Wyjeżdżamy tym razem późnym popołudniem. Mamy do przejechania całe miasto od jego zachodniego wybrzeża (Marek mieszka tuż przy plaży) aż po wschodnie granice na wzgórzach Mt Lofty. Gdy opuszczamy już granice miasta przyśpieszamy do ok 110 km/h ( to maksymalna prędkość w Południowej Australii, dopuszczalna tylko na niektórych drogach). Po godzinie od wyjazdu z Adelaide mijamy Tailem Bend i na dłuższy czas żegnamy się z Murray River. Od teraz miejscowości wielkości niewielkiej polskiej wioski , zwane tutaj szumnie miastami będą się pojawiać średnio raz na 100 km, a nie zapominajmy że przejeżdżamy przez stosunkowo gęsto zaludnioną część kraju:-)
  • Granica

Po 40 km przekraczamy granice stanu z Victorią i niedługo później wjeżdżamy do pierwszego większego miasta po drodze - 45 tysięcznego Horsham. Jeszcze 80 km i będziemy w Halls Gap – maleńkiej miejscowości w sercu gór Grampians, To nasz cel i tam będziemy spali.

Do Halls Gap dojeżdżamy głęboką nocą. Przejeżdżamy maleńkie, turystyczne miasteczka, będąc świadkiem prawdziwej inwazji kangurów na miejscowe trawniki. Mamy wrażenie, że miejscowe władze chcą zaoszczędzić na koszeniu trawy i stad pewnie przychylnym okiem patrzą na setki kangurzych osobników , włóczących się nocami po uliczkach i trawnikach. Przejeżdżamy Halls Gap i niedaleko skręcamy na pole biwakowe. Jest ono płatne, ale bez recepcji. Po prostu do słupa przybita jest skrzynka, a w niej formularze rejestracyjne, Należy wpisać datę przyjazdu i rejestrację samochodu, oraz na ile nocy. Oplata AUD 11 za noc. Czyściutkie toalety i prysznice, przygotowane ławki i stoliki przy każdym placu do rozbicia namiotu, przygotowane miejsca na grilla. Wszędzie kosze na śmiecie. Wszystko pięknie i schludnie ...i tak je trzeba zostawić,kiedy się wyjeżdża.Wszyscy to robią,dlatego jest idealny porządek.Na sporej wielkości polu jest jeszcze ze 3 auta ( nie jesteśmy pewni, bo jest naprawdę ciemno, a do tego siąpi deszcz).

Rano Marek budzi mnie wręcz w jakimś amoku. Krzyczy "wstawamy", "wstawamy" ( to jego "dowcipna" strona na horror budzenia przed szóstą rano, gdy spać poszliśmy 3 godziny wcześniej). Nie bardzo wiem o co chodzi, bo przytomność jeszcze nie wróciła. Widzę tylko, że Marek jest w amoku. Coś słyszę o cudownym świetle, że musimy się bardzo śpieszyć. Czuje, że jedzie jak szaleniec, ostrymi zakosami , wysoko pod górę. Wyjeżdżamy ponad piętro wysokich drzew , dosięgając czegoś w rodzaju eukaliptusowej kosówki. Ciągle mu coś nie odpowiada, ciągle krzyczy, że to nie to.Wreszcie stajemy, wiatr wręcz huraganowy i  bardzo zimny.Ja przytomnieję,Marek jest wściekły. Dla mnie jest pięknie, ale on twierdzi, że to "pasztet" w porównaniu z tym, co było wcześniej. Zły jest okrutnie. Robi parę fotek ( ja nawet nie wychodzę z auta na ten wiatr i ziąb) i jedziemy. Ten jego fotograficzny”fiś” i szukanie światła wiele razy dało mi się we znaki.Decydujemy się na odwiedzenie paru najbardziej znanych miejsc w Górach Grampians. Pogoda jest bardzo zmienna, od chwilowego słońca po bardzo gęstą mgłę. Wiatr też  bardzo zmienny - chwilami całkowity spokój, a za moment prawdziwa wichura. Zdjęć robimy nie za wiele i postanawiamy przejechać dalej , w kierunku Great Ocean Road.

  • Giant Koala
  • Inwazja
  • Kolacja na biwaku
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians
  • Grampians

Po paru godzinach dojeżdżamy do Port Campbell, miejsca obok którego znajduje się park narodowy zawierający większość atrakcji kojarzonych  z Great Ocean Road. W tym miejscu postanowiliśmy zostać na noc. To jedno z niewielu miejsc w Australii, gdzie niemożliwe jest rozbicie namiotu gdzie popadnie. We wszystkich nadających się do tego miejsc widzimy złowrogie zakazy. Zostajemy więc na campingu.Wieczorem idziemy na piwo do jednego z lokalnych pubów. Jest piątek wieczór, więc zabawa jest już w stanie mocno zaawansowanym. Spotykamy gang bajkerów. Moje skojarzenia i doświadczenia z dotychczasowego życia zaczynają wydzwaniać alarm. Bajker, w mojej świadomości, to agresywny bandyta...jeśli w pubie to z pewnością pijany. Niestety - życiowe doświadczenie można roztrzaskać o przysłowiowy kant....no - stołu oczywiście :) Brodacze w skórzanych kurtkach i kamizelkach okazują się nadzwyczaj sympatycznymi i miłymi ludźmi, w dodatku czesto doskonale wykształconymi :) Znaczy awantury nie będzie...to nie amerykański film drogi :)

Nazajutrz wyjeżdżamy raniutko do słynnych 12 Apostołów. Od tej formacji zaczynamy zwiedzanie. Światło do...niczego. Marek wściekły. Robimy parę fot i jedziemy w odwrotnym kierunku, do mało przez turystów znanej Bay of Islands. Tutaj jesteśmy absolutnie sami, a pogoda zaczyna się robić nieco ładniejsza.

Po godzinie decydujemy sie jechać na powrót na wschód do najsłynniejszych formacji skalnych. Światło zrobiło sie super...szkoda tylko , że nie jest już wcześnie rano.Marek  funduje mi przelot helikopterem, o czym dowiedziałam się dopiero w momencie, kiedy ktoś już lekko mnie popychając prowadzi do latającego wehikułu. Gdybym miała więcej czasu na myślenie z pewnością bym stchórzyła. Jednak niemal bezwiednie ląduję na fotelu obok pilota i helikopter wzlatuje w powietrze.Jest maleńki jak biedronka,a ja myślę,kiedy spadniemy do wody. To, co widzę w dole, to prawdziwe cudowności. 15 minut mija w ekspresowym tempie. Po ogromnych wrażeniach z przelotu nad tym cudownym wybrzeżem lądujemy i tylko w dowód na to , że nie był to sen mam kilka zdjęć potwierdzających,że naprawdę leciałam.Wracamy jeszcze do paru miejsc, w których już byliśmy rano. Wydaje się, że pomimo tego, iż światło jest już o wiele wyższe,to jednak jest ono zdecydowanie bardziej sprzyjające,niż było wcześnie rano. Tak naprawdę byłam na Great Ocean Road dwa razy i zdjęcia były robione podczas obu wyjazdów. Nie chcę jednak mnożyć "bytów" i stąd staram się połączyć ze sobą podobne podróże.

  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • Bay of Islands
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • 12 Apostołów
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Mój lot helikopterem
  • Widok z góry
  • Widok z góry
  • Widok z góry
  • Widok z góry
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Port Campbell National Park
  • Cmentarz  ofiar katastrofy Loch Ard
  • Cmentarz ofiar katastrofy Loch Ard
  • Trytoma groniasta

Teraz jedziemy słynną Great Ocean Road. Droga ta  jest chyba najwspanialszym pomnikiem , jaki można ufundować swoim towarzyszom, którzy stracili życie. Po Pierwszej Wojnie Światowej z teatrów wojny w Europie powróciło tysiące żołnierzy, którzy znaleźli się po paru latach w swoim kraju w zmienionej rzeczywistości. Rząd federalny postanowił, że poległym żołnierzom ufunduje najwspanialszy w historii, pomnik , którzy wszyscy będą podziwiać przez dziesięciolecia, a może i przez stulecia, pomnik, który będzie jednocześnie bardzo użyteczny. Wracających żołnierzy zatrudniono przy budowie Great Ocean Road, dając im prace i jednocześnie możliwość powrotu do życia we własnym kraju we w miarę pozytywnej kondycji finansowej. Pamiętajmy,że był to początek XX wieku, a nawet dzisiaj wiele rządów najbardziej rozwiniętych krajów ma z tym problem.

Tak powstała jedna z najbardziej spektakularnych dróg świata, wijąca się przez wykute w klifie półki nad Oceanem Południowym, przechodząca przez wysokie góry, niedostępne lasy deszczowe rejonu Otway Great Ocean Road. Niemal zawsze zdjecia , które widzicie, otagowane jako "Great Ocean Road" tak naprawdę pochodzą z Parku Narodowego Port Campbell - czyli z piaskowcowych formacji skalnych u zachodniego krańca drogi. Mało jest zdjęć z jej całości - po prostu droga nie za bardzo nadaje się do przejazdu dla autobusów wycieczkowych, a większość wycieczek , to jednodniówki z Melbourne.

My do słynnych formacji skalnych jedziemy naszą drogą na wschód - ku górom Otway.

Te góry to eukaliptusowe , a czasem trawiaste , wysokie stoki na bardzo stromo opadających zboczach.Las jest tu dziewiczy - jeden z najstarszych lasów naszej planety. Wiele tu gigantycznych paproci, osiagających rozmiary sporych drzew...brakuje tylko dinozaurów. W tych lasach żyje wiele miśkow koala, wombatów ( taki mezalians misia koala ze świnką morską, z dodatkiem sporej dawki sterydów). Często też zobaczyć tu można kangury.Przyroda po prostu przecudna i na wielkich powierzchniach nietknięta ludzką ręką.

Z Otway zjeżdżamy mocno w dół i po niedługim czasie jesteśmy z powrotem na wybrzeżu Oceanu Południowego i wjeżdżamy do miejscowości Apollo Bay. Niedaleko stąd droga zaczyna się wić wzdłuż linii wysokich i stromych gór, wykutą w skałach półką. Ten odcinek jest niewiarygodnie spektakularny. Przy jednej z zatok znajdujemy śliczny camping i zatrzymujemy się na noc. Natura urządziła nam tu komitet powitalny, ale o tym przeczytacie pod zdjęciami.

  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Góry Otway
  • Apollo Bay
  • Apollo Bay
  • Apollo Bay
  • Great Ocean Road
  • Great Ocean Road
  • Great Ocean Road
  • Great Ocean Road
  • Great Ocean Road
  • Great Ocean Road
  • W pubie po drodze
  • W pubie po drodze
  • W pubie po drodze
  • Great Ocean Road
  • Great Ocean Road
  • Nasz komitet powitalny
  • Great Ocean Road
  • Great Ocean Road
  • Great Ocean Road
  • Great Ocean Road
  • Great Ocean Road
  • Great Ocean Road
  • Torquey Beach

Nastepnego dnia niespiesznie jedziemy w kierunku Melbourne, do którego wjechaliśmy późnym popołudniem.Zdecydowaliśmy się na krótkie tylko zwiedzanie ścisłego centrum, a później nadmorskiej dzielnicy St Kilda. Na mnie najlepsze wrażenie robią parki i obiekty sportowe usytuowane wzdłuż przepływającej przez miasto rzeki Yarra. Świetnie też wygląda linia wieżowców widziana od południowej strony rzeki. St Kilda z kolei to dzielnica rozrywki, ale w środową noc nie ma tu zbyt wielu ludzi.

Po 4 godzinach spędzonych w tym mieście ciągnie nas dalej do natury.
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne
  • Melbourne

Nocą wyjeżdżamy więc z tej drugiej wielkościowo metropolii na kontynencie i jedziemy dalej na wschód do Wilson Promontory - najbardziej na południe wysuniętego cypla kontynentalnej Australii. Dojeżdżamy tam głęboką nocą, rozkładamy namiot, jeszcze tylko mini kolacja, prysznic i idziemy spać. Rano Marek robi pobudkę o świcie swoim sakramentalnym "wstawamy". Mam ochotę go zabić! Kto wymyślił, że najlepszą porą na fotografowanie jest blady świt i dlaczego nie stanął jeszcze przed Trybunałem w Hadze za zbrodnie przeciw ludzkości?
15 minut i namiot zwinięty. ...a śniadanie? gdzie jest sniadanie? "Śniadanie może poczekać, a słońce czekać nie będzie " odpowiada mój prywatny dręczyciel.Po 10 minutach jazdy stajemy na parkingu i....musimy się wdrapać pod górę!!!! Przed nami jakieś 500 metrów różnicy wysokości, które pokonujemy w godzinę. Na szczycie zatyka mnie z wrażenia. Marek mówi "pięknie no nie?" "pięknie" myślę sobie? "Jest fenomenalnie", ale za nic w świecie nie przyznam tego prywatnemu , osobistemu oprawcy. Parę minut i schodzimy na parking do auta, którym następnie jedziemy do plaż, widzianych z góry. Na dole są równie piękne. Marek mówi , że dlatego takie masy ludzi, bo to ostatnie dnie wakacji szkolnych. Ja na wielokilometrowej plaży naliczam jakieś 10-12 osób..."ładne masy" myślę sobie :)

  • Wilsons Promontory
  • Wilsons Promontory
  • Wilsons Promontory
  • Wilsons Promontory
  • Wilsons Promontory
  • Wilsons Promontory
  • Wilsons Promontory
  • Wilsons Promontory
  • Wilsons Promontory
  • Wilsons Promontory
  • Wilsons Promontory
  • Wilsons Promontory
  • Wilsons Promontory

Z Wilson jedziemy na północny-wschód - do Bruthen. Tutaj zjeżdżamy na nieutwardzoną drogę wijącą się przez dzikie, górskie tereny wzdłuż Snowy River - rzeki bliskiej sercu każdego Australijczyka i na trwale wpisanej w historię kraju, dzięki jednemu z jej bardów Banjo Petersona. Jego Poemat " The Man From Snowy River" jest bazą dwóch filmów pod tym samym tytułem, w których zobaczycie Mela Gibsona w najlepszej formie. Serdecznie polecam obie części. Dają one dobry wgląd w zrozumienie australijskiej mentalności.
Tuż przed zapadnięciem zmroku wjeżdżamy na teren parku narodowego. Droga wije się kilkaset metrów nad dnem przepaści.Po chwili nastaje noc i w zasadzie widzę niewiele więcej, niż to, co oświetlają światła samochodu. Może i dobrze , że nie widzę jak wysoko nad dnem doliny jesteśmy. Chcemy gdzieś rozbić namiot, ale przez dziesiątki kilometrów nie ma najmniejszego skrawka terenu, na którym moglibyśmy się zatrzymać. Ponad 100 km przejechanych nocą i wreszcie znajdujemy miejsce na biwak. Są stoliki, toaleta, prysznice, miejsce na grilla, a poniżej jest rzeka nieopodal zatarasowana skałami. Przy tak niskim stanie wody nie ma przepływu i robi sie tu naturalne jeziorko ( taki twór w Australii nazywa sie bilabong) w którym można sobie popływac.Dzięki temu, że nie ma przepływu woda jest bardzo ciepła. Rano Marek pływa i szaleje w wodzie , a ja tylko patrzę...przecież pływać nie potrafię :(
Śniadanko i jedziemy dalej. Droga długo jeszcze wije się wysoko nad korytem rzeki. Po 250 km przejechanych droga nieutwardzoną wjeżdżamy wreszcie na asfalt i po dalszych 30 kilometrach dojeżdżamy do Jindabyne miasteczko już mi znajome. Stąd jedziemy dalej do Charlotte Pass - najwyżej położonej stacji narciarskiej w Australii, gdzie zostawimy auto i pójdziemy na szczyt Góry Kościuszki. Do Charlotte dojeżdżamy ok godz 10 tej. Zamykamy nasz pojazd i obładowani sprzętem fotograficznym ruszamy pod górę. Zamierzamy zrobić kółko - wchodząc jedną trasą, ale za to schodząc inną . Całość to bez mała 30 kilometrów. Poza nielicznymi odcinkami droga łagodnie wznosi sie ku górze. Po niecałych 3 godzinach marszu stajemy na szczycie. Po raz pierwszy jestem na najwyższej górze kontynentu...wprawdzie jest to najniższy z najwyższych szczytow, ale co tam ...fakt jest faktem. Jestem tu i basta! Droga powrotna jest o wiele dłuższa, ale również znacznie ładniejsza. Po kolei zaliczam drugi i trzeci najwyższy szczyt Australii. Tak więc jestem potrójnie z siebie dumna. Przed zapadnięciem zmroku dochodzimy do auta i zjeżdżamy do Jindabyne, gdzie decydujemy sie na nocleg w motelu z widokiem na jezioro. W barze wypijamy morze piwa, bo pić nam sie chce okrutnie, a jak wiadomo nic nie gasi pragnienia lepiej , niż piwo...oczywiście bezalkoholowe! :).

  • Gipsland
  • Gipsland
  • Gipsland
  • Gipsland
  • Gipsland
  • Gipsland
  • Gipsland
  • Gipsland
  • Gipsland
  • Gipsland
  • Gipsland
  • Gipsland
  • Gipsland
  • Biwak nad Snowy River
  • Snowy River
  • Snowy River
  • Snowy River
  • Jindabyne
  • Skrzynki pocztowe w Snowy Mountains
  • Dolina Snowy River
  • Droga z Gipsland do Snowy Mountains
  • W drodze do Snowies
  • Jindabyne
  • Snowies
  • Snowy Mountains Scheme
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Na szczycie Mt Kościuszko
  • Widok ze szczytu Mt Kościuszko
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
  • Snowy Mountains
Rano ruszamy dalej...po raz drugi mam okazje zobaczyć Canberre. Ruszamy dalej do Sydney zahaczając po drodze o miasteczka związane głównie z produkcją wełny
  • Canberra
  • Canberra
  • Canberra
  • Canberra
  • Canberra
  • Canberra
  • Canberra
  • Canberra
  • Goulburn
  • Goulburn
  • Goulburn
  • Wind Farm
  • Wind Farm
Do Sydney dojechaliśmy wieczorem i od razu pakujemy się do tego samego hoteliku, co poprzednio. Ja nie mogę wręcz uwierzyć! Byłam tak szcześliwa będąc w tym mieście poprzednim razem. Wtedy wiedziałam już , że tego miasta nigdy więcej już nie ujrzę...a oto parę tygodni później jestem tu po raz drugi :)Udajemy sie na nocne zwiedzanie miasta i dobrą kolacje, traktując tym razem focenie nieco po macoszemu.
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Sydney
  • Manly
  • Manly
  • Manly
  • Manly
  • Manly
  • Manly
  • Manly
  • Manly
  • Manly
  • Manly
  • Manly
  • Manly
  • Manly
  • Manly
  • Manly
  • Vaclouse Head
  • Vaclouse Head
  • Vaclouse Head
  • Cmentarz Waverley
  • Cmentarz Waverley
  • Cmentarz Waverley
  • Cmentarz Waverley
  • Widok z Kiribilli na Operę
  • Walka z paleniem
  • Tamarama
  • Tamarama
  • Jedna z prywatnych szkół w Sydney
  • Most ANZAC
  • Sydney
  • Sydney
Nazajutrz trochę objazdu po mieście i jedziemy do Gór Błękitnych. Marek mówi, że może tym razem się uda. Niestety czym wyżej wjeżdżamy, tym bardziej oczywistym staje sie , że i tym razem nie będzie mi dane zobaczyć te góry. Zaczyna lać jak z cebra i nie widać, żeby miało się polepszyć. Szukamy noclegu i znajdujemy go w świetnym pubie przy głównej drodze. Widać, ze jest to popularne miejsce, bo gości w środku tłum, pokoje też niemal wszystkie zajęte. Został tylko jeden, ale za to z ogromną łazienką i wielkim jacuzzi. Na dole w barze leją z kraników bardzo wiele rodzajów piwa. Zaczynamy od Guinessa, ale poźniej przechodzimy na cudowne ale od Little Creatures...pycha!
Rano wstajemy i ruszamy do punktów widokowych. Pogoda nie wróży jednak niczego dobrego. Na miejscu okazuje się, że wróżby mają pokrycie w rzeczywistosci, co widać na zdjęciach :( Nie pozostaje nam już nic innego, jak tylko udać się w drogę powrotną.
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains
  • Blue Mountains

Jedziemy tym razem inną drogą - prosto na zachód i z drogą, którą znam już z poprzedniej wycieczki połączymy się w mniej więcej w połowie, w miejscowości Hay. Droga mocno opada i powoli deszcz ustępuje coraz śmielej wychodzącemu słońcu. Przed Penrith słońce świeci już pełną gębą, a obok drogi znajdujemy ogromny sklep z owocami. Truskaweczki w lutym?Pycha!!!! Są tak aromatyczne, jak te w Polsce, a nie wodniste, jak w Południowej Australii. Marek mówi ,że skoro są truskawki, to kupi mi do nich zimnego szampana. Okazuje się to strzałem w dziesiątkę, gdyż następne tysiąc kilometrów trasy, to zmiany raczej gołym okiem niezauważalne, a szampan czyni krajobraz bardziej znośnym, a wręcz psychodelicznym :). Nad ranem dojeżdżamy do Adelaide. Na liczniku ponad 5 tys km.

Zdjęcia i tekst są moje i Marka.

  • Penrith
  • Evis jak żywy w jednym z pubów

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. koniczyna
    koniczyna (30.09.2015 15:49) +1
    Dziś znów znalazłam się w raju! Dokończyłam to, na co wczoraj było już zbyt późno...
    Tekst super, wiele przydatnych informacji , cudowna podróż!
  2. koniczyna
    koniczyna (29.09.2015 23:09) +1
    Rewelacyjne widoki przed snem, rozkosz dla oczu!
    Na dzisiaj kończę , ale wróce tu jeszcze. Na pewno wrócę!
  3. olaf43
    olaf43 (23.09.2014 15:34) +1
    Cudownie :) lubię tu zaglądać :)
  4. kochanka.szczescia
    kochanka.szczescia (10.10.2013 17:12) +1
    Nabrałam jeszcze większej ochoty na Australię. (:
  5. pan_hons
    pan_hons (27.03.2013 12:55) +1
    Nadrabiam zaległości u kolumberowej znajomej:) Obejrzałem i przeczytałem wszystko i tak jak poprzednio bardzo się podobało:) Podróż świetnie pisana i zaprezentowana ludziom, idealny balans między tekstem a zdjęciami:) Kolejna podróż po Australii (wirtualna rzecz jasna) i nadal wiem, że jednak mało wiem o tym kraju, ale z każdym kolejnym odcinkiem coraz więcej:) Dzięki za możliwość poznawania Australii Waszymi oczami i słowami:) Biegnę do kolejnej części:) Pozdrawiam!
  6. lmichorowski
    lmichorowski (18.03.2013 21:07) +3
    Uff, aż się w głowie kręci... Wspaniała podróż. Szkoda tylko, że to tak daleko. Trzecie spotkanie odkładam na jutro. Pozdrawiam.
  7. cairos
    cairos (16.03.2013 15:18) +2
    Dotarłem do końca. Fascynująca przygoda.
  8. hooltayka
    hooltayka (09.03.2013 3:32) +2
    Dzięki Tomek!!
    Ciesze się,że Ci się podobało-)
  9. s.wawelski
    s.wawelski (08.03.2013 5:56) +3
    Super opowiadanie! Ty masz pisane :-)
  10. hooltayka
    hooltayka (07.03.2013 14:02) +2
    Czarmir1...podaj mi swoje namiary,najlepiej tel komórkowy!
    Juz ja Ci zafunduję pobudki nad ranem-)
    Będziesz błagał o litość;-)
    Też pozdrawiam serdecznie-)
  11. cairos
    cairos (04.03.2013 16:14) +2
    Melbourne jest piękne.
  12. pt.janicki
    pt.janicki (01.03.2013 23:03) +3
    ...drugie spotkanie też udane!...
  13. cairos
    cairos (27.02.2013 10:40) +3
    12 Apostołów mnie powaliło. Co formy skalne, co za kolory... . Podróż życia.
  14. czarmir1
    czarmir1 (24.02.2013 21:00) +3
    Irenko, jak ja bym chciał, żeby mnie tak ktoś katował i terroryzował wczesnym wstawaniem dla takich efektów jak na Twoich zdjęciach :-). Świetnie jest!
    Pozdrawiam serdecznie :-)
  15. marger22
    marger22 (24.02.2013 13:17) +5
    Słyszę w Twoim głosie jakiś żal i zwątpienie... Niepotrzebnie. Twoimi relacjami zachwycam się nie tylko ja ale większość kolumberowiczów. Wiele perfekcyjnych zdjęć, do tego całość tworzy fajny fotoreportaż z podróży plus super opis, który czyta się świetnie! Ja osobiście takie relacje lubię najbardziej. Dlatego nie daj się prosić...
    No to kiedy następna część?
  16. cairos
    cairos (24.02.2013 10:59) +3
    Powolutku czytam i przeglądam. Australia mnie wciąga.
  17. hooltayka
    hooltayka (24.02.2013 1:07) +5
    Marger22...Australia wygląda nawet lepiej ,niż na tych zdjęciach.
    Miło mi,że Tobie się podoba.
    Szczerze,zastanawiam się nad kolejnymi częściami.
    Ponieważ każda wymaga ogromnego wysiłku w przygotowanie tekstu i wybranie zdjęć.
    Kiedy nie zostaje to docenione, to zniechęca.
    Serdecznie pozdrawiam-)
  18. hooltayka
    hooltayka (24.02.2013 1:02) +4
    Aniunasadach.....Australię należy smakowac jak dobre,australijskie wino-)
    Serdecznie pozdrawiam-)
  19. hooltayka
    hooltayka (24.02.2013 1:01) +3
    Adaola...cieszę się,że będziesz wracać.
    Serdecznie pozdrawiam-)
  20. hooltayka
    hooltayka (24.02.2013 1:00) +3
    Przedpole bardzo dziekuję za pozytywna opinię i serdecznie pozdrawiam-)
  21. marger22
    marger22 (23.02.2013 22:49) +5
    Cudowna ta Australia... Widzę że zanim tam wyląduję poznam ją na wylot... Mam tylko nadzieję, że tak przepięknie wygląda w rzeczywistości a nie tylko na Twoich genialnych zdjęciach. To na kiedy się umawiamy na trzecie spotkanie?
  22. anianasadach
    anianasadach (23.02.2013 19:54) +4
    Smakowałam tę podróż jak dobre wino ;) Sączyły mi się do środka głowy piękne obrazy, niektóre wręcz fascynujące :) Trochę to trwało ale ja w takich wirtualnych podróżach nie lubię się spieszyć. Rozmarzyłam się ogromnie pod wieczór...ech! :)))
  23. adaola
    adaola (23.02.2013 11:57) +4
    Wspaniała podróż pełna pięknych miejsc i krajobrazów!:) Będę tutaj wracać.
    Australia jest dla mnie nieosiągalna,więc dziękuję za wirtualną podróż:)
  24. przedpole
    przedpole (23.02.2013 8:07) +3
    Jak ostatnio, ciekawe zdjęcia i fascynujący temat.Pozdrawiam
  25. hooltayka
    hooltayka (23.02.2013 2:19) +3
    Telefondoprzyjaciela...takie miejsca istnieją i zapraszam do dalszych części.
    Serdecznie pozdrawiam-)
  26. hooltayka
    hooltayka (23.02.2013 2:18) +2
    Betewu...cieszę się,że Ci się podobała moja podróż.
    Serdecznie pozdrawiam-)
  27. hooltayka
    hooltayka (23.02.2013 2:17) +2
    Timu...wpadaj,jak najczęściej!
    Serdecznie pozdrawiam-)
  28. hooltayka
    hooltayka (23.02.2013 2:16) +2
    Iwonka55,dzieki,że przebrnęłaś do końca!
    Serdecznie pozdrawiam-)
  29. hooltayka
    hooltayka (23.02.2013 2:01) +2
    Marger22 to nie cuda,tylko Australia-)
    Miło,że jak zwykle jesteś!
    Serdecznie pozdrawiam-)
  30. hooltayka
    hooltayka (23.02.2013 2:00) +3
    Cairos...zapraszam więc do czytania i ogladania-)
    Serdecznie pozdrawiam-)
  31. betewu
    betewu (22.02.2013 19:54) +3
    Z przyjemnością podróżuję Twoimi obrazami po Australii. Czekam na kolejne części podróży.
  32. timu
    timu (22.02.2013 17:11) +3
    Ja nietypowo zacząłem od drugiej części, pięknie pokazujecie nam Australię, pewnie wiele osób zostanie przez was zachęconych do wyjazdu :) Wkrótce wpadnę obejrzeć pierwszą część :)
  33. cairos
    cairos (22.02.2013 15:21) +3
    Zapoznałem się na razie pobieżnie z Twoja podróżą, ale już widzę, że będzie co podziwiać i czytać.
  34. iwonka55h
    iwonka55h (22.02.2013 14:09) +2
    dopodróżowałam do końca, super wyjazd, czekam na ciąg dalszy.
  35. iwonka55h
    iwonka55h (22.02.2013 10:17) +2
    piękna podróż, jeszcze wrócę.
  36. marger22
    marger22 (22.02.2013 9:17) +5
    znowu nam cuda pokazujesz... kusisz tą Australią, oj kusisz...
    wrócę jeszcze, muszę się wziąć do pracy, chociaż jak tu teraz pracować?!
  37. hooltayka
    hooltayka (22.02.2013 5:58) +5
    Zapraszam-)
    Mam nadzieję,że wrócisz!
  38. voyager747
    voyager747 (22.02.2013 1:57) +3
    Super, pięknie tam na tym końcu świata, jutro resztę obejrzę, bo zaczyna mulić