Komentarze do zdjęcia barwy szczęścia ;p...
-
no niestety... meksyk:-(
-
no to gdzie?
-
nie mówię, że ja bym tak zrobiła... ;>
-
no co ty! do mozambiku bym ich nie wysłał... sam tam jeszcze nie byłem:-)
-
żabciu - dobre!
-
czyli sąsiedzi polecą do Mozambiku? ;)
-
barszczyk był wyśmienity, młodsza córka wyżłopała ostatki...
-
przepraszam najmocniej... właśnie pomagałem sąsiadom bookować bilety do meksyku... a ja nie jadę:-(
-
aleście się rozpisali, jak mnie nie było! To już chyba pewne, że się przede mną chowacie :-)
Te wszystkie smakołyki, dobrze że zajrzałam tu już po kolacji, bo chyba bym nie dała rady tego przeczytać. A ja sobie zrobiłam na kolację sałatkę (lodowa, pomidor, ogórek, bób marynowany, feta, dressing), a dziewczynki sobie kupiły pizzę mrożoną do upieczenia "Cztery sery", bardzo niedietetyczną. Ach, zjadłabym taki barszczyk z pasztecikami !!! -
echhh t też bym zjadł ale nie chce mi się wstać wiec pewnie zjem parówki zapiekana z serem i sałatkę z pomidorów :)))) hejloł:)
-
ja właśnie konsumuje... dziś (no patrz, miałeś racje!:-) dzie n leniwca i ograniczyłem się do hot-dogów... ze smażoną cebula, parówami zawiniętymi w pancette i lekko podsmażonymi, w bułce z serem.... dobry wieczór:-)
-
dziś święto leniwca?:D
-
koniec pracy, idę do domu i może na flamenco...
-
a wiecie jakie dzisiaj święto?
-
na pewno :)))) szczególnie z tym turbo:)))
-
no to jesteś odkurzacz wysokiej klasy i pewnie z turbo wspomaganiem :D
-
no co zrobić..już tak mam:D moge wziągać jak odkurzacz:D
-
jak to? szczęściarz :D
-
buahahaha no niestety mi nie grozi :P
-
>>> Oczywiście ze zjadłem:)))
no to naprawdę przyczesałeś sobie koło! ;p -
Oczywiście ze zjadłem:)))
hahah tak pożyczyłem grzebyk od Rebel i sru do farszu:)) ale że i Ty masz od tego zwidy..no nieżle kopią :D:D:D -
chcesz powiedzieć, ze... zjadłeś to wszystko? :)
p.s.
oczywiście przeczytałam barszczyk z grzebykami :) pewnie tymi z pustyni ;) -
echhh barszyk...pierogi z kapustą i grzybami:))) a na drugie kopytka..buraczki i mięsko...mniaaam:))))
własnie zjadłem i pożywiam się ciastem drożdźowym:)) -
o matko, nie mów mi o barszczyku... uwielbiam!!
-
zaczynam żałować, że podjęłam temat jedzenia :)
-
ja z moją połówką wczoraj robiliśmy domowy barszczyk czerwony (100 razy lepszy niż fabryczny) i krokiety z pieczarkami (też 100 razy lepsze). Na dzisiaj zostały na kolację...
a barszczyk nabrał mocy -
Żelki, chipsy, cola samo zdrowie, też lubię :))
-
a ja się posilam takimi dłuuugimi czerwonymi żelkami ;)
i obiadek miałam pyszny. a zaraz deser ;) i to wszystko podane przez pewnego anioła w ludzkiej postaci ;) ach ;)
(wybacz dino, nie mogłam się powstrzymać ;p) -
zjadłem pomarańczkę, już mi lepiej...
-
A ja wklejam smaczne zdjęcia :)
-
o, ja też w pracy i zaglądam tylko, jak mi się coś akurat mieli ;)
a na wieczór nie mam dziś tak gorących planów ;p -
napisałem, że idę oglądać, a nie tańczyć :)
tamto podtrzymuję,
niestety - ruszam się jak słoń, ale mam dystans do siebie i czasem ulegam - do TZG się nie nadaję z wielu powodów :)))
flamenco to nie tylko taniec, ale cały spektakl - zobaczcie np: http://www.livefun.fr/videos/joachim-cortes.html - to jest mistrz! -
cudownie :)
ale czy to napisał ten sam "statyczny na parkiecie" dino? :) -
będę zaglądał, ale niestety nie mogę śledzić dyskusji
mam dla Was niespodziankę, gotuję swoją podróż no i trochę piszę...
jeśli się uda to dzisiaj idziemy z żoną wieczorem na flamenco (jeśli się uda, bo nie potwierdzili mojej rezerwacji w Cervantesie) -
bo wiedziałam, że nie wyjdzie :) zapraszam tylko wtedy, jak wiem, że zabłysnę ;) spoko marcin, nie bój żaby, poćwiczę, zaproszę i jeszcze nieraz wspólnie porechoczemy, ale nie nad moją kuchnią :)
-
kurczzaka robisz i nas nie zaprosiłaś ?????? :))
-
o rany... rzeczywiscie! ja bylam zajeta przyrzadzaniem kurczaka (z najprawdziwsza kenijska masala, niestety skladniki to nie wszystko :)), dlatego odpisalam z opoznieniem, ale ze mam taki timing, to az zastanawiajace. moze saltus to moja zaginiona siostra? blizniaczka oczywiscie! saltus, z jakiego jestes miesiaca? obstawiam, żeś bliźniak
dino, dałabym Ci medal (gdybym miała ;)) za spostrzegawczość. i zdecydowanie! :D -
nie będę czekał do pełnej kolejnej godziny,
saltus i żabcia, zobaczcie, że minęła dokładnie godzina pomiędzy Waszymi wpisami!
jestem obecny, ale dzisiaj w pracy :(
-
dzien dobry :) a ja postanowilam napisac wreszcie choc jeden punkt podrozy. to oznacza, ze musze sie dzielnie opierac wszelkim zaczepkom! ale tylko do wieczora :)
-
Dzien dobry, witam i podpisuję moją listę obecności na dziś :-)
-
Moi drodzy wnuczkowie, a ja mam starą babciną metodę: kartka papieru i ołówek. No chyba, że zapomnę, gdzie położyłam tą kartkę, ale po jakimś czasie sama wpada mi w ręce. Jak mi coś zniknie z ekranu, to wprawdzie się wściekam, ale zostaje tylko mechaniczna robota ponownego przepisania.
-
@voyager: asekurant!!! :-p
-
nie no, stary, warto pisać - dla potomności :)
-
Upewniliście mnie w przekonaniu, że nie ma co pisać relacji :)
-
a ja mam szkic - będę go pogrubiał przez kilka dni :)
-
medal już masz, więc pozostaje tylko pogratulować odwagi:-p
-
melduję, że ostygłam z wściekłości, odtworzyłam tekst - choć ton już nie ten sam, (wiadomo wena ma weekend) - i OPUBLIKOWAŁAM. Nawet się pojawiło :-)
Takim sposobem przełamałam się i puściłam w eter swoją twórczość przez duże "tfu" :-) -
coż, chyba wszyscy znają ten ból (oprócz sławka, bo on, asekuracyjnie, nie pisze żadnych relacji:-) i wszyscy mają swoje sposoby, żeby go uniknąć. choć i te sposoby zawodzą, albo czasem... tylko ten jeden raz... omijamy je i wtedy znowu boli:-)
ja tam "tworzę" w notatniku... papierowym, bo na klawiaturze jakoś nie potrafie, a później przepisuje to do notatnika w kompie (nie lubie bawić się w innych edytorach, skoro i tak będę edytował tekst on-line) przy czym, chcąc ograniczyć czas wrzucania wszystkiego do sieci nawet opisy zdjęć i wszelkie "małe formy" najpierw wrzucam w plik i później kopiuje w formularze. czasem działa... -
dino, ja też często tworzę draft gdzieś indziej, a potem przeklejam gotowy tekst, ale tu jest tyle okienek i okieneczek, że palce bolą od ctrl+C/ctrl+V. Zwłaszcza, że sam tekst w punkcie nie był tak istotny, jak podpisy pod zdjęciami, które musiały być krótkie i pasujące do ogółu (a to udało mi się wyważyć po dłuższym ważeniu).
Założyłam, że dam radę w online, no i mam za swoje, został tylko wczorajszy wstęp :-( -
dobra rada, ja jeszcze nie zacząłem pisać, ale często robię to w jakimś edytorze i wkopiowuję do okna w necie. Nic tak nie wkurza jak strata chociaż kilku zdań napisanych w przypływie weny twórczej. Ile razy skląłem mój program pocztowy kiedy w momencie odsyłania pokaźnej odpowiedzi wszystko szło w diabły.