Podróż Lizbona - atlantycka odskocznia od codzienności - Atlantycki pejzaż



Postanowiłem też odwiedzić Sintrę. To miasteczko szczyci się mianem stolicy kiczu i choć ta obiegowa opinia niewiele mija się z prawdą, to i tak warto było zobaczyć coś poza stolicą. Przed południem wsiadłem w podmiejski pociąg na zachód (wbrew pozorom na zachód od Lizbony jest jeszcze coś poza oceanem). Przed długi czas kolejka mija kolejne blokowiska, by jednak w końcu dojechać do celu. W Sintrze można zwiedzić ruiny zamku Maurów, a także pałac królewski ze wspaniałym ogrodem, także samo miasteczko jest urokliwe z racji wielu wąziutkich, bardzo stromych uliczek. Wracając postanowiłem jeszcze postawić stopę na najdalej wysuniętym na zachód punkcie Europy, dlatego zamiast wracać pociągiem zdecydowałem się na autobus do Cascais, przejeżdżający przez przylądek Roca. Nie ma tu żadnej plaży, a brzeg kończy się wielkim, skalistym urwiskiem. Zachód słońca nad oceanem jest tu czymś zwyczajnym, dla przybysza z Polski – stanowi przeżycie niemal mistyczne. Wracając do Lizbony z Cascais mogłem za to podziwiać z pociągu panoramę Półwyspu Setubal, połączonego z Lizboną mostem 24. kwietnia. Trasa kolejowa jest bardzo malownicza, na długim odcinku biegnie samiutkim brzegiem Atlantyku…