Podróż Wieczny kochanek
Kocham Gdańsk. To w zasadzie naturalne – tu się urodziłam,
tu spędziłam zdecydowaną większość mojego życia, z tym miejscem związanych jest
wiele pięknych wspomnień. No i nie ukrywam, że właśnie z Gdańskiem wiążę swoją
przyszłość – w miarę możliwości do sędziwej starości :) No, ale muszę się
przyznać do pewnej słabości. Otóż nie do końca jestem wierna tej miłości.
Jasne, Gdańsk zawsze na pierwszym miejscu, ale… Jest jedno miasto, które
zawróciło mi w głowie od pierwszego wejrzenia. Miasto, które wciąż plącze się
po mojej głowie, powraca w najpiękniejszych snach. To dla niego wciąż wyrywam
się z Gdańska, powracam gdy tylko nadarzy się sposobność, bo nigdy nie mam go
dosyć. Mój niekwestionowany numer 2, mój tajemniczy kochanek to Rzym, Roma,
Wieczne Miasto.
Po raz pierwszy dotarłam do stacji Termini we wrześniu 2000
roku. Zaledwie rok później byłam już z powrotem. A później wielokrotnie –
przejazdem, na jednodniowy wypad, na kilka dni… Obecnie mam jedną z dłuższych
przerw. Za chwilę miną 3 lata od dnia, kiedy byłam tam po raz ostatni, więc
usycham z tęsknoty szukając sposobności. Wyrwać się… pojechać… polecieć…
cokolwiek, byleby znowu tam być.
Ciężko mi opisać jedną podróż do Rzymu – tak wiele musiałabym
pominąć… Dlatego zdecydowałam się na wielką kompilację. Może ktoś z Was planuje
podróż do Wiecznego Miasta i przydadzą mu się informacje zawarte poniżej…

Miasto turystów 2009-04-12
Zacznijmy od noclegów. Przerobiłam już większość możliwości. Był więc dwugwiazdkowy hotel w okolicach dworca Termini. O tyle ciekawy, że zajmował jedno z pięter kamienicy – piętro niżej był inny hotel, już z trzema gwiazdkami. Ten sam budynek, ta sama klatka schodowa, a nawet winda…
Nocowałam w zwykłym schronisku (BellaRoma) położonym jakieś 10 min marszu od Watykańskiej stacji metra. Wieloosobowe pokoje, wspólna kuchnia i łazienka. Do tego Internet i TV. A dwa piętra niżej w tej samej kamienicy… hotel.
Przerabiałam też nocleg w pseudo0schronisku. Tego sposobu akurat nie polecam. Pan naganiacz był z dworca Termini. Spotkał mnie i mojego kolegę z ogromnymi bagażami (Rzym był wówczas dla nas przystankiem na drodze do L’Aquila, gdzie mieliśmy przez rok studiować) baaardzo późno w nocy. Prawdopodobieństwo znalezienia taniej alternatywy było nikłe, a Pan używał nazwy „schronisko”. W rzeczywistości było to zwykłe mieszkanie w jednej z niedalekich kamienic, bez szyldu, bez recepcji (czy czegoś w tym stylu)… Towarzystwo delikatnie mówiąc średnie, a wszystko ramach tzw. czarnej strefy. Noc spędziłam z przysłowiową duszą na ramieniu.
Udało mi się nocować także w prywatnym mieszkaniu pewnej Rzymianki. Ciekawe przeżycie, koszty znikome a jedyny minus to fakt, że jej blok stał w jednej z zewnętrznych dzielnic.
Nocowałam na lotnisku Ciampino (bo polskie tanie linie (markę pominę milczeniem) przylatywały kiedyś po odjeździe ostatniego autobusu do centrum, więc trzeba było przeczekać do rana), na lotnisku Fumicino (bo innym razem tanie linie miały ogromne opóźnienie i zamiast wieczorem wylatywaliśmy nad ranem), na wspomnianej już stacji Termini (bo przyjechałam bardzo późno a wyjeżdżałam bardzo wcześnie), w parku koło zamku Anioła (gdy czekałam na otwarcie ulic Watykanu w dzień pogrzebu Jana Pawła II) i przed wejściem do Muzeów Watykańskich (w każdą trzecią sobotę miesiąca jest wstęp wolny, ale zwłaszcza w ten dzień ilość wpuszczanych osób jest mocno ograniczona). Każdorazowo była to na swój sposób niezapomniana przygoda. Co więcej czułam się bezpieczniej niż w pseudo-schronisku. Może to naiwne, ale nie boję się Włochów.
Miasto łasuchów 2009-04-12
Z czego słynie Italia? Oprócz niesamowitych widoków, zabytków, dzieł sztuki? Oczywiście z kuchni! Owszem w Rzymie są większe i mniejsze restauracyjki z hamburgerami, hot-dogami czy pieczonym kurczakiem (turysta – nasz Pan!), ale czy naprawdę warto wybierać się aż do Rzymu by skosztować takich „specjałów”? Obiecajcie mi, że będziecie się trzymali od nich z daleka. Kuchnia włoska jest na tyle różnorodna, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Polecam restauracyjki na Zatybrzu. Z dala od najbardziej uczęszczanych szlaków, mają przystępne ceny a jedzenie – palce lizać.
Na szybką przekąskę polecam pizzę al talio (dosłownie pizzę na kawałki – kupujesz kawałek pizzy, płacisz za jego wagę). Smaki pizzy są doprawdy różne, ale rozczaruje się ten, kto lubi pizze hawajskie. Żaden szanujący się Włoch nie położy na pizzy ananasa czy brzoskwini.
Warto też spróbować pieczonych kasztanów. Sprzedawane na wielu rogach ulic, prosto z patelni… z pieca… nie wiem jak nazwać tę konstrukcję, grunt, że specjał serwowany jest na ciepło. Dal mnie był to zupełnie nowy smak.
Obowiązkowym punktem jest drugie śniadanie na Campo dei Fiori. Świeże owoce prosto ze straganu spożywane w niezwykłej atmosferze panującej na placu, pod bacznym okiem Giordano Bruno, smakują jeszcze lepiej niż zwykle.
No i w końcu kawa! Ta prawdziwa, włoska! Polscy kawosze mogą się zdziwić. Espresso serwowane w maleńkich filiżaneczkach, mega mocne. Obowiązkowo dostajemy kubek wody do popicia. Cappuccino też w niczym nie przypomina tego polskiego w proszku (jest oczywiście dużo lepsze). Mój osobisty faworyt to cafe latte. Pewnie dlatego, że jest najsłabsza z tych trzech.
Wypadałoby jeszcze polecić coś dla wielbicieli łakoci. Ze wszystkich moich pobytów we Włoszech wyniosłam przekonanie, że najlepsza jest włoska bożonarodzeniowa baba (panettone). W sklepach różnorodne panettoni pojawiaja się już na dwa miesiące przed Wigilią a im bliżej magicznej daty tym większa powierzchnia należy do nich. Baby są niezwykle puszyste, delikatne i słodkie w sam raz. Producenci prześcigają się w pomysłach na dodatki, nowe smaki, ale zawsze panettone będzie miało dzwonkowaty kształt i typową dla siebie strukturę. Po nowym roku pannettoni giną… by powrócić w nieco zmienionej formie przed Wielkanocą. Podobne w smaku, choć już bez tak różnorodnych wariacji na temat, przybiera postać gołębicy (i pewnie dlatego nazywa się Colombina). Ale nie jest już takim hitem, bo w sklepach królują czekoladowe jajka z niespodzianką; od maleńkich po ogromne; od tanich po naprawdę kosztowne (a wszystko zależy od tego co może kryć się pod czekoladą).
Wśród włoskich deserów nie można nie wspomnieć o gelati. I tyle, bo smaku prawdziwych włoskich lodów nie da się opisać – tego trzeba spróbować.

Miasto piechura 2009-04-12

Miasto starożytne 2009-04-13
Dobrnęliśmy do najcięższej kwestii, bo jak tu opisać to wszystko co warto odwiedzić i zobaczyć? Jak wybrać by było dobrze, a jednocześnie by Was nie zanudzić (bo ja mogę dłuuuuugo opowiadać)…? Spróbuję opisać „mój Rzym”. To nie oznacza, że wszystkie z tych zabytków zwiedziłam. Niektóre z nich są na liście „to be done”. Żeby było dziwniej pierwsza a nich (z tych których nigdy nie zwiedziłam) jest budowla, która urosła do rangi symbolu miasta (no, może obok posągu wilczycy).Amfiteatr Flawiuszy, znany powszechnie jako Koloseum… Zbudowany w latach 70-tych I wieku n.e. był niejako przebłaganiem dla ludu za okrucieństwa Nerona. Stanął w miejscu sadzawki… basenu…powiedzmy zbiornika wodnego należącego do Domus Aurea. Tuż obok stał jeszcze ogromny posąg cesarza, który spalił Rzym i to temu posągowi amfiteatr zawdzięcza swoją popularną dziś nazwę. Posągu już nie ma, Koloseum zaś stoi opierając się trzęsieniom ziemi, grabieżom a obecnie dodatkowo hordom turystów. Oficjalnie został uznany za miejsce śmierci męczeńskiej pierwszych chrześcijan, ale pojawiają się głosy, że tak nie było, gdyż chrześcijanie ginęli w pobliskim Circo Massimo (o nim za chwilę). Jakby nie było, ja Wam o wrażeniach ze środka budowli nie opowiem. Może częściowo dlatego, że widziałam już analogiczne twory w Weronie czy Puli; z pewnością z powodu pomnych kolejek i niebagatelnego kosztu biletu wstępu (obecnie bilet łączony z Palatynatem to prawie 15 EUR od osoby); grunt, że nie udało mi się nigdy wejść na teren Koloseum. Było mi za bardzo żal czasu, który można poświęcić na coś innego, ale pewnie któregoś dnia…
Tuż obok Koloseum znajduje się źródło chyba największych rozczarowań turystów. Ten kto nigdy nie widział choćby zdjęcia z Forum Romanum, zapewne sporo sobie po tym miejscu obiecuje… wchodzi i oczom nie wierzy. Pozwólcie mi zacytować: „najbardziej zrujnowane ruiny”. Rzymskie Forum to nic innego jak kupa kamieni – a i tego niewiele pozostało. Na domiar złego nie ma żadnych makiet czy rysunków jak to kiedyś wyglądało. Przez to przeciętny turysta, nie posiadający bogatej wiedzy historycznej, nie daj Boże bez przewodnika uzupełniającego ten brak, tudzież taki co poskąpi bajońskiej sumy by kupić lokalną publikację na ten temat, widzi po prostu gruz. Przewodnicy oczywiście prześcigają się w kwiecistych opisach co i jak, ale większość przyjezdnych zamiast słuchać pstryka foty… z drzewkiem oliwnym, z jakąś ocalałą kolumną itp. Dla mnie Forum Rzymskie jest obowiązkowym punktem każdej wizyty, choć nie posiadam ani zbyt dużej wiedzy historycznej (ot taka przeciętna), ani ilustrowanego przewodnika, ani książeczki z obrazkami…Dla mnie Forum stanowi swoiste fotograficzne wyzwanie – za każdym razem staram się znaleźć nowy niesamowity głaz, który tym razem uwiecznię… No i chłonę tę historię – w końcu rzeczony gruz służy człowiekowi od ponad dwóch tysięcy lat.
Trochę mniej wymagający jeżeli chodzi o wyobraźnię i wiedzę historyczną jest górujący nad Forum Palatynat. Tutaj już za wstęp trzeba zapłacić (przypominam, że bilet jest łączony – ważny również na wejście do Koloseum, ale tylko przez 24 godziny. Mi ta informacja umknęła, więc Was uprzedzam), ale dzięki temu panuje tu większy spokój niż na dole. Uważam, że warto choć raz tu wejść. Po pierwsze dla widoków. Zupełnie inaczej wygląda Forum Romanum z lotu ptaka, można sobie więcej wyobrazić. No i spojrzenie z zupełnie innej perspektywy na Koloseum… PO drugie tutaj są już tablice, doskonale wspomagające wyobraźnię… są nawet narysowane fragmenty Forum… Po trzecie Palatynat jest lepiej zachowany – stoją całe ściany. Jest bardziej zielony, przez co jest tu bardziej rześko niż na dole w pełnym słońcu. Ogólnie jest po prostu ciekawszy.
Alternatywą jest „drugie form”. Zapomniane przez wielu – Forum Trajana. Znajduje się dokładnie po drugiej stronie Via dei Fori Imperiali. Z poziomu ulicy można oglądać część wykopalisk, ale całe ich bogactwo kryje się pod ziemią. Co do tego fragmentu starożytnego Rzymu to nie mam do niego szczęścia. A to remont, a to czasowe zamknięcie albo zwyczajnie nie mam czasu tam zajrzeć. Za to obejrzałam dokładnie stojącą obok Kolumnę Trajana, wzniesioną dla uczczenia zwycięstwa w Dacji z 112 roku. Kolumna jest bogato rzeźbiona – opowiada najważniejsze wydarzenia kampanii.
Hmmm… Nie chcę tu powiedzieć, że starożytne zabytki Rzymu są mierne. Jest pewne miejsce, gdzie ruiny nabierają realnych kształtów. To Ostia, Teoretycznie to już nie jest miasto Rzym, lecz starożytny port zaopatrujący stolicę. Ale polecam wycieczkę. Stosunkowo niewielu współturystów i ogromna powierzchnia starożytnego miasta do zwiedzania. Alternatywą jest Tivoli z willą Hadriana, ale to jeszcze przede mną.
Po powrocie do miasta ze Starożytnego Rzymu pozostaje jeszcze rezydencja Nerona – Domus Aurea i Termy Karakali (udostępnione do zwiedzania stosunkowo niedawno, wcześniej pełniły funkcję opery), a na końcu odpoczynek w Circo Massimo. Niewiele po nim pozostało, W zasadzie porośnięty trawą kształt, ale jest to miłe miejsce aby pospacerować czy posiedzieć sobie i nieco się wyciszyć po dniu pełnym wrażeń.

Miasto pierwszych chrześcijan 2009-04-13
Czysto teoretycznie mogłabym powrócić do kwestii Koloseum i miejsca kaźni pierwszych chrześcijan, ale tego nie zrobię. Wolę wspomnieć o Via Apia Antica – dawniej „królowa dróg” i główny szlak handlowy. Dziś ma znaczenie raczej turystyczne, choć i to nie do końca, bo mniej tu turystów niż w ścisłym centrum. Okolice Via Apia Antica to starożytne „miasto umarłych” czyli katakumby. Co za tym idzie, miejsce spotkań pierwszych rzymskich chrześcijan. Dziś udostępnione dla zwiedzających są trzy fragmenty – San Calisto (gdzie byli chowani pierwsi papieże), San Domitilla (z największym w całym Rzymie labiryntem korytarzy) i San Sebastiano (gdzie rzekomo byli przez pewien czas pochowani apostołowie Piotr i Paweł). Mój przewodnik szczególnie poleca te ostatnie. Rzeczywiście posiadają unikalne „okazy” w postaci trzech pogańskich grobowców. Na mnie jednak większe wrażenie wywarły San Callisto – może dlatego, że zwiedzałam je jako pierwsze i było to wówczas realizacją jednego z moich rzymskich marzeń. Dodam jeszcze, że brak tu jakichkolwiek makabrycznych doświadczeń. Ewentualne zachowane ciała zostały przeniesione do korytarzy, które nie są udostępnione dla zwiedzających. Wizyta ogranicza się do spaceru labiryntem podziemnych przejść i komnat, podziwiania wyrytych inskrypcji i symboli, zobaczenia skromnych kaplic, poznania samego systemu chowania zmarłych w ówczesnym świecie.
Aby dojechać do katakumb trzeba wsiąść w autobus numer 218 na placu San Giovanni In Laterano (od strony baptysterium). Tuż obok znajduje się tzw. Scala Santa, czyli święte schody. Teoretycznie mają to być schody, po których schodził Chrystus po wyroku skazującym go na śmierć. Dlatego zwyczajowo schody te pokonuje się na kolanach.
Ostatnim zabytkiem, o którym chciałam wspomnieć w tym „rozdziale” jest kościół San Clemente. Z zewnątrz może sugerować, że jest tylko kolejnym z dziesiątek innych w Rzymie, ale nie należy ulegać złudzeniom. Świątynia ma trzy poziomy i wszystkie trzy można zobaczyć. Kremowy budynek, który widać z ulicy to średniowieczna budowla z XII wieku. Pod jej posadzką kryje się wcześniejszy kościół datowany na koniec IV wieku. Schody we wschodniej części prowadzą jeszcze niżej ukazując ocalałe fragmenty domu zbudowanego po pożarze z 64 roku oraz świątyni staroirańskiego boga Mitry. San Clemente do dowód na ciągłość historii wiecznego miasta.

Miasto kościołów 2009-04-13
Podróż po rzymskich kościołach nie sposób nie zacząć od Bazyliki św. Piotra. Przez długie lata, a nawet wieki największy z kościołów katolickich, do tego zbudowany w miejscu pochówku św. Piotra… Dla Chrześcijan jedno z najważniejszych miejsc na świecie, dla wielbicieli architektury perełka, której nie można pominąć. Co warto wiedzieć? Że na prawo od wejścia znajduje się Pieta Michała Anioła; że na posadzce zaznaczone są długości największych kościołów na świecie – w tym gdańskiego kościoła Mariackiego; że na kopułę można wejść, by podziwiać niesamowity widok na miasto; że można zejść do podziemi, by złożyć hołd zmarłym papieżom; że baldachim nad grobem św. Piotra powstał ze złota zdobiącego niegdyś Panteon.
Ale państwo Watykan nie ogranicza się do Bazyliki św. Piotra i okolic. W Rzymie znajdują się jeszcze trzy inne bazyliki, zwane papieskimi, należące w całości do państwa kościelnego. Są to kościoły: św. Jana na Lateranie, Santa Maria Maggiore i św. Pawła za Murami. Moja ulubiona jest ta trzecia. Możliwe, że zrobiła na mnie największe wrażenie, bo była najmniej zatłoczona – trzeba oddalić się od ścisłego centrum by tu trafić. Na dziedzińcu stoi duży posąg patrona bazyliki otoczony bujną roślinnością. Ciekawe są mozaiki darowane w VI wieku przez Gallę Placidę (do Rawenny im daleko, ale i tak są wspaniałe). Możliwość zwiedzania w ciszy i spokoju, wszechobecna zieleń na zewnątrz i niesamowite dzieła wewnątrz w szczególny sposób skłaniają mnie do częstych powrotów w to miejsce.
Punktem obowiązkowym jest Bazylika Laterańska – siedziba papieży zanim stał się nią Watykan. Prowadzą do niej drzwi, które oryginalnie były wejściem do kurii z Forum Romanum. Oprócz pomnika „papieża – czarodzieja” Sylwestra I, który podobno klekoce kośćmi zapowiadając śmierć kolejnego papieża, w kościele znajdują się cenne relikwie – za ołtarzem przechowywane są głowy świętych Piotra i Pawła.
Na końcu chciałam wspomnieć o jeszcze jednym, nietypowym kościele. Niedaleko placu Barberini swoją świątynię mają bracia kapucyni. Obok znajduje się jeden z najbardziej makabrycznych zabytków Rzymu, zwany cmentarzem kapucynów. Kości 4 tysięcy mnichów zostały ułożone przez żyjących braci pod koniec XVIII wieku w ciąg kaplic. Każdy detal zrobiony jest z czaszek, obojczyków, piszczeli, żeber… Mówiąc każdy mam na myśli każdy: Ołtarze, krucyfiksy, żyrandole, świeczniki… Na wszystko spoglądają szkielety ubrane w habity kapucyńskie. Umownie można to nazwać „bogatszą wersją” naszej polskiej kaplicy czaszek.
Miasto sztuki 2009-04-13
Rzym jest bogaty w dzieła sztuki i na pewno nie będę ich tu z osobna wymieniać. Wieczne miasto nie może też narzekać na brak galerii czy muzeów. Najbardziej znane są oczywiście Muzea Watykańskie z eksponatami z każdej epoki i osławioną Kaplicą Sykstyńską. Na wizytę trzeba przeznaczyć cały dzień. Dal chcących trochę zaoszczędzić pieniędzy, ale nie wrażeń, polecam zwiedzanie w III sobotę miesiąca – zwyczajowo wstęp jest wówczas wolny, ale trzeba wstać rano, żeby załapać się na wejście.
Wielbiciele malarstwa muszą odwiedzić Galerię Borghese. Jej pinakoteka to jedna z najbogatszych kolekcji na całym świecie. Wybitne dzieła Rafaela, Perugina, Berniniego, Tycjana i innych i tylko 30 minut na ich obejrzenie (czas w pinakotece jest reglamentowany)…
Miasto fontann 2009-04-13
W Rzymie fontanny spotyka się niemal na każdym kroku. Są wśród nich te najsłynniejsze jak di Trevi czy Czterech Rzek z Piazza Navona, ale jest też cała masa takich, które nawet nie mają swoich nazw (albo i mają, ale żaden przewodnik o nich nie wspomina). U stóp Schodów Hiszpańskich stoi fontanna Barcaccia postawiona dla upamiętnienia ofiar powodzi, która miała miejsce w Boże Narodzenie w 1598 roku. W okolicy placu Barberinich można znaleźć dwa dzieła Berniniego – fontanna Trytona (na samym placu) i fontanna delle Api (fontanna pszczół – godła Barberinich). Na Piazza Navona mamy trzy fontanny – największa na środku to fontanna dei Quatro Fiumi (Czterech Rzek). Kolejne dzieło Berniniego z wkomponowanym egipskim obeliskiem sprowadzonym przez Innocentego X. Na południowym końcu placu jest fontanna Maura, a na północnym Neptuna.

Miasto placów 2009-04-13
Bez mała każdy plac w Rzymie ma swoją historię, a placów w mieście jest niemało. Największy jest chyba watykański św. Piotr. Z fontannami z obeliskiem, w okresie Bożego Narodzenia z tradycyjną szopką, wypełniony po brzegi ludźmi w każdą środę – podczas audiencji papieskiej i w południe w niedzielę - podczas błogosławieństwa urbi et orbi. Po prawej i lewej stronie placu stoją potrójne kolumnady, tylko pozornie chaotyczne. „W tym szaleństwie jest metoda”. Jeżeli chcecie się pobawić w „porządkowanie kolumn” poszukajcie na placu, niedaleko fontann metalowych punktów (wyznaczają ogniska elipsy) – gwarantuję, że nie zobaczycie ani jednej kolumny z dwóch tylnich rzędów.
Osobiście uwielbiam Campo dei Fiori z codziennym targiem kwiatowo-owocowo-warzywnym. Jednocześnie miejsce kaźni Giordano Bruno.
Monumentalny Piazza del Poppolo został stworzony by robić wrażenie. Jego główną zaletą jest wspaniały widok na Via del Corso aż po Piazza Venezia i pomnik Wiktora Emanuela.
Za tym ostatnim ukryty został Piazza Campidoglio. Obecny kształt zaprojektowany został przez Michała Anioła. Wejścia na Kapitol strzegą Kastor i Polluks. Po raz kolejny w jednym miejscu krzyżują się przeróżne epoki z historii miasta.
Miasto współczesne 2009-04-13
Rzymskie zabytki to nie tylko świadectwa historii. Wiele z nich jest ciągle żywych i żyje własnym życiem. Część, dla odmiany powstała w XIX-XX wieku. Podam dwa przykłady, ale na pewno jest ich więcej. Piazza Venezia to pierwszy z nich. Wybrana przez Mussoliniego na swoją siedzibę. Na początku XX wieku na placu wzniesiono Ołtarz Ojczyzny. Monument miał upamiętniać Zjednoczenie Włoch i pierwszego króla Wiktora Emanuela. Pomnik zaiste ogromny, ale… zasłonił Kapitol, przez co ten ostatni widać dziś tylko z jednej strony. Poza tym niewiele jest osób, którym się ogólnie podoba. Wielu dzisiejszych rzymian naśmiewa się z tego zabytku nazywając go „tortem weselnym” czy „maszyną do pisania” i mówiąc, że roztacza się z niego przepiękny widok na Rzym, bo „jedyny, na którym nie widać pomnika Wiktora Emanuela”.
Drugi z przykładów to Schody Hiszpańskie. Co prawda stoją w tym miejscu już od XIX wieku, ale pełnią dość istotną rolę w dzisiejszym Rzymie. I nie mam tu na myśli bycie głównym punktem spotkań i zawierania nowych znajomości, Schody Hiszpańskie wkradły się do świata mody – są tu organizowane prestiżowe pokazy najsłynniejszych kolekcji.

Miasto ciekawostek 2009-04-13
Co najbardziej lubię w Rzymie? To, że miasto jest ciągle żywe. Mimo natłoku turystów, życie mieszkańców toczy się swym rytmem. Uwielbiam zagłębiać się w uliczki (w tych starszych dzielnicach i w tych trochę bardziej współczesnych, choć nie za bardzo :P) z dala od utartych szlaków komunikacyjnych i podglądać to zwykłe życie, a przy okazji odkrywać co chwilę coś nowego. Wypisałam tu tyle zabytków, a to nawet nie połowa! A ile pozostało jeszcze przeze mnie nie odkrytych…
Co należy zrobić podczas bytności w Rzymie? Przetestować swoją prawdomówność przy Bocca Della Verita. Przypiąć kartkę z paszkwilem do posążku Pasquilino (tuż obok Piazza Navona). W Boże Narodzenie odwiedzić szopkę na placu św. Piotra. W Wielkanoc zobaczyć procesję związaną z obchodami triduum. W karnawale dać się obsypać konfetti przez dzieciaki, które co weekend wychodzą przebrane na ulice. W niedzielę odwiedzić pchli targ Porta Portese. A na końcu wrzucić monetę do Fontanna di Trevi, by móc zrobić to wszystko kiedyś jeszcze raz.Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Z dużym zainteresowaniem i sentymentem przeczytałem fajną, osobistą relację i obejrzałem ciekawe zdjęcia, Italia jest bowiem i moją kochanką. Miałem bowiem okazję spędzić w tym kraju 2 lata. Trochę mnie zaskoczyło, że pisząc o włoskiej kuchni pominęłaś tak ważny jej składnik, jakim jest wino i że wizyta na Forum Romanum była dla Ciebie rozczarowaniem. Ale cóż, de gustibus... Warto może poprawić dwie usterki w tekście. Mniejsza z nich to pominięcie rodzajnika we włoskiej nazwie Bazyliki św. Pawła za Murami, która brzmi "San Paolo fuori le Mura". Istotniejszym błędem jest nazwa jednego z rzymskich wzgórz - Mons Palatinus (wł. Il Palatino). Otóż po polsku nazywa się ono Palatyn, a nie Palatynat, który jest nazwą historycznego regionu w zachodniej części Niemiec. A tak w ogóle - podróż super i zasługuje na duży plus. Pozdrawiam serdecznie.
-
Dużo ciekawych informacji i ładnie pokazane.
Pzdr/bARtek -
Super relacja, dzięki.
Wiedziałam, że na Kolumbera można liczyć. Przeglądam już 4 relację z Rzymu i wszystkie doskonałe, dające wiele cennych informacji.
Pozdrawiam :) -
Dzięki za uznanie - opowieść prosto z serca :)
-
piękna opowieść :)
-
Zdjęcia z Ełku... Nie nie przeoczyłeś, ale jakoś niewiele tego.... W najbliższym czasie siądę to uzupełnię braki.
A Rzym... Gdyby to zależało tylko od moich chęci, to choćby i jutro :) -
No dobra Duzinek, to kiedy jedziesz do Rzymu? A co ze zdjęciami z Ełku, przeoczyłem?
-
Fakt, Aga napisała super relację i wysoko postawiła mi poprzeczkę :) Ale ja się tylko cieszę, że w tak krótkim czasie dostaliście podwójną dawkę mojego kochanego Rzymu.
Dzięki za ciepłe słowa, a wypadu do Italii mogę na razie tylko zazdrościć :)
A kwestię calcio pozostawię Wam, bo ja się tym kompletnie nie interesuję :P -
nie grozi, ja mam czerwono-czarne serducho, i tak już zostanie. Za tydzień moje kolejne odwiedziny San Siro :)
-
może kiedyś zostaniesz kibicem Lazio i będzie więcej okazji :))
-
wreszcie udało mi się przeczytać Twoją rzymską relację. Jednocześnie mogłem przenieść się do Wiecznego Miasta, oddając się lekturze dwóch relacji (również i Sagnes), zresztą obu niezłych (co zostało w kolumberowym konkursie docenione). Wiedziałem, a teraz jeszcze bardziej wiem :), że Rzym to wspaniałe miasto. Jak to się stało,że jeszcze tam nie byłem ? W przyszły piątek (08.05.) znów jadę do Italii, piąty już raz, i znów nie odwiedzę stolicy, mimo że relacje ku temu zachęcają. Coś Rzym mnie nie chce wziąć w objęcia :)
Co do Twojej relacji, jest niezła, pisząc, używasz serducha, a to dodaje emocji i kolorytu Twemu opisowi. Za to Cię lubię.
oczywiście obowiązkowo plus -
voyagerze, hun_atyllo - dzięki
-
@dino: 6 tygodni mam "odhaczone" w mieście meksyk:-) ale ciagle mi mało!:-)
-
To mnie na pewno przebiłeś :) Ja bym od biedy uzbierała 3-4 tygodnie :) Ale jeszcze wszystko przede mną
-
city_hopper - już Ci pisałem - nie ma problemu :))
-
a i jeszcze jedna uwaga - Rzym to miasto kotów: w Koloseum, Termach Dioklecjana, na Largo Argentina gdzie zabito Juliusza Cezara - mam też kilka zdjęć z nimi :)
-
w sumie to już mam chyba ponad 6 tygodniu spędzonych w mieście i najbliższej okolicy - niestety rozciągnięte w czasie na 24 lata :))
-
city_hopper - spoko i dzięki za plusika
voyager - jak zwykle na straży :)
dino - zazdroszczę dwutygodniowego pobytu, mój najdłuższy do tej pory to 3 dni... Fajnie, że dodałeś jeszcze kilka praktycznych informacji, mogą się przydać planującym wyprawę.
No i dzięki za plusika -
można zmienić !
-
dino, sorrki to miał być plus do Twojego komentarza, przepraszam za zamieszanie.
-
Pomyłka, miał być plus :-(
-
no to jest nas kilka osób, kóre kocha Rzym - ja i cała moja rodzina na przykład.
Pierwszy raz byłem w Wiecznym Mieście w 1985 roku i był to mój pierwszy wyjazd na
fascynujący wtedy dla Polaków Zachód. Spędziłem prawie dwa tygodnie w mieście mieszkając niedaleko Termini, ale w lepszym miejscu niż bezpośrednia bliskość dworca - na Via Manzoni.
Z mojej pierwszej wizyty pieszo poznałem miasto na tyle, że późniejsze razy były
zawsze udane. No, jest pewna trudność w jeżdżeniu samochodem, ale dzielnie sobie
radziliśmy - Polak potrafi łatwo dostosowac się do warunków - klakson był często używany :))
W tamtych odległych czasach miasto było chyba mniej zadeptane przez turystów, a ja byłem
na dodatek w sierpniu kiedy Rzymianie wyjeżdżają na swoje wakacje (nie rzymskie) i miasto "pustoszeje".
Via Appia trzeba przejść pieszo mijając kościółek Quo Vadis. Trudy takiej wyprawy
długo się pamięta - szkoda, że wzdłuż drogi nie ma tych życiodajnych studzieniek ze świetną wodą do picia.
Kościół San Clemente jest naprawdę wspaniały - mam kilka fotek wspaniałego sklepienia,
jeden z najstarszych rzymskich kościołów.
Ja polecam odwiedzenie San Pietro in Vincoli ze wspaniałą rzeźba Mojżesza Michała Anioła
tym bardziej, że jest ciekawie położony - przejście po schodkach z Via Cavour.
Na pizzę do Bufeto blisko Piazza Navona. Kiedyś przeczytaliśmy w przewodniku, że dobrze karmią. No i to prawda, czasem czeka się godzinę w kolejce, żeby zaprosili do stolika - moim zdaniem warto :)
Co do ciekawych okazji:
W Boże Ciało można uczestniczyć w procesji na Via Merulana pomiędzy Bazyliką Maggiore, a Laterańską co jest zasługą naszego papieża - wcześniej tego nie celebrowano.
I jeszcze jedna obserwacja - w Rzymie nie ma praktycznie dużych domów handlowych poza np. UPIMem przy Bazylice Maggiore, czy za murami za Bazyliką Laterańską i taka fajną rotunda w bok od Corso Vittorio Emanuele.
-
Dziękuję za plusiki. Pozwolę sobie wymienić panią i panów dobrodziejów: fiera_loca, kuniu, zfiesz i smyczek
-
No właśnie nie wiem - sam się wytłumacz :P
-
Dlaczego mnie tam jeszcze nie było???