Podróż Polubić zimę...
Nigdy nie jest za późno, aby coś zacząć, albo do czegoś wrócić...
Kiedy byłam dzieckiem, tata brał nas na narty. Nie mówiło się wtedy, że to biegówki, po prostu, deski. Tata uczył nas kroku, rytmu, uczył jak smarować, jak dobierać smar do śniegu.
Od tego czasu minęło jakieś 45 lat... Nie miałam nart na nogach. Zresztą, od dawna mówiło się jedynie o zjeżdżaniu na nartach, a ja bym za żadne skarby nie zjechała w dół. Pamiętam, tata nas kiedyś zawiózł na górkę. Tak długo stałam nad stokiem, aż pozwolił mi zejść... Nie, o zjeżdżaniu nie ma mowy.
Przez te wszystkie lata zima budziła we mnie coraz większy strach, chciałam przed nią uciec, zaszyć się w norze i obudzić się latem. Marzyło mi się, żeby zimą gdzieś pojechać w ciepłe kraje.
Wymyśliłam taką teorię, jeszcze będąc dzieckiem: dobrze by było, żeby tu gdzie jesteśmy było ciepło, miło, bezproblemowo. Jeśli chcemy na narty, kierujemy się na prawo, trzeba przejść kawałek, i jest zima. Jeśli chcemy popływać, kierujemy się na lewo, i za kawałek mamy upał i lato...
Mówiąc krótko - nienawidziłam zimy od bardzo wielu lat.
Odkąd ostatnie zimy sypią śniegiem, a Puszcza za progiem, po głowie mi zaczęły chodzić narty - biegówki. Nie wierzyłam jednak, że ja, która od lat głosiłam otwartą wojnę z zimą, zmotywuję się do wyjścia na narty, kiedy mogę siedzieć zimą jak niedźwiedź w norze i czekać na nadejście wiosny...
W tym roku jednak pomyślałam, że Woolik jest tak spokojnym psem, tak grzecznie idzie na spacerze, nie ciągnie, nie wyrywa się (no, chyba, że zobaczy kota...), że może dałoby się połączyć poranny, codzienny spacer z Woolem do lasu i narty.
Zaryzykowałam. Kupiłam zestaw na allegro...Od tego dnia każdy śnieżny dzień nasze spacery do lasu odbywają się na nartach...
Spacery z Woolikiem to wielka frajda, ale żeby naprawdę pojeździć, wyszłam na narty sama. Żartuję, że kupię sobie jeszcze sanki, będę je ciągnąć za sobą, a na sankach posadzę Woola :)
Niedzielna Puszcza jest pełna spacerowiczów, narciarzy, kursują też sanie, ciągnięte przez konie. Jest pięknie.
Ciekawe, jak zmieniło mi się podejście do zimy: cieszy śnieg, nie przeraża mróz, zachwyca zimowy krajobraz...
Pytasz, Piotr, czy Ci się uda polubić zimę... A czy masz może jakiegoś własnego Woolika, który by Ci mógł w tym pomóc?
Bez mojego zwierza nic by z tego nie było. Nie tylko z nart, ale również z tych największych moich porannych przyjemności - codziennych spacerów po Puszczy.
Bo ja tak naprawdę spacerów nie lubię. Żeby iść, muszę mieć jakiś cel. Mieszkając 5 minut od lasu bywało, nie zaglądałam do niego miesiącami. Tak, miałam wcześniej psy, ale było ich kilka, a zabrać kilka psów w pojedynkę to nie takie proste, tak jak zmusić rodzinę do wspólnego wyjścia. Psy ganiały po podwórku, a ja miałam nieprzerwanie wyrzuty sumienia.
Jeszcze wcześniej latami marzyłam o psie, ale warunkiem był dom z ogrodem, żeby nie trzeba było zaczynać dnia od obowiązkowego spaceru. Bo - taka była moja teoria - to ma być frajda, a nie obowiązek.
Odkąd mam Woolika, od pierwszego dnia ustalone zostało, że każdy domownik wychodzi z nim na spacer raz dziennie. Na mnie przypadł poranny spacer. I coś takiego się ze mną zrobiło, zupełnie nie wiem dlaczego: od tego czasu, a to już prawie trzy lata, wychodzimy co rano niezależnie od pogody, od temperatury, od ilości i rodzaju opadów. I niezmiennie jest to frajda, a nie obowiązek.
Kiedy leje, wchodzę w las i stwierdzam ze zdziwieniem, że w lesie to nie problem, że leje, że cudnie wyglądają mokre liście i błyszczące od wody gałązki. Kiedy wieje, wchodzę w las i widzę jak gną się na wietrze drzewa. Kiedy słońce świeci, promienie przebijają się przez koronę lasu. Kiedy pada śnieg, las jest cudny, niezależnie od tego, czy słońce świeci czy chmury zasnuwają niebo.
Gdybym miała tylko narty, bez Woola, nie wiem czy zmobilizowałabym się do wyjścia z domu. Raz, kilka razy pewnie tak, jak wczoraj, kiedy po spacerze z Woolikiem wróciłam do lasu sama. Jednak potem lenistwo, piecuchostwo pewnie by wygrało. Tak samo, jak nikt by mnie nie wygonił na spacer po lesie, gdyby nie był to spacer z psem.
Ale ja nie mówię, Piotrze, że nie możesz polubić zimy, skoro może nie masz własnego Woola. Może warto poszukać jakiejś motywacji, jak choćby możliwość zrobienia zimie zdjęć?... Może jest jakiś inny Woolik - innej rasy, innego gatunku, który by Cię zmotywował, jak mój zmotywował mnie?...
I na koniec - nadal uważam, że zima ma sens tylko w górach, w lesie, za miastem. W mieście zima powinna być zabroniona. Ale skoro tak wyszło, że mieszkam w lesie...
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Leszku, dokładnie tak samo myślałam, przez dotychczasowe moje dorosłe życie - do grudnia tego roku :) Dziś cieszę się, że jeszcze dziś mogłam jeździć na nartach i podziwiać zimowy las w marcowym słońcu.
Z jednym się nie zgadzam: że nie sposób się w zimie zakochać. Ja jestem pod urokiem! Ale jest to taka miłość na spokojnie - cieszę się, że jest, i ucieszę się, jak sobie pójdzie ;) -
Zgadzam się z Twoim i Avill zdaniem na temat zimy w mieście. A poza miastem? Cóż... ja bym dał jej "licencję" na dwa tygodnie - od Wigilii do Trzech Króli. I starczy. Dla mnie zima jest jak elegancka, wyniosła i - nomen omen - zimna kobieta. Można podziwiać jej piękno i szyk, ale nie sposób się w niej zakochać. Niestety, w rankingu pór roku zajmuje ona, mimo wszystko, ostatnie miejsce. Tyle w kwestii zimy. A zdjęcia? Oczywiście zasługują na plusy. I niech te plusiki ocieplą trochę tę zimę. Pozdrawiam.
-
Bardzo podoba mi się Twój cytat "...zima ma sens tylko w górach, w lesie, za miastem. W mieście zima powinna być zabroniona...". To jest także moje motto. Pozdrawiam, z nadzieją na szybką wiosnę :)
-
fajna sprawa Slawanko ta puszcza za progiem....też mam w swoim /a raczej pobliskim/ lasku taki mostek, jak zobaczyłam na tym filmiku, i spotykam narciarzy, co do biegania to raczej dojrzewam do joggingu...
-
Też mam 2 "Wooliki" i przyznaję, że to jest duża motywacja do spacerów, które można polubić i zimą:)
-
Ja mam fajnie, jako niepoprawna optymistka: teraz mogę się cieszyć, że jest zima i śnieg, a jak się skończy, będę się cieszyć, że jest wiosna :)
-
...zwłaszcza jak pójdzie sobie zima do morza, mimo że do świętego Grzegorza daleko jeszcze będzie i lekcja snowboardu na kurs nart wodnych się zamieni ... :-) ...
-
Też mam podobny stosunek do zimy, próbuję to jakoś przezwyciężyć i prawie się udaję. Żeby sobie pomóc, za dwa tygodnie biorę pierwszą lekcje snowboardu. Ciekawe jak pójdzie...
-
Sławanko, czuję się wyróżniony zwróceniem się do mnie w tytule jednego z punktów Twojej zimowej podróży!
Własnego Woolika nie mamy, ale zdarzało się kiedyś dawno, że z Corą zostawioną nam pod opieką poranne spacery po mini lasku, tuż za oknem leżącym ( http://kolumber.pl/photos/show/598315 ), uskuteczniałem ... :-) ...
Gdzie mu tam jednak do puszczy i niestety łosia w nim trudno spotkać, ale już kawałek dalej w Arturówku - ino mig przez tory kolejowe - dziki dosyć często widujemy!... -
Ciekawe czy jakaś nadzieja dla mnie jest.....? Hm.... piękne zdjęcia, ale o wiośnie marzę, szczególnie po dzisiejszym trzykrotnym odladzaniu samochodu.....
-
Uwielbiam zimę i mimo,że na zewnątrz jest w pełnej krasie ( z czego bardzo się cieszę ),to jednak
na Kolumberze wciąż szukam śniegowych zdjęć.Teraz trafiłam na Twoje :) Mało tego, pierwsze słowa
opisu wprawiły mnie w zdumienie...." nigdy nie jest za późno,aby coś zacząć,albo do czegoś wrócić..."
Dzisiaj ( w właściwie wczoraj, bo już północ wybiła ) usłyszałam w radiowej jedynce " Leniwej niedzieli " dokładnie te same słowa.Myślę,że to nie przypadek... Jakiś drogowskaz?....;)
-
...jeszcze nie wiem czy polubię...
-
...zaczynam próbę polubienia zimy!...
...myślisz, Sławanko, że się powiedzie?... -
Warto wracać do czasu dzieciństwa. Zwłaszcza do tego, co kiedyś sprawiało nam przyjemność. Patrząc na zdjęcia wydaje mi się, że teraz to jeszcze większa frajda?! Gratuluję! Tak trzymać:)
-
Dobrze jest mieć taką puszczę pod nosem, że o piesku nie wspomnę, wyprowadzi Panią na spacer, wybiega się do woli. Można polubić zimę nie tylko tę w górach.
slawannka
Punkty: 146741
- 39 podróży
- 5811 zdjęć
- 6182 komentarze
Ja ją tylko lubię :-).