O tej podróży zaczęłam marzyć 5 lat przed wyjazdem... Nie tylko marzyć, ale też zbierać materiały, szkicować plan podróży, szukać ciekawych miejsc. Co rok myślałam że jadę, ale potem okazywało się, że jeszcze nie przyszedł czas. Ale nie poddawałam się: jako niepoprawna optymistka mówiłam sobie: to co fantastyczne lepiej mieć przed niż za sobą, więc cieszyłam się że Sycylia na mnie czeka..

To podróż - wyprawa samotna (bo "meglio soli che mal accompagnati...), spać miałam głównie w schroniskach młodzieżowych, poruszałam się autobusami, rzadziej pociągiem no i pieszo, pieszo, pieszo. Interesuje mnie głównie kraj, ludzie, życie, język, zwyczaje, ulica, domy, tajemnica, morze, słońce... Zobaczyć, dotknąć, poczuć, dojść, obejść, przejść...

To podróż nie po to, żeby poleżeć na plaży. Kąpałam się w morzu trzy razy w ciągu dwu tygodni, kilkanaście minut, potem ręcznik i dalej oglądać dziwy. Trochę żal i nie można tego nazwać odpoczynkiem, ale nie miało być lekko!

14 dni to dużo, ale nie dość dużo, żeby nie pędząc, a smakując wrażenia móc objechać Sycylię, zaglądając w najciekawsze jej zakątki. Stąd decyzja o pozostawieniu jej części północno-wschodniej (Catania, Taormina, Siracusa, isole Eolie)  na kiedyś, później, wychodząc z założenia że tam jest łatwiej dojechać, nawet odwiedzając Kalabrię. Postawiłam na zwiedzenie głównie zachodniej, na ogół mniej odwiedzanej części Sycylii, wyspy Egady oraz wymarzoną Pantellerię, oraz jej południowo-wschodni cypel i Noto, robiąc stamtąd wypady do Raguzy i Modyki. 

14 dni na Sycylię to za malo... Nie zobaczyłam wszystkiego, sara per un'altra volta... Ale dotknęłam, posmakowałam i teraz co chwilę przychodzi na mnie sycylijska nostalgia... 

Dwa tygodnie przed wyjazdem zaczęłam pisać bloga, w którym następnie podczas podróży zapisywałam dzień po dniu wrażenia na bieżąco, a po powrocie przeniosłam te zapiski, jako Dziennik Podróży do galerii, utworzonej ze zdjęć zrobionych podczas wyjazdu.  Tam znajduje się dużo więcej zdjęć i opisów z podróży, tutaj daję jedynie te najciekawsze i streszczenie Dziennika Podróży, radzę jednak zajrzeć po więcej do galerii.

Pierwszy wpis do dziennika, jeszcze przed wyjazdem, był taki:

To będzie dziennik mojej podróży, którą zaczynam za dwa tygodnie. Sposób przekazania wrażeń najbliższym, przyjaciołom, znajomym, uczniom. Mam nadzieję, że to się uda. Mam nadzieję, że codziennie, lub prawie codziennie będę mogła korzystać z internetu aby na bieżąco dodać tutaj moje notatki. Może dzięki temu w tej samotnej podróży nie będę taka bardzo sama:) Kiedy wrócę, ten dziennik stanie się częścią galerii, którą opracuję już po powrocie.

  • Sicilia1

Za godzinę wychodzę z domu, jadę do Krakowa, a stamtąd jutro 20 minut po północy mam samolot do Palermo. W Palermo będę ok wpół do trzeciej, no i zacznie się chyba najtrudniejszy dzień - bez spania, kimanie do rana na lotnisku, a potem łażenie po miescie ziewając. Ale jakoś to pójdzie, miejmy nadzieję...

W schronisku powiedzieli, że dostanę miejsce po południu, a więc nie ma się co spieszyć. Można pojechać pociągiem do Palermo chyba koło szóstej, ale nie bardzo mi się ten pomysł podoba, wolę poczekać na pierwszy autobus o 7 rano, w ten sposób pojadę (z przesiadką) prosto do Ostello. Zostawię bagaże i - miejmy nadzieję - uda się dostać do łazienki...

Nocny lot to nie problem (jak zwykle, mimo nocy, z nosem w oknie, a najpiękniejsze były światła Neapolu z góry - jak jakaś dekoracja złocona -szkoda ze nie przygotowałam aparatu), najgorsze jest czekanie na lotnisku wśród sporej grupy kimających Polaków od trzeciej w nocy do pierwszego autobusu.

Ale potem już było super, bo kierowca wiózł mnie autobusem, mnie jedną jedyną, a ja otwierałam buzię z emocji, widząc te widoki - z lewej morze, z prawej góry! Z wrażenia zapomniałam, że chciałam skłonić głowę w miejscu zamachu na sędziego Falcone...

W Palermo  miałam zarezerwowane łóżko w schronisku młodzieżowym Baia del Corallo w pokoju dwuosobowym, zgodnie z korespondencją mogłam liczyć na łóżko dopiero po południu, ale na szczęście od razu rano dostałam klucz do pokoju z łazienką dosłownie na brzegu morza! Czyli, mogłam się od razu rozpakować, wykąpać... Teraz marzy mi się, żeby nikt mi nie przybył do pokoju... 

Nie wiem jak będę spać, tak to morze szumi! Morze, to nie znaczy piasek na plaży, o nie. To są same kamienie, głazy, wielkie bloki skalne, małe skałki. A po drugiej stronie zatoki północna dzielnica Palermo - Sferracavallo, przepiękna zatoka. I góry dookoła, ale takie jakieś nie nasze góry, jakieś inne...

Odpoczęłam trochę i jadę przywitać się z Palermo...

  • Domki schroniska
  • Ostello Baia del Corallo, Sferracavallo, Palermo
  • nabrzeże na terenie Ostello
  • Widok na zatokę Sferracavallo
  • kamienie nabrzeżne i Sferracavallo w oddali
  • widok ze schroniska
  • ścieżka na brzegu morza
  • spojrzenie na zatokę z brzegu
  • widok na Sferracavallo wieczorem
  • bogata roślinność na terenie Ostello
  • furtka i schodki przy Ostello
  • opuncje na tle jednego z domków
  • Ostello, mój pokój

Palermo czyli za Kartagińczyków Panormos (port)

Goethe nazwał zatokę Conca d'Oro, gdzie usytuowane jest Palermo "najpiękniejszym przylądkiem świata..."Jest to miasto kontrastów i niespodzianek, gdzie góry otaczają zatokę, zachwycają arabskie, normańskie, średniowieczne i barokowe budowle i przepiękna zieleń parków, ulic i podwórek. To miasto, gdzie duma i wyniosłość stoi obok biedy i fantazji, gdzie w wielkomiejskie ulice zaglądają ogromne statki z portu, gdzie zaniedbanie stoi obok elegancji i śródziemnomorskiej estetyki i wdzięku, a poczucie piękna często zakłóca dysonans biedy i zniszczenia, gdzie obok starannie rekonstruowanych budowli straszą dziury po bombardowaniach z czasów II wojny ...

Widac jednak, jak to miasto podnosi się, zaczyna dbać o siebie, walczy - idzie ku dobremu... I tak trzymać! 

Cały dzień chodziłam po Palermo i napawałam się nim, i stwierdziłam, że nastawiłam się na dużo gorzej, a nie jest tu ani tak brudno, ani tak głośno, ani tak nieporządnie jak opowiadają... Fakt, bywają śmieci na ulicy - ale te i u nas, niestety, bywają... Wiele zabytkowych kamienic jest w trakcie remontu, to bardzo pozytywne, choć oczywiście, utrudnia życie...

Natomiast ruch, masa samochodów, samochody parkujące na przystankach autobusowych, autobusy mijające sie o milimetry, zakręcające w miejscach, gdzie maluch by się nie zmieścił, to robi niesamowite wrażenie. I oni jakoś to całkiem cierpliwie znoszą. Nikt na nikogo się nie wydziera, no, najwyżej trąbią, ale to robią bez przerwy - żeby uprzedzić jadącego z przeciwka, żeby pozdrowić znajomego czy ładną dziewczynę... Na ulicy pomagają sobie wzajemnie, autobus przepuszcza skuter, czasem ktoś jedzie pod prąd, tego też puszczają, uśmiechając się, że sobie poradził... Korki są straszne, tłok na  ulicach ogromny, ale nie zauważyłam ani jednej stłuczki, ani jednej awantury - w trudnej sytuacji po prostu wszyscy się śmieją...

Nogi mnie bolą potwornie, nie mam siły zejść zanurzyć choćby nóg w morzu... Mimo nieprzespanej nocy do wieczora chodziłam po mieście. Jest ciepło - jakieś 25 stopni, słonecznie, ale nie za gorąco. Mam przed sobą naprawdę masę wspaniałych wrażeń! Zorientowałam sie już w ogólnym układzie miasta. Zaraz pewnie padnę i będę spać do rana... 

  • Palermo kościół San Cataldo
  • katedra w stylu normańskim
  • katedra, fragment
  • posąg przed katedrą
  • Piazza Quattro Canti, fragment
  • Quattro Canti i Via Emmanuele
  • Teatro Massimo
  • kolorowe kamieniczki
  • dumna i wyniosła
  • piękne kamienice
  • zachwyca mnie prostota stylu
  • sycylijski urok
  • Palermo, uliczka w dzielnicy La Calsa
  • Palermo, pracownia ceramiczna
  • Palermo, charakterystyczny widok
  • style i wzory przeplatają się
  • Plac J.Cesara przed dworcem kolejowym
  • Kościół Świętego Franciszka
  • olbrzymy na ulicy
  • Antica cravatteria
  • trzeba czekać...
  • szczegół:)
  • Palermo, w porcie
  • wędkarze
  • las łodzi na tle Monte Pellegrino
  • łodzie, łódki...
  • ten koń ciężko pracuje...
  • "uliczny statek"
  • jeden z parków
  • to chyba młody platan?
  • zielony ogród

Monreale znajduje się na na stokach Monte Caputo 8 km od Palermo. Po drodze, oraz z miasteczka można podziwiać Conca d'Oro, urodzajną równinę między morzem a górami.

Miasteczko powstało w XII w. na miejscu dawnej osady arabskiej a jego największym skarbem jest przepiękna normańsko-sycylijska katedra ufundowana w 1174 e. przez Wilhelma II Sycylijskiego, ozdobiona mozaikami bizantyjskimi, z bogatym wyposażeniem; pozostałości klasztoru Benedyktynów z tego okresu z oryginalnymi krużgankami złożonymi z 216 filarów. 

Wreszcie wyspana spędziłam dziś dzień na zwiedzaniu Monreale - miejscowości pod Palermo - a raczej nad - gdzie na dziedzińcu katedry znajdują się przepiękne arabskie krużganki, każdy inny, a sama katedra jest wewnątrz jedną wielką ikoną...

Na pętli autobusowej w Sferracavallo czekałam  rano na  odjazd autobusu obserwując kierowcę, który nie mógł się opanować chęci pogawędzenia ze ślicznymi polskim dziewczynami (przyleciałyśmy tym samym samolotem, i spotkałyśmy się na nowo w ostello). Kiedy autobus ruszył, dziewczyny stały przy kierowcy i cały czas trwała pogawędka - pod tabliczką "nie rozmawiać z kierowcą". Na  kolejnym przystanku autobus zablokował ruch, nie mogąc zajechać na przystanek, zajęty całkowicie przez parkujące samochody. Wypuścił dziewczyny, pokazując im bar za przystankiem, te pognały do tego baru, a samochody za autobusem czekały. Trwało to długo, kierowca kilka razy zatrąbił, ale stał cały czas aż po ponad 5 minutach dziewczyny wróciły z biletami, tłumacząc, że była kolejka... Dopiero wtedy autobus, oraz wszystkie inne pojazdy za nim ruszył dalej... 

Ponieważ autobus z Palermo miał opóźnienie z powodu wielkiego korku przy wyjeździe z miasta (w niedzielę?!?), dojechałam do Monreale dokładnie wtedy, kiedy zamknięto katedrę. Dlatego najpierw napawałam się bogactwem krużganków na dziedzińcu katedry, potem poszłam na długi spacer po miasteczku, zjadłam pizzę (taką sobie, nic specjalnego), napiłam się wina i wróciłam do katedry po dwu godzinach - ale warto było! Chodziłam po mrocznym wnętrzu z głową w górę a Pantokrator spoglądał na mnie z góry surowo...

Po powrocie z Monreale wsiadłam w autobus wycieczkowy i jak nigdy dałam sie wozić po trasach godnych zobaczenia i oglądałam Palermo z przewodnikiem. Dzięki temu wiem, gdzie mniej więcej co się znajduje i będę umiała lepiej poruszać się po mieście, wiem gdzie chcę sama dojść, co jeszcze zobaczyć... Tu gdzie tak wiele jest do zobaczenia, warto dać się oprowadzić, tym bardziej, że w ten sposób można jednocześnie i oglądać miasto, i odpoczywać.

Jutro chcę wreszcie zanurzyć się w morzu, które mi tu szumi pod oknem, a ja jeszcze nie poczułam jakie jest ciepłe, bo wracam do domu po ciemku a rano pryskam zwiedzać. Schronisko jest przepięknie usytuowane, jednak ma jedną wadę - przy tutejszym ruchu do centrum jedzie się naprawdę  długo... 

Ze zdziwieniem stwierdzam, że Palermo jest całkiem inne niż myślałam. Mniej egzotyczne, bardziej zielone, spokojniejsze niż mi się wydawało... ktoś mi powiedział, a może gdzieś czytałam, że nie ma tu zieleni - a ja zachwycam się przepięknymi parkami, ogródkami przed domami, zielonymi ulicami i tą całą zielonością. Widziałam nawet ogromne drzewo datury!

Niezmiennie zachwycam się umiejętnościami tutejszych kierowców i nawet z korków korzystam, przyglądając się ulicznym scenkom. To moje gapienie się na wszystko i wszystkich kiedyś źle się skończy, ale dla mnie to jest sens wędrowania - zmieszanie się z ludźmi i próba zrozumienia ich sposobu myślenia, ich zachowania w każdej sytuacji, ich zwyczajów.

  • Port w Palermo z przedmieść Monreale
  • Conca d'Oro za dachami Monreale
  • miasteczko opiera się na skale
  • katedra w Monreale
  • Katedra, fragment
  • postać przed katedrą
  • postać przed katedrą
  • krużganki okalają prostokątny dziedziniec
  • katedra od strony dziedzińca i krużganków
  • dziedziniec i krużganki
  • tu czas płynie powoli
  • każdy krużganek jest inny
  • bogactwo krużganków
  • studnia
  • studnia
  • dziedziniec zza krużganków
  • różne style krużganków
  • przepiękne zdobnictwo
  • Adam i Ewa
  • Adam i Ewa, fragment
  • bogate sceny na zwieńczeniu krużganków
  • kapitele
  • misterne zdobnictwo
  • i tu też Adam i Ewa, innego autora
  • drzewko pomarańczowe na dziedzińcu
  • brązowe drzwi w portalu z 1185
  • 24 sceny z Biblii
  • bogate ikony w Katedrze
  • nawa główna
  • Pantokrator
  • mrok katedry
  • sklepienie
  • przepiękny złocony strop
  • Pantokrator spogląda surowo
  • uliczka z widokiem
  • uroczy zaułek
  • uliczka Monreale
  • typowa uliczka
  • to też uliczka
  • tu się żyje spokojnie
  • spotkanie
  • mój towarzysz w pizzerii

Piazza Marina to jeden z największych placów w Palermo, który był kiedyś częścią portu. Na tym placu odbywają się co niedzielę giełdy staroci, ale największą atrakcją placu jest położony w nim Giardino Garibaldi, park założony w 1863 roku. Ogród otacza żeliwne ogrodzenie z motywami łuków, strzał, królików i ptaków, jest tam też fontanna i popiersia XIX-wiecznych bohaterów narodowych.

Rosną tu, osiągające ogromne rozmiary, figowce dusiciele z mnóstwem korzeni, oplatających drzewo-ofiarę. 

Dzień zaczął się fantastycznie, bo wreszcie wykąpałam się w morzu, jeszcze przed śniadaniem, ale żeby tylko, całe morze było moje! Pływalam sobie a na horyzoncie ani żywej duszy! Czegoś takiego jeszcze nie zaznałam. Naprawdę, szkoda było wyjść z wody... 

Potem wyruszyłam autobusem do Corleone, a wcześniej jeszcze zajrzałam do przepięknego parku przy Piazza Marina w Palermo. Miły starszy pan, widząc moje zainteresowanie, zaprowadził mnie do parku i pokazał co ciekawsze okazy, po czym pożegnał się i odszedł. Kiedy dziękowałam mu za pomoc, powiedział, że odkąd przeszedł na emeryturę z przyjemnością chodzi po mieście, przygląda się różnym pięknym miejscom i jeśli może, pokazuje przybyszom to co w jego mieście jest najciekawszego.

Jestem pod wielkim wrażeniem tej sycylijskiej gościnności - jest taka jak lubię - bez narzucania się, bez nachalności, pomagają kiedy widzą, że pomoc jest potrzebna.  Oni czują się zobowiązani do pomagania turystom, nieraz usłyszałam zdanie, które dla nas brzmi może nieco zbyt podniośle, ale w ich ustach jest szczere i prawdziwe: na moje pytanie -

- Czy nie macie dość tych "obcych", którzy chodzą tłumnie po waszej ziemi, zaglądają wam w okna, robią zdjęcia znienacka? - odpowiadają:

- Zostałem obdarowany przez los tym, że urodziłem się na tej ziemi, i żeby za to wyróżnienie podziękować jedyne co mogę zrobić, to pomagać tym którzy tu przyjeżdżają żeby zobaczyli te cuda, które ja widzę na codzień...

I tak właśnie, jak mogą, pomagają... 

  • Giardino Garibaldi
  • figowiec dusiciel
  • nie da się sfotografować całego drzewa...
  • drzewiaste olbrzymy
  • olbrzym przez fontannę
  • nieprawdopodobna ilość korzeni
  • roślinność w parku
  • figowiec dusiciel
  • plątanina zieleni
  • dusiciel

Corleone to miasteczko jakich wiele w sycylijskich górach. Jest tu mnówsto kościołów, większość zaniedbanych i wiele zamkniętych. Uliczki są najczęściej wąskie, wyślizgane, wiodą pod górę, wiją się. Miasteczko wspina się na wzgórze i zewsząd widać wysokie skały, teren ponad miastem jest niedostępny i dziki - to tutaj ukrywali się przez dziesięciolecia tutejsi capomafia (corleonesi), wśród których Toto Riina i Bernardo Provanzano, który ukrywał się 43 lat! 

Corleone jest kojarzone przez cały świat z mafią, lecz z reguły z tą filmową, urokliwą, kultową, podczas gdy rzeczywistość pozbawiona jest uroku... (W dodatku "Ojciec chrzestny" był kręcony nie tutaj, ale w Savoca koło Taoriminy).

W Corleone urodzili się, wyrośli i działali przez dziesięciolecia tzw. corleonesi, capomafia szczególnie niebezpieczni i pozbawieni skrupułów, budzący strach również wśród prawdziwych "uomini d'onore" (ludzi honoru) z Cosa Nostra. 

W ostatnich latach w Corleone i okolicach, na terenach odebranych mafii, organizuje się gospodarstwa ekologiczne prowadzone przez organizację Liberaterra (wolna ziemia). Organizacja, w której pracuje głównie  młodzież, wytwarza produkty żywnościowe pod marka Liberaterra, (m.in. makarony Liberapasta), dochód ze sprzedaży których przeznaczony jest na walke z mafią. Jest to działanie rzeczywiste oraz symboliczne - chodzi o to, żeby ludzie uwierzyli, że z mafią można walczyć...

Miasteczko kojarzone od dawna jedynie z mafią usiłuje walczyć z tym wizerunkiem w powyższy sposób, jak też próbując zachęcić turystów, przyjeżdżających tu w celu znalezienia śladów cosa nostra do poznania prawdziwych zabytków miasta, jego historii pozytywnej, a nie tylko negatywnej. Jest tu też muzeum Museo Antimafia, gdzie zebrano bardzo szczegółowe materiały m.in. z maksiprocesu.

Do Corleone przybylismy niestety w godzinach sjesty, ale nie ma niestety wcześniejszego autobusu. Wcześniej, podczas drogi przyglądałam się okolicy, myśląc, jak trudne musi być życie w takich warunkach... Wzgórza, wzgórza, wzgórza, skały, niektóre ogromne, wioski zagubione wśród skał...

Wysiadłam mocno podekscytowana - oto jestem tu, w tym słynnym Corleone, Il padrino, i corleonesi, magiel żony Bernardo Provanzano, kryjówki capomafia na wzgórzach...

Mieszkańcy Corleone, jak nigdzie indziej na Sycylii, wydają się być nieco zażenowani zainteresowaniem turystów. I faktycznie, jak na tak małe miasteczko zagubione wśród skał, ilość turystów zaskakuje. Sycylijczycy kpią - jedziesz tam szukać mafii... 

Magla nie znalazlam, żadnych innych śladów mafii również, prócz gorzkiego nawiązania do mafijnej historii w postaci głównego placu, i to placu przed budynkiem Carabinieri, nazwanego Piazza Giudici Falcone e Borsellino...

Znalazłam jednak to co równie mnie interesowało - surowe krajobrazy nieco bardziej centralnej Sycylii, życie wśród wszechobecnych skał, uliczki w górę i w dół, kościoły nad kościółkami... Jest tu ponoć aż 100 kościołów, większość - zamkniętych. Widziałam ładny maleńki kościółek na skałach z napisem: vendesi (do sprzedania...). Widok stamtąd był boski, choć chmurzyło się i zbierało na burzę...

W parku miejskim, czekając na autobus zajrzałam do informacji turystycznej gdzie przemiła panienka starannym angielskim namawiała do zwiedzenia miasta i rozdawała kolorowe prospekty, w których mowa była o historii i zabytkach, ale ani słowa o mafii...

To nasze zauroczenie tajemnicą mafii, którą postrzegamy przez pryzmat Ojca chrzestnego, to pierwsze skojarzenie Sycylii z mafią wyraźnie sprawia im przykrość - i słusznie... Szybko zrozumiałam jak oni to czują i zrobiło mi się troszkę wstyd... Dla nich mafia to tragiczna rzeczywistość z jaką muszą się borykać, a nie magiczna tajemnica, jak dla nas... 

  • droga do Corleone
  • w drodze - miasteczko pod wielką skałą
  • po drodze, okolice Piana degli Albanesi
  • wypalane pola
  • surowy krajobraz - jak tu żyć?
  • Corleone, Palazzo Pretorio z XVIII w.
  • wieża zegarowa Palazzo Pretorio
  • skały zagladają wszędzie
  • wieża zegarowa Palazzo Pretorio
  • Piazza Giudici G.Falcone e P.Borsellino
  • piękny zaułek
  • uliczka
  • wejście zasłonięte firanką to częsty widok
  • i tu firanka zamiast drzwi...
  • uliczne źródełko
  • jeden z kościołów
  • pomysłowa mansarda
  • Corleone i Rocca Soprana (Najwyższa Skała)
  • pranie pod wielką skałą
  • widok z góry - Corleone i Rocca Inferiore
  • Corleone, w dali Rocca Inferiore (Mniejsza Skała)
  • widok z drogi nad miastem
  • kosciółek do sprzedania
  • droga nad miastem, tunel, nad nim...kościółek
  • piękne, metalowe drzwi do jednego z domów
  • Santa Lucia, zaniedbany ale piękny kościółek
  • fontanna w Villa Comunale
  • Villa Comunale
  • Corleone to nie tylko Don...

Wracam autobusem w strugach deszczu, ulewa, zerwanie chmury trwa wiele godzin. W autobusie wszyscy troskliwie zajmują się staruszką, która z dużą ilością tobołków jedzie do rodziny do Palermo. W Corleone do autobusu wprowadziła ją wnuczka, prosząc kierowcę i pasażerów o zajęcie się starszą  panią.

Staruszka wyraźnie przyzwyczajona jest do tego, że należy jej się pomoc i szacunek z racji wieku. Kiedy dojeżdżamy w strugach deszczu do Palermo, prosi kierowcę o zatrzymanie się tam, gdzie ma ją oczekiwać rodzina, autobus stoi i czeka, bo nikogo nie ma, staruszka nie wysiada, bo mówi - kałuże, no i jak ona wyjdzie na deszcz, sama, więc czekamy... 

Niektórzy się uśmiechają, kierowca jest bezradny, ale nikt nie protestuje... W końcu ktoś dzwoni do jej rodziny, komuś udaje się ją grzecznie przekonać, żeby dała się wyprowadzić,  i usadzić na przystanku,  gdzie rodzina się po nią zgłosi, ktoś wynosi jej bagaże - tylko ostrożnie! - przestrzega staruszka ... dopiero wtedy ruszamy dalej... 

Cała mokra zmieniam autobusy, dojeżdżam do schroniska, gdzie uprzejmy kierowca wypuszcza mnie przy samej furtce do Ostello. Grazie tante! Gdybym wysiadła na przystanku, zmokłabym jeszcze bardziej...  

Gorący prysznic, tylko co dalej, skoro ręcznik ... suszy się na deszczu...? 

Cefalu to urocze średniowieczne miasteczko leżące na stromym cyplu północnego wybrzeża Sycylii. Rozrosło się wokół normańskiej katedry z XII wieku. Wąskie ulice rozplanowano regularnie, jest tam wiele kościołów a dzielnica rybacka przy piaszczystym nabrzeżu pod ogromną skałą - symbolem miasta robi niezapomniane wrażenie... 

Dziś pogoda była lepsza niż wczoraj, ale też padało, choć było to  takie ciepłe pokapywanie i było pochmurno, ale stwierdziłam, ze nie po to tu przyjechałam żeby chronić się w pokoju przed deszczem - szkoda tylko, że nie było możliwe zrealizowanie marzenia o ponownej kąpieli porannej MOIM morzu ...

Wybrałam się więc pociągiem do przepięknego, średniowiecznego miasta na północnym wybrzeżu, Cefalu. Warto było naprawdę! Jest to bardzo zadbane, czyste i ładne miasteczko, tylko nieco za dużo tam turystów... Udało mi się znaleźć starożytną arabską pralnie, która była używana jeszcze niedawno! Wykorzystano spływająca słodką wodę, która wypływa w murach jak ze źródeł, wybudowano specjalne jakby wanny, przy których znajdują się takie tablice do szorowania. Bardzo pomysłowo to zrobili! (cdn)

  • Cefalu w deszczu
  • Wdzięk, fantazja i elegancja
  • uliczka Starego Miasta
  • kamienne schodki
  • na Starym Mieście
  • spojrzenie na molo z bramy Starego Miasta
  • Stare Miasto pochyla się nad plażą
  • wielka skała góruje nad miastem
  • domy Starego Miasta stoją niemalże w wodzie
  • Katedra z XI wieku
  • schody przed katedrą
  • postacie przed wejściem do katedry
  • Pantokrator
  • sycylijski ślub przed katedrą
  • arabsko-normańskie pralnie
  • tu zawsze jest pełno turystów
  • wykorzystano źródła słodkiej wody
  • wielki zbiornik z wodą bieżącą
  • kamienne wanny
  • małe wanny z kamieniem do szorowania
  • te pralnie były używane jeszcze niedawno
  • uroczy kościółek
  • pracownia ceramiczna
  • Crinacria - godło Sycylii
  • schody do czyjegoś domu
  • odpoczynek
  • poszarpane skały wybrzeża za miastem
  • niezwykłe kształty skał nabrzeża
  • urocza kawiarenka za miastem
  • spojrzenie na miasto z kawiarenki
  • przystań żaglowa daleko za miastem
  • i druga strona - stare miast i piaszczysta plaża
  • plaża miejska
  • zaglądam do czyjegoś ogródka
  • stacja kolejowa w Cefalu pod wielką skałą

Góra Monte Pellegrino wznosi się nad zatoką Conca d'Oro, jest także świętą górą dla mieszkańców Palermo. Znajduje się tutaj sanktuarium świętej Rozalii, patronki Palermo, a na jej szczycie stoi statua, widoczna z daleka, witająca przybywających do Palermo od strony morza. Z Monte Pellegrino rozciąga się przepiękny widok na całą zatokę. 

Po powrocie do Palermo, znów w deszczu pojechałam na górę, która się wznosi nad Palermo, Monte Pellegrino. I pewnie bym żadnych widoków nie zobaczyła, bo okazało się, że przyjechałam ostatnim autobusem, który wracał do Palermo już za 10 minut, a tam gdzie dojechał nic nie było widać. Był tam tylko kościół z grota Sw. Rozalii, ale ja chciałam koniecznie dotrzeć do miejsca z którego rozciągał się widok na cale Palermo...

W pośpiechu zapytałam jednego miłego pana w ciężarówce przy stoiskach z dewocjonaliami, a ten nie tylko mi powiedział gdzie jest miejsce widokowe - nie było szans tam dotrzeć i wrócić w tym czasie, ale zaoferował się że mnie tam zawiezie, po czym kazał mi się nie spieszyć, zawiózł mnie następnie w inne miejsce widokowe a później zwiózł na dół do przystanku autobusowego!

Biorąc pod uwagę, ze jest to naprawdę ogromna góra i tak zjazd jak i wjazd ciężarówką to karkołomna praca, to naprawdę jestem wdzięczna temu panu za pomoc, całkowicie bezinteresowna (ba, jeszcze dostałam na pamiątkę flakonik pachnący jakimiś ziolami!)

  • Sanktuarium św. Rozalii na Monte Pellegrino
  • wnętrze Sanktuarium
  • krypta świętej Rozalii
  • Święta Rozalia
  • widok na Palermo z Monte Pellegrino
  • wzgórza Monte Pellegrino
  • Conca d'Oro, Mondello
  • widok z Monte Pellegrino
  • w dole Mondello
  • Św. Rozalia, i samochód który mnie przywiózł
  • plaża w Mondello
  • Mondello
  • Conca d'Oro z niższego punktu
  • widok na port w Palermo
  • wieczorny widok na Sferracavallo

Trapani, Drepanum (sierp),  zbudowane w czasach rzymskich na wąskim, wygiętym - sierpowatym - przylądku, wchodzącym w morze na wysokości wysp Egady. Rozciąga się poza przylądek aż do stóp Monte San Giuliano i do skraju salin.

Trapani to doskonały punkt wypadowy do zwiedzenia Erice, wysp Egadzkich, rezerwatu Lo Zingaro jak całej zachodniej części Sycylii. 

Dziś rano pożegnałam Palermo i  moje Ostello, żałując że udało mi się tylko jeden raz, ale za to dobrze, skorzystać z morza. Wczoraj i przedwczoraj lalo, dziś za wcześnie wyszłam. Ostello ma jedną jedyną wadę, że do Palermo jedzie się długo, a potem do centrum drugie tyle, i traci sie masę czasu na dojazdy. Dziś jechałam tylko pól drogi, ale i tak poszło 40 minut, a z czekaniem na autobus prawie godzina. Kiedy wsiadłam w autokar do Trapani, to po 45 minutach jazdy w wielkim korku znalazłam się ... niemal w tym samym miejscu - tuż obok Ostello ...

Trapani odkryłam, studiując mapę Sycylii, a następnie internet. Zafasconowało mnie głównie położenie - całkiem na zachód, na samym końcu Sycylii, tak to widziałam... Na stronie internetowej miasta znalazłam wiadomość od burmistrza miasta, który oferował drukowane prospekty miasta i okolic wszystkim, którzy wypełnią formularz. A więc oczywiście wypełniłam, pisząc o moim marzeniu by tam kiedyś dotrzeć. Po paru tygodniach otrzymałam piękne, kolorowe prospekty z z krótkim listem, zachęcającym do odwiedzin Trapani i zakochałam się w tym miejscu... Kilka lat wertowałam te prospekty, marząc o zobaczeniu tych cudów na własne oczy - czułam się zaproszona osobiście przez burmistrza:), i teraz miałam okazję zobaczyć to w czym się zakochałam...

Po drodze widoki były niesamowite, szczególnie rezerwat Dello Zingaro, który mam zamiar odwiedzić za dwa dni, widziany z drugiej strony zatoki był zupełnie niezwykły. Wielka góra nad wielką wodą, a ta woda miewa wszystkie możliwe kolory...

W Trapani szybko znalazłam moje B&B 900, pokój mam od ulicy, no ale trudno, za to jest wygodny i mogę spać na dwu łózkach:) - a najważniejsze, że jest internet!

Po odświeżeniu się poszłam (oczywiście piechotą) w kierunku stacji kolejki linowej, którą wjechałam do Erice. 

  • Trapani, mój przystanek
  • mój pokój w B&B900
  • Trapani, via Erice
  • via Erice, a samą górę Erice już widać
  • Trapani, okolice kolejki na Erice
  • kolejka linowa na Erice

Erice to przepiękne średniowieczne miasteczko położone na szczycie Monte San Giuliano, 751m ponad zatoką Trapani. Dawny Eryks, założone przez syna Wenus i Butasa, to miasteczko z potężnymi murami obronnymi, wyślizganym brukiem kamiennych uliczek, placykami, podwórkami, kamiennymi domami i licznymi kościołami. 

I jest coś jeszcze, co charakteryzuje Erice... zapierające dech w piersiach widoki...

Po odświeżeniu się poszłam (oczywiście piechotą) w kierunku stacji kolejki linowej, którą wjechałam do Erice. Erice to średniowieczna mieścinka zbudowana na niedostępnej gorze, która choć ma tylko 750 m, ale znajduje sie tuz nad morzem. Jadąc kolejką można podziwiać niezwykły widok Trapani, wysp, kolorów morza, saliny z góry.  A po wjeździe na gore dopiero zaczęły sie emocje... Nie ma tam miejsca, którego nie warto by sfotografować... Wszystkie drogi wybrukowane są starannie w wyślizgany wzór z kamienia, kamienne domy, mury, kościoły, Wszystko to stłoczone w pradawnych saraceńskich murach...

Czesc domów nie jest zamieszkana, ale jednak dużo ludzi tu mieszka, i najchętniej jeżdżą z Trapani do domu właśnie kolejką linową.  Niezwykle to wygląda, gdy kolejka przelatuje nad drogą, którą wspina się samochód czy autobus. A jeszcze lepiej, jak tymi wąziutkimi uliczkami przejeżdża samochód (ruch jest niewielki bo tylko mieszkańcy mogą jeździć, ale i tak robi to wrażenie, zresztą, to sycylijska specjalność, mijanie sie o milimetry). (cdn)

  • Trapani i wyspy Egady z kolejki na Erice
  • kolejka wspina się nad skałami na 750 m
  • zatoka Trapani, Favignana i Levanzo
  • i już widać Erice
  • Porta Trapani, wejście do Erice
  • wszędzie kamienne trotuary i kamieniczki
  • podchodząc do Duomo (Chiesa Mattrice)
  • Torre Campanaria i Chiesa Mattrice
  • Chiesa Matrice
  • po tych schodkach wchodzę na dzwonnicę
  • widok z dzwonnicy na dachy Erice
  • widok na Erice z dzwonnicy
  • rozeta Duomo i dachy miasta
  • Duomo i Erice
  • fragment murów
  • na dzwonnicy są dzwony:)
  • widok na Saliny
  • pod dzwonem
  • Chiesa Mattrice z 1314 r.
  • wejście do Duomo
  • ołtarz główny
  • wnętrze kościoła pochodzi z XVIII w.
  • cały świat w kamieniu
  • wszystko w kamieniu a widoki...
  • kamienie, kamienie...
  • to też uliczka
  • idąc w kierunku zamku Pepoli e Venere
  • Erice, spojrzenie na cały świat
  • zamek zza drzew
  • Castello Pepoli e Venere
  • fragment normańskich murów
  • olśniewający widok na Riserva dello Zingaro
  • w oddali Lo Zingaro
  • Lo Zingaro - zbliżenie
  • spojrzenie na Castello z drugiej strony
  • w dole zameczek myśliwski
  • zameczek myśliwski
  • fantastycznie położony Giovanni Battista
  • Giovanni Battista
  • Giovanni Battista
  • widok na Lo Zingaro pomiędzy kamienicami
  • piękne kamienne domy
  • piękne podwórko i ceramiczne szyldy
  • konserwatorka przy pracy
  • starodawny malowany wóz
  • fragment murów
  • kościół Świętej Teresy
  • malownicze podwórko
  • ceramiczna dekoracja na murze
  • wszędzie malowane kafelki
  • Pentolaccia, restauracja w XVI wiecznym budynku
  • nawet toalety miejskie mają ceramiczny szyld...
  • powrót kolejką do Trapani
  • góra Erice nocą...

Saliny to znane już w starożytności zakłady produkujące sól z wody morskiej. Wiatraki służyły do przepompowywania wody między basenami. Obszar salin Stagnone jest rezerwatem przyrody połączonym ze skansenem.

Po powrocie z Erice na dół postanowiłam poszukać jak się dostać do portu i jak zobaczyć saliny, czyli starodawne zakłady produkujące sol z wody morskiej. Zrobiłam chyba milion kilometrów, najpierw, schodząc z Erice (tej części miasta na dole, pod wielka górą) az do portu, potem wzdłuż portu, gdzie chciałam zobaczyć kawałek morza, ale się nie dało, bo wszystko zasłonił brzydki mur, a potem za kierunkowskazami na saliny, myślałam, ze to dwa kroki, myślałam też że będzie jakiś autobus, jakiś przystanek...

I tak szłam, szłam, i szłam, pod koniec już tylko dlatego, żeby ta droga miała jakiś sens, ale ze strachem, jak ja stamtąd wrócę... Kiedy dolazłam do czegoś, co te saliny wymarzone przypominało, robiło się już ciemno, słońce zachodziło pięknie w stojącej wodzie, byl rezerwat ptactwa, były młyny, a jakże,  zobaczylam też dwie kupy soli przy drodze... Jednak chyba do salin, do skansenu, muzeum trzeba pojechać samochodem, a co jak ktoś porusza się pieszo...? Całkiem zapomniałam, że w B&B 900 mogłam pożyczyć gratis rower, a szkoda... Jednak to co zobaczyłam sprawia, że marzy mi się żeby tam wrócić, zobaczyć więcej, dotrzeć do muzeum salin...

Najbardziej bałam się się, jak ja stamtąd do domu wrócę, no, bo żadnego autobusu, tylko samochody mnie mijały i ludzie sie gapili, co ja tu sama robię. Ale nikt się nie zatrzymał. Trochę dobrze, bo bałam się sie jakichś zaczepek, i ryzykowne byłoby skorzystać z zaproszenia do samochodu, ale jednak, fajnie byłoby wrócić samochodem, autobusem, motorem czy czymkolwiek...

Dla mnie fakt, że nikt się nie zatrzymał i nie proponował podwiezienia był z pewnego względu pozytywny... Nie jestem młodą, ponętną dziewczyną, ale  samotna kobieta w bermudach, o zmroku na drodze, niekoniecznie widać, że niemłoda, moglaby mieć problemy. Widać wyraźnie różnicę zwyczajową między tym co było i tym co jest, i to mnie cieszy.

Wiem, że gdybym się zatrzymała, podniosła rękę, każdy samochdód by się zatrzymał, ale wróciłam na własnych, bolących nogach i trafiłam do autobusu, no i do domu... Jutro chce jechać do Marsali i Mazary... A najpierw trzeba się wyspać i nogi wykurować.

Nie mogę przestać myśleć o kamiennym spokoju Erice i o ludziach żyjących tam, i jak tam życie wygląda kiedy wszyscy turyści zjadą na noc na dół...

  • Saliny, rezerwat ptakow wodnych
  • stary wiatrak solny
  • góra soli przy drodze
  • sól zebrana z wody morskiej
  • stary wiatrak na tle Erice
  • zachód słońca nad Salinami
  • zachód słońca
  • saliny, zachód słońca i już nic więcej

Mazara del Vallo leży u ujścia rzeki Mazaro Jest to jeden z największych portów rybackich we Włoszech, gdzie między innymi codziennie wyładowuje się ogromne ilości winogron z wyspy Pantelleria. Mieszkają tu tysiące robotników z Afryki Północnej. Kasbah, starówka z białymi domami, pustymi uliczkami przypomina dzielnice arabskich miast. Współczesna Mazara to niewielkie i niewysokie miasto, spokojne, żyjące własnym życiem...

Do Mazary pojechałam autobusem...Ktoś, i to niejeden, w dziennikach z podroży po Sycylii skarżył sie na sycylijskie autobusy, że nikt nie wie gdzie i kiedy jeżdżą. Słyszałam takie wypowiedzi również od Włochów, ba, nawet od jednego Sycylijczyka, któremu sie wydawało, że jak ktoś gdzieś jedzie, a nie ma samochodu, to musi kogoś poprosić o podwiezienie... A to wszystko nieprawda!

Fakt, jest tu ileś tam linii i trudno się w nich połapać, oznaczenia są mało wyraźne, autobusy maja tabliczki tylko na przodzie, a bilety kupuje się najczęściej w pobliskim barze, ale... Wszystko, co znalazłam w Internecie na temat rozkładów jazdy sprawdza sie do joty! Nie ma sensu narzekać, jeśli ktoś nie potrafi się w tym znaleźć, bo autobusy są, jeżdżą tam gdzie maja jeździć, na ogół punktualnie,  i to nie ich wina, że my możemy mieć problem z połapaniem się w tym systemie!

Do Mazary i Marsali jeżdżą autobusy i pociągi, mogłam wiec wybierać, co mi bardziej odpowiadało, a stacja kolejowa jest tuz obok autobusowej. Autobus był pierwszy, a wiec wybrałam autobus. Napisane, żeby bilet kupić w kasie. Kasa zamknięta. Na kasie napisane, że bilety można kupić w barze. W barze mówią, że u kierowcy...

Ok, nadjeżdża autobus, proszę kierowcę o bilet, mówi, że w barze, i że niech nie gadają, bo powinni sprzedać. Pora odjazdu, wiec biegiem do baru, (ale ja wiem, ze kierowca by poczekał), i mowię, że mają sprzedać. A oni, że jak do Marsali to mogą, ale do Mazary nie, i żebym to powiedziała kierowcy. No dobra, to ja do kierowcy, a on mówi, a, no to nic, sprzedam pani ten bilet. I wszystko sie dobrze kończy...

Po drodze kierowca cały czas rozmawia przez komórkę i załatwia jakieś sprawy związkowe, nawet odczytuje komuś pismo, jakie napisał w jakiejś ważnej sprawie (w tym celu na chwilę zatrzymuje się na poboczu, czyta, nikt nie reaguje...) A potem rozmawia z jednym z włoskich turystów, opowiada co gdzie warto zobaczyć. Dzięki temu dowiedziałam się się, że - choć wszyscy mówili, że w Trapani nie ma nic ciekawego prócz Erice, to jest tu piękna starówka! (postanawiam koniecznie ją odnaleźć!) I to wszystko dzięki gadającemu kierowcy, nad którym widnieje napis "nie rozmawiać z kierowca"

No, a teraz już o celu podróży: Mazara... to wielki port, w którym pracuje masa robotników afrykańskich. Czasami ma sie wrażenie, jakby się było w arabskim mieście. Bo nie tylko twarze, nie tylko język który słychać, nie tylko napisy często po włosku i po arabsku, ale również architektura, wąskie uliczki, zdobnictwo.

Wiedząc, że najciekawsze co można w Mazarze zobaczyć to arabska dzielnica Casba, pytam przechodzącą kobietę jak dojść do tej dzielnicy. Patrzy na mnie z niedowierzaniem: "czy pani jest pewna, ze tam właśnie chce pani pójść???" - pyta. "Oczywiście, nie wiem tylko jak tam sie idzie" - odpowiadam. Pokazuje mi drogę, cały czas obrzucając mnie spojrzeniem, takim jakbym chciała skoczyć na banjo z najbliższego budynku...

A wiec Casba - wąskie, wijące sie uliczki, ale nie takie biedne, odrapane, zaniedbane jak La Kalsa w Palermo, nie, Casba w Mazara jest piękna! Większość domów jest żółto-pomarańczowych, wszystkie, i te arabskie, i te "bardziej cywilizowane" są jedno, a najwyżej dwupiętrowe, i znów jakoś tak, wszystko jest w jednym stylu, wszystko do siebie pasuje.

Chodziłam po tych wąskich uliczkach, wybrukowanych pięknie, wyślizganych, robiłam zdjęcia i nikt sie na mnie nie rzucił, nikt mnie nie zamordował, nikt ode mnie nic nie chciał, jeden chłopak trochę raptownie zatrzymał sie na motorino, ale okazało sie, że to dlatego żeby mi nie przeszkadzać kiedy robiłam zdjęcie, i zatrzymał się po prostu w miejscu...

Mazara jest taka właśnie, dwupiętrowa, stonowana, nie krzycząca, w jednym stylu, oczywiście, jest tam tez stare miasto z przepięknym Piazza della Reppublica, ale większość miasta pamiętam właśnie tak. Natomiast Marsala... (cdn)

  • Piazza della Repubblica
  • Piazza della Repubblica
  • kościół przy Piazza della Repubblica
  • Chiesa San Nicolo Regale
  • Chiesa San Nicolo Regale
  • port tuż obok San Nicolo Regale
  • Kasbah
  • wąskie uliczki Kasby
  • prostota Kasby
  • prostota i wdzięk
  • urzeka mnie ta prostota
  • misterna balustrada i zniszczone budynki
  • główna ulica Mazary
  • piękny kościółek
  • szczegół
  • wieża z majolikową kopułą
  • niskie budownictwo, typowe dla Mazary
  • bajkowe wieżyczki kościoła
  • to też jest uliczka
  • na brzegu morza
  • dworzec kolejowy też może być uroczy

Marsala kojarzy się przede wszystkim z winem o tej samej nazwie. I słusznie, bo jest to największy na Sycylii ośrodek produkcji wina. Swój rozwój zawdzięcza Marsala Anglikowi Woodhouse'owi.
W granicach Marsali leży najbardziej na zachód wysunięty przylądek, Capo Lilibeo. Plan miasta jest głównie rzymski, zewnętrzne dzielnice natomiast powstały w czasach Arabów, którzy zdobyli miasto w 830 roku i rozwinęli je w prężny ośrodek handlowy.

Centro Storico Marsali to piękny barokowy ośrodek miejski z uroczymi fasadami typowo sycylijskich domów, otoczony prawie niezniszczonymi murami miejskimi z XVI wieku. Tu też centrum - to Piazza della Repubblica z katedrą San Tomaso.

(cd) - Marsala... cóż, wina nie piłam...Obeszłam port, weszłam na długie nabrzeże, takie jakby molo dla łodzi, na końcu była latarnia morska, a ja lubię dojść do jakiegoś końca czegoś. Wiec mam zdjęcia tej latarni i z lądu, z morza, tzn z tego mola. Mam z mola zdjęcie nabrzeża po którym chodziłam wcześniej, i statków, i łodzi, i rybaków czyszczących sieci, i dzieciaków z wędka.

Marsala jest dość dużym miastem, robi w każdym razie wrażenie potężniejszego miasta niż Mazara, domy są wyższe, bardziej doniosłe.

Znalazłam stare miasto i dech mi zaparło... Co budynek, to piękniejszy, kościół przed kościołem i za kościołem a obok kościół... Przepiękne staromiejskie zadbane uliczki, znów te cudne wyślizgane trotuary... Chodziłam tak i chodziłam, aż w końcu postanowiłam wrócić na dworzec (bo z Mazary do Marsali przyjechałam pociągiem, jakoś tak stacje kolejowa łatwiej znaleźć niż przystanek).

Poszłam na oko, ale wolałam zapytać, oczywiście, trzeba było pójść w odwrotnym kierunku, znów to niedowierzanie - pieszo??? Ludzie kochani, jakbyście wiedzieli ile ja kilometrów zrobiłam w tym waszym mieście... Oczywiście, znalazła sie stacja kolejowa, i pociąg przyjechał całkiem na czas...

  • port żaglowy w Marsali
  • wędkarze w porcie
  • czyszczenie sieci
  • kosze - sieci
  • łódź rybacka
  • doszłam długim molo do latarni morskiej
  • cmentarzysko kutrów za murem molo
  • dzieciaki na molo
  • mali wędkarze - z tyłu latarnia morska
  • Porta Garibaldi prowadzi na stare miasto
  • idąc na Stare Miasto
  • kamieniczki Centro Storico
  • Piazza della Repubblica, po lewej Katedra
  • Katedra San Tommaso
  • kościół Św. Piotra tuż przy Piazza
  • maiolikowa kopuła kościoła Św.Piotra
  • Palazzo Senatorio
  • uliczka z kopuła w tle
  • staromiejska uliczka
  • uroczy zaułek
  • kopuła kościoła
  • elegancka ulica Centro Storico
  • kamienice starego miasta
  • stary kościół
  • piękna maiolikowa kopuła
  • wyślizgany trotuał
  • jeszcze jedna kopuła
  • proste i piękne fasady domów
  • zielony olbrzym

(cd) W Trapani byłam z powrotem za dwadzieścia siódma i  dwie myśli mi przyszły do głowy: jedna, że jutro muszę super wcześnie wstać, wiec jadę do domu autobusem, a pod domem kupie sobie coś do jedzenia i picia na Pantellerie, bo tam będzie na pewno drogo. A druga, ze warto byłoby jeszcze zobaczyć to stare miasto w Trapani... I stało się, z przystanku, zamiast wsiąść w autobus, poszłam w zupełnie odwrotnym kierunku niż do domu - i znalazło się Stare Miasto! Bylo już dość mrocznie, wiec nie wiem jak wyjdą zdjęcia, ale chciałabym zęby wszyscy ci, co mówią, ze nie ma tu nic do zobaczenia, a Trapani to brzydkie miasto, popatrzyli na te cuda!

Ciekawe, bo Trapani jest tak zbudowane, ze środkiem idzie ulica, która pnie sie do góry aż do stop góry Erice, i myślałam, ze ta ulica sie zaczyna tam, gdzie wsiadałam w autobus, i że cały ten cypel wchodzący w morze niedaleko sie kończy. A okazuje sie, ze jak poszłam od przystanku w przeciwnym kierunku, i tak szłam, i szłam, i szłam, to było piękniej, i piękniej i piękniej...

Cudne odrestaurowane kamieniczki, kamienice, kościoły, piękny bruk, atmosfera tego ichniego ciepłego wieczoru kiedy wszyscy wychodzą na ulice. I kiedy tak szłam, i szłam i szłam, znów zrozumiałam, że ta ulica skończy sie tam gdzie sie kończy ląd. I tak właśnie było, a może i jeszcze lepiej, bo ląd sie skończył, ale w morze wchodziło kamienne mole - droga, na końcu którego stoi wieża? Latarnia? Nie wiem dokładnie, ale to był ten koniec, najbardziej końcowy koniec gdzie dalej już morze...

Bardzo, bardzo sie ciesze ze tam dotarłam i ze wiem wreszcie co jest w Trapani, tym mieście o który marzyłam od kilku lat... I chciałabym tu przyjechać jeszcze kiedyś, bo zrobiło się całkiem ciemno i wiele tam z pewnością cudów zostało do zobaczenia...

Trzeba było jeszcze wrócić... Ale wieczór ciepły i piękny, dookoła światła, ruch, dużo ludzi, a wiec i idzie sie z przyjemnością, choć bolą nogi. Jest w końcu przystanek, jest autobus, wsiadam. Patrze na zegarek, no super, zdążę jeszcze kopic coś na jutro... Az tu nagle... autobus skręca w jakaś boczna ulice i widzę, ze pomyliłam numer!

No dobra, zaraz wysiądę i wrócę, ale ten jedzie i jedzie i jedzie i w ogóle się nie chce zatrzymać! Wywiózł mnie daleko daleko, na powrotny nie wiadomo czy można było liczyć, nie było widać zdanego przystanku, nie ma co, trzeba ruszyć głowa i nogami i liczyć na siebie. Rozejrzałam sie - gdzie ta charakterystyczna, znajoma góra Erice? Jest! A, to znaczy, ze muszę sie kierować poniżej góry.

Najpierw teren był ciemny i bezludny, potem zrobiły sie ulice, ale w która skręcić zęby dojść do domu? Wiadomo, można zapytać, i ostatnio pytam dużo częściej niż zwykle, ale jak nie muszę, to co będę pytać, zawsze zdążę. Wybieram ulice według mojej orientacji i w końcu co widzę? Jest Muzeum Pepoli, a moja ulica to Via Pepoli, patrze na numer, jest 180, a mój 80, no to jeszcze chwila i będę w domu! Chwila była dość długa, ale na koniec.... jestem, piszę, i zaraz padnę...

Sklepy zamknęli, to nic. Wody trochę mam. Jutro wielki dzień, wymarzony, wyśniony, wytęskniony. Ile razy myślałam o Pantellerii. Szukałam sposobu jak tam dojechać, dopłynąć, dolecieć. Potem zrezygnowałam. A na parę tygodni przed wyjazdem podjęłam decyzje i kopiłam bilet na samolot Meridiany. Samolot mam o 8.45, muszę być na lotnisku na godzinę przed, no ale żeby nie było za łatwo, autobus z Trapani jedzie o..... o 6.15!!! Szukałam, dowiadywałam się, sprawdzałam, pytałam. Nie ma innego. Muszę jechać tym, a że rano o tej porze pewnie na komunikację miejską nie ma co liczyć, to muszę z domu wyjść... może już teraz? ;) Nie, no chyba o wpół do szóstej... 

Ale nic to! Nic to że nie zjem fantastycznych bułeczek na śniadanie, które serwuje Ignazio w B&B (i choć mam te śniadania w cenie, to nie zjem już ani raz do wyjazdu, bo śniadanie jest od 8.30 a to dla mnie za późno). Nic to ze nie kupiłam sobie takich bułeczek na drogę, to wszystko nic. Ważne, że jutro będę w całkiem niezwykłym miejscu i niech mi nic w tym nie przeszkodzi... 

  • Trapani, Piazza Vittorio Emanuele
  • dzień chyli się ku zachodowi -
  • Trapani o zmroku
  • piękny portal
  • kamieniczki Centro storico
  • eleganckie fasady domów
  • robi się magicznie
  • sceneria bajkowa
  • kamieniczki, latarnia i morze...
  • taka sobie bajka
  • il tramonto
  • Torre di Ligny, tu jest koniec końca...
  • magiczni strażnicy starego miasta
  • wracam a góra Erice pokazuje drogę

(Moją wędrówkę po Pantellerii opisałam oddzielnie, w podróży Pantelleria moje czarne marzenie. Tutaj jedynie kopiuję moje zapiski z Dziennika Podróży, czyli to co napisalam nieżywa ze zmęczenia wieczorem, zaraz po powrocie do Trapani

Wlaściwie to powinnam nic nie pisać - tego się po prostu nie da opowiedzieć słowami... A poza tym, jestem nieżywa ze zmęczenia, zgrzana, spieczona, nogi mnie bolą a przed wyjazdem nie mogłam w ogóle spać, bo się bałam że zaśpię. I to wszystko się złożyło na fakt, że w tej chwili marzę jedynie o kąpieli, wysmarowaniu piekących miejsc i spaniu, i z przerażeniem - o jakimś chodzeniu...

Pantelleria... To wyspa wulkaniczna w stu procentach. Kiedyś tam lawa wylała sie z morza i powstało pół wyspy. Po jakimś następnym okresie wylała się reszta. Ale to nie wszystko, bo stosunkowo niedawne powstanie wyspy z powodu działania wulkanicznego, powoduje, że znaleźć tu można różne dziwy przyrody: a to gorące źródła (45-90 stopni), a to naturalne sauny (para bez wody), a to jaskinie zimna. Pantalleria nazywana jest czarną wyspą, bo jest tu masa kamienia wulkanicznego, czarnego, brunatnego, ciemnego, czasem rudego. Niebieskie niebo, zielononiebieskie i granatowe morze, czarne i rude skaly... 

Wyspa powstala z wulkanu i z wulkanu żyje: bloki lawy cięte są na kawałki jak pustaki i z nich buduje się grube mury podtrzymujące zbocza przed zsuwaniem się - takie czarno-brązowe tarasy, grube mury okalające tereny prywatne, grube mury broniące przed wiatrem. Budownictwo jest tu całkiem niezwykle. Są to tak zwane dammusi - bardzo grube, czasem dochodzące do dwu metrow, a najczęściej koło metra grube mury z bardzo grubym dachem, który ma kształt owalny i jego celem jest zbieranie wody deszczowej. Mury przed wszystkim bronią mieszkancow, ale nie tylko ich przed wiatrem, który tu wieje dokładnie cały rok. To wszystko wygląda ogromnie masywnie, ciezko, otwory okienne i drzwiowe są bardzo grube i małe.

A kogo jeszcze chronią te budowle? Otóż także zwierzęta - takie zaciszne stajnie, a również rośliny! Czasami dla jednego drzewa budowano taki mur dookoła, żeby drzewa nie były poniewierane przez wiatr. Drzewa przycina się, żeby były jak najniższe, winorośla i inne rośliny rosną w zacisznych nieckach utworzonych przez ciemny mur. 

Tak bylo i tak jest. Te ciężkie domostwa wydają się niezamieszkane, jednak gdzieniegdzie widać jakieą ślady życia, które dowodzą, że jednak ktoś tu bywa. Ale też nowe domy buduje się podobnie, widziałam rozpoczętą budowę z cegieł, przykrytą takim wśaśnie owalnym grubym dachem. Dammusi dla turystów to oczywiście wielka atrakcja, a więc sporo takich domow, nieco unowoczesnionych, z luskusami, ale na tradycyjnej zasadzie konstrukcyjnej. Opowiadanie o tym chyba nie daje wyobrazenia o co chodzi. To trzeba zobaczyc. Miejmy nadzieje, ze zdjecia to dobrze pokaza...

Ponieważ Pantelleria to choć  jednodniowa, to sama w sobie wyprawa, poświęciłam jej oddzielną podróż, tu daję jedynie mapkę mojej wędrówki.

  • Pantelleria i trasa mojej wędrówki

Archipelag Egady tworzą trzy wyspy: Favignana, Levanzo, oraz bardziej odległa Marettimo. Wyspy te były 600 tys lat temu połączone z Sycylią, po czym, w wyniku podnoszenia się poziomu morza łączące je przesmyki znalazły się pod wodą, i w ten sposób powstała najpierw jako wyspa - Marettimo (dzięki czemu jest ona najbardziej odmienna od pozostałych wysp), a następnie Favignana i Levanzo.

Zbiera się coraz więcej powodów, żeby tu przyjechać jeszcze raz: po wczorajszych wyczynach na Pantellerii "stanca morta" postanowiłam odpuścić poranny autobus do rezerwatu Lo Zingaro, ale pojechać tam później pociągiem i pobyć tam krócej, bardziej wypoczynkowo. Kolejny dzień chodzenia - to po prostu wydawało mi się niewykonalne...

Tymczasem, mimo że wpatrywałam się się badawczo we wszystkie znaczki w spisie pociągów, nie zauważyłam, że ten pociąg jeździ tylko w niedziele... Następny był o drugiej, to już nie miało sensu, tym bardziej, że tutaj wszystko często się kończy po południu, a wiec i powrotny ze Scopello jest o 16... Jak mawiają Włosi, sarà per un'altra volta... Szkoda, bo bardzo się nastawiałam na długi spacer po rezerwacie przyrody, Lo Zingaro było wymarzonym punktem mojej wyprawy odkąd zaczęłam o niej myśleć, no, ale po coś tu trzeba wrócić, o czymś śnić...

Według planu po powrocie z Lo Zingaro miałam popłynąć na Favignanę, a więc w takiej sytuacji poszłam do portu. Niedaleko Trapani znajdują się trzy wyspy, największa Favignana, i dwie mniejsze, Levanzo, blisko poprzedniej, i Marettimo, najdalsza. Dwie pierwsze wyspy były kiedyś połączone z Sycylia, a potem morze zalało wąski pas ładu, który je łączył i tak powstały te wyspy. Natomiast Marettimo powstało wcześniej, i stad jest odmienną wyspą od pozostałych. Kiedy postanowiłam że pojadę na Pantellerie, zrezygnowałam z odwiedzenia Marettimo, ale chciałam obejrzeć choćby Favignanę. A w tej sytuacji mogłam sobie pozwolić na wycieczkę na dwie bliższe wyspy - spokojniutko, wypoczynkowo, a Marettimo ... sarà per un'altra volta...

  • Egady z kolejki na Erice
  • Trapani i Egady z kolejki na Erice
  • Egady z porannego samolotu
  • Marettimo, Favignana, Levanzo o zachodzie
  • Zachód słońca nad Egadami
  • Egady i Saliny o zachodzie slońca

Favignana jest długa i płaska, z łąkami i polami, jakaś taka swojska, tylko w zachodnia jej część jest górzysta, a na szczycie góry Monte Caterina (324 m npm) znajduje się twierdza. Z daleka wygąda trochę jak kapelusz z dużym rondem... Favignanę doskonale zwiedza się wypożyczonym w porcie rowerem.
W odróżnieniu od czarnej Pantellerii, Favignana to biała wyspa - królują tu wapienne skały. Jest tu wiele kamieniołomów, z których wycina się bloki skalne do budowy domów, ogrodzeń. Bloki wapiennych białych i kremowych skał są wszędzie. Na południu wyspy znajdują się piaszczyste zatoki doskonałe do plażowania.

Favignana jest dziwna, bo z daleka widać górzysty teren, ale z bliska można dostrzec ze wyspa jest bardzo długa, ale większa jej część jest niemal całkowicie plaska. Tak jak Pantelleria jest czarną wyspą, tak Favignana i Levanzo to wyspy niemalże białe, bo wapienne. Na Favignanie wiele jest kamieniołomów, z których wycina się bloki do budowania domów. Favignana to wyspa w przeważającej części płaska, za to Levanzo to właściwie jedna wielka góra...

Po przybyciu na Favignanę sprawdziłam, o której mam statek na Levanzo, i wyszło mi ze mam dwie i pół godziny. Poszłam do wypożyczalni rowerów przy porcie, rower na cały dzien. kosztuje 5 euro. Kiedy dowiedziano się, że chcę go wziąć właściwie na godzinę, (bo o 13 zaczynała się przerwa obiadowa), pani coś zaczęła do mnie mówić porozumiewawczo, i okazało się, ze dostałam rower.. w prezencie, na ile czasu chcę, mogę go zostawić jak już przyjadę przed wypożyczalnia, a jakby ktoś się pytał, to powiedzieć, że mam zapłacić po powrocie, a tak naprawdę to nie mam nic płacić, i miłego zwiedzania wyspy! Po prostu oniemiałam!

Favignanę wspaniale się zwiedza na rowerze. Oczywiście, nie ma mowy o wspięciu się na ogromną górę, na której stoi więzienie. No i jednak te 2, 5 godziny nie wystarczyły na objechanie całej wyspy, no, ale ... sarà per un'altra volta... Zdążyłam natomiast wpaść do zatoczki, gdzie opalały się jakieś dziewczyny, i szybciutko wskoczyłam do wody, przepłynęłam kawałek tam i powrotem, i potem szybko się ubrałam i pojechałam dalej. To była niesamowita frajda, jeżdżenie rowerem, i myślałam tez, ze moje nogi odpoczną po wczorajszym... Jak bardzo się myliłam, o tym będzie potem...

Po Favignanie jeżdżą samochody, motorini, jest tam miasteczko z katedrą, oczywiście jest też masa hoteli, ale zauważyłam, że tak tu, jak na Pantellerii, jak i potem na Levanzo nie ma w ogóle tego obrzydliwego turystycznego ruchu, tzn. są turyści, są kwatery i hotele, są oferty wycieczek (z reguły na telefon), ale nie ma tego biznesu "pod turystów", tego łapania za rękę i ciągnięcia do siebie, tego wrzasku, tej nachalności. Po prostu, jest tu cisza i spokój. W żadnym wypadku nie przypomina to naszych miejscowości nadmorskich, i na szczęście!

Objechałam na rowerze, co najmniej pól wyspy (zostawiając drugie pół „per un'altra volta”), i wróciłam do portu. Odstawiłam rower pod wypożyczalnia, z kartką, na której podziękowałam za umożliwienie mi zrobienia takiej fantastycznej wycieczki, i poszłam kupić bilet na statek o 14. A tu okazało się, ze statek jest o 14.35. Szkoda mi było bardzo, bo mogłam sobie jeszcze pojeździć, no, ale juz było na to za późno. A potem się okazało - i na to radzę zawsze zwracać uwagę we Włoszech, a w każdym razie na Sycylii - że to były konkurencyjne firmy i skoro trafiłam do kasy jednej to nie powiedziano mi że jest statek wcześniejszy drugiej firmy... Trudno, w tym czasie odpoczęłam trochę, no bo w tym dniu relaksu miałam już za sobą dość ostre pływanie oraz wycieczkę rowerową...

  • Favignana, w porcie
  • w porcie
  • mój statek odpływa
  • Favignana, typowe wybrzeże
  • mój rower, na horyzoncie Levanzo
  • tu się szybko wykąpałam
  • przezroczysta woda
  • na horyzoncie Lo Zingaro, tam miałam być...
  • droga do...?
  • piękna zatoka, żaglówki i Levanzo
  • kamieniołomy
  • szafirowa woda
  • stary kamieniołom
  • dwa osiołki, dwa ślimaki:)
  • pocałunek

Levanzo to najmniejsza z Egad, jest właściwie masywem górskim wyrastającym z morza, którego maks. wysokość to 278 m. Jest bardziej dzika od swojskiej Favignany - wybrzeża są urwiste, wysokie, w wielu miejscach trudno dostępne, okolona nimi centralna część wyspy jest równiną z polami uprawnymi.

Levanzo ma powierzchnię zaledwie 6 km2, 12 km linii brzegowej, i zamieszkuje ją 200 mieszkańców.  Na wyspie jest tylko jedna miejscowość, Cala Dogana. 
Na północny zachód od portu znajduje się Grotta del Genovese, gdzie odkryto kilka paleolitycznych rytych wyobrażeń ludzi i zwierząt. Grotę można zwiedzać pieszo jak też z łodzi. Levanzo to wspaniałe miejsce do wędrówek pieszych, warto jednak zaopatrzyć się w plan wyspy z zaznaczonymi szlakami (nie jest to takie łatwe)

Na Levanzo odstawilam moj pokazowy numer... To mi się już parę razy w zyciu zdarzylo. Mój defekt polega na tym, że jak widzę przed sobą drugi koniec czegoś, to chce tam koniecznie dotrzeć, a jeśli coś jest okrągłe, to chce to obejść... Przeczytałam, a w każdym razie pamiętałam, ze Levanzo ma 12 km obwodu, pomyślałam, ze to taki sobie spacerek...

Na Levanzo jest tylko jedna miejscowosc, jedno skupisko ludzkie w zatoce. Domy są wszystkie chyba białe, bardzo zadbane, a droga prowadzi dookoła wyspy, więc... jak jej nie obejść. A wiec poszłam, podziwiając i zatoki i góry, i kolory (rude i białe skały, morze w wielu kolorach), patrząc na ludzi, którzy pływali sobie w zatoczkach. Niektórzy nie mają takiego fioła jak ja, i przyjeżdżają w takie miejsce popływać. A ja sobie myślałam - obejdę wyspę, i potem popływam, bo statki są do późna.

Najpierw to była droga, potem szeroka wygodna ścieżka, potem wąska ścieżka. Spotykałam co pewien czas ludzi spacerujących tak jak ja, pozdrawialiśmy się "salve", i to było miłe - wreszcie nie byłam dziwolągiem! Potem w pewnym miejscu ścieżka zrobiła się jeszcze węższa i zaczęła się wspinać do góry. To mi się za bardzo nie podobało, no bo miałam chodzić a nie nadwyrężać nogi. Potem ścieżka dotarła do jakiegoś miejsca, które nosiło ślady ludzkiej działalności, ale co to było? coś jakby ogród, jakiś mur, jakieś drzewa. Były nawet drzewa iglaste, i ścieżka prowadziła w ich cieniu.

Potem zrobiło się coraz bardziej skaliście, tzn skały były i przedtem, ale teraz ścieżka coraz mniej przypominała ścieżkę i wcale nie byłam pewna, czy to po czym idę, to ścieżka czy po prostu skały. Cały czas z lewej strony miałam Favignane, a po lewej bardziej z przodu - zasnutą jakaś mglą Marittimo. I tak szłam, szłam i szlam, przestałam widzieć w dole kąpiących się ludzi, przybywało skał, z którymi zaczęłam rozmawiać (no bo jak wam taki potwor wisi nad głowa, to jak go nie poprosić, żeby akurat w momencie kiedy przechodzzicie, nie przyszło mu do głowy zmienić miejsce pobytu...

Skały najczęściej białe, ale tez żółte i żółtopomarańczowe, zaczęło sie z tego robić głazowisko. Ponieważ w górze przestało mi się podobać, bo było zbyt stromo i niebezpiecznie, zeszłam na te głazy, które częściowo oblewała spokojna woda i szłam skacząc z kamienia na kamień. No, ale to trwało trzy godziny i nie było nic łatwiej, a wręcz przeciwnie... A ja wciąż widziałam z lewej Marettimo, no może nie z przodu a bardziej z boku, ale wyspa wciąż nie chciała zakręcać. 

W końcu głazowisko zrobiło się tak wielkie i te głazy wydawały się sięgać szczytu góry, a wiec nie było żadnej drogi, żadnej ścieżki, żadnych półek skalnych - i tu podjęłam jedną z najmądrzejszych decyzji w moim życiu: z ogromnym żalem postanowiłam zawrócić. Kto mnie zna ten wie, jak ciężka była ta decyzja. Ale wiedziałam, ze nie mogę inaczej, bo raz, za daleko zaszłam i nie było pewne czy zdążę na ostatni statek, a dwa, jakby mi się tam coś stało, to nikt by mi nie pomógł, nikt by mnie tam nie znalazł. A jakby nawet pomógł i znalazł, to byłby straszny wstyd - taka duża i taka...

Oczywiście, do tego wszystkiego umierałam ze zmęczenia. Oczywiście, woda mi si,ę dawno skończyła, choć dookoła wody było pełno, jedzonko było rano, i to wszystko, nogi ... lepiej nie gadać. Wczorajsze, przedwczorajsze itp wędrówki, plus rower, plus pływanie...

Ale ponieważ wracałam tą samą drogą, więc dość szybko skończył się ten najtrudniejszy odcinek, weszłam znów na ścieżkę, na te tereny niby ogrodu czy sadu, potem na wyraźnie udeptana ścieżkę, potem na szeroką piaszczysta ścieżkę, potem na drogę, potem ... potem zobaczyłam zatokę, i wiedziałam, że się udało...

Musze dodać, że żałuję że nie udało mi się obejść wyspy. Pomyślałam, że to po prostu niemożliwe, bo ten ostatni odcinek był nie do przejścia (nie mowię o skałkarzach i alpinistach ale o zwyczajnych piechurach), ale ta myśl mnie pocieszała, dopóki w sklepie pani Edy miła pani zapytała widząc, jak jestem zmęczona: - zrobiła pani wycieczkę dookoła wyspy? - Powiedziałam - prawie, ale potem były takie skały, że już się nie dało.- A ona na to: - jest tam ścieżka górą, ale trzeba wiedzieć, jak iść...-

No i co ja teraz zrobię? Musiała mi to mówić? Sara per ultra volta...

Jutro raniutko spadam stąd, licząc na to, że tylko na jakiś czas, że jeszcze wrócę i jeszcze zobaczę to czego nie udało mi się zobaczyć tym razem. Jadę rano do Palermo, gdzie wsiadam w autobus do Piazza Armerina, tam będę jedną noc, mam nadzieję zobaczyć tzw Villa Romana, a następnego dnia spojrzę sobie na Ennę, która jest najwyżej położonym i najbardziej centralnym miastem w Sycylii, i następnie pojadę do Catanii. Ale o tym już później. Teraz idę się spakować i spać...

  • wpływamy do portu w Levanzo
  • uliczki w Levanzo są jasne, prawie białe
  • spojrzenie wstecz na zatokę
  • idę wybrzeżem, przed sobą mam Marettimo
  • droga jest wygodna, szeroka
  • blisko brzegu Fareglione, dalej Marettimo
  • idę wzdłuż wybrzeża
  • wygodna droga
  • Fareglione już blisko
  • skałki Fareglione, na horyzoncie Favignana
  • ostatni przechodnie zostają na ścieżce
  • wybrzeże jest porośnięte makią
  • Fareglione zostaje daleko z tyłu
  • idę wysoko po skałach
  • zieloności, a na horyzoncie Marettimo
  • mijam piękne zielone łąki makii
  • schodzę w dół, idę po kamieniach
  • jestem tuż przy powierzchni morza
  • niezwykłe skały
  • na powierzchni morza
  • muszę przejść pod tym potworem
  • zwałowisko skał
  • tu podjęłam decyzje o odwrocie
  • udało się! Doszłam do ścieżki!
  • kapliczka w zatoce

Jadąc z Trapani do Piazza Armerina zatrzymałam się w Palermo. Ponieważ miałam 2 godziny do autobusu, oddalam plecak do przechowalni bagażu - oj byłby problem kiedy chciałam go odebrać, bo nie mieli drobnych, latałam po całym dworcu i okolicach, groziło że autobus odjedzie beze mnie...

Ale wcześniej, zamiast siedzieć i czekać przeszłam się żeby przypomnieć sobie Palermo, i oto parę wspomnień...

(podpisy pod tymi i następnymi zdjęciami wstawię jutro) 

  • zaglądam na podwórko...
  • dorożki z turystami
  • kolorowe kamieniczki
  • kiosk w pobliżu Teatro Massimo
  • jeszcze raz Quattro Canti
  • Fontana Pretoria
  • Corso Vittorio Emanuele koło katedry
  • Porta Nuova z 1583 r
  • Porta Nuova
  • kamienice
  • Palazzo dei Normanni z XI wieku
  • Palazzo dei Normanni,
  • płynąc ulicami Palermo:)
  • P2010001  44
  • na podwórzu
  • fontanna na Piazza Marina
  • Piazza Marina w niedzielę, targ staroci

Piazza Armerina usytułowana jest na górskim grzbiecie, otoczona lasami i sadami, a 5 km niżej, w dolinie rzeki, pośród zieleni prowadzi droga do Villa Romana del Casale z niezwykłymi, doskonale zachowanymi mozaikami podłogowymi z posiadłości rzymskiej.

Villa Romana należała do posiadłości ziemskiej z III-IV w.n.e. Przepiękne mazaiki, zdobiące apartamenty zachowały się dzięki powodzi, która w XII wieku pokryła je mułem. Na ich podstawie dowiadujemy się szczegółów z życia właścicieli villi.
Pierwsze wykopaliska przeprowadzono na tym terenie jeszcze w końcu XIX wieku, ale dopiero wykopaliska w latach 1950-60 przyniosły najciekawsze odkrycia. Mozaiki są nadal żmudnie konserwowane - składane na nowo z maleńkich kostek. Villę zwiedza się, zaglądając jakby z wysokości sufitu do pokrytych mozaikami posadzek.

Do Piazza Armerina jechałam przez centrum Sycylii, o to mi właśnie chodziło żeby to zobaczyć. Góry, góry i góry, góry i pagórki, częściowo całkiem jałowe, częściowo jakieś pastwiska. Jak ci ludzie tu żyją, w takich warunkach... Przed Piazza Armerina zatrzymaliśmy się w Ennie, gdzie pojadę jutro. To miasto znajduje sie na gorze i trudno wręcz uwierzyć, że autobus może się tam wspiąć, a on to zrobił i to szybko... 

W Piazza Armerina poszłam do Ostello del Borgo, obchodząc centrum kilka razy, bo nie tak łatwo było w tej plątaninie uliczek znaleźć ten dawny klasztor, w którym teraz mieści sie schronisko. Jak na razie jestem w czteroosobowym pokoju sama, i niech tak zostanie do rana! 

To co najważniejsze tutaj do zobaczenia, to Villa Romana, odkryte całkiem niedawno rzymskie freski, wśród których słynne rzymianki w strojach bikini... To trzeba było koniecznie zobaczyć. Ale jak sie tam dostać? Jest autobus, jest przystanek, ale to co napisane w rozkładzie całkowicie przechodzi moje możliwości rozumowania, i postanawiam pójść pieszo, tak w ramach leczenia bolących nóg... 4,5 km, co to dla mnie... Idąc szosą w dół rzucam co chwilę spojrzenie za siebie na oddalające się miasto.

Kiedy się tych kilometrów do celu robi 1,5, zatrzymuje sie samochód i proponuje podrzucenie do Villi, przekonując mnie, ze za godzinę zamykają. To jest oczywiście argument... Ale tak sobie myślę, jak ja wrócę, tym bardziej, że droga prowadzi cały czas w dół a wiec z powrotem będzie pod górę... Ale o tym pomyślimy potem... 

Freski zwiedza sie idąc po wysokich chodnikach i spoglądając na nie w dół, jakby przez sufit. Szukam i szukam tych dziewcząt, i nigdzie ich nie ma. Po drodze podziwiam scenki myśliwskie, freski jak perskie dywany, zwierzęta itp.  obserwuję też konserwatorów przy pracy. Na koniec, po niezłym szukaniu wreszcie znajduje... One są zupełnie niezwykle, idealne! Dziewczyny w bikini z czasów rzymskich... 

No, w końcu ruszam stamtąd - patrze na rozkład jazdy, nic z niego nie wynika. Pytam sprzedawców ze stoiska z pamiątkami - niestety, autobusu nie będzie - w niedzielę nie jeździ!!! (to jest możliwe chyba tylko na Sycylii...)

Mówię - no to co mam zrobić?!? - i robię krok do przodu. Zatrzymują mnie. - Potrzebuje pani podwiezienia? - No, jakby to powiedzieć, chyba tak - odpowiadam, i z góry boję się, ile to będzie kosztowało. Mowią mi, żebym poczekała, bo ludzie będą się zbierać i na pewno ktoś mnie podwiezie. Facet podprowadza mnie do dziewczyny i mówi do niej, że może już jechać, ale ma mnie podwieźć. Dziewczyna otwiera mi drzwi, i jedziemy gadając. Okazuje sie, ze ona ma prawo jazdy od 5 dni! Ale radzi sobie fantastycznie! Podwozi mnie na główny plac Piazza Armerina, uratowała mi życie. Nie wiem jak zapytać, żeby nie podpaść - czy jestem coś winna? - Ale skąd! Wiec dziękuje bardzo serdecznie i idę na Stare Miasto. 

  • jadąc przez centralną Sycylię
  • prawie łyse wzgórza
  • to niemal pustynie
  • miasto na wzgórzu - to Enna?
  • zaułek i wejście do Ostello del Borgo
  • teatro Garibaldi
  • spojrzenie na miasto spod San Stefano
  • Piazza Garibaldi
  • spojrzenie na miasto
  • na szczycie katedra
  • Piazza Armerina
  • idąc w kierunku Villa Romana
  • pod tymi dachami znajdują się freski
  • pod tymi dachami znajdują się freski
  • zwierzęta
  • rydwan
  • portret
  • głowa konia
  • sceny myśliwskie
  • powrót z polowania
  • to byłby ładny dywan
  • portret
  • gimnastyczki
  • gimnastyczki, fragment
  • rzymskie dziewczyny w bikini
  • gimnastyczki
  • gimnastyczki
  • rzymskie gimnastyczki
Piękne budynki, wąskie uliczki, masa turystów, tzn. nie tłumy, ale większość ludzi to turyści.
Postanowiłam dzisiaj wreszcie coś zjeść porządnego, ile można sie żywić chlebem - poza pizzą w Monreale, to mój pierwszy gorący posilek na Sycylii! (nie narzekam, absolutnie mi wystarcza foccaccia, pizza a taglio, owoce, woda).
Znalazłam trattorie, oczywiście, nie dałabym rady zjeść normalnego obiadu, ale dla nas porcja spaghetti to całkiem normalny obiad, wiec proszę Spaghetti alla zingara i wino. Porcja była ogromna, ale zjadłam wszystko, po włosku wyczyściłam talerz chlebem, wypiłam wino... Chyba jest OK... 

Jutro jadę do Catanii, a wcześniej zatrzymam sie na dwie godziny w Ennie, którą sprobuję zobaczyć choć troszkę z plecakiem na plecach. Zobaczymy jak mi to wyjdzie - taki ze mnie piechur, chodzić mogę, ale bez ciężarów, a wiadomo, choć wiele razy redukowałam przed wyjazdem plecak, nie dało się uniknąć zabrania rzeczy, które przydały się jedynie do ... noszenia ich na plecach...
Acha, do Villa Romana, całkiem nie wiadomo dlaczego, dostałam bilet gratis... 
  • Chiesa San Stefano
  • uliczka starego miasta
  • Palazzo di Citta
  • wejście do Ostello del Borgo
  • budynki są z z brązowego kamienia
  • podwórko
  • stare miasto wieczorem
  • katedra
  • katedra
  • katedra
  • podwórko? garaż?

Enna to górskie miasto, najwyżej położona stolica prowincji (931 m n.p). W starożytności należała kolejno do Greków, Kartagińczyków i Rzymian. Warto zobaczyć fortyfikacje z czasów normańskich - Castllo di Lombardia w najwyższym punkcie miasta, skąd rozlega się zapierający dech w piersiach widok dużą część terenu Sycyli, skąd widać także Etnę.

Z powodu wyjątkowego położenia panuje tu mikroklimat i nawet latem powietrze jest rzeźkie a widoki na wszystkie strony zapierają dech w piersiach...

Zwiedzanie miasta, położonego na wzgórzu, a więc z uliczkami w góre i w dół, w upalny dzień, przez kilka godzin z plecakiem, to dość duże poświecenie, w każdym razie dla mnie. Ale nie żałuję. Przede wszystkim nie żałuję widoków, jakie udało mi sie zobaczyć kiedy dotarłam do ... do końca miasta. Już wiecie, że jeśli jest jakiś koniec to ja tam muszę dojść. A to miasto, jak statek, swój dziob opiera na skale. A wiec przeszłam miasto (a wcześniej, źle pokierowana, poszłam trochę w bok), obejrzałam kamienice, stare miasto, kościoły, uliczki, i w końcu znalazłam stary zamek a obok niego znak: do skały. O, jest skala, to muszę dojść do skały! Wiedziałam, ze mam autobus za dwie i pól godziny, ale były tez następne autobusy, wiec niczym nie ryzykowałam.

Skała jak to skała, zawieszona była stromo nad wzgórzem. Weszłam na skałę po kamiennych schodach, najwyżej jak się dało. Stamtąd... było widać cały świat... A częścią tego świata była też Etna, ku której zmierzałam. Ponieważ na skałę wdrapała się też niemiecka rodzina, zaproponowałam układ - ja wam zrobię zdjęcie, ale wy mi też zrobicie zdjęcie! A wiec mam zdjęcie na skale a za mną w oddali ona, niebiesko-szara Etna rozpływająca sie na tle nieba... Warto było tu dojść!

Kiedy się jednak wejdzie na wierzchołek albo na koniec czegoś, to na tym powinien być koniec, a tu guzik, trzeba jeszcze wrócić. Tak tez było tym razem... Całe to długie miasto, które przeszłam musiałam minąć żeby się dostać na przystanek... 

Kiedy już zrobiłam milion kilometrów, i już wiedziałam że autobus odjechał, a ja do przystanku miałam jeszcze daleko, i perspektywę czekania na następny autobus, schodziłam ulicą w dół, zgrzana, zmęczona, powłócząc jak zwykle obolałymi nogami, z ważącym tonę chyba plecakiem (jakoś utył tego dnia...) - obok mnie zatrzymał się AUTOBUS!!! 
Autobus, który na tabliczce miał napisane słodkie CATANIA!!! Autobus stał, a w środku kierowca patrzył na mnie pytająco... Ja na niego tez, niedowierzająco, z niemym pytaniem - Czyżby pan jechał do Catanii, czyżby pan sie zatrzymał dla mnie, czyżby to była prawda??? - Otworzył drzwi, i surowo wymamrotał, żebym już przestała sie gapić, bo on i tak jest spóźniony! Myślałam, ze go wyściskam za te jego surowość! Tam nie było żadnego przystanku, on nie musiał wogóle pomyśleć, ze ja idę na przystanek, że chcę jechać do Catanii, że mnie bolą nogi, że jest gorąco, mógł sobie jechać spokojnie i nawet na mnie nie spojrzeć, tym bardziej, że już miał spóźnienie...

Proszę pana, życzę panu, żeby wszyscy pasażerowie zawsze się do pana uśmiechali i żeby autobus nigdy sie panu nie popsuł, i żeby miał pan najlepsze kursy i dostawał podwyżki i już nie wiem co jeszcze taki kierowca autobusu mógłby chcieć!

  • Enna, widok na stronę północną
  • widok z miasta na stronę północno-wschodnią
  • cmentarz miejski
  • cmentarz
  • cmentarz
  • Enna, kościół San Tommaso
  • piękny średniowieczny kościół
  • widok na sąsiednie miasto Calascibetta
  • Urząd Miejski i powiatowy
  • strajkujący mężczyzna przed Prokuraturą
  • podwórko, pranie i boski widok...
  • Castello di Lombardia
  • koniec miasta na skale
  • z lewej Calascibetta
  • olśniewające widoki
  • widok na Ennę ze skały (stamtąd przyszłam)
  • dojść do samego końca
  • ja, mój plecak i ona - Etna w oddali
  • dumna i wyniosła - Etna, 100 km stąd

Catania, drugie co do wielkości miasto Sycylii położone na wschodnim jej wybrzeżu, zaledwie 35 km od kraterów Etny, zawsze była związana z wulkanem i jego aktywnością. Miasto założyli w 729 r.p.n.e Grecy. Przez całą swoją historię było wielokrotnie niszczone przez lawę Etny, i przede wszystkim przez wciąż występujące, mniejsze i większe trzęsienia ziemi (to z 1693 r niemal starło Katanię z powierzchni ziemi). W XVIII roku zostało odbudowane w taki sposób, aby złagodzić skutki przyszłych trzęsień ziemi, stąd szerokie, proste ulice, rozległe, nieregularne place, wtedy też miasto nabrało swego barokowego charakteru. 
Miasto prowadzi specjalną politykę w celu konserwacji wciąż uszkadzanych przez trzęsienia ziemi budynków - właściciele domów otrzymują dotacje na prace remontowe.
Główna ulica Katanii to via Etnea, która biegnie od starego portu przez plac Duomo, gdzie krzyżuje się z drugą główną ulicą miasta, Via Vittorio Emanuele, i dalej zmierza aż na przedmieścia, skąd dochodzi do stóp Etny.

W Catanii zatrzymałam sie tylko jedna noc. Chodziło mi głownie o wycieczkę na Etnę. Wschodnią część wyspy zasadniczo odłożyłam na potem, myśląc, że tam łatwiej dotrzeć, nawet przy okazji wycieczki do Calabrii, więc z pewnością tam jeszcze pojadę.

Po porannym zwiedzaniu Enny mogłam Catanii poświęcić pól dnia. początkowo szukałam noclegu pod Etną, ale potem stwierdziłam, że lepiej znaleźć coś w samym centrum żeby spojrzeć na to miasto. I udało mi się znaleźć w całkiem przyzwoitej cenie B&B Teatro Bellini, w samiuteńkim środku starego miasta. Patrząc na mapę w domu myślałam, że jest to bardzo blisko dworca. I było, tylko nie dane mi było się tym cieszyć...

Mapka została w domu bo wyjeżdżając miałam inne problemy na głowie. No, to trzeba pytać. Na dworcu autobusowym zapytałam o Teatro Bellini. Pokazano mi drogę i poszłam. Szlam i szlam i miasto nie stawało się ani trochę bardziej stare. W końcu znów zapytałam. Kazano mi skręcić w lewo i iść przed siebie. I znów szłam, i szłam i szłam. Zapytałam, spojrzano na mnie z przerażeniem - pieszo? To bardzo daleko! I kazano iść znów w lewo, aż do końca... Czyli, jakby tak dobrze pomyśleć, poruszałam się po trzech bokach prostokąta, szłam najpierw od morza, potem w bok, a potem znów do morza, tylko trochę dalej... Po porannym zwiedzaniu Enny, po zdobywaniu wysp, po zwiedzaniu Marsali i Mazary, po szukaniu Salin ta pokręcona trasa w Catanii z plecakiem na grzbiecie to nie było to o czym marzyłam! Miałam po Catanii chodzić jak dama, w spódnicy, sandałkach, powolutku, spokojniutko, taki był plan. A ja miałam jej już dość!

W końcu doszłam do jakiegoś placu, zrobił sie bardziej stary, miasto zaczęło być starym miastem, a na końcu placu był budynek wyglądający na teatr, i na nim było napisane... Bellini! Weszłam w uliczkę obok teatru i doszłam do uliczki za teatrem - i to była ta uliczka, i ten dom! NARESZCIE! 

Dostałam mój pokój z trzema łózkami, klimatyzacją i telewizorem, których nie umiałam uruchomić, i przede wszystkim z łazienką! Prysznic, plastry na nogi, świeże ciuchy (spódnica, a jak!) - i z nowymi siłami idę zwiedzać stare miasto Catanii... Ale wcześniej jeszcze znalazłam w saloniku plany miasta, i na planie, o zgrozo, zobaczyłam, jak blisko było tutaj z dworca, a jaką ogromną drogę zrobiłam kierowana przez ludzi, którzy być może nie mieli pojęcia gdzie jest teatro Bellini, ale nie chcieli mi tego powiedzieć... 

Nic na to nie poradzę, że moje pierwsze spotkanie z Catanią było takie właśnie, że miałam dość tego kręcenia się w kółko, że byłam wkurzona. A potem zobaczyłam na murze napis: "Odio Palermo" - czyli "Nienawidzę Palermo". Dlaczego? Myślę sobie - dlaczego ktoś miałby nienawidzić Palermo? I to tez jakoś tak na mnie wpłynęło ze chciałam bronic Palermo... (między tymi miastami istnieje antagonizm silniejszy niż między Krakowem i Warszawą, ale "odio" to przesada...)

Dlatego nie wiem czy naprawdę jest tak, ze Catania jest mniej urokliwa, bardziej brudna, bardziej głośna, bardziej biedna, że zrobiła na mnie mniejsze wrażenie. Może to tylko to wrażenie, może te kilka godzin to było za mało... Nie to, żeby mi się nie podobała, nie, absolutnie nie o to chodzi. Ale nie przekonała mnie do siebie tak w pełni Catania... Choć wieczór skończył się super, w trattorii, były Penne alla Norma i czerwone wino, uprzejmy kelner, stoliki na ulicy, cieple wieczorne powietrze, ruch na ulicach, jak to u nich wieczorem... Jutro Etna.
..
  • Teatro Bellini
  • plac przed teatrem i Palazzo delle Finanze
  • La Collegiata
  • plac przed teatrem
  • Palazzo Universita
  • Palazzo San Giuliano na Piazza Universita
  • Piazza Duomo pod wieczór
  • Piazza Duomo rano, via Vittorio Emanuele
  • Piazza Duomo
  • Duomo (Santa Agata)
  • Palazzo dei Chierici, ratusz
  • Katedra, a przed nią Fontana dell'Elefante
  • Duomo
  • Piazza duomo i Fontana dell'Elefante
  • Fontana dell'Elefante
  • palazzo dei Clerici i Piazza Duomo
  • Castello Ursino
  • Katańska ulica i mój portret:)
  • Castello Ursino
  • piękny kościół w pobliżu Castello Ursino
  • kamienice
  • szczegół
  • via Vittorio Emanuele - prosta jak strzelił...
  • tu jadłam penne alla Norma
  • zaułek koło Teatro Bellini wieczorem

Etna to największy wulkan w Europie i jeden z najbardziej aktywnych na świecie, ok. 3.340 m n.p.m. Jego wysokość się zmienia, w zależności od erupcji i ilości zastygłej lawy. Dwie z najbardziej katastrofalnych erupcji miały miejsce w 1381 i w 1693 roku, w tej drugiej lawa dotarła do Katanii. Erupcje z głównego krateru są rzadkie, za to częste z kraterów bocznych, gdzie tworzą się mniejsze stożki.

Trudno w ogóle ogarnąć słowami to, co widziałam. Jestem szczęśliwa ze zdecydowałam się na tę wycieczkę. Miałam zamiar pojechać autobusem do schroniska Rifugio Sapienza i potem kolejka na gore, ale co potem, tego już nie wiedziałam. Próbowałam zorientować się z informacji w internecie ile to kosztuje i jak, co i gdzie, i nie było to łatwe.

Wychodziło mi jednak, ze z Catanii jest jeden autobus do schroniska, Rifugio Sapienza rano, i wraca też jeden kolo szóstej. A tam trzeba jechać kolejka, co kosztuje, wg rożnych źródeł, 35-45 euro (z biletem na autobus wychodzi koło 45-50 euro). A co zrobić z bagażem? Zostawić w przechowalni? To dochodzą kolejne euro. I co zrobić na górze, jak się już dojedzie kolejką? Tam nie wolno samemu chodzić, trzeba z przewodnikiem, a to ile kosztuje? Poruszałam się po omacku... 

Zamiast tego zdecydowałam się na wycieczkę zorganizowana przez firmę Etna Experience. Wycieczka kosztowała 55 euro, a wiec właściwie tyle samo, a naprawdę warto!

Wyjazd Land roverem grupy 8- osobowej z Catanii, Piazza Duomo o 9 rano, z plecakiem, powrót do Catanii wprost na dworzec autobusowy o 18.30. Wycieczka prowadzona przez sympatycznego Paola, który przez cały czas opowiadał, po angielsku i po włosko-hiszpańsku o wszystkim, co widzieliśmy, o historii i prehistorii wulkanu, o rodzajach lawy, o kraterach, historii kolejnych erupcji. Chodziliśmy po lawie, po popiele z erupcji sprzed dwu tygodni, zaglądaliśmy do nieczynnych kraterów, widzieliśmy obrazy jak z księżyca, ale na księżycu nie ma tak fantastycznej przyrody... 

Paolo nas woził po drogach i po wertepach, mówiąc o wszystkim, co widzieliśmy w dwu czy trzech językach, pokazywał cuda z samochodu, potem poszliśmy na wycieczkę po wulkanicznych zboczach, zaglądaliśmy do dziury bez dna, widzieliśmy wulkaniczna bombę, oglądaliśmy prawie czarne wulkaniczne zwierzątka (jaszczurki, motyle), schodziliśmy w kaskach do jaskini wyżłobionej przez ławę... 

Jedliśmy przy stole pod drzewami przed schroniskiem na północnym zboczu Etny fantastyczny posiłek na łonie natury, z czerwonym winem i specjalnościami sycylijskiej kuchni wyjętymi z land rovera... Wszystko to w niezwykle sympatycznej atmosferze, i za cenę nie wyższa, niż kosztowałby wyjazd autobusem i kolejka... 

Zdjęć zrobiłam miliony, może one potem pozwolą opowiedzieć więcej. Nie widzieliśmy nigdzie ognia, lawy strzelającej, nic z tych rzeczy, prócz dymu z dwu kraterów. 

  • Kaplica zniszczona przez lawę w 1983 r.
  • dom, zalany lawą w 1983 r
  • tędy płynęła lawa
  • droga prowadzi po lawie
  • odległość od głównego krateru do drogi lawy
  • Paolo z książką opowiada o powstaniu Valle
  • skały, przedzielonych przepaścią
  • Valle del Bove
  • wąwóz del Bove
  • Valle del Bove
  • w takim miejscu jak nie zrobić sobie zdjęcia
  • Etna i ja

W tej grocie ponoć złodzieje, napadający na wędrowców ukryli skarb, odkryty następnie przez jakiegoś szczęśliwca. Dlatego grota nazywa się Grotą Złodziejaszków (Grotta dei Ladroni).

Jest to jedna z wielu grot utworzonych przez lawę. Znajduje się na terenie przepięknie porośniętym przez bujną roślinność, w tym białe gładkie brzozy. Krajobraz wydaje się podobny do naszych lasów, może bardziej intensywne są kolory, szczególnie kiedy skontrastowane są z ciemną lawą.
W grocie obserwujemy rodzaj skał utworzonych przez kapiącą wodę. Paolo tłumaczy nam rodzaj skał, pokazuje ich kolory.

  • piękny las otacza groty
  • brzozy o gładkiej korze
  • wejścia do grot otoczone barierką
  • wchodzimy po stopniach trzymając linę
  • zielony świat nad nami
  • niezwykłe kolory skał
  • stalaktyty jak psie zęby
  • stalaktyty
  • kolory skał
  • aolo objaśnia historię powstania groty
  • przechodzimy dalej
  • i znów nad nami ciepły świat
  • po tych stopniach wspinamy się na górę
  • wyjście z groty
  • Paolo pomaga nam wyjść
  • i znów kolorowy i gorący świat dookoła

Jesteśmy w górach Sartorius na wys. ok. 1700 m, idziemy na półtoragodzinny spacer przez całkiem nieziemską okolicę. Te góry powstały podczas erupcji z 1865 - w wyniku wybuchu powstało siedem nowych kraterów. Teren przypomina pustynię księżycową, z rzadka ozdobioną wyrastającymi gdzie niegdzie pojedynczymi drzewami, najczęściej są to brzozy i sosny.

Można tu obserwować różne rodzaje lawy i popiołu wulkanicznego, ciekawe zjawiska takie jak bombę wulkaniczną czy otwór w ziemii o głębokości przekraczającej możliwości zbadania jej przez naukowców - otwór bez dna... Wszystko to daje wrażenie przebywania w całkiem innym świecie niż ten który znamy...

  • zaczyna się ścieżką, jak w Kampinosie...
  • ale takich pagórków u nas nie ma
  • Paolo objaśnia nam rodzaje popiołu, skał, lawy
  • tu wszystko co żyje przystosowuje się do otoczenia
  • niezwykły świat
  • i ja tam byłam
  • idziemy w górę
  • ten widok jest całkiem niezwykły
  • daleki dymiący krater
  • mijamy się z grupą turystów, schodzących
  • rosną tu gdzieniegdzie sosny
  • wydmy z popiołu
  • na horyzoncie bajkowo
  • w tej lawie jest żelazo
  • krater, za nim zieleń i dalej góry
  • uschnięte drzewo pasuje do tego świata
  • a na horyzoncie widać Taorminę
  • dwa światy - rudy popiół i bajkowa Taormina
  • Główny krater przygląda się w milczeniu i dymi
  • zielone na czarnym
  • otwór bez dna
  • bomba wulkaniczna
  • Paolo opowiada nam o sile wybuchu
  • schodzimy tym zboczem
  • biedronka z czarną główką
  • schronisko Citelli
  • nasz landrover, Paolo przygotowuje posiłek
  • nie może byc lepiej...

Wąwóz, wysoki, długi na 48 km a wysoki na 20 do 50 m został wyżłobiony w czarnych bazaltowych skałach przez nurt rzeki Acantara 

Potem pojechaliśmy do wąwozu Alcantara, zeszliśmy po 300 schodach w dół, i tam wśród tych cudów przyrody zauważyłam, że wyładowała się bateria w aparacie... Chciało mi się ryczeć!

Paolo brodzący już w lodowatej wodzie, gdzie bałam się wejść ze względu na moje biedne nogi, zachęcał do wejścia, powiedziałam mu jaki mam problem, zapytał  - chcesz kluczyki? - Pomyślałam o tych trzystu schodach, i powiedziałam -dawaj.

Wiedząc że nie mamy dużo czasu, wbiegłam na górę, pomordowałam się trochę z zamkami landrovera, szybko wymieniłam baterię i zbiegłam w dół, tu już nie zastanawiałam się, widząc, że wszyscy brodzą w wodzie. Zrzuciłam buty, skarpetki, plastry i weszłam do lodowatej wody na wyślizgane ale kłujące kamienie, żeby zrobić zdjęcia wąwozu - nie po to tu przecież przyjechałam, żeby się roztkliwiać nad poranionymi stopami... 

Cuda jakie tam się znajdują są nie do opowiedzenia słowami... To trzeba po prostu zobaczyć, i mnie jest nadal mało. Chciałabym wejść daleko wgłąb wąwozu, ale niestety, niedługo musieliśmy już wracać.

Paolo rozwiózł wszystkich tam, gdzie im było najwygodniej wysiąść, a mnie zawiózł na przystanek autobusu, skąd pojechałam do Noto. Podziękowałam mu bardzo serdecznie, mówiąc, że robi świetną robotę w doskonałym stylu.

Po drodze do Noto nie moglam sie napawac widokami bo bylo juz ciemno, ale wracajac do Catanii, na lotnisko bede jechac ta sama droga, rowniez jadac do Syrakuz bede mogla popatrzec na widoki. Tymczasem przez całą drogę oczami wyobraźni widziałam niesamowity świat, którego nigdy nie zapomnę...

  • turyści zdejmują buty i brodzą w lodowatej wodzie
  • rozlewisko przed tunelem
  • niektórzy mają wysokie buty, takim to dobrze
  • bazaltowe wyślizgane wodą głazy
  • skały Alcantara
  • niezwykłe kształty i odcienie
  • ta dziewczynka nie boi się lodowatej wody
  • idąc wgłąb wąwozu
  • skały nad wodą
  • niezapomniane widowisko
  • zatoczka
  • nad nami niezwykły widok -
  • jeśli ten klocek wypadnie, runie cała skała...

Noto barocca czyli barokowe Noto to miasto wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. 
Gdy w 1693 roku trzęsienie ziemi zniszczyło całkowicie 10 miast południowo-wschodniej Sycylii, zrównane z ziemią zostało też średniowieczne Noto Antica. 

Przez cały XVIII wiek Noto było odbudowywane 18 km dalej, a rekonstrukcji miasta dokonywali wybitni urbaniści i architekci, którzy wykreślili trzy główne ulice ze wschodu na zachód, tak, aby przez cały dzień były nasłonecznione. Górna ulica była zamieszkana przez szlachtę, środkowa przez duchowieństwo, a dolna przez niższe grupy społeczne.

Miasto jest systematycznie odnawiane i restaurowane po okresie zaniedbania, w wyniku którego zapadła się jedna z kopuł katedry (dziś na szczęście odbudowana)

Jestem w przepięknym barokowym miasteczku, całym w kolorze miodu, mieszkam w Ostello, które się mieści w starym zamku nad miastem. Tym razem warunki są prawdziwie schroniskowe, spora sala z łóżkami piętrowymi, jest nas chyba ze sześć kobiet, ale wszystkie zachowują sie niezwykle cicho i tak, żeby nikomu nie przeszkadzać. Warunki nie są luksusowe, ale czego potrzeba, spokoju, bezpieczeństwa a to tu jest. Spałam jak zabita do siódmej, kiedy zagrał prześlicznie dzwon w jakimś kościele, potem jeszcze przysnęłam. 

Jest tu masa cudnych kościołów i budowli barokowych, to miasto jest bardzo turystyczne, to widać, masa przechodniów trzyma w rekach mapy a co drugi sklep to pamiątki... Po południu chce pojechać na sam koniec Sycylii - ten koniec południowowschodni, na plażę, do portu.
Może uda sie trochę pokąpać... To będzie mój drugi koniec Trinacrii - pozostaje jeszcze ten trzeci, okolice Messyny:)

Jutro wybieram sie do Ragusy,  Ibli i Modyki, mając nadzieje że dzisiejszy spokojny dzien. pozwoli mi nieco odpocząć. Jak nie, to odpoczywać będę w domu, bo pojutrze chcę pojechać do Syrakuz. A potem już do domu... Ojej, jak to zleciało... 

W kafejce internetowej powiedziano mi że powinnam koniecznie nosić przy sobie dokumenty, takie są przepisy we Włoszech, a ja o tym nic nie wiedziałam i zawsze zostawiałam paszport w schronisku... OK, zaraz go wezmę, niech mnie nie wezmą za terrorystkę, siedzi sie 24 godziny w areszcie, to byłoby ciekawe, ale szkoda tego, co można przez ten czas zobaczyć...

  • Porta Reale (Ferdinandea)
  • tą ulicą idzie się do Ostello Il Castello
  • z ulicy wchodzi się na schodki
  • niesamowity widok z okna pokoju w Ostello
  • uliczka w Noto
  • Chiesa di Montevergini
  • kościoł Św. Dominika
  • Fontana d'Ercole przed S.Domenico
  • Fontana d'Ercole
  • Santa Chiara
  • Palazzo di Municipio (ratusz)
  • katedra w Noto została odbudowana zaledwie rok przed moim przyjazdem
  • katedra
  • katedra
  • drzwi główne do Katedry
  • skrzydło drzwi
  • katedra - wnętrze
  • kaplica
  • katedra, wejście
  • wnętrze kościoła Sant'Agata
  • ołtarz w Sant'Agata
  • Sant'Agata - organy
  • chiesa di San Francesco
  • piękna kamienica
  • podpora pod balkonem
  • barokowe podpory pod balkonami kamieniczek
  • fontanna przed doskonałą lodziarnią
  • Noto Antica
  • fontanna w parku miejskim
  • San Corrado Confallonieri, patron Noto
  • piękny mały kościółek w górnej części Noto
  • drzewa tworzą podcienia
  • park miejski
  • prześliczne schodki do czyjegoś domu
  • tajemniczy ogród z kotem
  • mój pokój w ostello

Na południowo-wschodnim krańcu Sycylii, niedaleko od Noto leży miasteczko Portopalo di Capo Passero - centrum rybołówstwa i rolnictwa, oraz popularne letnisko. Niedaleko brzegu znajduje się wysepka Capo Passero z XVII strażnicą.

  • główna uliczka Portapalo prowadzi do morza
  • tylko się odbić i skoczyć
  • spojrzenie przez bukiet
  • niezwykły symbol na wieży kościółka
  • wysepka  Capo Passero
  • na tej plaży się wykąpałam i zjadłam
  • kapliczka w morzu przy plaży
  • Castello Tafuri
  • Castello Tafuri
  • i znów opuncje, one są wszędzie

Pisałam wcześniej, że to bujda że tutaj nikt nie wie, jaki autobus, skąd i gdzie. Otóż w Noto to jest faktem... 

Po pierwsze, są autobusy, ale nie ma rozkładów. Po drugie, bilety się kupuje w barze za rogiem. A jak ktoś nie wie, nie zapyta? No, to nie wie. Choć kierowca poczeka, jeśli ktoś będzie chciał jechać a nie będzie miał biletu. W barze są bilety i są też rozkłady jazdy, ale tylko na linie Interbus. Autobusy linii AST to autobusy widma. Ktoś mówi, że autobus będzie, ktoś że nie, ludzie czekają. Dziwię się trochę, ze się nie buntują, bo co to za system! 

No dobra, ale ja do Ragusy wybieram się pociągiem, w internecie znalazłam, że autobusy tam nie jadą, ale pociągi często. A więc schodzę w dół do stacji. Schodzę, i schodzę i schodzę. I tak sobie myślę, ze jak wrócę, trzeba będzie wejść na gorę. No dobra, ale to będzie za iles tam godzin. W końcu jest stacja, jakaś taka cicha, pusta, wszystko na głucho pozamykane. Bilety? Ani kasy ani automatów... To co robić? Z rozkładu wynika, że za ponad godzinę będzie pociąg do Ragusy, wiec mam trochę czasu. Widzę jakiegoś sprzątacza, który sprząta stacje. Pytam, come si fa? (jak się to robi?) A on mi odpowiada, że kiedyś można było kupić bilety na stacji, ale teraz już nie. No to co robić? -W barze na górze kupuje się bilety... W BARZE NA GORZE???? Ratunku! 

No to wspinam się na gorę, staram się iść szybko, żeby zdążyć. Mokra i zgrzana wchodzę do baru - a tam czarnooki barman patrzy na mnie zdziwiony. Bilety na pociąg? Skąd, my nie sprzedajemy biletów na pociąg, sprzedajemy tylko na autobusy, i to tylko linii Interbus. No to come si fa? On nie wie. Ale chyba będzie niedługo autobus do Ragusy tej drugiej, wrażej linii. OK, to idę na przystanek, myślę, to może lepiej, nie będę musiała znów schodzić na dół a co gorsza, potem wchodzić na górę. Pytam ludzi, podobno będzie, jeden mówi za 10 minut, drugi za 15, inny że w zasadzie to powinien być jakiś czas temu ale nie było... Dziwię się, jak to jest że oni się na to zgadzają... 

W końcu przyjeżdża autobus, pytam ludzi do Ragusy? Tak. No to włażę, proszę o bilet do Ragusy, a kierowca mówi - nie, ten autobus nie jedzie do Ragusy... No to wyłażę i zaczynam pomstować. Facet na przystanku oferuje mi, że mnie zawiezie do Ragusy... Oczywiście, nie podejmuję tematu, ale potem on mi mówi, że mogę pojechać pociągiem a bilet kupić u konduktora. Bez żadnej dopłaty, bo skoro nie ma kasy... Patrzę na zegarek - faktycznie, jest jeszcze czas. Schodzę znów na dół. Przed stacją pojawił się samochód, w którym ktoś siedzi. To taka ichnia informacja. Grzecznie informuje mnie, ze mogę bilet kupić w pociągu - nie mógł tu być wcześniej?... 

I faktycznie, przyjeżdża punktualnie pociąg złożony z dwu wagonów, i kupuję bilet...Jakie to proste!

Pociąg jedzie spory kawal drogi nad morzem a potem skręca w góry Ibli. Widoki robią się coraz bardziej zachwycające, szczególnie kiedy mijamy Modykę. Ja tu wrócę w powrotnej drodze. Na nieprawdopodobnej wysokości widać most, jak w niebie. Dalej góry, tunele, tunele i góry. W Modyce wsiadł miły pan, i, widząc że próbuję robić zdjęcia, pokazuje mi, z której strony kiedy warto wyglądać... 

  • Ispica
  • wzgórza Ibla
  • most w Modyce - nieprawdopodobnie wysoki
  • to nie do wiary że tak wysoki może byc most
  • i jeszcze jeden most w oddali
  • zielone wzgórza, mosty
  • kamienne tarasy na wzgórzach
  • jadąc przez zielono-białe wzgórza Ibli

Ragusa to starożytna Hybla Heraia założona, gdy Sykulowie przenieśli się w głąb wyspy, uciekając przed greckimi kolonistami. Ragusa dzieli się na dwie części: Ragusa Superiore, czyli wyższa, zbudowaną na płaskowyżu po trzęsieniu ziemi w 1693 roku, barokową, oraz Iblę - cichą, urokliwą, położoną na niższym wzgórzu.

Ragusa Superiore leży na wzgórzu o wys. 498 m, jest to miasto bardziej nowoczesne, barokowe, pocięte prostymi szerokimi ulicami, zaprojektowane na planie ośmioboku. 

Dojechałam do Ragusy. Idę przez Ragusa Supperiore, ale myślę głównie o Ibli. Pytam przechodniów, o stare miasto, pokazali mi drogę. Tam Duomo, znów barok, ile tu tego baroku...

Kupuję foccaccię, nie mają normalnej, takiej jak lubię, z rozmarynem, tylko nadziewaną, ripiena (z bakłażanami - mniam). Wydaje mi się dość tłusta, no ale taka jest to taką zjem. Będzie obiad na dziś, zjem ją gdzieś po drodze. 

Pytam o Iblę - Trzeba iść w dół, ale to bardzo daleko! Dwie panie z uznaniem patrzą na mnie, jedna do drugiej mowi z uśmiechem: - Dla nich nie ma daleko, oni wszędzie dojdą...- Miło to słyszeć! No dobra, myślę sobie, to może przynajmniej spojrzę na nią z góry...

  • pierwsze spotkanie
  • Ragusa Ibla z pociągu
  • imponujace mosty, łączące wzgórza Ragusy
  • kościoły w centrum, z prawej Katedra
  • po prostu kiosk
  • schody katedry
  • an Giovanni Battista, katedra
  • uliczka wiodąca do Ibli

Wzgórze Ibla (Hybla), zamieszkane prawdopodobnie już w III tysiącleciu p.n.e ma bogatą historię. Kiedyś była to dzielnica baronów, kleryków, rzemieślników i pracowników rolnych, dziś jest to cichy, spokojny zakątek, pełny wąskich uliczek, schodówk, cichych zułków i placyków

W Ibli zakochałam się na odległość już dawno temu, już sama jej nazwa podziałała na mnie magicznie... Ibla... Marzyłam o tym, żeby ją zobaczyć...

Doszłam do tarasu widokowego - cudo! Pode mną przepiękny widok, przytulone do siebie domy, kościoły o bajkowych kopułach i te cudne dachy, dachy... Myślę - może mi wystarczy, przecież widzę te niesamowitości, mogę porobić zdjęcia i wrócić... Ale gdzie tam, wystarczy! Schodzę, tam trzeba dojść...

Cały czas w dół, jedyny problem to myśl, ze potem trzeba będzie pójść do góry... Ale może będzie stamtąd jakiś autobus na stację? Fotografuję z góry dachy z piaskowca, kościoły, uliczki. Potem jestem w Ibli, pięknie..., dumna jestem, że tu jestem, że dałam rady, że się nie wycofałam... W końcu trzeba wracać. 

Oczywiście, autobus nie wiadomo, kiedy będzie, a pociąg za godzinę. No wiec idę. Trochę oczywiście pobłądziłam, obeszłam Iblę dookoła, no ale w końcu jakoś dziwnie znalazła sie stacja i wsiadłam w pociąg - nie byle jak:

Kiedy zgrzana, spocona wpadłam do kasy biletowej pytam o bilet do Modyki, a facet mi mówi, żebym przeszła do niego od strony peronu... Dziwna sprawa, ale robie jak mówi, a tu okazuje sie, że pociąg stoi a maszynista czeka aż JA kupię bilet, skasuję i wsiądę! Wsiadam i wtedy odjeżdżamy... Dumna jestem niesamowicie, co prawda pociąg znów ma dwa wagony, ale na mnie jedną czekał...  

  • w dole Ibla do której szłam
  • Hybla
  • z cyklu: kocham dachy
  • w dole Chiesa Anime del Purgatorio
  • malowniczy kościółek
  • dachy, domy, Ibla
  • schodzę po 340 stopniach
  • schodząc do Ibli
  • Chiesa Anime del Purgatorio już bliżej
  • uliczka prowadzi w dół
  • Chiesa Anime del Purgatorio na Largo dei Comizi
  • uliczka
  • dachy, dachy
  • ulica - schody do Ibli
  • Kopuła Katedry San Giorgio
  • zaułek koło katedry
  • front San Giorgio i plac przed Katedrą
  • San Giuseppe
  • front kościoła został odnowiony, ale z tyłu...
  • Chiesa della Madonna del Santissimo Rosario
  • Park Giardino Ibleo
  • klasztor dominikanów w Giardino Ibleo
  • wejście do starego kościoła San Giorgio Vecchio
  • bliżenie drzwi San Giorgio Vecchio z 1349
  • kamienica z XVIII wieku
  • dzwonnica Madonna del Santissimo Rosario
  • katedra San Giorgio
  • Ibla z okrążającej ją ulicy

Modica to miasteczko między dwoma wąwozami wydrążonymi przez dwa strumienie, ok. 15 km od Ragusy. Podobnie jak Ragusa, Modica dzieli się na dwie części, Modica Alta z kościołem Sam Giorgio, i Modica Bassa, która rozciąga się wzdłuż Corso Umberto I, które powstało w dawnym korycie strumienia.

Modica była zamieszkana od czasów pierwotnych mieszkańców Sycylii, Sykulów. W 212 r p.n.e. powstała przeciw władzy Rzymu. Dzięki strategicznemu położeniu na skalistym wzgórzu stała się w średniowieczu i odrodzeniu jednym z najważniejszych miast Sycylii.
Po trzęsieniu ziemi 1693 roku mieszkańcy opuścili pierwotne domostwa na skałach i przenieśli się w dolinę. W 1902 r. powódź zniszczyła wiele zabytkowych budynków. Koryta strumieni zostaly przykryte i przekształcone w ulice.

Zachowało się wiele ciekawych barokowych zabytków, z których jeden z najważniejszych to kościół San Giorgio. Uliczki Modica Alta kryją wiele wspaniałych miejsc wartych odwiedzenia. 

Wracamy przez te tunele i góry, dojeżdżamy do Modyki. Sprawdzam, o której mam powrotny i wychodzę z dworca. No dobra, ale można pójść w lewo, w prawo, żadnych napisów, żadnych znaków, nikogo...Wybieram drogę, która wydaje mi sie logiczna i włażę na gorę. Po lewej mam ten nieprawdopodobnie wysoki most, po którym jak ptaki przemieszczają się samochody... Ejże, tak wysoko nie mam zamiaru włazić! 

Idę, idę, a miasto cały czas jakieś takie mało ciekawe. Czyżby to miała być ta Modyka? W końcu znajduję człowieka, pytam o centro storico, a ten mówi, przecież pani idzie stamtąd! Jak to? Niepotrzebnie wchodziła pani na górę, Centro Storico jest na dole i na sąsiednim wzgórzu... To, co teraz? Można wrócić lub można dojść jeszcze wyżej i stamtąd zejść... Facet mi proponuje, że stamtąd można zrobić zdjęcia i wrócić na dworzec, może to mi wystarczy... E tam, wystarczy... 

A wiec idę w górę, potem schodzę zachwycając się widokiem, ale tez nieco wystraszona jak ja tam dolezę na tych moich wciąż bolących nogach. Po drodze zbieram chlebek świętojański, taki sam, jaki w Noto sprzedają po 1 euro za 5 sztuk... Wreszcie jestem na dole. No, teraz to czuję że jestem w - znów barokowym - mieście. Jest nawet informacja turystyczna. Pytam o mapkę, pani mi objaśnia, co i gdzie i mówi, jeśli jeszcze ma pani siłę (?!?!?), proszę wejść tu na górę, tam jest pięknie i stamtąd iść tam i tam...

Wchodzę wiec tam gdzie pięknie, robie masę zdjęć... Widzę jakiś bardzo ważny pogrzeb, trumnę znoszą po wysokich barokowych schodach a ludzie włoskim zwyczajem klaszczą. 

Na stację docieram trochę za wcześnie, ale po prostu nie mam juz siły, nogi bolą i zaczyna coś mnie boleć brzuch. Czyżby mi zaszkodziła mi ta tłusta foccaccia ripiena z bakłażanami, którą jadłam po troszkę przez cały dzień?

Wracam pociągiem przez ciemny świat, potem wspinam się znów w Noto na górę, potem padam na łóżko... Warto było, ale czy ja kiedyś odpocznę? I ten brzuch coraz bardziej boli... Jutro Syrakuzy, muszę jakoś dojść do siebie...

  • ogromny most koło dworca
  • ja tam nie wejdę!
  • kościółek, wkomponowany w sąsiednie wzgórze
  • widok z sąsiedniego wzgórza na katedrę
  • zejście w dół do Centro Storico
  • Modica już blisko
  • Modica
  • schodząc do Centro Storico
  • kamienne schodki
  • Teatro Garibaldi
  • katedra San Pietro
  • Patron, San Pietro
  • pogrzeb, znoszą trumnę po schodach
  • domy pochylone nad kamienna uliczka
  • figury podtrzymujące balkony
  • idąc w stronę San Giorgio
  • w oddali kopuła San Giorgio
  • San Giorgio - wnętrze
  • San Giorgio
  • barokowa fasada
  • zostawiam za soba San Giorgio
  • piękny zakątek
  • zegar na Teatro Garibaldi

Dziś jestem giù, w dołku... Brzuch z bólu skręca, w glowie wiruje... Siedzę na razie w kawiarence i opisuję wczorajszą wycieczkę, licząc na to że jakoś dojdę do siebie, ale coraz bardziej myślę o jakimś lekarzu... Jechać do Syrakuz? Jak tam nie pojechać... Ale co ja z tego będę miała w takim stanie? Co prawda w schronisku przemiła Francuzka dała mi jakąś tabletkę, ale to mi chyba bardziej zaszkodziło niż pomogło...

Nie wiem jeszcze co dziś zrobię.  A przecież już jutro rano wyjeżdżam z Noto wprost na lotnisko w Katanii i po południu będę w domu. Przydałby się tydzień wolnego, żeby odpocząć...

(ciąg dalszy, dopisek już po powrocie):

Z kawiarenki trafiłam na pogotowie, dwie kroplówki i zastrzyk, i jak żal Syrakuz! Parę godzin poziomo i wreszcie lepiej. Ze szpitala idę powolutku w stronę Ostello, pomstując w duchu, że ostatnie godziny na Sycylii muszę spędzić w łóżku, ale zamiast tego jakoś tak ... trafiam na przystanek i chwilę później... jadę do Syrakuz...(?!)

Od 2,5 tys. lat wyspę Ortigię z Sycylią łączy most. Miasto Syrakuzy (Siracusa) leży na płaskiej wapiennej wyżynie opadającej stromo do morza oraz na wyspie Ortigia.

Dzisiejsze miasto zajmuje niewielką część powierzchni starożytnych Syrakuz. Obrzymia, od dawna niezamieszkana wyżyna Epipolai, rozciągająca się na zachód od dzisiejszego miasta, była przed 2 tys. lat największą dzielnicą milionowej antycznej metropolii. Płaska skalista wysepka Ortigia służyła jako schronienie oraz naturalny port.

Syrakuzy w starożytności były nie tylko ośrodkiem gospodarczym i politycznym, lecz także naukowym i kulturalnym. (cyt. Marco Polo - Sycylia, porady ekspertów)

Oczywiście, cóż można zobaczyć w Syrakuzach jak się ma dwie godziny, i do tego kiedy się musi chodzić wolniutko, odpoczywając... Wybrałam spacer po starówce na wyspie Ortigi i choć ledwo zipię, to jaka frajda, że wygrałam, że tu przyjechałam, że nie dałam się! Boję się zjeść cokolwiek, a nie jadłam nic od rana, dlatego sił mam niewiele, ale idę z przystanku w kierunku słynnej wyspy i odpoczywając co chwilę podziwiam widoki...

Mijam most, łączący wyspę z lądem, gdzie między łodziami chłopcy grają w piłkę wodną. Idę wybrzeżem patrząc wstecz na miasto i na port, a potem zagłębiam się w Starówce. Oczywiście, muszę dojść do końca, i na drugi brzeg wyspy, bez tego chodzenie nie miałoby sensu... Podziwiam niezwykle elegancki Piazza Duomo, zaglądam w zaułki... Radość z tego, że tu jestem dodaje mi skrzydeł... 

  • tu miasto łączy się z wyspą Ortigia
  • przystań żaglowa przed mostem
  • Ponte Umbertino
  • kajakarze, grający w piłkę wodną
  • piłka wodna
  • idąc nabrzeżem
  • Porta Marina
  • port w Syrakuzach
  • kamienice na Lungomare
  • odnowiona tylko fasada
  • widok na miasto i port
  • Źródło Aretuzy
  • widoczek
  • staromiejska uliczka
  • kamienice
  • Piazza Duomo - kolorowe kamienice
  • elegancja, przestronność
  • katedra przy Piazza Duomo
  • Palazzo Beneventano del Bosco przy Piazza Duomo
  • il Duomo
  • postać apostoła przed Duomo
  • chrzcielnica z XIII wieku
  • i znów Ponte Umbertino - ci vediamo, Ortigia!

Piszę już z domu, już po domowym powitaniu, piciu czarnego wina spod Etny, jedzeniu nazbieranych w Modyce chlebków świętojańskich i innych smakołyków i opowiedzeniu pierwszych wrażeń...

Ale od początku (dzisiejszego dnia). Z Noto na lotnisko w Catanii jechałam bezpośrednio, autobusem. Miałam samolot o 13.50 a więc koło 12 powinnam być na lotnisku. Autobus Interbusu był o 7.50, a w Catanii na lotnisku o 9.30, a więc straszliwie za wcześnie. Ale... samolot do Polski jest raz na tydzień, a do tego ten to ostatni w sezonie...

Jest ponoć autobus linii AST, który na lotnisko przyjeżdża dokładnie tak jak powinien, tzn. na dwie godziny przed odlotem, no, ale po pierwsze, ten AST jest jakiś dziwny, żadnych rozkładów, nikt nic nie wie, a po drugie, OK, a jeśli go odwołają? A jeśli się spóźni, zepsuje?... Wybieram ten pierwszy.

Poprzedniego dnia wieczorem robię jeszcze zakupy w takim sklepiku, gdzie sprzedawane sa sycylijskie smakowitości. Oj, wykupiłabym cały sklep... Kupuję wino (czarne jak lawa), olej święty, (Oglio santo, ale to jest oliwa z ostrą papryka -genialna przyprawa do wszystkiego), krem pomarańczowy, owoce z marcepanu, czekoladę z Modyki i solonego tuńczyka... To wszystko zapakowane pięknie, słoiczki i wino owinięte tak, żeby się w samolocie nie stłukło, będzie na wieczór powitalny...

Postanawiam absolutnie kupić przed odjazdem sycylijskiego fantastycznego chleba w rożnych odmianach dla rodziny oraz kilka kilo owoców, ale to mam zamiar nabyć przed lotniskiem, które mieści się w mieście a więc z pewnością będą tam sklepy.

Wychodzę rano, po ostatnim spojrzeniu na dachy Noto z okna Ostello, po kawie i pożegnaniu z fantastyczną panią Cettina, która jest gospodynią Ostello i opiekuje się nami jak mama, ciocia i nie wiem, kto jeszcze - "e' stato un piacere..."

Jest szósty października, godzina siódma rano. Idę ulicami barokowego miasta z plecakiem, w koszulce z krótkim rękawem, słonce dopiero wstało, jest ciepło... Proszę jakiegoś pana, który siedzi sobie na ławce, żeby mi zrobił zdjęcie przed bramą miasta, on spłoszony usiłuje się wykręcić, ale mu wkładam aparat do rak i pokazuję, co ma zrobić, ustawiam się, on naciska mocno, a kiedy aparat błyska fleszem, przestraszony macha aparatem... No nic, z tego zdjęcia nic nie będzie, ale i tak mu dziękuję serdecznie. Potem Szwedka z tego samego schroniska, jadąca tym samym autobusem zrobi mi pamiątkowe zdjęcie przed fontanną.

Ciekawe jak to się dzieje, że autobus, w który wsiadamy to AST... Jedziemy. Za Syrakuzami kierowca kończy pospiesznie rozmowę przez komórkę, podczas której obserwowałam jak operuje kierownicą za pomocą nie jednej reki, ale wręcz jednego palca, kończy, zjeżdża na pobocze, wychodzi z samochodu. Autokar się zepsuł, poszedł układ chłodzenia. coś tam próbuje robić, dzwoni, przeprasza. Za chwilę mają przysłać autobus zastępczy.

W autokarze jest kilka osób śpieszących się na samolot, przerażeni, patrzą, co moment na zegarek, cudzoziemcy nie rozumieją, o co chodzi, tłumaczę im jaka jest sytuacja, upewniają się, - już wysłano autokar? To powinien być za chwilę? - Potwierdzam, bojąc się, żeby nie było na mnie, jak ta chwila się nieco przeciągnie... Ja tam się niczego nie boje, bo mam masę czasu, ale upewniam się w przekonaniu, że wybrałam właściwą godzinę.

W ciągu jakichś 20 minut przyjeżdża drugi autokar i ruszamy, kierowca jedzie tak samo spokojnie jak do tej pory, bałam się, że będzie gnać, żeby nadrobić czas, a on jedzie tak samo opanowany i ostrożny jak dotąd. Imponuje mi ich opanowanie na drodze. Nie szarżują, nie ścigają się, nie ryzykują, nie wyprzedzają na trzeciego...

Dojeżdżamy na lotnisko z opóźnieniem chyba koło pół godziny, myślę, że nikt się nie spóźnił, choć niektórzy bardzo się denerwowali. 

Dość szybko udaje mi się oddać bagaż, wychodzę przed lotnisko, żeby poszukać sklepu z wymarzonym sycylijskim pieczywem i owocami. A tu guzik, przed lotniskiem nie ma nic! Miałam dość czasu, żeby wsiąść w autobus i pojechać do miasta, ale jednak bałam się. A jak się zgubie, jak uwięznę gdzieś w korku, jak się spóźnię? No i niestety, ani owoców ani chleba nie udało się kupić. Na lotnisku są tylko pamiątki, alkohole, a w barze obrzydliwe buły z czymś - dlaczego nie są tak dobre jak te w każdym kiosku na rogu?

Z lotniska jeszcze fotografuję Etnę. Wydaje mi się, jakby podłoga drgała, ale to chyba startujące samoloty, choć Paolo powiedział, że w Catanii nie ma dnia bez trzęsienia ziemi, nawet, jeśli jest ono bardzo delikatne...

Czas się dłuży. Dziwnie dużo Polaków naraz. I prawie nikt nie mówi po włosku... Szkoda...

  • Nocne pożegnanie z Noto, z okna Ostello
  • tak żegnałam się z fontanną
  • pożegnalny taniec wody w fontannie
  • i rano, pożegnalne spojrzenie na dachy Noto
  • spojrzenie wstecz - siódma rano, Noto
  • pożegnalne zdjęcie przed fontanną
  • jadąc na lotnisko żegnam się z Etną
  • Etna z pasa startowego
  • Ci vediamo, signor Etna...

Nie tak łatwo zakończyć podroż, zakończyć dziennik, zakończyć taką bajkę... A kto mi każe kończyć? 

Cały dzień segreguję zdjęcia. Musiałam natychmiast przejrzeć szczególnie te pierwsze, żeby pamięć nie zawiodła, żeby nie poplątać, żeby wiedzieć, co skąd. Ale nie tylko. Chciałam spojrzeć z oddali, sprawdzić, przypominając sobie poszczególne ogniwa mojej podroży, porównać wrażenia, sprawdzić, co bardziej jest moje a co może trochę mniej.

I juz wiem. Zachód Sycylii to jest Mój Świat. Wschodni barok jest piękny, ale taki jakiś za bardzo - za duży, za piękny, za monumentalny. Bardziej pasuje mi oszczędność stylu Mazary, prostota Erice. I niech tego nie czytają Catanesi, Katania jest piękna, na ile mogłam ją ocenić w ciągu pół dnia, ale mnie urzekło Palermo...

Nie wiem, kiedy tam wrócę, ale wrócę. Potrafię czekać i cieszyć się tym, co przede mną. Po raz pierwszy zaczęłam planować wyjazd na Sycylię jakieś 5 lat temu i co rok odkładałam wyjazd na później, i mówiłam sobie, to nic, lepiej że to mam przed niż za sobą. I teraz też tak myślę...

To dobrze, ze mam przed sobą jeszcze rezerwat Lo Zingaro, dzielnice Albergheria w Palermo, którą można zwiedzić będąc oprowadzanym przez grupę dzieci z miejscowej parafii, wyspę Marettimo, która wciąż była po mojej lewej ręce, kiedy próbowałam obejść Levanzo (a może znajdę te drogę, która pozwala obejść Levanzo bezpiecznie?), Agrigento, gdzie nie pojechałam, bo nie było tam jak dojechać w dniu, kiedy ten wyjazd zaplanowałam, oraz wschód, który świadomie zostawiłam na potem - wyspy Eolskie z ognistym Stromboli, Messynę, Taorminę, więcej Syrakuz, bo teraz spojrzałam tylko na Ortigie, ceramiczne schody Caltagirone, a kto wie, może trzy dni na Pantellerii, tak, żeby tam zobaczyć to wszystko, czego nie udało mi się zobaczyć tym razem? Jest masa jeszcze innych miejsc na Sycylii, które na mnie czekają, a wiec i ja mogę poczekać aż to będzie możliwe... A przecież czeka na zrealizowanie następne marzenie – Sardynia…


To chyba był niezły pomysł, ten blog. Wiem, że kilka osób podróżowało ze mną, czytając na bieżąco moje wrażenia, no i ja nie czułam się sama. Choć na Sycylii i tak nie czułam się sama, miałam wrażenie że wszędzie jestem wśród życzliwych ludzi, którzy nie narzucają się z pomocą, ale nigdy jej nie odmówią.

Teraz przede mną  ogrom pracy – galeria z Sycylii… Dopóki nie zamienię moich wrażeń w galerię, nie wrócę do normalnego życia…

A przed moim domem leżą żółte liście i pada deszcz...

  • Galeria Moja Sycylia

Podróżowałam samotnie, podróż trwała 14 dni, wydałam (nie licząc przelotów) ok. 600E (1997, cena euro ok. 3,50 zł).

Samolot z Krakowa do Palermo nocą Skyeurope  130 zł,

samolot Centralwings z Katanii do Warszawy - 90 euro.

Samolot Meridiana Trapani-Pantelleria-Trapani - 76 euro

Karta Schronisk Młodzieżowych (Senior 40 zł) daje zniżki na pobyt w schroniskach.

Karta NFZ - za darmo, ubezpieczenie w PZU (rozszerzone) ok. 60 zł

W Palermo schronisko Baia del Corallo, daleko od centrum ale w przepięknym miejscu, nad morzem. Łóżko w pokoju dwuosobowym ze śniadaniem 19,50 euro dziennie (konieczna zaliczka, i tylko tam było to konieczne). Dostęp do internetu na kartę (za 3,50). Dniówka na transport miejski 3,50E

W Trapani spałam w B&B 900, cena dwójki jako jedynki 35 euro za noc, łazienka wspólna, ładnie, czysto, fantastyczne śniadania, niestety, dopiero od 8,30, dlatego udało mi się je zjeść tylko dwa razy, nie ma suchego prowiantu. Na śniadanie jest taki wybór, że spokojnie można wziąć coś na potem, i wykorzystać na suchy prowiant, ja o tym nie pomyślałam. Możliwość bezpłatnego skorzystania z roweru (niestety, też zapomniałam o tym). Dostęp do internetu bezpłatny, uwaga, komputer z systemem linux.

W Piazza Armerina spałam w schronisku Ostello del Borgo, cena 16,50E ze śniadaniem, duża sala, ale spałam sama. Dostęp do internetu bezpłatny, bardzo wolny komputer. Śniadania typowe.

W Katanii spałam w B&B Teatro Bellini, dosłownie z tyłu teatru. Zapłacilam za jedną noc 30E, ze śniadaniem - o dowolnej porze. Ładnie, czysto i w samym centrum starego miasta. Nie ma dostępu do internetu.

W Noto spałam w schronisku młodzieżowym Il Castello, cena 14 E, sala wieloosobowa, piętrowe łózka, ale bardzo miła atmosfera, bartdzo wyrozumiały personel, śniadanie bardzo oszczędne. Nie ma dostępu do internetu. Do schroniska trzeba się wdrapać dość wysoko, w środku dnia przerwa (otwierają od 15).

Żywiłam się głównie pizzą a taglio (krojoną), foccaccia, piłam wodę. Jadłam w trattorii trzy razy podczas 14 dni, raz w pizzerii (nie warto). Dziennie na wyżywienie ustaliłam sobie limit 10E. Śniadania (wliczone w nocleg) jadłam do woli i brałam ze sobą jak tylko się dało. Na Sycylii jest doskonałe pieczywo. (odkąd wróciłam przestałam brać do ust polskie pieczywo).

Bilety autobusowe z reguły kupuje się w barze. Jeśli widzisz autobusy, przystanki i nie widzisz kasy, idź do baru. Uwaga - jest kilka linii, czasem bywa tak, że kasy dotyczą tylko jednej linii i nie informują o istnieniu innej! 

Ceny niektórych przejazdów:

Palermo lotnisko - miasto - 5.30 (w jedną stronę)

pociąg Palermo - Cefalu - Palermo 9.20 

autobus Palermo - Corleone - Palermo - 13 E

autobus Palermo - Trapani - 6,50 E

kolejka na Erice 5 E (w obie strony)

autobus Trapani - lotnisko Birgi - 3,20E (w obie strony)  

autobus Palermo - Piazza Armerina - 9.30E (w jedną stronę) 

autobus Piazza Armerina - Enna - 2,75E 

autobus Enna - Catania - 6,40 E 

autobus Catania - Noto 6,30 E

autobus Noto - Catania lotnisko ok. 6 E 

statek Trapani - Favignana - Levanzo - Trapani ok. 20E 

zwiedzanie, przykładowo:

Monreale krużganki - 6 E, katedra i freski - bez opłaty

Wycieczka na Etnę (Etna Experience 8 godzin, wjazd jeepem na północne zbocze Etny, przewodnik - wulkanolog, zwiedzanie jaskiń, góry Sartorius, piknik, wąwóz Alcantara, ubezpieczenie) - 55 Euro 

(wiele miejsc można zwiedzać nie płacąc nic!) 

====================================================

Przygotowując tę moją wyprawę (bo trudno ją nazwać po prostu wycieczką...) musiałam do minimum ograniczyć ulubioną moją zasadę "sara quel che sara", czyli co będzie to będzie. Chcąc w ciągu 14 dni zobaczyć jak najwięcej i wydać na to jak najmniej, musiałam wszystko dobrze przygotować, zarezerwować miejsca w schroniskach lub b&b, co w przypadku osoby samotnie podróżującej nie jest takie łatwe.

Żeby zarezerwować, musiałam podać dokładne terminy pobytu, a w tym celu przestudiować dokładnie rozkłady jazdy pociągów i autobusów, bo od nich była czasami uzależniona możliwość realizacji moich planów (na przykład musiałam zrezygnować z Agrigento, gdzie chciałam pojechać z Trapani po drodze do Enny, bo okazało się, że w dzień który zaplanowałam tę podróż autobus jechał tylko wieczorem, a Agrigento chciałam zobaczyć w dzień przyjazdu i rano ruszyć dalej. Dobrze, że dowiedziałam się o tym przed wyjazdem i mogłam na czas skorygować moje plany.

Konieczność dokładnego przygotowania planu podróży zmusiła mnie do zebrania informacji na temat tego co można zobaczyć i za ile, jak się poruszać, gdzie się zatrzymać itp. Zrobiłam sobie wydruki dla każdego miasta w którym się zatrzymałam, ze wszelkimi potrzebnymi informacjami, cenami, adresami, numerami telefonu. Dzięki temu błądzenie zredukowałam do minimum, choć bez tego się nie obeszło...

Jeśli ktoś powie, że wycieczka za 600 E plus przeloty nie jest taka tania, to jedyne co mogę odpowiedzieć jest: spróbujcie pojechać na Sycylię na 14 dni, zobaczyć tyle co ja zobaczyłam i wydać mniej... 600E to nie jest mało pieniędzy (w każdym razie dla mnie), dlatego tyle czasu minęło zanim udało mi się zrealizować moje marzenie. Jednak prawie wszystko co wydałam, poszło na opłaty nieuniknione, i na coś co można zobaczyć a nie na żadne luksusy czy gwiazdki.

Jeśli ktoś ma jakieś pytania, potrzebuje rady, bardzo chętnie odpowiem

I teraz to już naprawdę koniec... :) 

PS. Trzy lata po powrocie z Sycylii, i pół roku po ponownym odwiedzeniu zachodniego wybrzeża zaczęłam budować serwis dla tych, co podobnie jak ja, marzą o Sycylii. Zapraszam serdecznie! Jedziemy na Sycylię!

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. slawannka
    slawannka (23.02.2018 8:44) +1
    Smoku kochany, jaka niespodzianka! Aż się zalogowałam tutaj po raz pierwszy od kilku lat! Jeśli mogę, zapraszam Cię na mój portal sycylijski, tam znajdziesz o wiele więcej informacji na temat Sycylii i tego, jak tam się poruszać itp, i oczywiście, bardzo chętnie pomogę, jeśli czegoś tam nie znajdziesz:

    www.jedziemynasycylie.pl.

    A na moim blogu podróżnym znajdziesz tę relację (rozszerzoną) oraz inne moje sycylijskie podróże, których do tej pory było dziesięć w ciągu dziesięciu lat...

    www.jawpodrozy.sla-w.com

    Pozdrawiam i życzę fantastycznej podróży na Sycylię!
  2. s.wawelski
    s.wawelski (22.02.2018 22:24) +1
    Wróciłem tu, bo tę piękną wyspę mamy w planie zobaczyć, a Twoja relacja jest skarbnicą wiedzy o Sycylii. Dzięki za taką wspaniałą relację!
  3. olaf43
    olaf43 (05.09.2014 14:24) +1
    Rewelacyjna podróż, świetnie opisana. Byłam raz na Sycylii, króciutko ale też intensywnie spędziłam pobyt. Wrócę jeszcze tu zapewne bo i na Sycylię planuję wrócić ;) bardzo ale to bardzo mi się tam podobało. Tym wyjazdem żyłam bardzo długo ;)))
    pozdrawiam gorąco ;)
  4. obserwatore.eu
    obserwatore.eu (15.07.2014 13:11) +1
    Świetna relacja pełna pozytywnej energii :) ! No i ta inspiracja!!! Spradziłam właśnie i... "Jedziemy na Sycylię" po 7 latach działa, hula i ma masę fajnych informacji. Do tego współpracuje z pilotami na sycyli, organizacjami, B&B.... Gratulacje i trzymam kciuki! :)

    A-ha, i gratuluję odwagi - w pojedynkę na Sycylię... ho ho!:)
  5. avill
    avill (30.04.2013 22:04) +1
    61 punktów za podróż, w pełni zasłużone.
    Ja dopiero zaczynam wirtualną podróż po Twojej Sycylii, ta część bardzo mi się podobała i są miejsca, do których na pewno pojadę.
  6. kahlan77
    kahlan77 (29.06.2012 16:12) +1
    Coz moge powiedziec przeczytalem opisy,ludzie serdeczni,twoje przygody naprawde sa super,nieraz sie usmialem z sycylijczyków.Naprzyklad ten koles co gada w smarcie przez telefon lub staruszka w autbusie i ona nie wyjdzie bo deszcz pada :).Albo co ten facet cie podwozil na gore i z powrotem.Mnie zawsze sie sycylie kojarzyła własnie z mafia,ale miałas racje , mafia to przeszłosc,a terazniejszosc jest bajeczna i cudowna.Czytajac twoje forum czułem sie jak w bajce.Napewno odwiedze Sycylie.ale narazie w planach po Hawaiach jest Ameryka Łacinska oraz Ameryka Południowa.Bo w sumie najtaniej ode mnie.Pozniej zobacze co dalej. Ale naprawde dziekuje ci za tak wspaniała,magiczna podróż.Dzieki Tobie zobaczyłem ja wirtualnie ale napewno w niedalekiej przyszłosci zobacze ta piekną wyspe na swoje oczy.Pozdrawiam serdecznie jeszcze raz Sławo.
  7. ryzako
    ryzako (30.11.2011 23:12) +1
    wrócę jeszcze, bo będę wracał do Sycylii...a teraz zobaczę Twój serwis :)
  8. slawannka
    slawannka (24.12.2010 9:53)
    Wszystkim, którzy marzą o Sycylii życzę, żeby ich marzenia się spełniły...
    Wszystkim, którzy chcieliby tam wrócić, życzę rychłego powrotu.
    Wszystkim, którzy o niej śnią, życzę wspaniałych snów ... na jawie...
    A tym, którzy ją wspominają życzę fantastycznych, nie kończących się wspomnień...
    Sława & www.jedziemynasycylie.pl
  9. s.wawelski
    s.wawelski (31.10.2010 22:35) +1
    Ostatnio Sycylia jest modna, wiec na chwile tu jeszcze wrocilem :-)
  10. slawannka
    slawannka (27.08.2010 7:56)
    Dziękuję za miłe słowa i życzę fantastycznej podróży, mam nadzieję o niej przeczytać tutaj :)
  11. skalimonka
    skalimonka (26.08.2010 22:10) +1
    Wspaniała relacja i jakże szczegółowa! Piękna Sycylia :D Mam nadzieję, że będzie dane mi zobaczyć na własne oczy :) Pozdrawiam serdecznie :)
  12. g_firlit
    g_firlit (11.08.2010 13:20) +1
    Byłem na Sycylii, ale nie byłem tak jak Sława! I tego pocichutku zazdroszczę. Najbardziej żal mi oczywiście Erice...
    Piękne zdjęcia, intrygujące opisy i relacja z podróży.
    Zostało mi jeszcze kilka dni, ale muszę zostawić na później.
    Pozdrawiam
  13. kielec
    kielec (26.05.2010 23:39) +2
    podziwiam twój plan i to że udało ci sie go zrealizować samodzielnie :)
  14. sangha
    sangha (03.05.2010 13:36) +2
    Gratuluję, tak ciekawego opisu i zdjęć. Twoja opowieść przybliżyła mi tę wyspę.Byłam tam tylko raz i krótko, bo tylko 3 dni.Może uda mi się tam jeszcze wrócić.
  15. fiera_loca
    fiera_loca (29.03.2010 0:15) +2
    duzy plus przede wszystkim za samozaparcie w odkrywaniu Sycylii, no i oczywiscie w pisaniu...bo jest tego sporo.
  16. kasai.eu
    kasai.eu (05.01.2010 16:52) +2
    REWELACJA!!! Uwielbiam takie relacje praktycznie, gdzie, za ile. Super. Jeśli kiedyś wybiorę się na Sycylię - a wybiorę się na pewno - zabiorę Twoją relacje ze sobą! :) pozdrawiam serdecznie
  17. mclong
    mclong (17.12.2009 23:01) +2
    Ale się nasłoneczniliśmy tymi pierwszymi dniami w Twojej Sycylii Slawannka!
    Super, super, super!!! :)
  18. slawannka
    slawannka (23.11.2009 21:26) +1
    Super, bardzo się cieszę, że to co napisałam może się przydać! :) No, i weź mnie ze sobą!;)
  19. traveluk
    traveluk (23.11.2009 17:17) +2
    hey, masa niezly ujec... super sie oglada cala relacje i niesamowity opis.. lece do Katanii na poczatku grudnia, i nawet wydrukowalem sobie te opisy, bede wiedzial jak i gdzie sie kierowac, co prawda tylko na kilka dni, ale zawsze cos...pozdrowienia z Mediolanu.
  20. zbiggniew
    zbiggniew (29.10.2009 0:43) +2
    Imponująca podróż! Zaznaczyłem sobie Sycylię jako miejsce gdzie chciałbym pojechać. O Etnie myślę od dawna, może za rok... :)))
  21. slawannka
    slawannka (24.10.2009 18:53) +1
    Grazie tante:) - cieszę się, że Ci się podobało i przywołało wspomnienia i dzięki za sugestię ciekawych miejsc, zapisuję je w l'elenco dei sogni...
  22. lmichorowski
    lmichorowski (23.10.2009 0:04) +2
    Zawsze lubię czytać relację z podróży po Italii. Kraj ten jest mi bardzo bliski, bo spędziłem w nim blisko dwa lata. Wprawdzie mieszkaliśmy na jego przeciwnym końcu (w prowincji Como), ale z racji pracy miałem okazję sporo po Włoszech jeździć. Twoje piękne zdjęcia po raz kolejny potwierdzają moje spostrzeżenie, że w Italii nie ma nieciekawych miejsc. W każdej niemal, najmniejszej nawet mieścinie znajdziesz zabytki, które w wielu krajach byłyby turystycznymi "highlightami". To samo na Sycylii. Ja miałem okazję zobaczyć akurat tę część, którą Ty masz dopiero w planach (wschodnią i północno-wschodnią część wyspy: Messynę, Barcellonę, Gioiosa Marea, Taorminę, Giarre-Riposto, Catanię, Nicolosi i - generalnie okolice Etny). Palermo, Cefalu, Trapani, Noto, Corleone i inne miejsca mam dopiero w planach na przyszłość. W każdym razie, gdybyś jechała na wschód Sycylii polecam dwa absolutnie magiczne dla mnie miejsca: miasteczka Castiglione di Sicilia i Zafferana Etnea. Pierwsze ma wspaniałe położenie, piękne wąskie, kręte uliczki i niezapomnianą atmosferę (szczególnie wieczorem), w dugim zaś jadłem najwspanialsze spaghetti allo scoglio, jakie przydarzyły mi się w całej Italii. Jeszcze raz dziękuję za bardzo ciekawą relację i zdjęcia. Ti ringrazio molto. Sei veramente bravissima. Migliori auguri e cordialissimi saluti.
  23. wojmarta
    wojmarta (28.09.2009 8:58) +2
    Wspaniała, cikekawa i przede wszystkim bardzo szczegółowa relacja:)
    pozdrawiam
  24. slawannka
    slawannka (26.08.2009 17:18) +1
    trzymam kciuki bardzo mocno!
  25. kanguria
    kanguria (26.08.2009 17:13) +2
    Właśnie, Sławo, to sztuka znaleźć kogoś takiego, ale ja nie ustaję w wysiłkach. Na razie na krajowe wyprawy pokrewną duszę udało mi się znaleźć, czas pokaże, czy wyjdzie w praniu :)
  26. slawannka
    slawannka (26.08.2009 10:02) +2
    Kanguria, dzięki ogromne, cieszę się że przeczytałaś Sycylię i Pantellerię też, dzięki za plusiory!
    Z tym podróżowaniem samotnie to jest tak - z jednej strony, w zgodzie z moim mottem (meglio soli che mal accompagnati, czyli lepiej samemu niż w złym towarzystwie), podróżowanie w samotności daje więcej wolności, samodzielności, swobody podejmowania decyzji. Z drugiej strony (zgodnie z moim drugim mottem, że wszystko ma swoje dobre i złe strony), brak tego kogoś komu można przekazać emocje. Ale ten ktoś musiałby być taki sam, a jak takiego znaleźć... Z jednej strony, kusi, żeby pojechać z kimś, ale z drugiej, strach, że ten ktoś okaże się nie tym kimś, że zamiast pomóc, przeszkodzi, albo, co gorsza, ja będę czuła że przeszkadzam i to mi popsuje całą frajdę... Dlatego podróżuję samotnie nie tyle z chęci samotnego podróżowania, ale z konieczności.

    Ja po drodze tysiące razy gadałam do siebie, a w miejscach bezludnych również krzyczałam. Rozmawiałam ze skałami, z morzem, z domami, z roślinami, a nawet z samochodami i motorino. Brakowało mi tylko rozmawiania z ludźmi, i to nie dlatego że z nimi nie chciałam rozmawiać, ale dlatego że po prostu, trochę mi trudno zacząć rozmowę. I tego mi szkoda.
  27. slawannka
    slawannka (26.08.2009 9:54) +1
    Arnoldzie, ale zawsze można przeczytać, i obejrzeć jeszcze raz, tym razem od początku do końca! ;)
    DZIĘKUJĘ!!!! A, i proszę:)
  28. kanguria
    kanguria (26.08.2009 8:52) +2
    Uff, dziś dotarłam do końca relacji i mogę przyłączyć się tylko do gratulacji. Taka wyprawa to i moje marzenie, może nie koniecznie na Sycylię, ale koniecznie samotnie. Podróżuję dużo, przede wszystkim służbowo i zawsze w towarzystwie. Czasem to doskwiera, czasem jest przydatne, zwłaszcza, że i ja nie należę do ludzi, którzy od pierwszego kopa nawiązują znajomości. Najchętniej podróżowałabym z jedną osobą, która byłaby podobna do mnie i z zachwytem krzyczała na każdym zakręcie drogi: "Patrz, jakie drzewo. Patrz, jaka śliczna krowa, jak pięknie żuje!".

    Z jednej strony samotna podróż jawi mi się jak wymarzona wyprawa, z drugiej - chyba jednak potrzebuję kogoś, kto będzie odbierał moje wylewające się każdymi porami emocje.

    PS. Podczas wycieczki do Yellowstone z kilkunastoma osobami z całej Europy (nikt nie mówił po polsku), siedząc na podłodze autobusu z nosem przyklejonym do szyby, krzyczałam po polsku (z emocji oczywiście zapomniałam, że mam mówić po angliszczańsku): patrzcie, wilk! O dziwo, wszyscy zrozumieli, jak później powiedzieli, nie słowa, ale właśnie emocje i entuzjazm.
  29. arnold.layne
    arnold.layne (26.08.2009 0:14) +2
    I cóż, skończyła się relacja z Sycylii...
    Dziękuję za niezapomniane chwile i wrażenia :-)
  30. arnold.layne
    arnold.layne (21.08.2009 17:49) +3
    Sławo, absolutnie nie jestem wyczerpany wyczerpującą odpowiedzią ;-). Niejakie zmęczenie odczuwam teraz po kilku godzinach ciężkiej, fizycznej pracy, albowiem lenie - tacy jak ja - nie przepadają za machaniem łopatą w upalny letni dzień (małe wyjaśnienie - nie jestem grabarzem;-), zakupiłem opał na zimę i trza go było do piwnicy stargac;-).

    Zgadzam się. Na Levanzo pewne rzeczy były dla mnie niejasne. Bałwan ze mnie ;-) Odłożę na czas jakiś swoją przekorę do lamusa, i następny etap odbędę jak normalni podróżnicy ;-), co będzie z pożytkiem tak dla mnie, jak i dla Sycylii ;-)).

    Zresztą moja "przekornośc" obróciła się kilka razy przeciwko mnie. Najbardziej wtedy, kiedy zbuntowałem się na "poważnie", i postanowiłem posolic, a nie posłodzic herbatę. Eksperyment był całkowicie chybiony. Herbata nie nadawała się do niczego, a już najmniej do picia. Niesty wtrącił się mój ojciec, który po męsku zniósł wygłup swego pierworodnego. Z typową dla siebie stanowczością zmusił mnie do wypicia rzeczonej herbaty. W chwilę później, on żałował tego co mi uczynił ;-). Mój żołądek nie przyjął eksperymentu ze zrozumieniem, czyli nie przyjął w ogóle ;-). Eksperyment wylądował na dywanie - nie zdążyłem do łazienki :-)*.
    Zdarzenie to, trochę zmieniło i mnie i ojca. Pohamowałem swoje eksperymentatorskie zapędy (ale ich nie zarzuciłem;-), zaś ojcu uświadomiło, że zmuszanie mnie do czegokolwiek przynosi "opłakane" skutki...;-)

    Następny etap dopiero po niedzieli ;-). Jadę do Jachranki i muszę się odpowiednio wyekwipowac ;-)).

    * - Eksperyment okazał się poniekąd proroczy. W 1976 roku wprowadzono kartki na cukier...
  31. slawannka
    slawannka (21.08.2009 8:48) +2
    Arnoldzie, przede wszystkim dzięki za ponowne odwiedziny i za taką wyczerpującą odpowiedź! (zapewne czujesz się wyczerpany? ;)
    Moja sugestia co do tego, żeby oglądać po kolei wynika głównie z faktu, że bywają takie etapy (oczywiście, nie wszystkie) kiedy coś się dzieje - jak na przydład, a może nawet przede wszystkim, na Levanzo, gdzie postanowiłam obejść wyspę, szłam najpierw wygodną drogą, potem ścieżką, potem szłam po kamieniach, idąc obserwowałam drugą wyspę (Marettimo) która najpierw była na wprost, a potem robiła się coraz bardziej z boku, i czekałam kiedy ją zobaczę całkiem z boku a potem z tyłu, bo chciałam obejść tę wyspę. I w końcu podjęłam super męską decyzję przeciwko samej sobie, jedyną słuszną, kiedy postanowiłam jednak wrócić, bo piętrzące skały nie pozwalały bezpiecznie iść i czas mijał. I znów ze skał robiła się ścieżka, a potem droga i już wiedziałam, że mi się udało.
    I teraz powiedz mi Arnoldzie, jak można odebrać moją opowieść zdjęciami ktore oglądasz od tyłu...?!?
    Ja absolutnie rozumiem brak czasu, ale poświęcając tyle czasu co Ty na codzienne wędrówki po Sycylii jednak mógłbyś ją poznawać zgodnie z kierunkiem, no ale znając Twoją przekorność...;) Cokolwiek byś nie odpowiedział, szkoda mi troszkę, ale cóż, i tak się cieszę że tyle czasu włożyłeś w obejrzenie tego co ja!
  32. arnold.layne
    arnold.layne (21.08.2009 0:06) +2
    Sława - Arnoldzie, jestem pod wrażeniem Twojej wierności Sycylii! :)

    Arnold - Ja także ;-)

    Sława - Aczkolwiek kolejność oglądania zdjęć mnie szokuje

    Arnold - mnie nie ;-)

    Sława - pewnie je oglądasz według kolejności w galerii, a nie w podróży.

    Arnold - Zazanaczam sobie pewne etapy do obejrzenia. I oglądam. Oglądam zdjęcia...od tyłu ;-)) W ten sposób najłatwiej ogarnąc mi ten ogrom materiału ;-)

    Sława - Stąd oglądasz zdjęcia jako takie, same dla siebie, często wędrówkę w tył, bez związku z treścią, a czasem i z przygodą ... a szkoda, a szkoda... No, ale dobrze że i tak oglądasz, co ja mogę;)

    Arnold - Szkoda wielka, wiem o tym :-(. Ale niestety, nie mogę poświęcic tyle czasu, ile bym chciał :-((. Oczywiście, optymalnym rozwiązaniem byłoby poświęcenie takiej podróży sporej ilości czasu, aby móc się nią zachwycac od początku do końca, po kolei, każdym krokiem i każdym zdjęciem. I jednocześnie czytac Twoje opisy do kolejnego etapu. Niestety, Sycylię poznaję w taki sposób, w jaki mogę. Jednakowoż miło mi, że moge ją poznac w Twoim towarzystwie ;-)
  33. slawannka
    slawannka (08.08.2009 8:52) +1
    Dzięki wielkie Dino:)
  34. dino
    dino (08.08.2009 1:17) +2
    uffff, przejrzałem...
  35. slawannka
    slawannka (07.08.2009 22:21) +1
    Czyli, zrobiłam coś dobrego dla Sycylii:)
  36. neilos
    neilos (07.08.2009 22:05) +2
    Sława,

    rozłożyłam sobie to czytanie w czasie, wracam do miejsc i zdarzeń, świetnie oddajesz miejsca, czas i nastroje...

    Polubiłam Sycylijczyków...

    Muszę tam jeszcze wrócić, też sama...
    Może do tego czasu już opanuję trochę włoski, by trochę pogawędzić po drodze...
  37. slawannka
    slawannka (05.08.2009 9:23) +1
    Aniu, dzięki, przemiłe słowa! :) Czekam na Twoje podróże, zdjęcia z Teksasu, no i zapraszam do przeczytania również pozostałych moich, w tym Pantellerii, która jest częścią wyprawy na Sycylię. Jeszcze raz dziękuję!
  38. annatexas
    annatexas (05.08.2009 0:14) +3
    Cudowna podroz, cudowne zdjecia... az brak slow (i polskiego) na Twoje opisy. Zakochalam sie w Sycylii po Twojej wyprawie co czytalam 4 dni prawie. Bede planowac, a moze sie uda....
    Tyle wkladu pracy, nie wyobrazam sobie wprost!
    Mieszkam w Texasie a to dosyc daleka podroz, ale nic. Texaski krajobraz jest podobny do Sycylijskiego... ale miasteczka tam sa cudowne nie jak w Texasie. Pogoda chyba tez podobna upal niesamowity, nie da sie zyc teraz w lato. Ale za to w zimie nie ma sniegu i wspaniala pogoda.
    Bylam w wielu miejscach na swiecie, ale dopiero otworzylam tu konto. Moga byc zdjecia ale bez opisow (to juz stracilam)
    Tak cudownie wyczuc jak realizowałaś marzenie prawie pol zycia!
    Wspaniale było z Tobą przemierzać podroze... nie wiem czy moje nogi potrafia tyle zniesc... sa starsze.
    Gratuluję artystycznego podejscia do fotografii i pozdrawiam z goracego Texasu,
    Anna
  39. slawannka
    slawannka (01.08.2009 22:43) +1
    Rany dziękuję!:) Ale jeszcze nie wszystko zobaczyłaś, no i zostaje jeszcze Pantelleria:)
  40. freemarti
    freemarti (01.08.2009 22:23) +2
    Po pierwsze gratuluję odwagi :-)
    Po drugie-wytrwałości i pełnego, prawdziwego zaangażowania
    Po trzecie-rzetelnego opisu wielu ciekawych sytuacji
    I na koniec muszę dodac :przyciagnęłaś do siebie wielu miłych i pomocnych ludzi
    oraz wiele spolotów (szczęśliwych) okoliczności.
    Ale jeszcze dodoam , że godne pozazdroszczenia jest szczegółowy opis wszystkich zdarzeń
    wraz z danymi nt. zabytków,, miast historii.
    Ogromny plus :D
  41. slawannka
    slawannka (28.07.2009 23:23) +1
    Ja w Taorminie nie byłam, więc nie wiem:) Kąpałam się w Sferracavallo, na Favignanie i w pobliżu Noto. Trzy razy na 14 dni, i to były takie szybkie kąpiele. Ale woda była ciepła. Ja bym do zimnej nie weszła:)
  42. voyager747
    voyager747 (28.07.2009 23:17) +1
    Tam z Cieśniny Messyńskiej ponoć zimne prądy ciągną i zawsze jest chłodna, a ja lubię cieplutką :)
  43. slawannka
    slawannka (28.07.2009 23:15) +1
    No, woda zawsze w czerwcu jest zimniejsza, za to jesienią jest ciepła (co z tego, skoro ja prawie wcale do niej nie wchodziłam - nie było na to czasu:)
  44. voyager747
    voyager747 (28.07.2009 23:01) +1
    my, byliśmy w czerwcu, było ciepło, ale woda w okolicach Taorminy zimna, brrr.... :)
  45. slawannka
    slawannka (28.07.2009 22:59) +1
    Dlatego ja tam byłam na przełomie września i października, było bosko - 25-27 stopni...
  46. voyager747
    voyager747 (28.07.2009 22:45) +2
    wczoraj mówili, że na Sycylii rekordowe upały, ponad 40 stopni C.
  47. slawannka
    slawannka (28.07.2009 22:42) +1
    Dziękuję ogromnie za tak miłą i piękną ocenę! Mam nadzieję, że zobaczyłaś też zdjęcia z Pantellerii, która jest częścią tej podróży, choć opublikowana jest oddzielnie.
    I jeśli niewiele zobaczyłaś, jedź na Sycylię! :)
  48. neilos
    neilos (28.07.2009 19:35) +2
    Piękna relacja, uświadomiłaś mi jak niewiele zobaczyłam, dziękuję...

    Spotkałaś się tutaj z krytyką, jestem tutaj nowa i nie znam tutaj panujących zwyczajów, ale czy ten portal pretenduje do nagrody National Geographic czy World Press?

    W twoich zdjęciach widać ta pasję, z którą opisujesz tą wyprawę.

    Ktoś, kto nie był na Sycylii nie wie, jak trudno tam zrobić dobre zdjęcia, powietrze prawie stoi, jest gęste.

    Mam przyjaciółkę, która latami zajmowała się zawodowo fotografią i robiła zdjęcia do albumów ( narodowe parki amerykańskie), ale nigdy nie zarzuciła mi braku profesjonalizmu czy szacunku dla innych...
    Oprócz techniki w zdjęciu musi być dusza...
    Z premedytacją nie zamieszczę tutaj ani jednego obrobionego w photoshop'ie zdjęcia.
    Pozdrawiam.
  49. slawannka
    slawannka (18.07.2009 17:54) +1
    Duża nie jest, ale do zobaczenia jest na niej masa ciekawych rzeczy. Mnie 2 tygodnie absolutnie nie wystarczyło. Z założenia północny wschód i wschód (prócz Etny) zostawiłam na potem, a i tak nie wszystko co chcialam (np. Agrigento, Lo Zingaro itp) udało mi się zmieścić.

    A powody o których piszesz są dwa, nie tylko ten co myślisz - w sensie, że jest tam najciekawiej, nie powiedziałabym - po prostu, jest tam najbliżej z Włoch, można zajrzeć do Catanii, Taorminy, Syrakuz będąc w Kalabrii. Stąd jest tam więcej turystów. (Ale Ty chciałeś ciszy i spokoju, to ja już nie rozumiem...)

    Na Zachód jest dużo dalej i trudniej dojechać, o wiele mniej turystów tam dociera, a wcale nie mniej ciekawie. Jeśli tak myślaleś, to się mocno mylisz... A może nie obejrzałeś i nie przeczytałeś mojej relacji dokładnie? ;)
    Jest masa ludzi którzy byli w Katanii i na Etnie, no jeszcze w Taorminie i Syrakuzach i wydaje im się że poznali Sycylię... Są w błędzie...
  50. fotomic
    fotomic (18.07.2009 14:15) +1
    Tak wiem, że te miejscowości są poniekąd centrami turystycznymi na wyspie, zapewne jest tego jakiś powód ;) - cóż nie można mieć wszystkiego, jak chce się też pozwiedzać. Na szczęście Sycylia nie jest jakaś specjalnie duża.
slawannka

slawannka

Sława, czyli: www.jedziemynasycylie.pl
Punkty: 146741