25/26. września 2009 r.
Jest piątek po południu. W Catanii duży ruch. Zwykły włoski pośpiech, ale w porównaniu do Palermo - porządek i dyscyplina. Szerokie ulice, czyste chodniki, zadbane kamienice. Wszystko to stwarza wrażenie dużego, bogatego i dobrze zarządzanego miasta. Odnajdujemy Best Western Hotel Mediterraneo. Tankujemy do pełna i odstawiamy samochód na hotelowy parking.
Z hotelowym planem miasta i własnym przewodnikiem wyruszamy do centrum. Piazza Duomo. Barokowa Katedra i fontanna "słonia" to najbardziej rozpoznawalne elementy tego placu. Postać słonia wyrzeźniona została z lawy. Pobliska Etna w przeszłości nie tylko więc niszczyła miasto, ale także dostarczała budulca do budowy domów. Większość budowli Catanii wzniesiona została z czarnej wulkanicznej lawy.
Nocą większość zabytkowych budynków jest pięknie podświetlona. Światło wydobywa z ich architektury to co mają najceniejszego do pokazania. Na ulicach i placach toczy się życie. Kawiarnie, sklepy z pamiątkami i słodyczami są dostępne. Być może dzieje się tak za sprawą pobliskiego uniwersytetu. Na pewno jednak klimat miasta różni się zasadniczo od Palermo. Zdecydowanie też Catania robi lepsze wrażenie, a przede wszystkim czujemy się tutaj bezpiecznie.
Następnego dnia przed 6. wyjeżdżamy na lotnisko. Samochód odstawiamy na to samo miejsce, z którego go zabraliśmy. Na parkingu o tej porze nie ma obsługi. Kluczyki oraz dokumenty wrzucamy więc do specjalnej skrzynki i udajemy się do hali odlotów. Czy w Polsce byłoby to możliwe ? Na wszelki wypadek robimy jeszcze kilka zdjęć, aby mieć dowód, że samochód rzeczywiście oddaliśmy w stanie nienaruszonym. Ot, taka polska przezorność.
Za kilka chwil zostawimy Sycylię za sobą. Jesteśmy pełni wrażeń i bardzo zadowoleni z wycieczki. Przelot samolotem i wynajęcie samochodu to był dobry pomysł. Samochód daje poczucie wolności i nie wiąże z grupą przypadkowych turystów, z których każdy ma inne oczekiwania. Przejechaliśmy ponad 1100 km. W przyszłości lepszym wariantem na wyjazd do Włoch będzie pierwsza, a nie druga połowa września. Pogoda nie sprawi zawodu.
Nie wszystko udało się zobaczyć i zwiedzić. Nie starczyło też czasu, by poleżeć na plaży, popływać w ciepłym morzu i po prostu trochę poleniuchować. Ale to na pewno nie będzie ostatni wyjazd do Włoch. Dobrze jest zostawić coś na następny raz.