Podróż Pyziakiem do Anglii
Sierpień 2008
W 2008 roku na urlop postanowiliśmy wybrać się do Chesterfield w Anglii, w odwiedziny do "szwagra" i jego rodziny. W planach było poznanie środkowej Anglii oraz kilkudniowa wycieczka do Szkocji ( te zamki ech...). Początkowo mieliśmy wybrać jako środek transportu samolot, którym mieliśmy dolecieć do Londynu, a stamtąd jakoś do celu... Ostatecznie niewiele z tego wyszło, ponieważ na ostatnią chwilę postanowiliśmy pojechać naszym autem.... i przy okazji po drodze zobaczyć to i owo. Nie było już czasu na dokładne planowanie, więc wstępnie nakreśliliśmy trasę, pobieżnie spisaliśmy kilka kontaktów na noclegi - naszym pierwszym zadaniem był dojazd z Poznania do Brukseli " na jeden raz". Tak więc kompletnie nieprzygotowani, z mglistym celem gdzieś u szczytu i bananem na twarzy ruszyliśmy w drogę.
Bruksela - pierwszy punkt programu :) 2008-08-05
Dzień pierwszy:)
Po wyjechaniu z Polski ( z Poznania do Świecka jechaliśmy 3h z powodu korków i innych dziwnych historii drogowych...) byliśmy JUŻ zmęczeni i odliczaliśmy kilometry do celu.. jednak niemieckie autostrady od razu dodały nam skrzydeł i o wiele fajniej się jechało - mogliśmy nasze maleństwo "rozbujać" aż do 170 km/h :D (ale tylko chwilowo bo zbankrutowalibyśmy na paliwie..pyzio zaczął nieźle ssać... ). Gdzieś w okolicach Zagłębia Ruhry zatrzymaliśmy się w małym miasteczku, z niemałym trudem udało nam się znaleźć kafejkę internetową i zrobiliśmy rezerwację noclegu zgodnie z planem w Brukseli.
Do stolicy Europy wykończeni dotarliśmy ok 22. Zamieszkaliśmy w komfortowym hotelu w samym centrum miasta - udało nam się załapać na świetną okazję cenową - z widokiem z jednej strony na Sheraton chyba, a z drugiej na przepiękne okna skąpane w wielokolorowych kwiatach jakiejś kamienicy po drugiej strony ulicy ( zresztą mojej nieskrywanej zazdrości przez cały pobyt). Następnego dnia wybraliśmy się na pieszą wycieczkę po Brukseli, która dodatkowo była rozpieszczona przez fantastyczną pogodę - bezchmurne niebo i prawie 30C. Problem był tylko jeden - jeszcze kilka dni wcześniej nie uwzględnialiśmy tego miasta w planach więc nic o nim nie wiedzieliśmy,nie wspominając nawet o tym, że nie mieliśmy żadnego przewodnika ani nawet mapy... na szczęście obsługa hotelowa była tak miła i spostrzegawcza, że podsunęła nam niewielki przewodnik z mapą, wg którego ostatecznie poznaliśmy naszą wspaniałą europejską stolicę:D
Pierwsze zdjęcia z hotelowego okna:)
Centrum... 2008-08-06
Dzień drugi:)
Plac Męczenników (Place des Martyrs), Wielki Plac (Grand Place), kościół Notre Dame du Sablon, katedra św. Michała i Guduli (Cathédrale Saints-Michel-et-Gudule), i parę innych miejsc..
Atomium 2008-08-07
Dzień trzeci....
Niestety bardzo szybko musieliśmy pożegnać się z Brukselą, mieliśmy do pokonania jeszcze niezły kawał drogi... Nie da się zobaczyć nawet połowy tego miasta przez te chwilę, którą mieliśmy, więc na koniec zamiast zajmowania się rzeczą oczywistą, z której większość z nas kojarzy Brukselę, postanowiliśmy porzucić politykę na rzecz gospodarki i nauki, i odwiedziliśmy Atomium:)
Nie mogło być jednak zbyt pięknie.. "ten dzień przywitał nas ulewą"...
Rano uraczyliśmy się śniadaniem kontynentalnym, haha, szybko wymeldowaliśmy, zapłaciliśmy nieziemską cenę za parking (!!!) i ruszyliśmy w stronę dziwnego punkciku na mapie..
Dłuuuuuga droga do celu.. 2008-08-07
Ok. 14 ruszyliśmy w dalszą drogę - ku przeprawie na wyspy... i nie mogło obejść się bez kłopotów - mieliśmy niezły problem z rezerwacją na przeprawę, najpierw zablokowało nam kartę kredytową, a potem były jakieś problemy z serwerem... czyli znowu nie mieliśmy nic przygotowane.. W kiepskich nastrojach dotarliśmy do Dunkierki gdzie udało nam się znaleźć.. McDonaldsa z Wi-Fi !! Nareszcie zrobiliśmy rezerwację - zamiast promu wybraliśmy eurodziurę ( Eurotunnel) - wyszło taniej; zjedliśmy coś ( była niedziela i nie znaleźliśmy nic innego co byłoby czynne) i podładowaliśmy telefony, kompa i aparat:) W związku z tym, że było popołudnie, a przeprawa miała odbyć się dopiero o północy, poszliśmy na spacer w kierunku wewnętrznego portu, który mieścił się niedaleko centrum handlowego w którym przebywaliśmy.
Miła odmiana pogody do tej sprzed kilku godzin w Brukseli :)
EuroDziura :D 2008-08-07
Przed zachodem słońca znów trzeba było wsiąść do auta i ruszyliśmy w stronę Calais zbadać teren:) Stamtąd miała zacząć się przejażdżka koleją pod kanałem La Manche. Mieliśmy jeszcze dużo czasu, więc postanowiliśmy zajrzeć do samego Calais. Miasteczko jest małe, więc nie mieliśmy problemów z dotarciem do jego centrum oraz miejskiego ratusza, schody zaczęły się kiedy mieliśmy stamtąd wyjechać i znaleźć drogę do terminala...
Calais zrobiło na nas niesamowite wrażenie - z racji tego, że była niedziela, było kompletnie puste, po drodze spotkaliśmy kilka osób i widzieliśmy zaledwie kilka przejeżdżających samochodów ;)
Pod wodą 2008-08-08
Po dość uciążliwym błądzeniu w nocy w poszukiwaniu przeprawy przez La Manche udało nam się dotrzeć do terminala ( kto jechał ten wie, że jest banalna w odnalezieniu, zmyliły nas światła na wiaduktach - inny świat :P). Odprawa przebiegła sprawnie, natomiast oczekiwanie na wjazd do pociągów to dopiero ćwiczenie na cierpliwość ;)
Krótka chwila na odpoczynek przed jeszcze wieloma kilometrami drogi... większość pasażerów pociągu podczas przejazdu (30 min.) spała - po "załadunku" było już grubo po północy..
U celu - Chesterfield 2008-08-08
Na dzień dobry, a właściwie dobranoc......przywitał nas deszcz..... jesteśmy w Wielkiej Brytanii, hurra!! Niezrażeni aurą, grzecznie przykleiliśmy naklejki na reflektory i, początkowo żółwim tempem, ruszyliśmy na podbój lewostronnego ruchu drogowego...
Ok. 10 rano kompletnie wykończeni dojechaliśmy do rodziny w Chesterfield.. Spędziliśmy tam kilka fajnych prawdziwie angielskich deszczowych dni, podczas których tylko w jeden dzień dało się normalnie wyjść z domu :P
Po kilku spokojnych dniach odpoczynku ruszyliśmy dalej w trasę. Ostatecznie zrezygnowaliśmy z wyprawy w stronę Szkocji i pojechaliśmy na kilka godzin, ku mojej ogromnej radości, do Manchesteru, którego głównym i w zasadzie jedynym punktem programu było obejrzenie stadionu Manchester Utd - Old Trafford.
Gdy sportowe emocje opadły pojechaliśmy do Liverpoolu, a stamtąd do Southport, gdzie zostaliśmy do następnego dnia. W nocy była ulewa....
Ładna pogoda!! 2008-08-12
Coś nowego - pierwszy raz w czasie pobytu w Anglii ujrzeliśmy słońce - obudziło nas z samego rana i wygoniło nad morze :) Pech chciał, że zapomniałam naładować akumulatora w aparacie... w końcu trzynasty...
Mmmmm.... wreszcie mogliśmy się trochę wygrzać w słoneczku i pospacerować po plaży.... ale uwaga pod nogi! Po tak dalekim odpływie pozostałości po tym, co normalnie żyje w wodzie, nie były zbyt apetyczne... :P
Błogie leniuchowanie niestety dość szybko trzeba było skończyć i ruszyć w dalszą drogę - przed nami jeszcze kilka godzin jazdy...
Herbatka u Królowej 2008-08-14
Późnym wieczorem dotarliśmy do małej miejscowości pod Londynem...
Ze względów finansowych zdecydowaliśmy się na nocleg poza stolicą - wybraliśmy mały, niedrogi hotelik w Enfield. Taki sobie niewielki domek jednorodzinny, z malutką recepcją......gdzie każdy pokój miał dużą sypialnię, kominek, 32" telewizor, wyrafinowane meble, ogólnie wystrój jak z miesięcznika wnętrzarskiego i "wypasioną" łazienkę, z dużą narożnikową wanną, ale .... bez drzwi!!! Trochę nas to zszokowało, ale coż - zawsze coś nowego :) A rano odkryłam boski ogród....
Nazajutrz zgodnie postanowiliśmy, że będziemy korzystać z dobrodziejstw rewelacyjnie rozwiniętej komunikacji publicznej (polecam zaopatrzenie się w Oyster Card) - uradowani mogliśmy w końcu odstawić Pyzia na parking:) Od hotelu mieliśmy jakieś 10 min drogi pieszo do podmiejskiego pociągu, a ze stacji, na której wysiadaliśmy, od razu do samego centrum zabierało nas metro - cała trasa zajęła jakieś pół godziny :)
I znów ta pogoda...."czasem słońce, czasem deszcz" i jak tu się ubrać?!
Wszystko co dobre szybko się kończy... 2008-08-15
....i trzeba wracać do domu :(
Ok.10 rano opuściliśmy Enfield - założenie było takie, że jedziemy do Polski "na raz", w końcu jest 2 dwóch kierowców, a ja w Angli nie odważyłam się wsiąść za kółko, więc wreszcie mogłam się wykazać :D
W drodze powrotnej skorzystaliśmy z przeprawy promowej z Dover do Dunkierki - na pożegnanie otrzymaliśmy piękną, słoneczną pogodę, więc jazda pociągiem pod kanałem La Manche, mimo że szybsza, wydała się nam kiepskim pomysłem... i nie żałowaliśmy - mogliśmy do woli powygrzewać się na słońcu i korzystać z ostatnich chwil urlopu.
No i pojechalismy jeszcze z portu promowego do samej Dunkierki - tym razem skierowaliśmy się w stronę przeogromnej plaży nad którą rozciągało się miasto. Trafiliśmy akurat ma jakieś święto, gdyż z opustoszałej Dunkierki, jaką widzieliśmy w drodze na wyspy, zmieniła się w tętniące życiem miejsce, pełne ludzi. Było już popołudnie, promenadą ledwo dało się przejść, załapaliśmy się nawet na niewielki koncert jakiejś lokalnej grupy rockowej - dawali radę! Tylko przy samym morzu było spokojniej... Tak nam się podobało, że dość mocno się zasiedzieliśmy - już prawie zachodziło słońce... czas wracać do domu!
Home, sweet home ;) 2008-08-16
.... kompletnie wykończeni, w okolicach południa dojechaliśmy do Poznania... Dumni, że daliśmy radę dojechać bez noclegów przez pół Europy, zapadliśmy w natychmiastowy sen, w którym widzieliśmy niemieckie autostrady...
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
..i dotarłam z Tobą do końca Twojej podróży i bardzo mi się podobało....i pozdrawiam serdecznie...
-
Fajna wyprawa w znajome mi miejsca :) Dużo udało się zobaczyć :) Bardzo łądne fotki! Pozdrawiam :)
-
Cześć Karolino,
czy podczas przenoszenia zdjęć po wyborze podróży wybrałaś też odpowiedni punkt? Jeśli nie, to właśnie w ten sposób należy przeprowadzić całą operację.
Powodzenia!
Kolumberki -
...fajnie mi się czytało relację i oglądało zdjęcia!
...ciekawe są te ze stadionu "Czerwonych Diabłów", ...to taki przyczynek do sytuacji naszych ekstraklasowych, pożal się Boze, klubów. W nich raczej dąży się do ukrywania wszystkiego...
...ale to zupełnie inna historia ... :-(( ... -
...zdublowałam zdjęcia z profilu do podróży niestety... więc część jest podwójna.... jakiś pomysł jak przenieść zamieszczone wcześniej zdjęcia do TEJ podróży? opcja "przenieś zdjęcia do innej podróży" nie działa.. :(
-
hehe, dziękuję :) miło wiedzieć, że się podoba :) a z tymi zdjęciami to chyba ja coś nakręciłam...
-
...wydaje mi się, że Kolumber niektóre plusy brukselskie, z wczoraj, wziął i pożarł, co jest oczywiście niedopuszczalne w stosunku do stolicy Europy..
...nic to! ,,,nie damy się! -
to stawiam pierwszego plusa i czekam na ciąg dalszy ;) fajna wyprawa i zabawna relacja (czyżby znowu lało?) - najbardziej spodobał mi się hotel z widokiem na sheraton - to jest coś ;)