Podróż Izrael - Erec Cijon we Jeruszalajim - Tel-Aviv raz jeszcze (תל אביב)



Tytuł mojej podróży, to zarazem określenie Izraela w ostatnich słowach "Ha-tikwy", hymnu narodowego:

כֹּל עוֹד בַּלֵּבָב פְּנִימָה
נֶפֶשׁ יְהוּדִי הוֹמִיָּה.
וּלְפַאֲתֵי מִזְרָח קָדִימָה,
עַיִן לְצִיּוֹן צוֹפִיָּה.             
עוֹד לֹא אָבְדָה תִּקְוָתֵנוּ, 
הַתִּקְוָה בַּת שְׁנוֹת אַלְפַּיִם. 
לִהְיוֹת עַם חָפְשִׁי בְּאַרְצֵנוּ,
אֶרֶץ צִיּוֹן וִירוּשָׁלַיִם. 

Dopóki w naszych dusz głębinie
Serce żydowskie żywo bije,
Oko ku wschodowi się obraca,
I do Syjonu wciąż powraca.  
Nadzieja nasza nie zginie,
Wszak dwa tysiące lat przetrwała,
Być narodem wolnym w swojej krainie,
W kraju Syjonu i Jerozolimy.

Podróż była fascynująca, ale odbywała się głównie po klasycznych, pielgrzymkowych, chrześcijańskich szlakach. Żydowskie i muzułmańskie oblicze Izraela, aczkolwiek zauważalne, było niejako w tle. Tego mi trochę zabrakło.

W trakcie pobytu w Tel-Avivie mieliśmy szanse porozmawiać nieraz przy piwku "Maccabi" w hotelu lub na terenach targowych z Izraleczykami, zarówno z "sabrami" (urodzonymi już w Erec Israel), jak i imigrantami z Europy, często z Polski. Największy sentyment do naszego kraju okazywali na ogół ludzie starsi, którzy opuścili Polskę jeszcze przed wojną. Najbardziej chłodny, niekiedy wręcz wrogi stosunek był zauważalny - o dziwo - nie ze strony tych którzy doświadczyli okropieństw holocaustu, lecz tzw. "emigrantów marcowych" z 1968 roku. Choć oczywiście były wyjątki. "Sabrów" cechował na ogół stosunek indyferentny, połączony z pewną dozą ciekawości. 

Odlot do kraju samolotem linii El Al (אל על), której nazwa oznacza "Do nieba" lub "Do góry" poprzedził bardzo drobiazgowy wywiad na temat pakowania bagażu i jego zawartości oraz osób, z którymi kontaktowaliśmy się w czasie pobytu. To wyraz pewnej obsesji władz izraelskich w obliczu zagrożenia terroryzmem. W czasie lotu do posiłku zaserwowano wino, ale słodkie, co było dla mnie pewnym zaskoczeniem, ale tę wpadkę w pełni zrekompensowało mi miłe towarzystwo starszego małżeństwa, mówiącego piękną polszczyzną, które po 40 latach po raz pierwszy udawało się w swoje rodzinne strony do Zduńskiej Woli.

W sumie - pobyt w Izraelu pozostawił mi spory niedosyt. Ale może i dobrze, bo jest to dobry powód, by kiedyś jeszcze tam wrócić.

להתראות ישראל, בשנה הבאה בירושלים - Lehitraot Israel. Be szana habaa biruszalajim...