Powrot do Tokio byl ostatnim duzym odcinkiem naszej podrozy po Japonii. Duzo czasu spedzilismy w ostatni dzien w Takayama przy internecie aby znalezc i zarezerwowac jakis hotel w stolicy. Trudno sie takie operacje robi zwlaszcza gdy sie nie zna miasta. Naszym celem bylo mieszkac niedaleko dworca glownego a jednoczesnie niedaleko od stacji metra i aby nie bylo przesiadek miedzy dworcem a hotelem. I okazalo sie, ze bladzac po internecie trafilismy w dziesiatke. Nasz hotel byl polozony tak, ze jedno z wyjsc stacji Shinbashi prowadzilo prosto do hotelu i winda wyjezdzalo sie w poblize recepcji. Mowiac „prosto” jest tylko umowne, bo to w sumie oznaczalo kilkuminutowy spacer kilkoma podziemnymi korytarzami i za pierwszym razem nie udalo sie nam trafic w ten sposob i szlismy nieco inna trasa ulicami. Zreszta mialo to swoje zalety bo odkrylismy caly mall zywnosciowy z takimi pysznosciami, ze od razu wszystkiego chcielismy sprobowac.
Pobyt w Tokio rozplanowalismy na kilka atrakcji. Koniecznie chcielismy zobaczyc wielki targ rybny, na ktory udalismy sie „skoro swit” o siodmej. Upal juz byl okrutny. Z mapy wynikalo, ze z naszego hotelu moze tam dojsc w kilkanascie minut. I rzeczywiscie dotarlismy lecz mokrzy od potu, ale w ten sposob cierpia wszyscy idacy w goracy dzien ulica tak czy owak. Targ zrobil na nas wielkie wrazenie nie tylko swoja wielkoscia – jakby nie bylo jest to najwiekszy targ rybny na swiecie, ale tez roznorodnoscia i obfitoscia ryb i roznych wodnych stworkow. Setki malych spalinowych wozkow przeciskajacych sie waskimi alejkami miedzy straganami i tlumem kupcow, ludzie cwiartujacy wielkimi pilami potezne tunczyki, tysiace pojemnikow wypelnionych po brzegi morskimi zyjatkami, z ktorych wiele widzimy po raz pierwszy – to wszystko nas fascynowalo swoja innoscia.
Pogoda zaczyna sie nieco psuc – moze juz nie jest tak goraco ale tez zniknelo blekitne niebo za pokrywa chmur i zrobilo sie szaro. Widoki zrobily sie mniej fotogeniczne, niemniej wybieramy sie statkiem na wycieczke w gore rzeki Sumida, ktora przeplywa przez Tokio. Plynac rzeka mijamy kilkanascie mostow o urozmaiconej konstrukcji i roznych kolorach. Wysiadamy w dzielnicy Asakusa i dalej idziemy pieszo do wielkiej swiatyni Senso-ji. Przed glownym pawilonem jest wieka Urna Zyczen. Ludzie wkladaja tu papierowe wstazki z wypisanymi zyczeniami, ktore nastepnie wkladaja do urny gdzie sie wsrod kadzidel spalaja. Stojacy wokol ludzie nacieraja sie dymem z urny wierzac, ze przyniesie im powodzenie w tym o co prosza. Zarowno w Kyoto jak i Tokio widzielismy dosc duzo kobiet ubranych tradycyjnie w yukaty. Podobno ten renesans tradycji jest sponsorowany przez panstwo. W duzych miastach ludzie tak ubrani moga za darmo podrozowac komunikacja miejska. Po wyjsciu ze swiatyni chodzimy jeszcze starymi uliczkami Asakusa i zglodniawszy wchodzimy do malej restauracji, gdzie zjadamy cos w rodzaju omletu ale robionego przez nas przy stoliku na podgrzewanym pulpicie. Ten styl jest chyba dosc popularny w Japonii, bo juz kilka razy czegos takiego doswiadczylismy.
Z dwunastego pietra naszego hotelu rozposciera sie ladny widok na miasto. Moja uwage zwrocila magistrala kolejowa – napewno niejedna, przecinajaca miasto. Osiem torow obok siebie to tak jak autostrady w Chicago. Zafascynowany patrzylem jak mknely po torach Shinkanseny i nieco wolniej lokalne pociagi. Czesto 3-4 naraz, a raz nawet udalo mi sie uchwycic moment gdy jechalo ich piec. O ile w Ameryce Polnocnej kolej to symbol zacofania, to w Japonii jest ona szczytem techniki i funkcjonalnosci. Ilekroc robilismy rezerwacje miejsc na Shinkansen, urzednicy korzystali z generacji komputerow, ktora jeszcze nie dotarla do Stanow. Potrzebne plansze pojawialy sie na komputerze bez uzycia myszy i klawiatury po dotknieciu odpowiednich miejsc na ekranie – cos jak w iPhone’ie Marioli. Kilka musniec i za chwile mamy caly komplet biletow.
Ostatni wieczor w Tokio przeznaczylismy na wyjscie do slynnego teatru Kabuki-za z konca XIX wieku. Sztuka kabuki taka ma wiele aktow i trwa nawet 4 godziny. Nie znajac japonskiego skorzystalismy z mozliwosci obejrzenia tylko wybranego fragmentu z jaskolki, gdzie mozna bylo wejsc i wyjsc w trakcie trwania przedstawienia. Planowalismy ogladnac poczatek sztuki a pozniej pojsc na kolacje, lecz sprawa sie nagle skomplikowala, gdy okazalo sie, ze zapomnialem wziac gotowke, ktorej wiekszy zapas zwykle trzymam w podrecznym plecaczku – ale tym razem go nie bralismy, bo bylismy ubrani wyjsciowo. Kart kredytowych w teatrze nie przyjmowano i stanelo przed nami widmo, ze nasze plany spala na panewce. Tu kilka slow wyjasnienia. Bankomatow w Japonii jest mnostwo, ale takich ktore przyjmuja zagraniczne karty jest jak na lekarstwo i do tego trzeba wiedziec gdzie je szukac. Podrozujac do tej pory po swiecie nie mielismy wiekszego klopotu z pobraniem gotowki w najrozniejszych zakamarkach jak Borneo, Gwatemala czy Galapagos ale w Japonii jest inaczej. Tym razem nam sie udalo i polecone miejsce przez pracownika teatru bylo strzalem w dziesiatke. Wzielismy potrzebna sume, ale zmienilismy czesciowo plany i najpierw poszlismy na kolacje, przekladajac teatr na pozniej.
Niedaleko teatru jest sushi-bar, w ktorym bylismy dwa dni temu na pysznym posilku. Kelnerka lokuje nas przy tym samym mistrzu sushi co poprzednio, wiec mimo bariery jezykowej czujemy sie swobodnie. Szef na nasz widok sie usmiecha i od razu pokazuje nam rozne rybki do sprobowania. Ufamy mu i jemy zgodnie z jego rekomendacjami. To znakomita okazja by zapoznac sie z innymi przysmakami, taka sytuacja moze sie juz szybko nie powtorzyc. Mistrz sprawnie wszysko przyzadza – jedne rybki obdziera ze skory, inne lekko nacina aby byly mieksze, niektore przypieka na malym ruszcie, inne przypala specjalnym palnikiem od gory a pozostale serwuje surowe. Zawsze bacznie obserwuje nasza reakcje. Wszystko jest pyszne i nie musimy udawac, ze nam smakuje – nasza reakcja jest zawsze szczera a jego riposta to szeroki usmiech i uklon. Facet jest bardzo rozmowny i stale do nas duzo mowi. On jedno slowo po angielsku i 20 po japonsku, my 20 po angielsku i jedno po japonsku i jakos sie rozumiemy. Mariola podejrzewa, ze on nas tu zagaduje i pewnie nam sporo policzy za wszystkie smakolyki. Patrzymy na zegarek, jezeli chcemy zdazyc na kilka ostatnich aktow to musimy juz isc. Szef klania sie gleboko i wrecza nam rachunek. Mariola wzrokiem mnie pyta o cene, a ja pytam ile by dala. Mariola ocenila nasz wyskok na o wiele wiecej De facto koszt kolacji byl o polowe nizszy. W Chicago bysmy za mniej wykwinte jedzenie w japonskiej restauracji zaplacili o wieeeele wiecej. I kto mowi, ze Japonia jest droga?
Wychodzimy z restauracji a tu mala niespodzianka: leje deszcz. Ale nie na darmo jestesmy w wielkim miescie posiekanym liniami metra. Kilkadziesiat krokow od nas jest zejscie w dol. Schodzimy i lawirujac podziemnymi korytarzami wychodzimy w poblizu wejscia do teatru. Aktorzy na scenie sa ubrani w kostiumy z dawnych czasow i tak tez mowia, co brzmi jak na starych filmach Kurosawy. Mimo, ze nie rozumiemy slow, stosunkowo latwo sledzimy akcje sztuki. Wciagamy sie coraz bardziej. Od czasu do czasu siedzacy na sali ludzie cos wolaja w strone aktorow. Przy zmianie scen cala scena sie rusza, obraca, otwieraja sie rozne zapadnie, tak jak w kinie. Gdy konczy sie ostatni akt, ludzie wstaja i bija brawo. Mariola tesknie patrzy na scene – szkoda, ze juz sie skonczylo.
Wychodzimy z teatru. Deszcz juz przestal padac. Wracamy pieszo do hotelu. Migajace neonami i ekranami fasady pieknych budynkow przedluzaja nam przedstawienie. Cieple i wilgotne powietrze jakby sie nieco odswiezylo. To nasz ostatni wieczor w Kraju Wschodzacego Slonca. Choc odlatujemy dopiero jutro poznym popoludniem i bedziemy jeszcze w dwoch miejscach, ponadto bedzie nas czekala podroz na lotnisko z kilkoma przesiadkami, to wlasnie dzisiejszy dzien traktujemy jako nasze pozegnanie z Japonia. Idac powoli wsrod kolorowo ubranego tlumu kobiet i mezczyzn wspominamy stare swiatynie i szybkie Shinkanseny; poznanych ludzi, ktorzy wzbudzili w nas tyle sympatii; waskie uliczki i zielone pola ryzowe i wiele, wiele codziennych mniejszych i wiekszych wydarzen, ktore wszystkie ukladaja nam sie w jeden dlugi i piekny jak sen film pt. Dyskretny urok Japonii....