Kończy się 5 dzień podróży. Z Drezna autostradą w kierunku Pragi opuszczam śliczną Saksonię. Po drodze już po stronie Czeskiej wymieniłem euro po masakrycznym kursie na korony. Autostrada się skończyła, albo była w remoncie, pogoda się popsuła. Kierowcy jacyś złośliwi, za punkt honoru wzięli sobie, że muszą mnie wyprzedzać. Przyjechałem do północnych przedmieść Pragi na camping. Oczywiście droższy niż ten w Niemczech, ale za to z pięknym widokiem na ściernisko za lotniskiem. . Celem moim były trzy zamki wokół Pragi. Krivoklat, Karlstejn, Cesky Sternberg. Samą Pragę , piękną, ale strasznie zatłoczoną i rozkopaną , zostawiłem sobie na inną wycieczkę.Choć próbowałem coś zwiedzić, ale czułem się jak na Krópówkach. I w tym momencie straciłem resztki sympatii do kraju południowych sąsiadów. Na szczęście Czechy słyną z dobrego piwa, po którym humor się poprawia. Sprawdziłem to wraz z grupą litewskich studentów spotkanych na campingu podczas nocnej Polaka i Litwinów rozmowy. Temat rozmowy? Czy Wilno to polskie miasto i kto zyskał na unii polsko – litewskiej. Sporu nie rozstrzygnęliśmy , ale pożegnaliśmy się jak przyjaciele.