Wykorzystujemy pliki cookie, aby dostosować serwis do Twoich potrzeb. Możesz nie wyrazić zgody przez ustawienia przeglądarki internetowej. Szczegóły >
zamknij
-
-
- Mostek spinający brzegi Potoku Nowoleśniańskiego. Kiedyś przeprawa była o wiele bardziej emocjonująca. Przechodziło się po prostu po dwóch dylach. Z tymi dylami mam zabawne wspomnienie.
Dzień od rana zapowiadał się nieszczególnie. Mimo to zrobiłem sobie kawę i popijałem ją ze smakiem. W kuchni tymczasem szalała Sonia, która miała tego jechać ze szwagrem na zakupy do Nowego Targu. Po sztuczne kwiaty na 1 listopada, czy coś w tym stylu. Kiedy zobaczyłem jak Sonia wyjmuje z kredensu dwa kieliszki i butelkę wódki, w mózgu zapalił mi się sygnał alarmowy. Złapałem swoją kawę i chciałem dać dyla, ale było za późno. Rad nie rad, musiałem wypić dwie pięćdziesiątki ciepłej borowiczki. Nie powiem, napić się lubię jak najbardziej, ale niekoniecznie o 7 rano, i może nie borowiczkę...
Potem poszliśmy z W. do sklepu. Najkrótsza droga prowadziła przez wspomniane wcześniej dyle. Modliłem się w duchu, coby nie zwalić się do potoku. Przeszedłem bez szwanku. Już po powrocie ze sklepu powiedziałem W. jak to mnie Sonia z rana uraczyła. W. roześmiała się w głos i powiedziała: A ja myślałam od kogo w tym sklepie tak capiło... ;-)