Ocenione komentarze użytkownika slawannka, strona 285
Przejdź do głównej strony użytkownika slawannka
-
-
Ja ostatnio na imieniny taty (Andrzeja) kupiłam wyjątkowo nie włoskie, a gruzińskie wino, i wyjątkowo nie czerwone - bo ja z kolei uwielbiam czerwone), a białe, bo jedliśmy rybnie. I było doskonałe! Ale nie pamiętam jak się nazywało.
-
Zgadzam się w całej rozciągłości...
A odpowiadając na pytanie - wiesz, działo się tam wiele, chodziłam od miejsca do miejsca. Widać nie dotarłam do tych społeczności - może były rozstawione gdzieś na uboczu?
-
Czarna krowa w kropki bordo to nasza swojska swojskość, a tu było multikulti!
-
Znawca!
-
marka marką, a dźwięki to całkiem inna sprawa...
-
koszulki i twarze razem tworzą kolorowy obrazek (dodaj jasne dżinsy - jest pogodnie:)
-
Mariachi i trąbki?...
-
to było dość trudno pojąć - karaoke, wideo, a uczestnicy śmiali się do rozpuku, tylko nie wiadomo z czego:)
-
Kubdu, dzięki ogromniaste za plusiory na Pantellerię i na Sycylię - ale przyznaj się, czytasz czy tylko oglądasz? PROSZĘ, PRZECZYTAJ!!!
-
Ja ostatnio na imieniny taty (Andrzeja) kupiłam wyjątkowo nie włoskie, a gruzińskie wino, i wyjątkowo nie czerwone - bo ja z kolei uwielbiam czerwone), a białe, bo jedliśmy rybnie. I było doskonałe! Ale nie pamiętam jak się nazywało.
-
Zgadzam się w całej rozciągłości...
A odpowiadając na pytanie - wiesz, działo się tam wiele, chodziłam od miejsca do miejsca. Widać nie dotarłam do tych społeczności - może były rozstawione gdzieś na uboczu? -
Czarna krowa w kropki bordo to nasza swojska swojskość, a tu było multikulti!
-
Znawca!
-
marka marką, a dźwięki to całkiem inna sprawa...
-
koszulki i twarze razem tworzą kolorowy obrazek (dodaj jasne dżinsy - jest pogodnie:)
-
Mariachi i trąbki?...
-
to było dość trudno pojąć - karaoke, wideo, a uczestnicy śmiali się do rozpuku, tylko nie wiadomo z czego:)
-
Kubdu, dzięki ogromniaste za plusiory na Pantellerię i na Sycylię - ale przyznaj się, czytasz czy tylko oglądasz? PROSZĘ, PRZECZYTAJ!!!
Dwa razy nic nie widziałam w Neapolu:
- pierwszy raz, bo musiałam zwiewać przed natarczywością napoletani, zbyt czułych na wdzięki blondynki z niebieskimi oczami, w dodatku dobrze utuczonej na cudownej kuchni w Castello, (pokręciłam się za to wtedy na Capri, Lazurowa Grota była zalana przez przypływ, więc miałam masę czasu na obejście i objechanie wyspy gdzie na nikogo moje pulchne niebieskookie blondyństwo nie działało...
- a drugi raz, bo liczyłam na to, że mój znajomy pokaże mi Neapol, a on wciąż nie miał czasu i w końcu powiedział - jedź sama. Pojechałam, nikt mnie już, na szczęście, nie zdobywał (zmiana zwyczajów, mój wiek, czy jedno i drugie?) ale bez planu miasta, przewodnika i jakiegokolwiek przygotowania nie miałam pojęcia w którym kierunku iść żeby coś zobaczyć... Snułam się z przekonaniem, że ten Neapol który zobaczyć - i umrzeć - jest całkiem z innej strony...
A po drugie, za pierwszym razem, w sierpniu, pogoda była jak u nas w kwietniu, tyle że ciepło: chwilę słońce, potem deszcz i tak na zmianę. Za drugim razem, w maju, było chłodno, a w dzień kiedy kolega podrzucił mnie do Circumvesuviana (bo mieszkałam w Castellamare di Stabia), rano było pięknie, więc ubrałam się na lato, a potem zrobiło się pochmurno, zaczęło lać i zmarzłam na kość.
A Ty piszesz, że pogoda była brzydka... No to jak to jest z tym Neapolem? :)
Ech, marzy mi się - Neapol, Procida z porządnym planem i przygotowaniem, co tam śmieci i nieporządek, ważne żeby wiedzieć gdzie pójść... Zazdroszczę!!!