety prawda.

Po wizycie przy stalowym moście, jednak pojechaliśmy dalej poza miasto, gdzie zwiedziliśmy mniej komercyjną część Kolei Śmierci. A może po prostu lepiej przygotowaną? Nie wiem jak jest naprawdę, ale ten most (a właściwie mosty), było drewniane, wyglądały na stare i pięknie komponowały się na rzeką Kwai w świetle zachodzącego słońca...

SŁONIE

Obowiązkowym punktem programu każdej wycieczki jest przejażdżka na słoniach. Turystycznych wiosek realizujących ten punkt programu jest mnóstwo. W okolicy Kanchanaburi trafiliśmy do jednej z nich.

Wioska jest położona w zakolu rzeki Kwai (a jakże) w zalesionym terenie. Najpierw zobaczyliśmy dachy kilku szałasów. Potem zobaczyliśmy pozostałości po słoniu w postaci KUPY. W końcu zobaczyliśmy jak wygląda samochód po spotkaniu ze stadem słoni, a w końcu zobaczyliśmy same słonie.

Jazda podobno była emocjonująca. Ja nie skorzystałem :) pozostałem robić zdjęcia. Przejażdżka trwała około 30 minut i wyraz twarzy niektórych wskazywał, że wrażeń było spoooooro. Niestety jest jeszcze ciemna strona tej atrakcji.

Na zdjęciu widać krwawe ślady na głowie słonia. Otóż sterowanie słoniem polega na używaniu stalowego haka umieszczonego na kiju. Wygląda to mniej więcej jak niewielki kilof.

Przewodnik steruje zwierzęciem przez wbijanie tego haka w głowę słonia. Jeśli słoń nie reaguje dość szybko, wbija go mocniej i mocniej... Szczerze mówiąc, nie miałem ochoty sprawdzać tego w praktyce.

Podczas oczekiwania na powrót odważnych jeźdźców, zajmowało mnie fotografowanie grupki dzieci, które bardzo chętnie popisywały się swoimi umiejętnościami.

Moim zdaniem punkt programu nie jest wart zachodu, ale może warto zapisać na swoim koncie "jechałem na słoniu".

  • TEN (prawie) most
  • cmentarz
  • info
  • most na rzece Kwai
  • połów
  • pociąg
  • malowanie
  • wioska
  • wrak
  • dzieciaki
  • dziewczynka
  • krwawy sport
  • karmienie
  • karmienie
  • dzieciaki
  • zagadka kolejowa
  • most
  • zachód nad mostem