To była naprawdę szalona noc. Z 16 na 17 maja muzea prześcigały się w pomysłach, jak przyciągnąć rzesze zwiedzających. Otwarto też placówki, które do tej chwili nie były powszechnie dostępne. Z wielu propozycji wybraliśmy przede wszystkim własnie te. Tak naprawdę było niewiele czasu, bo tylko kilka godzin, a chcielismy być w wielu miejscach.
Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy od Muzeum Uniwersytetu Medycznego na ul. Żeligowskiego 7/9. Już z daleka zobaczyliśmy budkę wartowniczą i żołnierza pełniącego wartę Gdy weszliśmy do środka służby medyczne natychmiast zajęły się odważnymi i chętnymi do pomiaru ciśnienia i zbadaniu poziomu cukru we krwi. Trzeba było odwagi, żeby dać sobie "kujnąć" palec. Dla głodnych serwowano wojskową grochówkę. Wielu młodych ludzi ubranych w historyczne mundury żołnierzy i sanitariuszy z lat II RP sprawiało wrażenie jakbysmy przenieśli się w te casy.
W salach muzealnych mundury lekarzy z różnych epok, narzędzia chirurgiczne i opatrunki. Niektóre eksponaty można było nie tylko oglądać , ale nawet dotknąć, nie mówiąc o tym, że można też było wsiąść do sanitarki, a nawet kręcić kierownicą. Wielką frajdę miały dzieci i z pewnością długo będą pamiętały, jakie wspaniałe rzeczy działy sie w muzeum. Nie można ich było z tamtad wyciągnąć i dopiero obietnica, że zobaczą walki na miecze "prawdziwych" rycerzy w zbrojach poskutkowała.