Komentarze
-
jest tak jak mówi voyager - w Europie im dalej na północ tym mniej się pali, a im bardziej na południe tym więcej. Nie chodzi tu tylko o palenie, ale szerzej o całe normy socjo-kulturowe które są inne na północy niż na południu.
-
U nas w Polsce niedawno wprowadzili zakazy palenia na przystankach i w innych miejscach, trochę się poprawiło, ale parę razy mi się zdarzyło prosić kogoś by nie palił, najczęściej reakcje są agresywne.
Z drugiej strony jak ostatnio byłem w Marsylii, Rzymie, Frankfurcie, to tam więcej palaczy niż u nas.
Najczęściej to Pakistańczycy, Turcy, Algierczycy itp. We Frankfurcie każdy sklepikarz ( nie Niemiec) stał przed swoim sklepem ze śmierdzącą fajką, w Rzymie podobnie :)
Tak samo jest w Grecji czy Turcji, to chyba jednak im dalej na południe u nas w Europie tym więcej palaczy, przecież w takich krajach skandynawskich jest mniej palaczy. -
Latyn - ja napisalem, ze tutaj palenie jest po prostu w zasadzie endemiczne dla nizin spolecznych. Kampania Quit zrobila swoje. Poniewaz w towarzystwie , z ktorym bylem zwiazany bylem absolutnie ostatnim palaczem - postrzegano to zle...i wiesz co? wcale sie im nie dziwie.
O tych rozwiazaniach zadawalajacych obie strony chyba nie piszesz powaznie? ...nie ma takich rozwiazan! no chyba, ze jedni skolonizuja Marsa, a drudzy Wenus :) Nie da sie nie zachodzic na wspolna przestrzen i mysle, ze rozsadek mowi tu, ze wszystko powinno byc dostosowane do niepalacych raczej, a nie tych , ktorzy swoim dymem chca obdarzyc kazdego, kto znajdzie sie w poblizu.
Mowisz o dzieleniu na lepszych i gorszych... niestety tak reaguje spoleczenstwo w przypadku niemal wszystkich nalogow. Sprobuj zapalic sobie mniej dla doroslej osoby szkodliwa trawke - zaraz zobaczysz to, o czym pisze w praktyce:)
W kazdym razie mow , czy pisz co chcesz - ze wszystkich rozwinietych krajow w Australii pali sie najmniej, a procz tego palenie jest genneralnie w tym kraju potepiane i to jak sadze jest ogromnym sukcesem.
Voyager - to musisz sie przeprowadzic do Australii. Nie potrzebowalbys walczyc. -
Do marek55: wierzę :-) Też nie palę od iluś tam lat i unikam miejsc zadymionych. Nie potrzebowałem do tego żadnego programu społecznego, choć z pewnością są ludzie, którym wyzwolenie się z nałogu nie przychodzi tak łatwo, jak mnie . Mam kilku znajomych palaczy, nie chciałbym jednak ich postrzegać jako ludzi z nizin społecznych czy w jakikolwiek sposób gorszych tylko dlatego, że palą papierosy. Takie podejście to wg mnie o jeden krok za daleko; to krok w kierunku segregacji na białe i czarne owce. Najlepszym rozwiązaniem jest, poza uświadamianiem skutków zdrowotnych palenia papierosów, tworzenie takich rozwiązań, które zadowolą palących i niepalących tak, aby ci pierwsi nie czuli się z założenia lepsi, ci drudzy zaś gorsi.
-
brawo, ja też nie i walczę z palaczami w miejscach publicznych :)
-
Ja nie palę!!!!!
-
Latyn - byc moze masz racje...a raczej na pewno pewne znaczenie ma, ale najwazniejsza rzecz to utworzenie bez mala 25 lat temu specjalnej grupy rzadowej o nazwie Quit ( czyli rzuc). To pare osob, ktore mialo za zadanie stworzyctaki klimat dla palenia tytoniu, aby bylo ono powszechnie potepiane i kojarzylo sie wylacznie ze spolecznymi nizinami. Wiem co powiesz...a jak te niziny stac na kupno fajek?...ano jakos stac, chociaz to chyba wyglada nieco podobnie, jak nalog heroiny - czyli "cokolwiek by nie bylo musze kupic faje". Jednak sukces Quit jest wrecz spektakularny!Gdy popatrzysz na pracujacych Australijczykow, zwlaszcza tych z wyzszym wyksztalceniem , to w zasadzie nie pali nikt. Ja rzucilem blisko 10 lat temu i wierz mi, ze na wszelkiego rodzaju party bylem przez swoje palenie ( zanim rzucilem) traktowany jak czarna owca, a ludzie rozmawiali ze mna z dystansu minimum 1.5 metra :)
-
Te 16 dolarów australijskich za paczkę (52 złote) chyba nie pozostaje bez znaczenia dla pozycji Australii w tych rankingach...