Komentarze użytkownika lmichorowski, strona 1715
Przejdź do głównej strony użytkownika lmichorowski
-
Przywieźliśmy taką jako jedną z pamiątek z podróży.
-
Nie wiem jak to się stało, że nie dałem wcześniej plusa za to zdjęcie (jedno z najlepszych w Twojej galerii). Nadrabiam to teraz.
-
Nawet ku przestrodze ewentualnych amatorów kąpieli przed "Visitor center" ustawili tablicę z fotografiami osób, które doświadczyły bliskiego spotkania z takimi meduzami. Faktycznie, skóra wygląda jak po wylaniu na nią czajnika wrzątku.
-
Czytałem, że piasek był przywieziony statkami.
-
Ja na ogół też. Tym razem zrobiliśmy wyjątek (głównie dlatego, że naczytaliśmy się w przewodniku o atrakcji tego ogrodu - odtworzonym fragmencie afrykańskiej sawanny).
-
Hotel nazywał się "Lai'e Inn" i - o czym nie pisałem w mojej relacji - niewiele brakowało by tu zakończyła się nasza hawajska przygoda. A było tak: rano, po śniadaniu i zapakowaniu bagaży do samochodu chcieliśmy pójść zapłacić za nocleg. Okazało się, że żona nie ma torebki, w której były paszporty, bilety lotnicze, gotówka i karty kredytowe - zostawiła ją przy stoliku w czasie śniadania. Na szczęście stress był krótkotrwały. Okazało się, że któryś z gości znalazł torebkę i oddał ją do recepcji.
-
Ale nie mogliśmy dojechać nawet w jej pobliże, gdyż po 17.00 nie wpuszczają już samochodów ani nawet pieszych. Można było jedynie pospacerować po cmentarzyku, który znajduje się po obu stronach drogi, ale tylko do budki ze szlabanem.
-
Pewnie tak
-
Jak na śnieżnej zaspie. Cudne!
-
Błękit i biel. To musi być Grecja.
-
Przywieźliśmy taką jako jedną z pamiątek z podróży.
-
Nie wiem jak to się stało, że nie dałem wcześniej plusa za to zdjęcie (jedno z najlepszych w Twojej galerii). Nadrabiam to teraz.
-
Nawet ku przestrodze ewentualnych amatorów kąpieli przed "Visitor center" ustawili tablicę z fotografiami osób, które doświadczyły bliskiego spotkania z takimi meduzami. Faktycznie, skóra wygląda jak po wylaniu na nią czajnika wrzątku.
-
Czytałem, że piasek był przywieziony statkami.
-
Ja na ogół też. Tym razem zrobiliśmy wyjątek (głównie dlatego, że naczytaliśmy się w przewodniku o atrakcji tego ogrodu - odtworzonym fragmencie afrykańskiej sawanny).
-
Hotel nazywał się "Lai'e Inn" i - o czym nie pisałem w mojej relacji - niewiele brakowało by tu zakończyła się nasza hawajska przygoda. A było tak: rano, po śniadaniu i zapakowaniu bagaży do samochodu chcieliśmy pójść zapłacić za nocleg. Okazało się, że żona nie ma torebki, w której były paszporty, bilety lotnicze, gotówka i karty kredytowe - zostawiła ją przy stoliku w czasie śniadania. Na szczęście stress był krótkotrwały. Okazało się, że któryś z gości znalazł torebkę i oddał ją do recepcji.
-
Ale nie mogliśmy dojechać nawet w jej pobliże, gdyż po 17.00 nie wpuszczają już samochodów ani nawet pieszych. Można było jedynie pospacerować po cmentarzyku, który znajduje się po obu stronach drogi, ale tylko do budki ze szlabanem.
-
Pewnie tak
-
Jak na śnieżnej zaspie. Cudne!
-
Błękit i biel. To musi być Grecja.