Podróż Pod niebem Brazylii - Natal




Natal to dla mnie prawie jak legenda. W mlodosci czytalem wspomnienia polskich lotnikow transportowych, ktorzy przeprowadzali samoloty ze Stanow do Afryki a dalej przez Bliski Wschod, Indie az do Chin. Ostatnia baza przeladunkowa w Nowym Swiecie bylo wlasnie Natal, wowczas mala i senna miescina, z ktorej nagle zrobiono wielka baze. Wszyscy narzekali na zabojczy parny klimat Natal. Dzis miasto jest na wskros nowoczesne, duze, z pieknymi plazami i, o dziwo, bez slumsow. Najwieksza atrakcja miasta sa wielokilometrowe bardzo wysokie wydmy, ktorymi mozna dojechac az do Fortaleza. Podroz trwa tydzien i jedzie sie malym terenowym samochodem buggy, takim samym jak na Fernando. Jeden pelny dzien wykorzystalismy na przejechanie 50-kilometrowego odcinka po wydmach wlasnie takim samochodem, tyle, ze tym razem mielismy kierowce a ja moglem sie oddac podziwianiu pieknych widokow, filmowaniu i zrelaksowac sie, ale tylko do czasu gdy kierowca zaczal sie popisywac jazda na leb na szyje po stromych wydmach. Gdy juz sie nam wydawalo, ze samochod zaraz przekoziolkuje przygniatajac nas swoim ciezarem, jakims cudem za kazdym razem ladowalismy bezpiecznie na dole lub wygramolilismy sie na szczyt by znowu w ten sam sposob pomknac w dol. Nasz kierowca dobrze znal droge, wiedzac gdzie i o ktorej godzinie przyplyw uniemozliwi nam przejazd waskim paskiem plazy. Wowczas objezdzalismy takie odcinki jadac przez male rybackie wioski. W niektorych miejscach korzystalismy z pomocy malych lodek sluzacych jako prom.  Ostatecznie do hotelu dotarlismy o siodmej wieczor przemoczeni do suchej nitki bo na kilka kilometrow przed domem dopadla nas kilkuminutowa ulewa. Ach to byl wspanialy dzien!

 

 

 

Az dziw bierze, ale w podrozy po dalekiej i egzotycznej Brazylii przez caly czas towarzyszyl nam polski motyw. Zaczelo sie od Manaus i Amazonii. Naszym punktem kontaktowym, przez ktorego zalatwilismy pobyt w Amazonii byl Zygmunt Sulistrowski. Pelen wigoru osiemdziesieciolatek w mlodosci zdobyl slawe jako rezyser filmowy, ktory w latach piecdziesiatych zdobyl nagrode w Cannes za film, ktorego akcja toczyla sie w Amazonii. Nie majac doswiadczenia wybral sie z cala ekipa filmowa do dzungli amazonskiej, gdzie ich prawdziwa walka o przetrwanie stala sie de facto glownym motywem filmu. Dzielo, jak widac na komisji zrobilo wrazenie nagradzajac jego tworce. Tak sie rozpoczela jego przygoda z Amazonia a dzis spedza tam wieksza czesc swego zycia. Jednego wieczoru zaprosilismy go na kolacje, przy ktorej wysluchalismy wielu opowiesci.

 

 

W tym samym Pantanal dzielilismy lodke z jeszcze jedna para: facet ewidentnie latynos, kobieta poniekat slowianskiej urody. Ze soba glownie rozmawiali po angielsku, czasami po hiszpansku. Jej sposob mowienia w obu jezykach i typ popelnianych bledow wyraznie wskazywal mi tu osobe z Polski. Przez te kilka dni zamienilismy tylko kilka slow – zawsze po angielsku. Czekajac w hotelu na Ipanemie, gdzie spedzilismy pierwsze 2 dni niepodziewanie uslyszelismy po polsku „dzien dobry”. To byla ta sama kobieta z Pantanal! Tym razem postanowila sie ujawnic. Twierdzila, ze obiecala mezowi, ze jezeli spotka kogos z Polski to nie bedzie mowila po polsku, bo on wtedy jest markotny bo nic nie rozumie.

 

 

 

W Iguasu mielismy sie zatrzymac u pani Eweliny, z ktora Mariola rozmawiala po polsku. Z lotniska mial nas odebrac samochod. Okazalo sie, ze jest wiecej pasazerow, oprocz nas jeszcze trojka Francuzow. Jedna usiadla obok mnie i w drodze do hoteliku rozmawialismy po angielsku. Gdy rozchodzilismy sie do swoich pokoi wszyscy Francuzi odezwali sie „dobranoc” a na moja zdziwiona mine Francuzka odpowiedziala po polsku – przez kilka miesiecy mieszkalam w Poznaniu.

 

 

 

W Salvadorze zatrzymalismy sie w malej posadzie, gdzie zawsze pyszne sniadanie bylo serwowane na werandzie, gdzie wszyscy stolownicy siedzieli przy jednym duzym stole. Trudno w takiej sytuacji nie zamienic chocby kilku slow. Poznalismy mloda kobiete z Indii, ktora w pojedynke podrozowala po calym swiecie. W trakcie rozmowy nadeszla mloda para mowiaca po francusku. Pozdrowilismy ich po angielsku. Gdy wymienilismy jakies z Mariola jakies nieistotne uwagi po polsku, mloda kobieta usmiecnela sie i po polsku odpowiedziala, ze zdawalo jej sie, ze slyszala jakoby ktos w hoteliku mowil po polsku ale nie mogla w to uwierzyc. Jej maz Francuz tez niezle mowil po polsku, wiec dalsza rozmowe poprowadzilismy juz w naszym jezyku. 

 

 

 

Na papierze jezyk portugalski wyglada bardzo podobnie to hiszpanskiego, ale brzmieniem bardziej przypomina polski. Oczywiscie podobienstwo jest tylko powierzchowne i czlowiek absolutnie nic z tego nie rozumie. Fonetycznie w portugalskim slyszy sie duzo „sz”, „rz”, „zi”, „a” (a z ogonkiem – nie mam polskiej czcionki) a takze „L” (z poprzeczna kreseczka), czesto brzmiace na koncu slowa jak „lu” tak jak w slowie „pomalu”, ktore to brzmi bardzo po portugalsku, tyle tylko, ze takiego slowa w tym jezyku nie ma. Jednak dla Brazylijczykow hiszpanski musi brzmiec dosc podobnie, bo odzywajac sie w tym jezyku zwykle odpowiadali na temat, niemniej nadmiar informacji po portugalsku byl juz dla nas ciezki do przetrawienia. 

 

 

 

Przypominaja mi sie tu dwa zabawne zdarzenia zwiazane z jezykiem. Raz czekalismy na prom. Slonce juz zaszlo i sie troszke ochlodzilo, to znaczy jak dla mnie nie bylo juz upalu i zerwal sie wiatr. Jakas mloda para z sasiedniego samochodu trzesla sie z zimna wkladajac na siebie co sie da. Zagadnalem ich po hiszpansku, ze  dla nas z polnocy to ta pogoda jest nadal ciepla. Zaczelismy rozmawiac. Zapytali mnie co nas sprowadza do Brazylii. Ja na to, ze to jest ostatni duzy kraj, ktorego jeszcze nie widzielismy w Ameryce Poludniowej. Na to oni: To gdzie pan sie tak nauczyl portugalskiego? Zaczalem sie smiac i odpowiedzialem, ze mi sie przez caly czas zdawalo, ze mowie po hiszpansku.

 

 

 

Drugie zdarzenie mialo miejsce na lotnisku w Brasilii w sklepie z czekoladkami. Panienka mnie cos zagadnela, czego kompletnie nie zrozumialem i dla wygody odpowiedzialem, ze nie mowie po portugalsku. Po chwili przygladania sie nabralem ochoty i za pytalem ja po hiszpansku czy moge kupis po dwie kazdego rodzaju. Ona, ze oczywiscie i zaczalem wybierac pytajac ja o niektore nadzienia, ktorych nazwy mi nic nie mowily. W pewnym momencie ona sie usmiechnela i mowi: To pan jednak mowi po portugalsku. Ja sie zaczalem smiac i odpowiedzialem, ze owszem mowie ale nie rozumiem, co ja tez rozbawilo i dodalem, ze mowiac po hiszpansku ona wszystko rozumie, ale portugalski dla mnie brzmi bardzo odmiennie i czesto jest mi trudno zrozumiec. Ona pokiwala glowa i odpowiedziala: Tak, tak portugalski brzmi zupelnie inaczej.

 

 

 

Na zakonczenie jeszcze pare slow o Brazylijczykach. Podrozujac po Ameryce Lacinskiej, myslalem, ze mentalnosc latynoska znam na wylot a tymczasem ludzie w Brazylii okazali sie jeszcze troche inni. Na codzien sa o wiele bardziej bezposredni i weseli niz ich hiszpanskojezyczni sasiedzi. Bedac w Salvadorze Mariola bardzo chciala sobie kupic charakterystyczna lalke z tykwy przedstawiajaca kobiete w dlugiej rozlozystej sukni. Chodzilismy po calym miescie i owszem byl spory wybor takich lalek, zle wszystkie byly ceramiczne. W pousadzie, gdzie mieszkalismy byly takie dwie, w recepcji. To one Mariole zainspirowaly do szukania czegos takiego. Wlascicielka hotelu powiedziala, ze kupila je bezposrednio od artystki, ktora je robi i ze nam tez zaaranzuje wizyte u niej. I tak sie tez stalo. Pojechalismy taksowka do niej do domu, gdzie akurat odbywalo sie przyjecie urodzinowe jej meza. Ladne mieszkanie na 15-tym pietrze jednego z wiezowcow w centrum bylo wypelnione goscmi, ktorzy na nasz widok wyraznie sie ozywili jakby czekali na dawno nie widzianych przyjaciol. Zostalismy wciagnieci we wspolna zabawe a przy pozegnaniu z wszystkimi musielismy sie wysciskac. Z wszystkimi mezczyznami wypilem toast za przyjazn polsko-brazylijska i wszyscy mnie zapewniali, ze chociaz Polska jest daleko, to nosza ja gleboko w sercu. Ale w koncu czyz w kraju, w ktorym nigdy nie konczy sie lato i zawsze swieci slonce moga mieszkac ludzie, ktorzy mogliby byc na codzien mniej sloneczni? Prawdziwy test mojej teorii jeszcze nie nadszedl, ale oboje z Mariola jestesmy gleboko przekonani, ze gdy nadejda krotkie i mroczne zimowe dni, samo wspomnienie slonecznej  Brazylii uraduje nasze zziebniete dusze...

  • Wydmy w poblizu Natal.
  • Natal
  • Rybacy, Natal
  • Takie pyszne wprost na plazy... Natal