Do naszego klienta w Aleppo pojechaliśmy klimatyzowanym autobusem, przez co kilkugodzinna podróż nie była zbyt uciążliwa, choć dość monotonna, jako że trasa wiedzie w dużej części przez tereny półpustynne, pozbawione osiedli i roślinności. Miłym przerywnikiem w podróży był blisko półgodzinny postój w mieście Hama, położonym nad rzeką Orontes (Asi). Dzięki temu, że przystanek znajdował się niedaleko jednego ze słynnych starożytnych wielkich kół (zwanych noria), czerpiących wodę do nawadniania ogrodów, można było rzucić okiem na ten zabytek, choć o zwiedzaniu nie było oczywiście mowy. Do Aleppo dotarliśmy późnym wieczorem, grubo po zmroku.
Kolejne dwa dni były wypełnione intensywną pracą, dopiero dzień przed odjazdem udało nam się "zaliczyć" w iście ekspresowym tempie cytadelę, górującą nad miastem. Jest ona uważana za jedną z największych i najstarszych warowni świata. Wzgórze, na którym wznosi się cytadela, pełniło w czasach greckich i rzymskich funkcje religijne i obronne. Również w okresie bizantyjskim, na wzgórzu wzniesiono dwa kościoły, zamienione potem przez Arabów na meczety. Umocnienia były rozbudowywane w ciągu następnych wieków, a największe znaczenie cytadela uzyskała w i po okresie krucjat. Wielu sławnych krzyżowców było więzionych w jej murach (wśród nich książę Edessy Jocelin II, Renaud de Chatillon, czy król Jerozolimy Baldwin II). Zburzona w XIII i XIV wieku przez Mongołów i wojska Tamerlana, cytadela została odbudowana przez Mameluków w XV wieku. Później, twierdza podlegała wielu zniszczeniom na skutek trzęsień ziemi (szczególnie w 1822 roku). Jak pamiętam, budowla robi rzeczywiście spore wrażenie, a z jej murów roztacza się wspaniały widok na miasto. Niestety, z wizyty w cytadeli nie zachowały mi się do dziś żadne zdjęcia.
Po krótkim pobycie w Aleppo wróciliśmy via Homs (zatrzymaliśmy się tam jedynie na kilka godzin na rozmowy z klientami) do Damaszku, skąd następnego dnia odlecieliśmy do kraju.