Podróż Bułgarskie wybrzeże - wehikuł czasu - Kiten, czyli zdziwień nadszedł czas



2008-08-27

Z Sozopolu jedziemy na południe. Nasz przewodnik (patrz punkt 2) poleca super miejsca w Kiten, szkoda je przegapić. Kiten to zaledwie 20 km od Sozopolu decydujemy się więc na stopa - idzie dość gładko. Stopowicze, nie martwcie się więc, dacie radę.

Tu dla odmiany camping jest na poczatku miasta i nazywa się dość logicznie "Kiten". Kosztuje jak poprzedni, pani znów nie mówi po angielsku. Ale nasz rosyjski (hehehehehe) i jej chcęć komunikacji wystarczą. Bierzemy jeden nocleg, bo kto wie, co będzie dalej. I oczywiście dzień bez plecaka dniem straconym. 

I teraz uwaga: NIGDY NIE NOCUJCIE NA CAMPINGU "KITEN" - NIGDY! Toalety pamiętają czasy wczasów robotniczych. Prysznice nie pamiętają, gdyż prysznice zeszły, pozostawiając po sobie "miejsca po prysznicach". Ja wiem, że to brzmi jak marudzenie, ale ich fizycznie nie ma. Nie ma prysznica. Trzeba jednak przyznać, że plaża przy "Kiten" jest wyjątkowo pusta - powodów nie trzeba tłumaczyć - i ładna. 

Po drugiej stronie miasteczka jest camping "Atliman" o połowę tańszy, dużo mniejszy, spokojniejszy i ma prysznice! Zimne są darmowe, za 1.20 PLN można kupić ciepłe. Jest dobrze. 

I ZNÓW UWAGA: Prywatność nie jest najmocniejszą stroną bułgarskich natrysków. Na Kawatzi były osobne "kabiny", ale niestety brakowało w nich zasłonek, drzwi, czegokolwiek, co zakrywa zażywających kąpieli. Dlatego przechodzący pod ostatni natrysk mieli okazję oglądać sznur zadków. Na "Atlimanie" jest jedno pomieszczenie, a w nim dwa sitka. Kąpiąc się można więc zawiązać znajomość z osobą obok. Dla nas zdecydowanie niekomfortowy początek "na golasa".

Samo miasteczko jest trochę jak Sozopol minus starówka i port. Kiten to typowa miejscowość wczasowa. Znów więc deptak, gofry, koraliki itd. Jest również "party club" Zangador. Zamiast komentarza, fotki poniżej. Aha i muzyka: dr Alban, Sabrina, M. Jackson wszystko miksowane z umcaumca - no jakoś nie zachwyciło. 

ZDZIWIENIA: 

a) obsługa na wybrzeżu, które widziałyśmy - nie całe widziałyśmy, może na północy jest lepiej - wyznaje zasadę "mnie się nie pali, ja mam czas." 

b) przed wyjazdem już było wiadomo, że oni głową mówią odwrotnie, kiwają na nie, kręcą na tak - ale zaręczam, że pierwszy moment, kiedy prosicie o rachunek, a pani kręci głową jest cokolwiek zabawny (swoją drogą, warto pamiętać o tych różnicach, to znacznie ułatwia życie) 

c) bułgarski NIE jest wcale tak podobny do polskiego, a angielski tu nie należy do popularnych - nie narzekam, uprzedzam, że warto wziąć rozmówki (na początek: dziękuję to -  merci, proszę -  mola )

 

CDN....

  • Miejsce po prysznicach na campingu "Kiten"
  • Miejsowe kino
  • ZANGADOR
  • Zangador
  • i plaża