Podróż Azerbejdżan - Iskra Kaukazu - Nieoczekiwana zmiana planów



Wieczorem docieramy do Yanar Dag - niewielkiego pagórka, spod którego wydostaje się naturalny gaz ziemny, utrzymując górę w ogniu. Widok jest niesamowity – przypomina ogromne ognisko, znacznie większe niż te, przez które skaczą dzieci w czasie Novruzu (a i te nie grzeszą małymi rozmiarami). To dzięki fenomenom takim jak w Yanar Dag na terenach obecnego Azerbejdżanu powstała jedna z najstarszych religii świata – oparty na kulcie ognia zoroastryzm. Co ciekawsze, zoroastrianie byli wegetarianami, czego dowiadujemy się następnego dnia w czasie wizyty w najlepiej zachowanej świątyni – Ateshgyakh. Jest to o tyle zaskakujące, że współczesny azerski obiad składa się z przynajmniej dwóch typów mięsa i porządnej porcji ziemniaków bądź kaszy. Tak na prawdę, warzywa stanowią tu jedynie przyprawę do mięsa lub plovu (potrawki ryżowej).

Nasze dalsze plany podróży na zachód i południe kraju zostają zawieszone z powodu wznowienia działań zbrojnych na froncie wojny z Armenią. W powietrzu wyraźnie czuć podenerwowanie, serwisy informacyjne zdominowane są przez ocenzurowane treści antyarmeńskie. Na każdym kroku wspomina się o masakrę Khojaly z 1992 roku, w skutek której blisko 700 osób straciło życie. Na wyraźną prośbę znajomych zostaję w domu znajomego w Baku. Dosłownie w domu, ponieważ następnego dnia po powrocie odbywają się wybory. Dla nas – turystów z zachodu – oznacza to absolutny zakaz opuszczania miejsca zakwaterowania pod groźbą aresztu i konfiskaty aparatów fotograficznych.

O demokracji w azerskim wydaniu mogę powiedzieć niewiele ponad to, że jest niezwykle wydajna - już w kwadrans po zamknięciu punktów wyborczych znane są wyniki głosowania, dzięki którym obecny prezydent będzie mógł pełnić swoją funkcję dożywotnio. Co ciekawsze, Aliyev oddziedziczył swoje stanowisko po ojcu na mocy ostatniej podpisanej przez niego decyzji. Owy ojciec zapisał się w pamięci Azerów spektakularnymi decyzjami o usunięciu wszystkich nie będących palmami drzew ze stolicy (z kolei obecny prezydent obsesyjnie obsadza trawniki niewyrośniętymi jeszcze jodłami, przez co nadmorski deptak wygląda miejscami jak sklep ogrodniczy).

W Baku rozpoczyna i kończy się moja pierwsza przygoda z Azerbejdżanem – krajem nieprzewidywalnym, ognistym, wręcz trochę dzikim - i goniącym za zachodem. W teorii bogatym, w praktyce pełnym skrajnie biednych ludzi. Jest pełen nieprzetartych, nieopisanych szlaków i dla podróżującego jest z pewnością perełką - inspirującą, niezwykłą i daleką od turystycznego zgiełku zachodu. To wyzwanie, będące prawdziwą iskierką wśród gór Kaukazu.

  • Bakijska palmo-mania
  • Taksówka
  • Pola naftowe
  • Wiosna...
  • Baku kocha plastik
  • Uwalniam książkę!