Rezerwacje mamy w Sriphala Resort w Sanur - spokojnej i cichej czesci Bali. Ranek spedzamy przy basenie drzemiac na lezakach w oczekiwaniu na nasze pokoje. Dlugo na to czekalem: chilloutowa muzyka, pluskajace fontanny, zielen palm, aromaterapia, masaze - tak wlasnie wyobrazalem sobie Bali!
Wszystko zdaje sie tu byc znacznie wolniejsze, nikt sie nie spieszy, cisza, relax, relax, relax... W Sanur plaza byla pusta, z miejscami w restauracjach czy barach rowniez nie bylo problemu. Caly wieczor spedzamy w przyplazowej restauracji wsluchujac sie w wykonywany na zywo jazz oraz delektujac sie homarami, satayem i lokalnymi trunkami. Na Bali odwiedzamy takze Kute, gdzie na cale szczescie nie zostawalismy na noc. Huczne, przepelnione przepitymi australijskimi i angielskimi turystami miasto, wypelnione glosnymi techno klubami, falszywymi sklepami D&G i Mc Donaldami. Na impreze owszem - idealne, miejsce do odpoczynku, zapomnijcie. Kolejny dzien i nowe atrakcje - sloniowy trekking. Gdzies w glebi wyspy, w srodku buszu wsiadamy na gdzbiet Donniego, ktory dzielnie powozi nas przez balijska jungle.
Ostatniego dnia jedziemy do Ubud, rowniez turystycznego miejsca ale bardziej skupionego na sztuce, yodze i ogolnie naturze. Odnajdujemy tu przepiekne tradycyjne budowle, ciekawy targ z rekodzielem oraz posilamy w www.casalunabali.com . Boskie jedzenie, niepowtarzalny kurczak grillowany z ryzem w lisciach z banana oraz odzywczy sok z... avocado! Bo obfitej uczcie, niestety czas opuszczac wyspe. Wieczorem mamy lot do Kuala Lumpur.
Wszystko zdaje sie tu byc znacznie wolniejsze, nikt sie nie spieszy, cisza, relax, relax, relax... W Sanur plaza byla pusta, z miejscami w restauracjach czy barach rowniez nie bylo problemu. Caly wieczor spedzamy w przyplazowej restauracji wsluchujac sie w wykonywany na zywo jazz oraz delektujac sie homarami, satayem i lokalnymi trunkami. Na Bali odwiedzamy takze Kute, gdzie na cale szczescie nie zostawalismy na noc. Huczne, przepelnione przepitymi australijskimi i angielskimi turystami miasto, wypelnione glosnymi techno klubami, falszywymi sklepami D&G i Mc Donaldami. Na impreze owszem - idealne, miejsce do odpoczynku, zapomnijcie. Kolejny dzien i nowe atrakcje - sloniowy trekking. Gdzies w glebi wyspy, w srodku buszu wsiadamy na gdzbiet Donniego, ktory dzielnie powozi nas przez balijska jungle.
Ostatniego dnia jedziemy do Ubud, rowniez turystycznego miejsca ale bardziej skupionego na sztuce, yodze i ogolnie naturze. Odnajdujemy tu przepiekne tradycyjne budowle, ciekawy targ z rekodzielem oraz posilamy w www.casalunabali.com . Boskie jedzenie, niepowtarzalny kurczak grillowany z ryzem w lisciach z banana oraz odzywczy sok z... avocado! Bo obfitej uczcie, niestety czas opuszczac wyspe. Wieczorem mamy lot do Kuala Lumpur.