Ostatnim naszym przystankiem przed powrotem do Mexico City jest Toluca. Miasto leżąc na wysokosci 2600 m npm jest najwyżej położona stolica stanu w całym Meksyku. A nad miastem wznosi sie czwarty co do wysokosci szczyt w tym kraju – wulkan Nevado de Toluca, zwany rowniez Xinantécatl,majacy 4680 metrow wysokosci. Kiedys mozna bylo wjechac do samego wnetrza krateru lezacego na wysokosci 4200 m, ale obecnie trzeba zostawic samochod na zewnetrznym zboczu kaldery na podobnej wysokosci i wdrapac sie przez przelecz podchodzimy jeszcze w gore okolo 130 metrow. Wielkie checi wjechania na ten wulkan mielismy jeszcze podczas naszej poprzedniej podrozy do Meksyku 8 lat wczesniej, ale wowczas z braku czasu odlozylismy ten wyczyn do nastepnego razu. Planujac tegoroczna podroz, wizyte na wierzcholku Xinantécatl’a uwzglednilismy jeszcze przed wyjazdem, i teraz wlasnie nadarzyla sie wspaniala okazja.
Nocujemy w Toluca. Obok naszego hotelu jest chinska restauracja. Trudno mi nawet ocenic czy dobra bo po blisko 6 tygodniach naszej wloczegi po Meksyku, spragnieni zmiany w jedzeniu, przyjmujemy rosolek wonton i rozne warzywa robione na woku z innymi przyprawami jako dar od boga. Zajadamy sie ze smakiem, podobnie jak meksykanska kuchnia przez pierwszy tydzien...
Rano wyruszamy na wulkan. Mamy pewne klopoty z wyjazdem z miasta. Przez jakis czas krazymy po miescie nie mogac znalezc wlasciwej drogi, ale metoda prob i bledow udaje nam sie zlapac wlasciwy trop. Z glownej drogi zjezdzamy w boczna, ktora pozniej zmienia sie z asfaltowej w zwirowa. Ten zwirowy i bardzo krety odcinek ciagnie sie okolo 20 kilometrow. Droga pnie sie bez wytchnienia w gore. Odslaniaja sie coraz to piekniejsze widoki. Na wysokosci okolo 4100 m npm musimy zostawic samochod i w dalsza droge idziemy pieszo. Dla nas jest to wysoko i brak nam tchu, wiec idziemy powoli. Po 40 minutach dochodzimy do najnizszego miejsca kaldery cos jakby przeleczy. Stad rozposciera sie spektakularny widok zarowno do wnetrza krateru jak i w dol na rownine. Postanawiamy zejsc w dol i podejsc do jezior, polozonych na dnie krateru. Sciezka jest stroma i sliska, wiec trzeba uwazac aby sie nie poslizgnac. Schodzac tak w dol zalujemy tej utaraty wysokosci, bo zdajemy sobie sprawe, ze za chwile bedziemy musieli podchodzic spowrotem do gory. Krajobraz jest bardzo ksiezycowy, niemniej nie jest zupelnie martwy, gdyz od czasu do czasu rosna kepki jakichs pieknych kolorowych ostow.
Po czterech godzinach jestesmy z powrotem w samochodzie i rozpoczynamy zjezdzac w dol. Nasz ostatni punkt programu w Meksyku zostal zrealizowany! Teraz czeka nas tylko droga powrotna do Mexico City, skad po dwoch dniach mamy wrocic do domu. Znow nam towarzysza piekne widoki. Do hotelu trafiamy prawie jak po sznurku, z czego jestesmy bardzo dumni. Oddajemy samochod i w nagrode idziemy do bardzo eleganckiej francuskiej restauracji naprzeciwko hotelu. Saczac szampana wspominamy minione tygodnie, a niektore wydarzenia sa tak odlegle, jakby mialy miejsce w czasie poprzedniej podrozy. Upraszczajac nasza podroz do czczych staystyk mozna by powiedziec, ze jej owocem bylo 1100 zdjec, 10 godzin surowego materialu filmowego i milion wspomnien...