2009-09-17

Podróż Ałtaj

Opisywane miejsca: Aktasz (62 km)
Typ: Album z opisami

Takiej Rosji, dzikiej i bezkresnej, nie zobaczysz w telewizji.Tu ludzie solą herbatę, obchodzą Dzień Metalurga, choć nie mają przemysłu, a na pytanie o wyznanie odpowiadają: poganin.  

 

Niemal bezludne góry, kilkanaście razy rozleglejsze od Tatr, niedostępne lodowce, a może ludzie czczący wiatr, ogień, wodę i święte drzewa? Sama nie wiem, co bardziej ciągnęło mnie w góry Ałtaj. Po wstępnej analizie mapy jedno było pewne - to lato, podobnie jak kilka poprzednich, spędzimy w Rosji, a podróż tym razem zacznie się w Aktaszu, małym miasteczku na zachodniej Syberii.

  • Drewniana jurta ałtajska.
  • Mały  pasterz Kola całe lato spędza z rodzicami w drewnianej jurcie w górach.
  • W stepie nawet japońskie auta z napędem 4x4 nie zastąpią konia.
  • Tagił - kamienny stos dziękczynny.
  • Wywieszanie szczątków konia na drzewie to szamański zwyczaj pogrzebowy.
  • Totemy nad jeziorem Szawło.
  • Jeśli szczęście dopisze, trafia się na taką przeprawę, jak nasz most na Czui.
  • Droga nad jezioro Szawło.
  • Prawdziwy sos z maślaków po tygodniach jedzenia sosów z torebki był super.
  • Myśliwi i pasterze
  • Często trzeba wędrować wiele kilometrów w poszukiwaniu mostu.
  • Po kilku godzinach marszu doliną Katuni doszliśmy do drewnianej jurty
  • Republika Ałtaju W Rosji
  • Z7023249x

Gdy kilka miesięcy później nasz diabelnie niewygodny autobus przemierzył wreszcie ponad 900 km wykutą w skałach drogą, słynnym Czujskim Traktem budowany przez więźniów, którzy narazili się sowieckiej władzy, i zaparkował na ulicy Puszkina w Aktaszu, odetchnęliśmy z ulgą. W centrum miasteczka najpierw rzucił mi się w oczy wielki plakat z podobizną Lenina. Do Chin i Mongolii bliżej stąd niż do Nowosybirska, o Moskwie nie wspominając.

Choć Związek Radziecki nie istnieje już prawie 20 lat, w Aktaszu jest - jak Lenin - wiecznie żywy. Najdobitniej przekonaliśmy się o tym na milicji, gdzie jak lwy walczyliśmy o obowiązkowy dla obcokrajowców meldunek. Posterunkowy wręczył nam formularz, w którym trzeba było m.in. wpisać datę przyjazdu do... ZSRR. Po kilku godzinach wyjaśnień udało nam się wreszcie przekonać komendanta milicji, że ja i moi przyjaciele nie jesteśmy szpiegami. Wtedy pojawił się nowy kłopot - następne dni mieliśmy wszak spędzić pod namiotami. - Przecież nie zamelduję was w namiocie - zadumał się komendant. Szybko jednak dobrodziej zlitował się nad nami, złapał przed posterunkiem jakąś kobiecinę, spytał o adres i oświadczył jej, że melduje nas u niej.

 

Dalszy ciąg relacji z podróży Agnieszki Skieterskiej (logo24)

  • Lenin w towarzystwie żołnierza, kosmonautki i robotnika zdobi centrum Aktaszu.

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. tusiaiwojtek
    tusiaiwojtek (07.10.2009 23:04)
    nu daa...
  2. dino
    dino (18.09.2009 0:57)
    wot Rossija :)