2009-10-08

Podróż Indie

Opisywane miejsca: Indie, Bangalore (269 km)
Typ: Album z opisami

Dla większości Indie to Tadż Mahal w Agrze i rezydencje maharadżów w Radżastanie. Czyli północ. My na przekór wybraliśmy bezdroża indyjskiego południa.I był to strzał w dziesiątkę.  

 

Na południu jest wszystko, z czym obcokrajowcom kojarzą się Indie; kobiety w kolorowych sari, mężczyźni w białych koszulach lub w bawełnianych portkach omotanych między nogami jak pielucha. Świątynie różnych wyznań, święte krowy i świątynne słonie. Są pałace i koszmarne slumsy. A wszystko skąpane w tonach wszechobecnej muzyki z Bollywood i zapachu masali połączonej z wonią jaśminu i smrodem ulicy.

  • Pałac maharadżdy w Majsurze przyciąga zachodnich turystów i pielgrzymów.
  • W cieniu pałaców toczy się biedne, codzienne życie: prasowacz cały dzień zarabia na miskę ryżu ...
  • ..., a wieśniak przegania bydło przez główną drogę
  • Pranie robi się w rzece. Kosmetycznym hitem Indii jest używane do prania, nietonące mydło.
  • Najpopularniejszy, bo i najbardziej pojemny, środek tutejszego transportu - ciężarówka.
  • Za drobną opłatą (dla właścicieli) i banana (dla słonia) świątynny słoń z kompleksu Widżajanagar położył Oli trąbę na głowie.
  • Ołtarz w tybetańskim klasztorze Namdorling Nyngmapa w miejscowości Nisargadhama.
  • Mnisi z Namdorling gawędzą przy bramie
  • Herbaciane pola w okolicy Munnaru.
  • na targach przy plażach kupuje się, niemal prosto z łodzi, świeżo złowione ryby, langusty i homary
  • Słynne na całym świecie chińskie sieci w Koczin.
  • Na rozlewiskach Kerali (tzw. backwaters) podstawowym środkiem transportu są tradycyjne łodzie.
  • Luksusowe łodzie z kilkoma sypialniami, kuchnią i łazienką pływają po rozlewiskach Kerali.
  • W Kerali rządzą komuniści i widać to na każdym kroku.
  • Takie slumsy powstają w Indiach nawet w ciągu jednej nocy.
  • W kompleksie świątyń Patadakal, 120 km od Hampi, wciąż trzymany jest ogień u stóp świętego byka.
  • Z7103125x

Gdziekolwiek nie wylądowałoby się w Indiach, pierwszym szokiem jest ulica. Nawet w uważanym ponoć za najczystsze indyjskie miasto Bangalore, skąd my zaczynamy podróż. Królują tu pył, spaliny i wilgoć, tworzące lepką powłokę, która natychmiast pokrywa każdego od stóp do głów.

Ulica miejska różni się jednak od wiejskiej. Na miejskich prym wiodą ryksze o napędzie motorynek. Wypuszczają z rur wydechowych kłęby czarnego dymu. Zwłaszcza na światłach, gdzie rykszarze zbierają się całymi stadami przed samochodami i ciągle podkręcają gaz, by ruszyć niczym szarańcza, gdy tylko się pojawi zielone światło. Prawie zawsze któraś z ryksz się zasapie i zgaśnie, tamując ruch. Tamującego ruch rykszarza można niemiłosiernie obtrąbić, ale nie wolno go zrugać czy, co gorsza, potrącić, bo wtedy solidarnie pozostali rykszarze rzucą się na samochód szkodnika. - Czeka cię, bracie, lincz - słyszymy od znajomego, który w Indiach pracuje od kilku lat.

 

Ciąg dalszy relacji z podróży Aleksandry i Jacek Pawlickich (na serwisie logo24

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż