Podróż Kambodża - Zakupy na bazarze



Niewielkie miasteczko, na skrzyżowaniu głównych dróg, kóre potraktowaliśmy jako przystanek w drodze do ruin świątyni Banteay Chhmar. Na zdjęciach poranek w mieście, i wycieczka na bazar po banany :)

Trochę kłopotu sprawiło nam załatwienie tu transportu do świątyni... ale w końcu jak zwykle udało się :) Trochę podobnie był z noclegiem - ten polecany przez przewodniki był w remoncie i musielismy znaleźć coś innego. Oczywiście gdyby nie nasz upór byłoby dużo prościej - bo tutaj każdy kierowca taxi-motockla może również od razu znaleźć ci miejsce do spania. Tajemnica tkwi w prowizji od przywiezionego klienta :)... my jednak lubimy wybierać sami (chociaż rezultat końcowy jest pewnie taki sam). 

Po wizycie w świątyni postanowiliśmy pojechać dalej jeszcze tego samego dnia. Z powodu popołudniowej pory autobusy do Siem Reap już nie kursowały. Postanowiliśmy spróbować lokalnego specyfiku zwanego pick-upem';) Sedno sprawy przypomina nieco zabawę - ile osób uda się zmieścić w maluchu. Sztuczka polega na upakowaniu jak największej liczby osób do wnętrza półciężarówki (najczęściej jakieś toyoty chyba) - w naszym przypaku w środku jechało 7 osób (4 z tyłu, 3 z przodu) ... środkowy koleś jechał okrakiem nad skrzynią biegów. Natomiast na pace najpierw układa się stertę towarów mniej więcej do wysokości dachu, a na tym sadza się jeszcze z 10 osób.

Nie będę opisywał jak długo trwało zapakowanie takiej wycieczki... w trackie czekania mogliśmy nawet skosztować lokalnej przekąski - pieczonych świerszczy. Grunt że w końcu ruszyliśmy. Po przejechaniu około 30 km z atrakcjami typu opadająca szyba którą ktoś musiał trzymać żeby zbyt dużo kurzu nie leciało do środka, pojazd postanowił odmówić posłuszeństwa. Kierowca powiedział chyba że dalej nie pojedziemy, bo wszyscy grzecznie z picku-upa wysiedli, a my za nimi (najdziwniejsze było że nikt zupełnie nie narzekał). 

Słońce chyliło się ku zachodowi, a my staliśmy na zakurzonej drodze pomiędzy dwoma miastami, obok zepsutego pickupa. Z prawj palmy, z lewej palmy.... postanowiłem nie czekać na naprawę naszego wehikułu i spróbowałem złapać stopa. O dziwo pierwszy pojazd zatrzymał się i zabrał nas na pokład (oczywiście za opłatą, no bo skoro trafia się taka okazja to czemu by tu nie zarobić trochę grosza... z resztą sam to zaproponowałem, bo kierowca już chciał odjeżdżać widząc nadzieję na twarzach wszyskich pozostałych pasażerów pickup). I tak już po zmroku dojechaliśmy do Siem Reap siedząc częściowo na zgrzewkach wody :)

  • Poranne zamieszanie
  • Banany i ...
  • Wschód słońca