Otrzymane komentarze dla użytkownika anna.amarasekara, strona 181
Przejdź do głównej strony użytkownika anna.amarasekara
-
-
Parę miejsc by się jeszcze znalazło, np. Cejlon :-)
A jak znajdziesz chwilkę to zapraszam Cię do siebie na dłużej na wspólne podróże :-)
-
Świetny album
-
Aniu, Ciekawa relacja, obfitująca w wiele szczegółów.
A propos "ekstremalnych" smaków to dla mnie Bear Grylls nie ma sobie równych. To, co Bear pokazuje w programie "Ultimate Survival” sprawia, że mam ciarki na plecach, ale podziwiam go, że jest w stanie zjeść tyle nietypowych rzeczy, żeby pokazać innym, co zrobić, żeby przetrwać w ciężkich warunkach. Jak sam przyznał w jednym z wywiadów raz tylko nie wytrzymał i musiał "zwrócić światu" jądra bawoła, którymi poczęstowali go Berberowie ;)
Świnka morska to przy tym "pestka" ;) Jeśli kiedyś będę miała okazję to myślę, że nie omieszkam jej spróbować...
-
czy mieszkanka Limy to Limonka? :)
-
No dla mnie bomba! Przeczytane do ostatniej kropki, zdjęcia będę sobie dawkował :)
Co do świnki morskiej - teraz inaczej spojrzałbym na Gucia mojej żony :)
-
Bartku- to Ty jesteś mistrzem w opowieściach, " Twoje Peru " towarzyszyło nam przed wyjazdem , więc to że moja opowieść podobała Ci się to dla mnie bardzo duży komplement. Mało tego tak mi się spodobał Twój opis , że postanowiłam iść Twym śladem i też opisywać nasze podróże małe i duże. Jesteś więc moim kolumberowym " ojcem chrzestnym" ;)).
Machu Picchu - może jeszcze kiedyś, całe życie przed nami, a marzymy z mężem o tym od czasu , jak poznaliśmy kiedyś w Kielcach nauczyciela, który za przysłowiowego 1 $ zwiedził całą Amerykę Południową, to wówczas aż wstyd dla mnie dowiedziałam się o Machu Picchu i od tego czasu co mi wejdzie w łapy o tym kontynencie to czytam.
mamy koleżankę Boliwijkę, która pracuje w Płocku , więc ostatniego słowa nie powiedzieliśmy, tym bardziej , że na tej wycieczce właściwie Boliwii nie zwiedzaliśmy.
Pozdrawiamy Smoczka i Bartka ;))
-
Smoczku, - do tematu świnki podeszliśmy z mężem tak, 32 sole nie majątek , zamówimy i zobaczymy... mieliśmy wybór , mogliśmy zamówić bez ryjka i łapek, nawet byłoby taniej, ale ja uważałam, że jak próbować to po peruwiańsku. Bartek ma rację, nadziewane polskie prosiaczki tez wyglądają okrutnie, mój mąż - Sri Lańczyk wzdryga się na kaszankę i czerninę, bo jak to można zjeść coś z krwi ?
świnka wyglądała jak szczurek, była brzydka , ale smakowała bardzo dobrze, jak młody kurczaczek, przysłowiowy chłop się nią nie naje, mało mięska. Jestem za tym, żeby próbować kuchni lokalnych.
i jeszcze coś dodam, kiedyś stałam w sklepie po bułki, przede mną Pan Czarodziej zabawiał sprzedawczynię, mnie się nie spieszyło... Oglądał ten pan program o szkole przetrwania , jak to uczestnicy jedli jakieś robale, Pan się wzdrygał, Pani też , że jak można jeść takie paskudztwo i że oni nigdy w życiu. A moim zdaniem w ekstremalnych warunkach , kiedy w grę wchodzi żyć albo nie żyć zjedli by i jeszcze powiedzieli że pycha. Co nie omieszkałam im powiedzieć, jak mamy wybór to jemy co chcemy, ale Peru to biedny kraj i na pewno ludzie się cieszą, że choć małą świnkę morską mogą sobie hodować.
-
Bartek, to juz 2 osoby :-) Moze po prostu trafilem na zlego kucharza :-)
-
Z przyjemnością pooglądam Peru widziane Twoimi oczami i przypomnę sobie swoje przeżycia. Zdjęć sporo, więc po kawałeczku :)
Szkoda, że ominęło Was Machu Picchu, bo jednak jest warte zobaczenia, choć mnie bARdzo podobało się takę Pisaq.
Gratuluję ciekawej opowieści. Na razie plus za opowieść.
Pzdr/bARtek
PS. Smoku, Ania nie jest jedyną, której smakowała świnka morska, mnie także. A co do widoku na talerzu, to ja miałem duże problemy widząc kiedyś małą świnkę nafaszerowaną kaszą w polskiej restauracji...
-
Parę miejsc by się jeszcze znalazło, np. Cejlon :-)
A jak znajdziesz chwilkę to zapraszam Cię do siebie na dłużej na wspólne podróże :-) -
Świetny album
-
Aniu, Ciekawa relacja, obfitująca w wiele szczegółów.
A propos "ekstremalnych" smaków to dla mnie Bear Grylls nie ma sobie równych. To, co Bear pokazuje w programie "Ultimate Survival” sprawia, że mam ciarki na plecach, ale podziwiam go, że jest w stanie zjeść tyle nietypowych rzeczy, żeby pokazać innym, co zrobić, żeby przetrwać w ciężkich warunkach. Jak sam przyznał w jednym z wywiadów raz tylko nie wytrzymał i musiał "zwrócić światu" jądra bawoła, którymi poczęstowali go Berberowie ;)
Świnka morska to przy tym "pestka" ;) Jeśli kiedyś będę miała okazję to myślę, że nie omieszkam jej spróbować... -
czy mieszkanka Limy to Limonka? :)
-
No dla mnie bomba! Przeczytane do ostatniej kropki, zdjęcia będę sobie dawkował :)
Co do świnki morskiej - teraz inaczej spojrzałbym na Gucia mojej żony :) -
Bartku- to Ty jesteś mistrzem w opowieściach, " Twoje Peru " towarzyszyło nam przed wyjazdem , więc to że moja opowieść podobała Ci się to dla mnie bardzo duży komplement. Mało tego tak mi się spodobał Twój opis , że postanowiłam iść Twym śladem i też opisywać nasze podróże małe i duże. Jesteś więc moim kolumberowym " ojcem chrzestnym" ;)).
Machu Picchu - może jeszcze kiedyś, całe życie przed nami, a marzymy z mężem o tym od czasu , jak poznaliśmy kiedyś w Kielcach nauczyciela, który za przysłowiowego 1 $ zwiedził całą Amerykę Południową, to wówczas aż wstyd dla mnie dowiedziałam się o Machu Picchu i od tego czasu co mi wejdzie w łapy o tym kontynencie to czytam.
mamy koleżankę Boliwijkę, która pracuje w Płocku , więc ostatniego słowa nie powiedzieliśmy, tym bardziej , że na tej wycieczce właściwie Boliwii nie zwiedzaliśmy.
Pozdrawiamy Smoczka i Bartka ;)) -
Smoczku, - do tematu świnki podeszliśmy z mężem tak, 32 sole nie majątek , zamówimy i zobaczymy... mieliśmy wybór , mogliśmy zamówić bez ryjka i łapek, nawet byłoby taniej, ale ja uważałam, że jak próbować to po peruwiańsku. Bartek ma rację, nadziewane polskie prosiaczki tez wyglądają okrutnie, mój mąż - Sri Lańczyk wzdryga się na kaszankę i czerninę, bo jak to można zjeść coś z krwi ?
świnka wyglądała jak szczurek, była brzydka , ale smakowała bardzo dobrze, jak młody kurczaczek, przysłowiowy chłop się nią nie naje, mało mięska. Jestem za tym, żeby próbować kuchni lokalnych.
i jeszcze coś dodam, kiedyś stałam w sklepie po bułki, przede mną Pan Czarodziej zabawiał sprzedawczynię, mnie się nie spieszyło... Oglądał ten pan program o szkole przetrwania , jak to uczestnicy jedli jakieś robale, Pan się wzdrygał, Pani też , że jak można jeść takie paskudztwo i że oni nigdy w życiu. A moim zdaniem w ekstremalnych warunkach , kiedy w grę wchodzi żyć albo nie żyć zjedli by i jeszcze powiedzieli że pycha. Co nie omieszkałam im powiedzieć, jak mamy wybór to jemy co chcemy, ale Peru to biedny kraj i na pewno ludzie się cieszą, że choć małą świnkę morską mogą sobie hodować.
-
Bartek, to juz 2 osoby :-) Moze po prostu trafilem na zlego kucharza :-)
-
Z przyjemnością pooglądam Peru widziane Twoimi oczami i przypomnę sobie swoje przeżycia. Zdjęć sporo, więc po kawałeczku :)
Szkoda, że ominęło Was Machu Picchu, bo jednak jest warte zobaczenia, choć mnie bARdzo podobało się takę Pisaq.
Gratuluję ciekawej opowieści. Na razie plus za opowieść.
Pzdr/bARtek
PS. Smoku, Ania nie jest jedyną, której smakowała świnka morska, mnie także. A co do widoku na talerzu, to ja miałem duże problemy widząc kiedyś małą świnkę nafaszerowaną kaszą w polskiej restauracji...
Pzdr/bARtek