Podróż Smażone pająki i inne przysmaki - szlakami Rambo cz.1 - W stronę Laosu



Z Phnom Penh wyjechaliśmy na północ lokalnym autobusem. Z telewizora ryczało lokalne karaoke disco, klima mroziła na całego, resztki jedzenia lądowały na podłodze. 9-godzinna podroż okazała się jednak dużo przyjemniejsza niż się tego obawialiśmy. Po drodze "zwiedziliśmy" lokalny MOP (Miejsce Obsługi Podróżnych) serwujące pieczone świerszcze, cykady i pająki (jeden żywy okaz służył za maskotkę - podobno miał usunięte zęby jadowe...) Dowiedzieliśmy się, że zaletą pająków jest to, iż odnóża po posiłku służą za wykałaczki. Toalety były niesamowicie obskurne (ale wciąż nie dorównały boliwijskim) i bałam się dotknąć chochli do spłukiwania. W pobliżu pasły się wychudzone krowy uprzątające kuchenne odpadki.

Wieczorem wylądowaliśmy w malej, zakurzonej i zawalonej plastikowymi workami mieścinie Stung Treng. Od razu dopadła nas chmara naganiaczy opowiadająca jak to ciężko jest przejechać przez granice, że ich konkurencja porzuca turystów w środku dżungli itd. Trochę poirytował nas sposób w jaki o nas walczyli, więc zignorowaliśmy tych najbardziej natarczywych. W rzeczywistości nie było tak źle. Kupiliśmy bilet do granicy licząc na tańszą ofertę po drugiej stronie. Właściwie cała podróż wyszła nas dokładnie tyle samo co ostatnia oferta, ale wciąż kilkukrotnie mniej niż zapłaciły japońskie turystki.

Na samej granicy zapłaciliśmy po dolarze (tylko!) "opłaty wyjazdowej" i po 2 "wjazdowej". Ceny te są bardzo umowne i zależą od humorów pograniczników.

 

I tak zaczął się wyczekiwany przeze mnie kolejny etap podróży - Kraina Miliona Słoni - Laos...

 

ale to dopiero w drugiej części "Szlakami Rambo"...

  • Kambodża z drogi nr 7
  • Kambodża z drogi nr 7
  • MOP przy drodze nr 7, Kambodży
  • MOP przy drodze nr 7, Kambodży
  • Kambodża z drogi nr 7
  • Kambodża z drogi nr 7
  • Kambodża z drogi nr 7