Ocenione komentarze użytkownika soch03, strona 2
Przejdź do głównej strony użytkownika soch03
-
siedmiomilowy tandem:-), chodziło głównie o wysuszenie w porannym słońcu
-
Powiem więcej - to jest serce Ziemi Ognistej;-))
-
W zasadzie to różnice są tylko 2:
Słońce w południe świeci na pólnocy;-) i druga: w Tatrach nie ma bobrów:-) Szarobiały odcień w pobliżu jeziorek to bobrza robota - powalone i obrobione z kory drzewa, kilkadziesiąt lat temu sprowadzono w te rejony bobry z Kanady - z braku naturalnych wrogów rozpleniły się do tego stopnia, że rząd płaci za każdą ustrzeloną sztukę.
-
Kurcze, trochę techniki i się gubię:-) - próbuję dodać podróż, ale coś nie wychodzi, więc garść informacji nt Grenlandii wrzucam tu:
Grenlandzka przygoda trwała 2,5 tygodnia i składała się z 4ech etapow (ostatni niestety nie został w pełni zrealizowany):1sza część to 3 dni trekingu w okolicy Kangerlussuaq (jedyne międzynarodowe lotnisko na Grenlandii ) - byliśmy we dwoch. Wędrowaliśmy do czoła lądolodu i z powrotem - w sumie nieco ponad 50km. Przyroda oszałamia, wystarczy odejśc kilka kilometrow od jedynej w tym rejonie osady (lotniska) by poczuć nietkniętą przyrodę, renifery, dzikie gęsi, brak oznak cywilizacji - pełne oderwanie się od świata:-) w tym rejonie Grenlandia zaskakuje temperaturami dochodzącymi do +20 stopni w czerwcu (pod warunkiem, że słonce nie schowa się za chmurami, bo wtedy temperatura błyskawicznie spada do +2,+3).
Druga część to kajakowa wyprawa wzdłuż fiordów w okolicach "miasta" Upernavik - to jest na szerokości geograficznej Spitzbergenu:-) - 5 dni wiosłowania pomiędzy majestatycznymi górami lodowymi, ktore pękają z hukiem i dzielą się na mniejsze bryły. W czasie słonecznych:-) nocy temperatura znacznie spadała, tak że wypływając rankiem w dalszą drogę kruszyliśmy wiosłami cieniutką taflę lodu powstałą na morzu w ciągu kilku poprzednich godzin.3cia część to kolejna wędrówka i krotki rejs łajbą w okolicy miasta Ilulissat - wędrowaliśmy wzdłuż fiordu zwanego Kangiaa. Fiord ma kilkadziesiąt km długości, cały jest zapchany mniejszymi i większymi gorami lodowymi. Z racji tego, że u ujścia do pełnego morza fiord jest znacznie płytszy, potężne gory lodowe oberwane z lądolodu dryfują tylko do tego miejsca i zatrzymują się zablokowane o dno morza.
4ta niedokończona część to miasto Sisimiut - w planie miałem samotne przejście 160 km szlakiem koła podbiegunowego do Kangerlussuaq, ale sypiący śnieg i brak gazu turystycznego skutecznie mnie zniechęciły.Moja opinia - grenlandzka przyroda jest cudowna, grenlandzka kultura - nie jest. Miejscowi polują na wszystko co się rusza, czasem "just for fun" jak sami przyznają- po prostu zabijają zwierzęta. W supermarketach bez problemu kupuje się broń i amunicję. Druga mroczna strona Grenlandii to też śmietniska w mniejszych osadach.
-
siedmiomilowy tandem:-), chodziło głównie o wysuszenie w porannym słońcu
-
Powiem więcej - to jest serce Ziemi Ognistej;-))
-
W zasadzie to różnice są tylko 2:
Słońce w południe świeci na pólnocy;-) i druga: w Tatrach nie ma bobrów:-) Szarobiały odcień w pobliżu jeziorek to bobrza robota - powalone i obrobione z kory drzewa, kilkadziesiąt lat temu sprowadzono w te rejony bobry z Kanady - z braku naturalnych wrogów rozpleniły się do tego stopnia, że rząd płaci za każdą ustrzeloną sztukę. -
Kurcze, trochę techniki i się gubię:-) - próbuję dodać podróż, ale coś nie wychodzi, więc garść informacji nt Grenlandii wrzucam tu:
Grenlandzka przygoda trwała 2,5 tygodnia i składała się z 4ech etapow (ostatni niestety nie został w pełni zrealizowany):1sza część to 3 dni trekingu w okolicy Kangerlussuaq (jedyne międzynarodowe lotnisko na Grenlandii ) - byliśmy we dwoch. Wędrowaliśmy do czoła lądolodu i z powrotem - w sumie nieco ponad 50km. Przyroda oszałamia, wystarczy odejśc kilka kilometrow od jedynej w tym rejonie osady (lotniska) by poczuć nietkniętą przyrodę, renifery, dzikie gęsi, brak oznak cywilizacji - pełne oderwanie się od świata:-) w tym rejonie Grenlandia zaskakuje temperaturami dochodzącymi do +20 stopni w czerwcu (pod warunkiem, że słonce nie schowa się za chmurami, bo wtedy temperatura błyskawicznie spada do +2,+3).
Druga część to kajakowa wyprawa wzdłuż fiordów w okolicach "miasta" Upernavik - to jest na szerokości geograficznej Spitzbergenu:-) - 5 dni wiosłowania pomiędzy majestatycznymi górami lodowymi, ktore pękają z hukiem i dzielą się na mniejsze bryły. W czasie słonecznych:-) nocy temperatura znacznie spadała, tak że wypływając rankiem w dalszą drogę kruszyliśmy wiosłami cieniutką taflę lodu powstałą na morzu w ciągu kilku poprzednich godzin.3cia część to kolejna wędrówka i krotki rejs łajbą w okolicy miasta Ilulissat - wędrowaliśmy wzdłuż fiordu zwanego Kangiaa. Fiord ma kilkadziesiąt km długości, cały jest zapchany mniejszymi i większymi gorami lodowymi. Z racji tego, że u ujścia do pełnego morza fiord jest znacznie płytszy, potężne gory lodowe oberwane z lądolodu dryfują tylko do tego miejsca i zatrzymują się zablokowane o dno morza.
4ta niedokończona część to miasto Sisimiut - w planie miałem samotne przejście 160 km szlakiem koła podbiegunowego do Kangerlussuaq, ale sypiący śnieg i brak gazu turystycznego skutecznie mnie zniechęciły.Moja opinia - grenlandzka przyroda jest cudowna, grenlandzka kultura - nie jest. Miejscowi polują na wszystko co się rusza, czasem "just for fun" jak sami przyznają- po prostu zabijają zwierzęta. W supermarketach bez problemu kupuje się broń i amunicję. Druga mroczna strona Grenlandii to też śmietniska w mniejszych osadach.