Podróż Indie - Życie na ulicy



2009-10-08

Gdziekolwiek nie wylądowałoby się w Indiach, pierwszym szokiem jest ulica. Nawet w uważanym ponoć za najczystsze indyjskie miasto Bangalore, skąd my zaczynamy podróż. Królują tu pył, spaliny i wilgoć, tworzące lepką powłokę, która natychmiast pokrywa każdego od stóp do głów.

Ulica miejska różni się jednak od wiejskiej. Na miejskich prym wiodą ryksze o napędzie motorynek. Wypuszczają z rur wydechowych kłęby czarnego dymu. Zwłaszcza na światłach, gdzie rykszarze zbierają się całymi stadami przed samochodami i ciągle podkręcają gaz, by ruszyć niczym szarańcza, gdy tylko się pojawi zielone światło. Prawie zawsze któraś z ryksz się zasapie i zgaśnie, tamując ruch. Tamującego ruch rykszarza można niemiłosiernie obtrąbić, ale nie wolno go zrugać czy, co gorsza, potrącić, bo wtedy solidarnie pozostali rykszarze rzucą się na samochód szkodnika. - Czeka cię, bracie, lincz - słyszymy od znajomego, który w Indiach pracuje od kilku lat.

 

Ciąg dalszy relacji z podróży Aleksandry i Jacek Pawlickich (na serwisie logo24