Ocenione komentarze użytkownika zfiesz, strona 142
Przejdź do głównej strony użytkownika zfiesz
-
-
ale w baroku nosili śmieszne peruki!:-) wolę meksyk;-)
-
z footprinta mam tylko kolumbię i nikaraguę, które kupiłem kiedyś na jakiejś wyprzedaży. w sumie tylko przejrzałem i nie maiłem okazji wykorzystać w plenerze, więc nie oceniam. choć wyglądają porządnie:-)
jeśli chodzi o transport... po macoszemu czy nie... o ile problemem nie jest raczej znalezienie w sieci informacji o połączeniach międzynarodowych czy pomiędzy dużymi miastami albo znanymi atrakcjami, o tyle takie np info o tym jak dostać się z mbour do joal-fadiout ciężko znaleźć gdziekolwiek. i po tym właśnie poznaję dobry przewodnik:-)
i tak... meksyk potrafi nauczyć innego pojęcia czasu i luźniejszego spojrzenia na świat. między innymi za to kocham ten kraj!:-) (o kuchni nawet nie wspominam!:-)
-
qrcze... tak niezależnie, że aż pusto!:-)
witam! czym chata bogata, tym goście... a nie! ...tym rada!:-)
-
to zupełnie tak jak ja! (z tym wyciskaniem i uwielbieniem zapachu)
z kolendrą zaś uważam. generalnie nie przepadam za jakąkolwiek zieleniną (pitruszka i koper wywołują u mnie wręcz odruch wymiotny!). ale meksykańskie... czy raczej pseudo-meksykańskie w moim wydaniu... potrawy, bez kolendry często nie mogą się obejść,więc... musiałem polubić:-)
-
jak mam ranigast pod ręką, mogę jeść każde ostre wynalazki (oprócz gwoździ i żyletek;-)
ale chili to nie tylko ostrości! to też cała gama różnych innych smaków! od słodkości po wędzonkę...
-
hmmm... "prawie" dziękował nie będe, więc poczekam, aż zupełnie skończysz;-)
-
to jak już zupełnie skończysz, podziel się swoimi meksykańskimi wspomnieniami:-)
co do przewodników... kwestia jest dość dziwna. na swoim przykładzie: w zasadzie bez przewodnka nie ruszam się gdzieś, gdzie jeszcze nie byłem. z najprostszej przyczyny: nie wiem co jest na miejscu!:-) ale nigdy nie traktuję przewodników jako absolutnej wyroczni i nie podróżuję ich śladem - linijka po linijce - jak zdarza się to wielu (nie raz zdarzało mi się spotkać ludzi, którzy dosłownie dawali się prowadzić książce za rękę. dla mnie to trochę chore. wskazówki i sugestie owszem, ale nie zastępstwo rozumu! gdzie tu spontaniczność? i jaka różnica między wycieczką zorganizowaną?). zabawne, bo jeśli chodzi o lekturę przewodników, najbardziej zawsze przykładam się to wstępów: kultura, historia, kuchnia (!!!), zwyczaje... czyli fragmentów często przez innych pomijanych (to też znane z obserwacji). no i nie da się ukryć, że info o transporcie jest zazwyczaj nieocenione (nawet jeśli nie zawsze w stu procentach aktualne)
szkoda tylko, że przewodniki "psują" pewne miejsca. ale to w sumie chyba wina nie autorów czy wydawców, ale osób za miejsca odpowiedzialnych?
a na marginesie... najbardziej lubie rough guide'y!:-) (chyba od niedawna pwn wydaje je po polsku?)
i jeszcze jedno! coś co mnie bawi do łez! właśnie w kontekście polskich przewodników. spotkałem wielu "podróżników", którzy zamiast naszego pascala, który (to moje osobiste zdanie oczywiście) trzyma dobry poziom, zaopatrują się w kilka razy droższe LP, bo "są lepsze". szkoda że niewielu z nich zerka w stopkę:-) bo nagle okazuje się, że ten kiepski pascal to nic innego jak tłumaczenie rewelacyjnego przewodnika zagranicznego:-)
-
a poza tym... tyś chyba nie ruda:-p
-
jaja sobie robisz, czy ci się zły link skopiował?:-p
chcesz rytmicznie popodskakiwać? zajrzyj tu: http://www.youtube.com/watch?v=bV4qTlyw2SQ
-
ale w baroku nosili śmieszne peruki!:-) wolę meksyk;-)
-
z footprinta mam tylko kolumbię i nikaraguę, które kupiłem kiedyś na jakiejś wyprzedaży. w sumie tylko przejrzałem i nie maiłem okazji wykorzystać w plenerze, więc nie oceniam. choć wyglądają porządnie:-)
jeśli chodzi o transport... po macoszemu czy nie... o ile problemem nie jest raczej znalezienie w sieci informacji o połączeniach międzynarodowych czy pomiędzy dużymi miastami albo znanymi atrakcjami, o tyle takie np info o tym jak dostać się z mbour do joal-fadiout ciężko znaleźć gdziekolwiek. i po tym właśnie poznaję dobry przewodnik:-)
i tak... meksyk potrafi nauczyć innego pojęcia czasu i luźniejszego spojrzenia na świat. między innymi za to kocham ten kraj!:-) (o kuchni nawet nie wspominam!:-) -
qrcze... tak niezależnie, że aż pusto!:-)
witam! czym chata bogata, tym goście... a nie! ...tym rada!:-) -
to zupełnie tak jak ja! (z tym wyciskaniem i uwielbieniem zapachu)
z kolendrą zaś uważam. generalnie nie przepadam za jakąkolwiek zieleniną (pitruszka i koper wywołują u mnie wręcz odruch wymiotny!). ale meksykańskie... czy raczej pseudo-meksykańskie w moim wydaniu... potrawy, bez kolendry często nie mogą się obejść,więc... musiałem polubić:-) -
jak mam ranigast pod ręką, mogę jeść każde ostre wynalazki (oprócz gwoździ i żyletek;-)
ale chili to nie tylko ostrości! to też cała gama różnych innych smaków! od słodkości po wędzonkę... -
hmmm... "prawie" dziękował nie będe, więc poczekam, aż zupełnie skończysz;-)
-
to jak już zupełnie skończysz, podziel się swoimi meksykańskimi wspomnieniami:-)
co do przewodników... kwestia jest dość dziwna. na swoim przykładzie: w zasadzie bez przewodnka nie ruszam się gdzieś, gdzie jeszcze nie byłem. z najprostszej przyczyny: nie wiem co jest na miejscu!:-) ale nigdy nie traktuję przewodników jako absolutnej wyroczni i nie podróżuję ich śladem - linijka po linijce - jak zdarza się to wielu (nie raz zdarzało mi się spotkać ludzi, którzy dosłownie dawali się prowadzić książce za rękę. dla mnie to trochę chore. wskazówki i sugestie owszem, ale nie zastępstwo rozumu! gdzie tu spontaniczność? i jaka różnica między wycieczką zorganizowaną?). zabawne, bo jeśli chodzi o lekturę przewodników, najbardziej zawsze przykładam się to wstępów: kultura, historia, kuchnia (!!!), zwyczaje... czyli fragmentów często przez innych pomijanych (to też znane z obserwacji). no i nie da się ukryć, że info o transporcie jest zazwyczaj nieocenione (nawet jeśli nie zawsze w stu procentach aktualne)
szkoda tylko, że przewodniki "psują" pewne miejsca. ale to w sumie chyba wina nie autorów czy wydawców, ale osób za miejsca odpowiedzialnych?
a na marginesie... najbardziej lubie rough guide'y!:-) (chyba od niedawna pwn wydaje je po polsku?)
i jeszcze jedno! coś co mnie bawi do łez! właśnie w kontekście polskich przewodników. spotkałem wielu "podróżników", którzy zamiast naszego pascala, który (to moje osobiste zdanie oczywiście) trzyma dobry poziom, zaopatrują się w kilka razy droższe LP, bo "są lepsze". szkoda że niewielu z nich zerka w stopkę:-) bo nagle okazuje się, że ten kiepski pascal to nic innego jak tłumaczenie rewelacyjnego przewodnika zagranicznego:-) -
a poza tym... tyś chyba nie ruda:-p
-
jaja sobie robisz, czy ci się zły link skopiował?:-p
chcesz rytmicznie popodskakiwać? zajrzyj tu: http://www.youtube.com/watch?v=bV4qTlyw2SQ
co się zaś tyczy jedzenia ostrości, nie lubię gdy coś jest tylko ostre. jakoś mnie to nie kręci. za to lubię gdy ostrości towarzyszą inne (siłą rzeczy raczej intensywne) smaki.