Podróż Uciec, ale dokąd? - W drodze



2009-08-09

Mijamy Zwardoń i przylepiamy się do litewskiego TIRa. Jest ciemno ale nasz zając prowadzi w dobrym i równym tempie. Pod jakimś wiaduktem droga zmienia się w plac budowy i pasy wyznaczają czerwono białe słupki. Brak jednak stosownych oznaczeń, z której strony wbijać się w ich gąszcz. Ciężarowiec przed nami zwalnia i po chwili wybiera kierunek pod górkę, łukiem w lewo. Nie namyślając się podążamy za nim stwierdzając, że sami najpewniej pomylilibyśmy drogę. Nagle jego przyczepa ostro ucieka nam sprzed nosa na sąsiedni pas między biało-czerwonym lasem. Na liczniku mamy gdzieś koło siedemdziesiątki, a przed nami zza zakrętu wyrasta pędzący ekspres - inny TIR! W głowie dziwna pustka - patrzymy bez emocji na ten rozpędzony czołg, hipnotuzujący niemym blaskiem reflektorów, i jeszcze całkiem spokojnie zastanawimy się po cichu - jedzie naszym pasem (?!) W ostatniej chwili daję gazu i gwałtownie odbijam w prawo - poczuliśmy tylko podmuch. Huh, blisko było. To my byliśmy na niewłaściwym pasie. On też nie hamował bo w ciemnym zakręcie do ostatniej chwili nie sposób ocenić która to droga. Dłuższa chwila bez słowa by uspokoić myśli [...]

Przy pierwszej okazji zjeżdżamy na stację po winietki. Kupujemy, naklejamy i chyba jeszcze pod wpływem emocji, nie możemy znaleść wyjazdu w naszym kierunku. Postanowiłem, że przetnę szybciutko pas do zjazdu i skorzystam z faktu, że na drodze jest zupełnie pusto. Ruszam, a zza zakrętu wypada jakiś SUV. Kontrolując sytuację i nie chcąc na nim wymuszać ładuję się na zamalowaną i niedostępną dla ruchu część jezdni by kulturalnie go przepuścić. W tym momencie rozlega się dziwnie głuche lecz potężne - BIIIP! Czy to był klakson? Wstrzymuję oddech i patrząc w oczy kierowcy w mundurze kątem oka czytam napis na drzwiach - POLICIA [...] Zmierzył mnie i... przejechał. Jeszcze chwilę toczymy się wolno, patrząc jak znika i czekając kiedy włączy koguty. Nie włączył, a my wybuchnęliśmy śmiechem :) Do trzech razy sztuka. Znowu mieliśmy fart ale to kolejny znak, że powinniśmy lepiej się skupić.

Wskakujemy na autostradę i bez dalszych przygód docieramy pod Bratysławę. Tam krótki postój gdzieś na stacji (huh jak chłodno) i ruszamy dalej. Omijając słowacką stolicę obwodnicą, zjężdżamy na Węgry. Kierujemy się na Rajkę by sprawnie i szybko wskoczyć na bezpłatną drogę nr 86. Później ze spokojem emeryta pokonujemy długie i słabo oświetlone proste nie widząc przy trasie żadnej żywej duszy. I tak przez kilka godzin by o świcie znaleźć się w Redics, przy granicy ze Słowenią.

Chwilkę błądzimy obserwując inny polski samochód, który też broni się przed wjazdem na autostradę, po czym zatrzymujemy serdecznie wyglądającego starszego pana, prowadzącego stary rower. Z uśmiechem wskazuje nam kierunek na Mursko. Korzystamy i po chwili, wiedząc już, że jesteśmy na dobrej drodze, mijamy go widząc jak uśmiecha się zadowolony :) Jeszcze tylko chwila i będziemy w Chorwacji!

Krótka drzemka przed Cakovcem i podłączamy się do autocesta, którą gnamy prawie cały dzień. Mijamy Split i jedziemy dalej w kierunku na Ploce. Nasz cel to Peljesac, Trpanj lub Orebic powinien nas zadowolić.

Układając w głowie jakiś sensowny terminarz, stopniowo rezygnowałem z kolejnych atrakcji. Odpadł Mostar i wodospady Krvavica - zrobię to przy kolejnej okazji. Postanowiłem natomiast skupić się na okolicy w której będziemy przebywać, a przeprowadzkę do Breli wykorzystać na wypad do Dubrovnika. Całość miała uatrakcyjnić Korcula i dwa wypady w góry - Sv.Ilja na półwyspie i kultowy Sv.Jura, na szczyt którego nie dotarłem w zeszłym roku. Co z tego wyjdzie, zobaczymy ;)

  • Jardan
  • Autocesta
  • Górki