Ocenione komentarze użytkownika przemyslaw.wilk

Przejdź do głównej strony użytkownika przemyslaw.wilk

  1. przemyslaw.wilk
    przemyslaw.wilk (11.11.2012 22:15)
    dfgjf
  2. przemyslaw.wilk
    przemyslaw.wilk (22.09.2012 17:21)
    Piękne zdjęcia Agnieszko. Sprawiają wrażenie, jakby przez samo oglądanie odwiedziło się te same miejsca co ty!

    Pozdrawiam.
  3. przemyslaw.wilk
    przemyslaw.wilk (01.09.2011 8:38)
    Najlepszym sposobem uchronienia się przed Irene, była jednak ucieczka do Kalifornii... ;)

    Nie mogę się doczekać doczekać reszty zdjęć, które zobaczę po powrocie...

    Pozdrawiam!
  4. przemyslaw.wilk
    przemyslaw.wilk (06.12.2010 17:35)
    Ano, bo teraz to tylko za euro się wraca...
  5. przemyslaw.wilk
    przemyslaw.wilk (03.12.2010 21:48)
    Dzięki za plusa w relacji z Arizony! ;)
    Pozdrawiam!
  6. przemyslaw.wilk
    przemyslaw.wilk (30.11.2010 21:05)
    Aż mi ślinka pociekła ;). Świetne zdjęcie...
  7. przemyslaw.wilk
    przemyslaw.wilk (30.11.2010 16:51)
    Hej, świetna relacja, czyta się naprawdę przyjemnie. No, a zdjęcia - pierwsza klasa - zawsze zastanawiało mnie skąd pochodzą takie zdjęcia samolotów lądujących praktycznie na plaży ;). Ciekawi mnie tylko w jakim miesiącu tam byłeś? Ja myślałem aby pojechać na Karaiby w przyszłe wakacje, ale odstrasza mnie trochę sezon huraganów...
    Pozdrawiam

    PS. To tak na przyszłość, jeśli możesz dodaj do relacji akapity - będzie się wygodniej czytało. ;)
  8. przemyslaw.wilk
    przemyslaw.wilk (26.11.2010 20:21)
    @chelsea & @vojager747
    Niestety muszę was zasmucić :), ale kolejnej relacji z USA 2010 raczej nie planuję, przynajmniej nie w najbliższym czasie. Nie będę pisał o Nowym Yorku, bo takich relacji jest w Internecie masa, a poza tym w każdym przewodniku, można znaleźć o NY więcej informacji niż w istocie potrzeba.
    Jeśli chodzi o wyjazd do LA... hmmm... jak by to ująć... nie poszedł on nam najlepiej. Założeniem wyjazdu był odpoczynek po Campie, zwiedzaniu i pracy w NY oraz odwiedzeniu Arizony. W planach mieliśmy, więc spędzanie mnóstwo czasu na plaży, opalając się, pływając i słuchając Beach Boysów :). W LA (a właściwie w Long Beach) byliśmy od 14.09 do 20.09 - jak się okazało ciut po sezonie...
    Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale podczas naszego pobytu plaże były zupełnie puste, a woda zimna jak... hmmm... lód. :) (kilka dni po powrocie z zachodu pływaliśmy w o wiele cieplejszym nowojorskim Atlantyku). Zdaje się, że również pogoda była przeciwko nam, bo przez 4 z 7 dni było pochmurno! (w Kalifornii! Miejscu, gdzie słońce świeci ponoć 360 dni w roku!).
    Musieliśmy, więc ratować się zwiedzaniem miasta, problem w tym że nie byliśmy do tego zupełnie przygotowani. Znaliśmy oczywiście główne atrakcje miasta, które i tak któregoś dnia planowaliśmy odwiedzić. Jednak bez samochodu byliśmy skazani na transport lokalny, który w LA jest dość... specyficzny. Przede wszystkim jest tak zawiły, nielogiczny i źle oznakowany, że zrozumieć go mogą chyba tylko równie zawili i nielogiczni mieszkańcy zachodniego wybrzeża. Po drugie jest on skierowany raczej do ludzi biednych, a to oznacza, że większość czasu byliśmy jedynymi białymi w wagonie i... zgadnijcie na kogo się wszyscy patrzyli ;)? Dodam jeszcze, że do centrum jechaliśmy przez Compton i Inglewood, dzielnice, które nie cieszą się najlepszą sławą nawet wśród lokalnych...
    Tak, więc wybierając się do LA warto zaopatrzyć się w samochód. Miasto jest naprawdę ogromne i przejazd koleją miejską zwaną tutaj "Metro" zajmuje strasznie dużo czasu.
    Wracając jednak do kolejnych relacji. Przyznam, że zastanawiam się czy nie napisać czegoś o samym programie work&travel Camp America i życiu na Campie. Takie informacje z pewnością komuś się przydadzą, choć póki co nie wiem jeszcze kiedy, czy i w jakiej formie to powstanie.

    @Krzyśku
    Pardonne moi... kuniu. Jak zwykle czytam szybciej niż dokładniej... ;)

    @avill
    Witaj! :P

    @ye2bnik
    Powiem ci, że gdybym miał raz jeszcze zaplanować taki wyjazd mając tę wiedzę co dzisiaj, to jedyne co bym zmienił to dodałbym sobie tydzień czasu w Wielkim Kanionie. Wyjeżdżając, strasznie żałowaliśmy, że nie możemy zostać dłużej i powędrować sobie pieszymi szlakami wśród ścian kanionu lub spłynąć rzeką w kajaku lub pontonie. Czas, który poświęciliśmy w pozostałych miejscach jest w mojej opinii wystarczający. Nie znaczy to jednak, że nie można tam zostać dłużej, bo np. w takim Monument Valley można zobaczyć jeszcze 2 pobliskie kaniony i jeszcze więcej ostańców skalnych albo udać się na kuńską (:P) przejażdżkę ( zkowbojenie maksymalne :) ).

    @dzudzula
    Nie mów hop, bo się nawet nie obejrzysz i skończysz tak jak ja ;). Zawsze marzyłem o tym, aby zobaczyć Wielki Kanion, ale w życiu nie przypuszczałem, że uda mi się to osiągnąć przed dwudziestymi urodzinami. Marzenia się spełniają... :D.
  9. przemyslaw.wilk
    przemyslaw.wilk (26.11.2010 19:25)
    Tylko nie nastawiaj się, że zobaczysz coś takiego!

    Grand Caynon na żywo robi 100-krotnie większe wrażenie! :)
  10. przemyslaw.wilk
    przemyslaw.wilk (25.11.2010 20:20)
    Witaj koniu_ock!
    Ja również wolę dzikie odstępy od tłoku miast, dlatego wybraliśmy właśnie taki kierunek. Kiedy jednak trochę się w USA pobędzie, zaczyna sprawiać wrażenie, że więcej tu jednak terenów dzikich niż metropolii.

    Podczas wyjazdu do USA, jechałem z pokaźną torbą stereotypów i "poglądów" innych ludzi na mieszkańców Ameryki. Po 3 miesiącach pobytu, wiele razy przekonałem się jak bardzo różnią się one od rzeczywistości. Nie mam tu na myśli, że Amerykanie to naród bez wad, bo w istocie posiadają tych wad bardzo wiele. Jednak w gruncie rzeczy (mówię tu o ludziach, których poznałem) to bardzo sympatyczne, uczciwe oraz zaskakująco chętne do pomocy osoby.

    Bardzo cieszy mnie to, że podobała Ci się moja relacja.
    Pozdrawiam i... jarrrrr.... :D