Komentarze użytkownika slawannka, strona 55
Przejdź do głównej strony użytkownika slawannka
-
My kupiłysmy bilet na zewnętrzne baseny i okazało się, że z tymi biletami nie możemy zobaczyć tego co w środku. Wstęp był tylko na zewnątrz. Trochę byłam zawiedziona, bo chciałam spenetrować wszystko.
-
Obejrzyj koniecznie! Są filmy, są dobre filmy, są doskonałe filmy, i są Kontrolerzy...
-
Kto wie, może tak? Choć wydaje mi się, że było już po zamknięciu, czyli że tego dnia była otwarta, ale my tam dotarłyśmy za późno.
-
Dzięki, Piotrze, za zezwolenie na dopuszczenie do użytkowania roweru! Podziękowania również od Woola, który dzięki temu z uśmiechniętą mordą biegnie przed, za, obok lub też z narażeniem życia wbiega pod koło!
Reportaż z tego wydarzenia chętnie bym umieściła na Kolumberze (bo też jest to kolejna rzecz, którą robię w tym wieku PO RAZ PIERWSZY W ŻYCIU - czyli rower plus pies), tylko że nie ma komu pstrykać!
-
A co do winy, to ja wiem, przyznam się - jak się w lutym ciepło zrobiło, schowałam narty na strych... No i naraziłam się!
Na razie teraz trzymam je w sieni, na wszelki wypadek ;)
-
Hehehe, śmiesznie się to czyta dzisiaj, gdzie ta zima, gdzie? ;) Zamieniłam narty na rower a roślinki na wyścigi wyciągają nosy!
-
Obejrzałam i zdjęcia, jaki piękny jest Budapeszt w tych szarościach... I dzięki, że przypomniałaś mi jak ja tam byłam!
-
A jak my tam doszłyśmy, była zamknięta :(
-
Piękne zdjęcie, piękne kolory, ze słońcem byłoby banalnie ;)
-
A ja pamiętam z dzieciństwa taki przysmak, słonina w papryce, tata to kupował i zajadaliśmy się! Wiem, niezdrowe, dziś bym pewnie nie tknęła, ale to było w zamierzchłych czasach... Taka słoninka z ostrą paprykową skórką była całkiem dobra na chlebku! I chyba się nawet nazywała słonina po węgiersku, czy jakoś tak...
-
My kupiłysmy bilet na zewnętrzne baseny i okazało się, że z tymi biletami nie możemy zobaczyć tego co w środku. Wstęp był tylko na zewnątrz. Trochę byłam zawiedziona, bo chciałam spenetrować wszystko.
-
Obejrzyj koniecznie! Są filmy, są dobre filmy, są doskonałe filmy, i są Kontrolerzy...
-
Kto wie, może tak? Choć wydaje mi się, że było już po zamknięciu, czyli że tego dnia była otwarta, ale my tam dotarłyśmy za późno.
-
Dzięki, Piotrze, za zezwolenie na dopuszczenie do użytkowania roweru! Podziękowania również od Woola, który dzięki temu z uśmiechniętą mordą biegnie przed, za, obok lub też z narażeniem życia wbiega pod koło!
Reportaż z tego wydarzenia chętnie bym umieściła na Kolumberze (bo też jest to kolejna rzecz, którą robię w tym wieku PO RAZ PIERWSZY W ŻYCIU - czyli rower plus pies), tylko że nie ma komu pstrykać! -
A co do winy, to ja wiem, przyznam się - jak się w lutym ciepło zrobiło, schowałam narty na strych... No i naraziłam się!
Na razie teraz trzymam je w sieni, na wszelki wypadek ;) -
Hehehe, śmiesznie się to czyta dzisiaj, gdzie ta zima, gdzie? ;) Zamieniłam narty na rower a roślinki na wyścigi wyciągają nosy!
-
Obejrzałam i zdjęcia, jaki piękny jest Budapeszt w tych szarościach... I dzięki, że przypomniałaś mi jak ja tam byłam!
-
A jak my tam doszłyśmy, była zamknięta :(
-
Piękne zdjęcie, piękne kolory, ze słońcem byłoby banalnie ;)
-
A ja pamiętam z dzieciństwa taki przysmak, słonina w papryce, tata to kupował i zajadaliśmy się! Wiem, niezdrowe, dziś bym pewnie nie tknęła, ale to było w zamierzchłych czasach... Taka słoninka z ostrą paprykową skórką była całkiem dobra na chlebku! I chyba się nawet nazywała słonina po węgiersku, czy jakoś tak...