Dzisiaj, w sobote postanawiamy wczesniej odebrac nasz samochod i pojechac do Puebla. Lecz w pobliskim punkcie Avisa nie maja jeszcze naszego samochodu wiec jedziemy ogladnac palac Chapultepec, ktory sluzyl za rezydencje cesarzowi Maximilianowi. Palac jest polozony na wzgorzu, z ktorego jest piekny widok na miasto. Stamtad wracamy do agencji i odbieramy nasz samochod – malutkiego Chevroleta i jedziemy do hotelu wziac nasz bagaz. Mimo, ze hotel jest polozony praktycznie po drugiej stronie ulicy to dojazd jest dosc uciazliwy bo kierowcy sa bardzo niesforni. Wyjazd z miasta nie jest latwy, panuje duzy ruch i tworza sie korki a my nie jestesmy na 100% pewni w ktora ulice skrecic. Czeste postoje w ruchu okazuja sie naszymi sprzymierzencami bo mozemy zapytac innych kierowcow o droge. Czesto niemozliwe wrecz wcisniecie sie na inny pas ulatwiaja blond wlosy Marioli, bo gdy sie wychyla przez okno na jej widok kierowcy wylewnie nas wpuszczaja.
Droga do Puebla prowadzi przez gory i mija nam szybko lecz w samym miescie przez godzine krazymy nie mogac sie zorientowac w bardzo dziwnym oznakowaniu ulic. Wreszcie odnajdujemy hotel, w ktorym chcielismy sie zatrzymac. Z naszego okna jest widok na stare miasto i wszedzie mozemy stad dojsc pieszo. Miasto lezy na wysokosci ponad 2000 metrow i choc w dzien jest okolo 30*C to w nocy jest dosc chlodno, tak ze spi sie dobrze. Nad Puebla unosza sie majestatycznie dwa potezne wulkany, ktorych osniezone kratery przekraczaja 5000 metrow. Wyzszy Popocatepetl jest czynny i wybuchl rok temu powodujac takze trzesienie ziemi, ktore na szczescie nie spowodowalo zbyt duzo zniszczen.
Niedziele postanawiamy spedzic poza miastem korzystajac z mniejszego ruchu na drodze. Zatrzymujemy sie w roznych wsiach, gdzie z dala od glownej drogi sa przepiekne stare koscioly, ktorych nie powstydzilyby sie najwspanialsze metropolie swiata. Szczegolnie jeden robi wrazenie. Jego cala fasada jest pokryta misternie zdobionymi kafelkami ceramicznymi. W Cholula goruje nad miasteczkiem potezny kopiec ze starym kosciolem na szczycie. To tylko „kamuflaz” gdyz tak na prawde jest to 1200-letnia piramida, ktora wedlug naukowcow jest najwieksza pod wzgledem kubatury piramida na swiecie. Wchodzimy na szczyt, skad widac wiele kosciolow z blyszczacymi w sloncu kolorowymi, pokrytymi kafelkami kopulami. W Puebla zatrzymujemy sie az do wtorku rano. Zaczynaja nam sie buntowac zoladki, moze dlatego, ze wczoraj nie pilismy margarity, ktora zawiera duza ilosc soku z zielonej cytryny i tequile – wodke z agawy. Ogladamy to piekne i zabytkowe miasto troche sami a czesciowo w towarzystwie rodziny naszych znajomych z Chicago. Dzieki takim ukladom mozemy zobaczyc z bliska jak zyja przecietni ludzie w Meksyku. Zostalismy zaproszeni na obiad. Wszyscy sa bardzo mili i bezposredni. W rewanzu zaprosilismy cala rodzine do naszej ulubionej kawiarni na deser. Rozmowa sie toczy zwawo na rozne tematy. Mariola sobie swietnie radzi po hiszpansku.