Podróż W krainie c(z)arów - moje podróże po Rosji - Katyń ("Анафема")



Jednym z pierwszych poetów i bardów, którego refleksyjne ballady były swoistym rozrachunkiem z epoką stalinowskiego terroru był nieżyjący już Aleksander Galicz (http://www.youtube.com/watch?v=L0g_SBpGNHQ). O stalinowskich prześladowaniach śpiewał także Włodzimierz Wysocki:  http://www.youtube.com/watch?v=ohkmQfiwpZY. Temat zsyłek, łagrów i niewolniczej pracy był też obecny w twórczości wielu innych, często anonimowych autorów i wykonawców: 
http://www.youtube.com/watch?v=5PF5t6dY9C4.
A wspomniany już wcześniej Aleksander Rozenbaum napisał ongiś balladę "Anatema" ("Анафема"), której przesłanie można odnieść i do tego miejsca - Katynia. "Анафема всем тем, кто записал себя в опричники...Бойтесь времени, время - топор. Ваши шеи отыщет день судный." ("Anatema dla  tych, którzy przystali do siepaczy... Bójcie się czasu, bo topór odnajdzie wasze szyje w dzień sądu"): http://www.youtube.com/watch?v=zjr43OqdBdo.

W 1988 r. pracowałem w "Pagarcie" i wraz z zespołem "Pod Budą" pojechałem na koncerty dla polskich fachowców pracujących na budowie elektrowni atomowej w Diesnogorsku koło Smoleńska. Koncerty odbyły się, w Diesnogorsku nie było niczego ciekawego do oglądania a kierownictwo budowy zaproponowało, że w drodze na dworzec do Smoleńska, skąd odjeżdżaliśmy do Polski możemy podjechać na cmentarz oficerów polskich do Katynia. Kupiliśmy wiązankę biało-czerwonych kwiatów i pojechaliśmy. Wrześniowy dzień, lekka mgiełka, smutny. ponury lasek, rzędy mogił i kłamliwy napis, że zrobili to Niemcy w 1941. Pamięć przywołała przejmującą balladę Jacka Kaczmarskiego, znaną wówczas z tzw. "drugiego obiegu":

Ciśnie się do światła niby warstwy skóry
Tłok patrzących twarzy spod ruszonej darni.
Spoglądają jedna zza drugiej - do góry -
Ale nie ma ruin. To nie gród wymarły.

Raz odkryte - krzyczą zatęchłymi usty,
Lecą sobie przez ręce wypróchniałe w środku
W rów, co nigdy więcej nie będzie już pusty -
Ale nie ma krzyży. To nie groby przodków.

Sprzączki i guziki z orzełkiem ze rdzy,
Po miskach czerepów - robaków gonitwy,
Zgniłe zdjęcia, pamiątki, mapy miast i wsi -
Ale nie ma broni. To nie pole bitwy.

Może wszyscy byli na to samo chorzy?
Te same nad karkiem okrągłe urazy
Przez które do ziemi dar odpłynął Boży -
Ale nie ma znaków, że to grób zarazy.

Jeszcze rosną drzewa, które to widziały,
Jeszcze ziemia pamięta kształt buta, smak krwi.
Niebo zna język, w którym komendy padały,
Nim padły wystrzały, którymi wciąż brzmi.

Ale to świadkowie żywi - więc stronniczy.
Zresztą, by ich słuchać - trzeba wejść do zony.
Na milczenie tych świadków może pan ich liczyć -
Pan powietrza i ziemi i drzew uwięzionych.

Oto świat bez śmierci. Świat śmierci bez mordu,
Świat mordu bez rozkazu, rozkazu bez głosu.
Świat głosu bez ciała i ciała bez Boga,
Świat Boga bez imienia, imienia - bez losu.

Jest tylko jedna taka świata strona,
Gdzie coś, co nie istnieje - wciąż o pomstę woła.
Gdzie już śmiechem nawet mogiła nie czczona,
Dół nieominięty - dla orła sokoła...

Tak wtedy to wyglądało. Byliśmy już spakowani, bagaże były w autobusie, nikt z nas nie pomyślał o aparacie, dlatego nie mam z Katynia ani jednego zdjęcia. Jako pamiątkę przywiozłem zwykłą sosnową szyszkę z jednego z drzew porastających cmentarz.

I na koniec, wersja cytowanej ballady w autorskim wykonaniu: http://www.youtube.com/watch?v=QBVv7zMlksY